coryllus coryllus
3900
BLOG

Ewa Ewart i prywatni detektywi

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 123

Jesteśmy przez cały czas w pomieszczeniu gdzie jest telewizor. Oglądam więc wieczorami „Kryminalne zagadki Las Vegas” i inne durnoty podobnego kalibru. No i rzuciło mi się w oczy coś, absolutnie niebywałego – z kryminałów zniknęli prywatni detektywi. Nie ma ich, wymarli. Są tylko ekipy dochodzeniowo śledcze, które pracując w Las Vegas wysyłają próbki z miejsca zbroni do laboratorium w stanie Virginia. Potem przychodzą stamtąd wyniki i już wiadomo kto zabił. Nie ma żadego tropienia ciemną nocą w brudnych spelunach, no może troszeczkę, ale to doprawdy nie to co u Chandlera. Dochodzeniówka przerobiona została na naukowców i w ten sposób się lansuje. Ja oczywiście wiem, że zarówno prywatny detektyw, jak i ci naukowcy w kitlach łażący po śmietnikach w poszukiwaniu śladów zbrodni to fikcja, ale jakiś znak to jednak jest. Mój kolega zasugerował, że wszystko bierze się z upaństwowienia, w USA znikają prywatne podmioty gospodarcze i dotyczy to także branży kryminalnej. No, a zresztą o czym tu gadać, skoro nigdy poza filmem nie było żadnych prywatnych detektywów, z wyjątkiem tych co śledzili niewierne żony i takich samych mężów. Prócz naukowców z Las Vegas tropieniem przestępstw i ich demaskacją zajmują się także dziennikarze, w tym dziennikarze z Polski. Ja się, przyznam nie spodziewałem z jakim rozmachem oni działają, ale od wczoraj już wiem. Włączyłem sobie program TVN, a tam akurat leciał film niejakiej Ewy Ewart opowiadający o mafii kalabryjskiej. To było coś niesamowitego. Oto kobiety mafii buntują się i idą na policję, bo nie chcą żeby ich dzieci dorastały w środowisku przestępczym, chcą żeby poszły na studia i zaczęły normalne życie. Tak jakby na studiach było jakieś normalne życie.

Ewa Ewart pokazuje nam trzy takie kobiety, z których tylko jednej udaje się przeżyć. Reszta zostaje wystawiona przez własne rodziny i zamordowana w okrutny sposób przez własnych mężów lub braci. Niesamowite jest to, w jaki sposób Ewa Ewart buduje napięcie w swoich filmach i kogo oskarża o zbrodnie. Najpierw bowiem, opowiada historię pewnej pani, która – jak informuje nas głos z offu – zadenuncjowała własną rodzinę. Pani ta na imię miała Lea (chyba). Potem w miarę jak dowiadujemy się szczegółów, okazuje się, że historia ta wyglądała trochę inaczej. To znaczy pani, mając lat 15 zakochała się w jakimś bandziorze z kartoflanym nosem, który uchodził wśród miejscowych za przystojniaka i należał do rodziny, mającej szczerą ochotę przejąć rynek kontrolowany przez brata naszej bohaterki. W tym celu zawrócił jej w głowie. Potem manipulował nią przez 11 lat, dopóki ona sama nie zorientowała się, że coś jest z tą rodziną nie tak. Poszła więc na policję i kogoś zadenuncjowała, zdaje się, że rzeczywiście brata i najbliższą rodzinę, a zrobiła to ewidentnie na polecenie tego męża. Później dowiadujemy się, że mąż ją zamordował, choć policja dawała jej ochronę. Ona jednak widziona niezrozumiałym pragnieniem pojechała się z nim spotkać i wzięła ze sobą dorosłą córkę. Wyglądało to tak, jakby się nie bała. Córka przeżyła, ona nie. O zbrodnię oskarżono 4 albo 5 kolegów męża i jego samego. Był proces wszyscy dostali dożywocie, ale nie wydwali się tym zaniepokojeni. Nikt niestety nie rozwinął tego wątku i nie pokazał skali korupcji we włoskim aparacie urzędniczym. Córka musi się teraz ukrywać, a mąż zapewne wyjdzie z więzienia za dobre sprawowanie, albo wyjdzie tak po prostu, jak to się czasem zdarza wpływowym ludziom. Na koniec tej historii dowiadujemy się, że koledzy męża zabili prawie całą rodzinę naszej bohaterki, razem z bratem mafiozem. No kurcze, coś tu jest nie tak. Jeśli mordują całą rodzinę, to znaczy, że tamci mieli też coś za uszami, nie dzielili się kasą, nie okazywali szacunku, robili coś innego równie niestosownego. Pytanie istotne brzmi – wobec kogo okazali się nielojalni? Bo tego nie wiemy. Sami byli twardym jądrem mafii, a tu się nagle okazuje, że był ktoś jeszcze. Kto?

Najlepsze są jednak relacje mafii z Kościołem, bo tym sprawom Ewa Ewart poświęca gros czasu w swoim filmie. Główną bazą mafii jest miasteczko Polsi (chyba tak się to pisze). Znajduje się tam cudowna figura Madonny z dzieciątkiem i do niej pielgrzymują wszystkie kalabryjskie bandziory. Jest procesja, biskup wygłasza kazanie, a oni stoją i słuchają z uwagą. Najgroźniejszym bandytą jest jakiś zabiedzony staruszek w koszulce polo, który ledwo łazi. Pokazują go jak gada pod latarnią z innymi staruszkami, a głos z offu mówi, że omawiają właśnie sprawy przerzutu narkotyków czy czegoś równie frapującego. Po procesji ekipa z Polski pyta miejscowego proboszcza co ten myśli o mafii, a on udziela wykrętnych odpowiedzi. Podobnie jak inni mieszkańcy miasteczka, którzy siedzą w ogródkach popijają kawę czy trunki i grają w karty. Nikt nie chce mówić o zamordowanej. Później Ewa Ewart pokazuje nam jeszcze inne kobiety i innych księży, którzy także nie mają zamiaru wypowiadać się w kwestiach tak frapujących jak działalność mafii kalabryjskiej, choć jeden z nich prowadził uroczystości pogrzebowe którejś z zamordowanych. Chętnie i ze swadą za to o swojej pracy i sukcesach opowiadają prokuratorzy. Tak się składa, że są to kobiety, które niestety jakoś tak prowadziły te swoje sprawy, że wszystkie oskarżycielki zginęły. O tym, by podrążyć tę kwestię głębiej, to znaczy zbadać jak prokuratorzy są uwikłani w różne urzędnicze zależności i ile wśród tych zależności dotyka bezpośrednio spraw związanych z narkobiznesem, nie ma mowy. Mamy katolików mafiozów, którzy muszą siedzieć, albo zginąć. Mamy ich żony i siostry wydające policji swoich braci i mężów czyniąc w ten sposób dobro. Na wszelki wypadek są one jednak zabijane, żeby nie uczyniły zbyt wiele tego dobra i nie zdradziły czasem powiązań aparatu urzędniczego z tymi, którzy wynajęli tych kalabryjskich biedaków do dystrybuowania swoich prochów. W to bowiem, że narkotyki są przywożone z zewnątrz nikt nie wątpi. Ewa Ewart jednak chce nas przekonać, że za wszystkim stoi kalabryjska mafia, która ma agendy na całym świecie, a przez swoją charakterystyczną, sieciową strukturę jest dla policji niewykrywalna. Na koniec jednak dostajemy informację pocieszającą – wszyscy zgarbieni staruszkowie z Polsi poszli siedzieć, już nie będą spotykać się w czasie procesji, już nie będą gawędzić pod kościołem. Ich interes przejął kto inny, ktoś bardziej odpowiedni. Nie wiemy jednak kto. Nie uwierzymy także, że narkotyki zniknęły z ulic włoskich miast. Nie uwierzymy prawda? Tego o czym tu piszę nie ma jednak w nagraniu Ewy Ewart, jest tam tylko ten upiorny związek mafii z Kościołem oraz bohaterstwo samotnych kobiet pokazane zupełnie bez kontekstu. No, ale czemuż się dziwić, skoro pani Ewa była w latach dziewięćdziesiątych dziennikarzem śledczym w BBC. Na tym kończę, bo moje kłopoty z samochodem jeszcze się nie skończyły.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i jeszcze raz dołączam nagranie z Bielska Białej. https://www.youtube.com/watch?v=wl26Ad0MnDk&feature=youtu.be

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka