coryllus coryllus
4356
BLOG

Powaga i szyderstwo

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 20

Jak wiecie w różnych miastach pojawiły się plakaty wyborcze Romana Giertycha, który lansuje się jako szef jakiegoś instytutu propaństwowego czy czegoś, ja nawet nie będę szukał pełnej nazwy tej firmy, wystarczy mi bowiem fakt, że ci co parę lat temu chcieli pana Romana wrzucić do jeziora, dziś pójdą grzecznie na niego głosować.

Żona pana Romana została właśnie przez Księdza Arcybiskupa Nycza mianowana adwokatem przy sądzie metropolitalnym w Warszawie. Oboje więc państwo Giertychowie wyglądać powinni pomnikowo, niczym uosobienie cnót i sukcesu. Dlaczego ich tak nie postrzegamy? Dlaczego widzimy ich przez cały czas inaczej i obraz ten nie chce zniknąć sprzed naszych oczu. Ja na przykład zapamiętałem żonę Romana Giertycha, w sytuacji, kiedy z rozwianym włosem, w jakiejś sukienczynie, tłumaczyła dziennikarce zawiłości politycznej postawy jej męża. Potem zaś zapamiętałem oboje jak wchodzili na jakąś imprezę dla gwiazd i wyglądali już jak para wyjęta wprost z serialu „Rewolwer i melonik”. Pani Giertychowa odziana była w coś, co zwykle określa się słowem „szałowe”, a mąż obejmował ją tak, jak to zwykle czynią mężczyźni chcący podkreślić silną więź seksualną z partnerką. Było to widok, nie powiem, ciekawy, ale też zastanawiający. Przecież Roman Giertych, kiedy był w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, uchodził za uosobienie konserwatyzmu, surowej pobożności i racji bezkompromisowych. Skąd ta zmiana? W dodatku tak demaskatorska. Nie będę tutaj tego dociekał. W mojej ocenie jednak chodzi o to, że co innego niż nam się zdaje kojarzone jest przez tę parę z powagą a co innego z szyderstwem. Mam wrażenie, że Roman Giertych szydził z nas wtedy kiedy był ministrem, a poważny jest w tych momentach kiedy demonstruje sexapeall swojej żony. Jakież pole do dociekań roztacza ta konstatacja....Może jednak warto sprawdzić czym zajmuje się ten cały instytut myśli państwowej, czy jak on się tam nazywa....

Jeśli idzie o mimikrę związaną z demonstrowaniem powagi, państwo Giertychowie nie są przykładem najlepszym. Oni, jak chcą być poważni to składają przeciwko swoim przeciwnikom pozew i sprawa idzie do sądu. I tak wszyscy dowiadują się, że żartów jednak nie ma. To co się pokazuje i mówi to jedno, a praktyka polityczna rodziny to drugie.

Jak wiemy w polityce rodzimej i naszej publicystyce, nie każdy jest w tak komfortowej sytuacji. Omawialiśmy tu niedawno sprawę stowarzyszenia, czy też bractwa pod wezwaniem św. Stanisława. Chodzi mi o tych ludzi, co sobie te dziwne herby wymyślili i ponadawali stopnie wojskowe czy też prawie wojskowe. To jest rzecz bardziej typowa dla rodzimych okoliczności. Żeby podkreślić powagę swoich zamierzeń trzeba wybrać na patrona świętego, najlepiej jednego z najważniejszych, potem zaś dokooptować do składu kilku biskupów i w zasadzie to wszystko. Takie są założenia, ale jak wiemy one się rzadko kończą sukcesem. Zamiast spodziewanej patyny i powagi na twarzach i w sercach pojawia się szyderstwo i szczera wesołość, dlaczego? Przecież tyle szczerych intencji tam się kłębi, one wprost kipią. A jakby tego było mało wydawane są książki po niesłychanie poważnymi i demaskatorskimi tytułami. Dlaczego nikt tego nie traktuje serio? Przyczyną jest z całą pewnością łatwa do wyguglania przeszłość niektórych członków tego bractwa, ale nie tylko. Chodzi też o instynkt, który podpowiada ludziom, że jak ktoś zasłania się świętymi, to raczej nie ma świętych intencji.

Żeby nikt mi nie zarzucił, że czepiam się tylko tych co deklarują poglądy bliskie Kościołowi, dorzucę tu kilka spostrzeżeń na temat mojego kolegi Michała, tego wiecie, co robił kampanię PO i trochę też kampanię prezydenta Komorowskiego. Wczoraj w portalu gazowni ukazał się z nim wywiad. Było to w zasadzie tłumaczenie się z porażki, ale jedna rzecz była tam ciekawa, po wyjaśnieniu, że cały ten reklamiarski profesjonalizm nie wart jest funta kłaków, bo wystarczy, że dwóch facetów wynajmie sobie reżysera i mogą zrobić to samo co profesjonalna agencja, Michał po raz kolejny ( dla mnie, bo ja to słyszałem mnóstwo razy z jego ust) scharakteryzował nieudacznika, który po pierwsze jest całkowitym zaprzeczeniem jego życiowej postawy, po drugie jest przezeń dziś kojarzony z PiS. Otóż wyborca PiS to przegrany wykolejeniec, który szuka ratunku w obietnicach bez pokrycia. Ja już pisałem, że wśród ludzi gromadzących się na tym blogu nie ma ani przegranych, ani wykolejeńców, przeciwnie, większość z tych co tu przychodzą to osoby sytuowane o niebo lepiej niż art directorzy z sieciowych agencji. No, ale to nie ma znaczenia, bo dla Michała poważny jest Sławek Nowak, a niepoważny Andrzej Duda. To jest rzecz nie do przewalczenia. I niczego nie zmienia tutaj fakt, że Michał fotografuje się w różnych szyderczych pozach i umieszcza te zdjęcia w sieci. Ma grube okulary i głupią czapkę na głowie, albo skarpety nałożone na uszy, albo coś innego. To nie odejmuje mu powagi w ocenie środowiska i jego własnej, bo to jest konwencja, która potwierdza jego profesjonalizm. Zauważcie, że te kretyńskie zdjęcia potwierdzają ten profesjonalizm nawet wtedy kiedy on sam, żywym słowem mu zaprzecza, w przytomności dziennikarza do tego. Płynąć mogą z tego same poważne wnioski, tym poważniejsze, że sam Michał mówi iż z pewnymi sprawami idzie się do ludzi zaufanych. No więc tak, facet ze skarpetami na uszach, który przegrał kampanię w sposób, jak sam przyznaje głupi, nadal jest zaufanym człowiekiem Tuska i Schetyny. Tak tam jest napisane. Co to może oznaczać? Tyle tylko, że i ta kampania i ten facet mają inną funkcję niż deklarowana. Nie może być inaczej. Zdanie zmienię dopiero jak Michała zwolnią z tych przygnębiających obowiązków, czyli jak zostanie on odsunięty od jesiennej kampanii PO.

Teraz kolej na „naszych”. Omawialiśmy wczoraj stosunek dziennikarzy prawicowych do prezydenta Andrzeja Dudy. Chodzi o to, że oni chcą uczynić zeń ofiarę, ale taką nie do końca, chcą żeby się nad nim znęcano, ale żeby on jednak w końcu zwyciężył. Jest jednak pewien ważny warunek, sukces powinien nastąpić wtedy kiedy oni sprzedadzą kilka dużych nakładów, wylansowanych na tym właśnie, papierowym męczeństwie Andrzeja Dudy. Można w tym momencie użyć oczywiście określenia „zachowania infantylne”, albo wręcz „zachowania patologiczne”, ale i tak nie będzie to adekwatne. Taki bowiem sposób lansu zdradza, że ci co go forsują są bardzo przestraszeni i nie mają pomysłu na przyszłość. Nie może być inaczej. Gdyby mieli zaplanowali, by po prostu numer swojego tygodnika, tak jak to czynią profesjonaliści, czyli nie zwracając uwagi na trendy i nikogo, ani niczego nie naśladując, a jeśli już to sprawy i formaty atrakcyjne, ale dawno zapomniane. U „naszych” tego nie widać, nie widać nawet chęci by coś takiego zrobić, jest za to szczera wiara i szczery, wsiowy spryt, że jak pokażemy Dudę tak jak Kaczyńskiego, to nakład się sprzeda.

Mam dla braci Karnowskich dobrą radę. Jak już Michała Nowosielskiego wyrzucą z roboty przy kampanii PO, powinni go wziąć do siebie. On in na dzień dobry odstąpi im za niewielką opłatą swoje zdjęcie, to wiecie ze skarpetami na uszach. Oni je powinni dać wtedy na okładkę i podpisać: Żona Romana Giertycha w episkopacie! No i wtedy dopiero by się zaczęło. Dopiero by się zrobiło poważnie. Nie byłoby mowy o żadnych szyderstwach, nie dość, że Roman Giertych złożyłby pozew, to jeszcze nakład sprzedałby się sam z siebie, bo zanim ludziska zorientowaliby się, kim jest ten gość w okularach co sobie skarpety na uszy włożył, ręka sama wpełzła by do kieszeni, po te 5,99 zł. Sprzedaż gwarantowana, promocja w sądzie też, czegóż chcieć więcej? Pamiętajcie jednak panowie (to do Karnowskich) nie oferujcie mu niczego zanim go z tej kampanii nie wywalą.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie. Przypominam, że 4 września o 17 w domy kultury w Piastowie odbędzie się mój wieczór autorski. Będę opowiadał o związkach poezji i literatury pięknej z przemysłem, wydobyciem i generalnie z historią gospodarczą. Po wieczorku organizatorzy będą jeszcze czytać wiersze, bo taka jest tam praktyka, o czym lojalnie uprzedzam. W dniach 19-20 września można mnie będzie spotkać na jarmarku franciszkańskim w Opolu, będziemy mieli tam wraz z Toyahem dwa wieczory autorskie, jeden w Kiekrzu, a drugi w Opolu.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka