coryllus coryllus
3148
BLOG

Doktryna...konserwatorska

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 51

W zasadzie jest już po wakacjach, trochę jeździliśmy, mało siedzieliśmy w domu i mam przez to spore zaległości jeśli idzie o pisanie. No, ale jakoś to nadrobimy. W czasie wakacji jak wiadomo zwiedza się zabytki i choć nie wszyscy to lubią i nie wszyscy zwiedzają, to w głowach naszych głęboko siedzi przekonanie, że jednak trzeba. Nawet jak kogoś bardzo wykręca, jak go od tych zabytków odrzuca, to powinien jakiś obejrzeć choć raz na trzy lata. Ze mną na przykład jest tak, że muzea i ruiny wywołują bardzo gwałtowne reakcje w moim organizmie, od razu zaczynam ziewać, ręka sama sięga po portfel i chwyta go kurczowo, a potem nie można jej oderwać, nogi zaczynają iść w drugą stronę, bywa, że rodzina wprost ciągnie mnie ku tym obiektom świeckich kultów i każe uczestniczyć w celebrze zwanej zwiedzaniem. No dobra, trochę przesadzam, ale tylko trochę. W tym roku bowiem zaliczyłem kilka ważnych obiektów, których wcześniej nie wiedziałem, byłem na przykład w Pszczynie. I każdemu to miejsce polecam z czystym sumieniem. Pałac jest oczywiście najgorszy, bo zwiedzanie pałaców zawsze wywołuje przygnębienie. Chodzimy po cudzych pokojach, a dziwnie ubrani ludzie pilnują, żebyśmy czegoś nie ukradli, albo nie dotknęli. Nazywane to jest nie wiedzieć czemu edukacją, choć nie ma z nią nic wspólnego. Nikt bowiem nie mówi nic, podczas tego zwiedzania, nie ma przewodników, nie rozpoznajemy więc żadnych kontekstów, w których występowały oglądane przedmioty. Ktoś powie, że to dobrze, że nie ma tych przewodników, wszyscy bowiem wiemy jak straszne idiotyzmy potrafią opowiadać ci ludzie, no ale może nie należy ich tak całkiem skreślać, może trzeba postawić – tak, tak – na edukację kadry. Taką wiecie prawdziwą, a nie kokieteryjną.

W każdym razie Pszczyna świetna, miasteczko ładne, park także, pałac robi olbrzymie wrażenie, szczególnie sala lustrzana. W kiosku zaś można kupić książki o najważniejsze agentce brytyjskiej z czasów przed I wojną czyli o księżnej Daisy. Na rynku, jest nawet jej pomnik w formie ławeczki. Oczywiście pretensjonalny i okropny.

Najciekawiej jednak było na jurze. To jest kurcze prawdziwy dramat ta jura. Zresztą nie tylko ona, bo wczoraj wróciłem z Podkarpacia i przejeżdżałem przez Krosno, a nieopodal jest przecież zamek Odrzykoń. Chodzi mi o te zamki, o te zakonserwowane ruiny, zadekretowaną nicość nad którą nikt nie panuje. Jaka to jest smutna historia. Jedyny jasny punkt w tym paśmie nieszczęścia to Bobolice, które zostały odbudowane. Odbyło się to z wielkim nakładem kosztów, korowodów i wśród przepychanek, ale efekt jest. W Bobolicach uwypukla się też sens istnienia zabytków. Jest nim rozrywka, bynajmniej nie wyszukana, ale prosta. Jeśli mamy nakręconą koniunkturę na przeszłość, jeśli sprzedajemy gadżety związane z przeszłością i takież treści stylizowane na różne sposoby, to na litość, róbmy to w sposób konkretny, taki, żeby można było widzieć efekt. Tak robią na całym świecie. U nas jednak, a wiem, bo się ze swoich niepokojów zwierzyłem osobie w sprawach konserwatorskich zanurzonej, takie postępowanie jest oceniane nagannie. Nie wolno odbudowywać zamków, nie wolno w czasie tej odbudowy prowadzić prac wykopaliskowych, nie wolno budować bazy noclegowej z prawdziwego zdarzenia, bo się to nie godzi z tą całą doktryną, która chroni substancję zabytkową, rozpadającą się od kilku stuleci. Taka doktryna obowiązuje w Polsce i to jest, uważam obłęd. Chodzi bowiem z grubsza o to, by promować przeszłość, edukować te dzieci, ale czynić to za pomocą całego tabunu pośredników wykształconych w jakichś hermetycznych specjalizacjach. Pośredników, którzy są źle opłacani, a przez to ich zainteresowania przeszłością mają charakter obsesji bardziej niż zaciekawienia. Przez te marne gaże są oni nastawieni wrogo do ludzi, którzy przyłażą na ich teren i zadają jakieś pytania, na przykład: a dlaczego nie można odbudować zamku w Ogrodzieńcu? Takie kwestie wywołują w niektórych ludziach wprost szał. Nie mówię, że w lokalsach, bo oni by te zamki odbudowali w try miga, ale centrala nie może na to pozwolić, bo okaże się wtedy, że byt centrali jest zagrożony. Po cóż bowiem będą ci wszyscy urzędnicy strzegący czystości doktryny i swoich stołków, jeśli okaże się, że można o czymś zdecydować na szczeblu lokalnym i znaleźć jeszcze na to fundusze.

No, ale wracajmy do Bobolic, one są drogie, ale okolica jest piękna i zamek wygląda w tym lesie wprost fantastycznie. I teraz wyobraźmy sobie, że wszystkie zamki na jurze są odbudowane. Że można iść piechotą od jednego do drugiego i nocować na kempingach, a jeśli ktoś ma forsę to w hotelach, że cała ta prowizorka handlowo- rozrywkowa, która jest tam teraz znika i nie kontrastuje już w tak szalony sposób z ruiną, a na jej miejsce pojawia się coś co tworzy zwartą całość podporządkowaną zyskom. Nie estetyce, ale zyskom. Możecie się do woli oburzać, podobnie jak ludzie, którzy wolą, żeby wszystkie zamki w Polsce się rozpadły, zgniły i poszły w zapomnienie. Ja uważam, że jeśli już zarabiać na przeszłości to z rozmachem. Nie za pomocą sztukowania. Konserwatorzy wojewódzcy i ten ich centralny guru nie mają dziś wpływu na to co się będzie działo pod zamkami. Nie zatrzymają tego zalewu tandety, która zmienia całkiem charakter okolicy, daje ludziom zarobić, wywołuje wrażenie bardzo przygnębiające. Jestem więc za tym, by odbudować wszystkie zamki w Polsce. Francuzi odbudowali swoją przeszłość w XIX wieku i teraz mogą na niej zarabiać. U nas w imię nie wiadomo właściwie czego, bo przecież i tak nie prowadzi się żadnych prac badawczych w tych ruinach, nie można tego ruszyć. Nie można i już, bo doktryna konserwatorska zabrania. Myślę, że doktrynę można zmienić jak się chce, ale tu nie ma takiej woli, a skoro nie ma trzeba zapytać, czy komuś nie zależy na tym, by Polska wyglądała jak śmietnik? Czy czasem konserwatorzy, którzy i tak są bohaterami różnych przekrętów nie pilnują tu czyichś interesów. Czy nie reprezentują jakiejś obcej doktryny? We Francji można zburzyć średniowieczny kościół, a w Polsce nie można odbudować XVI wiecznego zamku. To jest prawdziwy i nie udawany obłęd. Większość zabytków francuskich jest zrekonstruowana, nie wiem jak jest we Włoszech, ale przypuszczam, że podobnie, bo zyski z turystyki to jest jednak poważna sprawa. U nas zaś mamy smutny krajobraz, którego głównymi bohaterami są hot dog oraz zrujnowana baszta, pod którą jest on sprzedawany. No i różne upiorne stylizacje rodem z Wiedźmina i Hobbita wykonywane z dykty i papier mache. Trzeba to zmienić, trzeba tych oszustów konserwatorów wyrzucić na zbity łeb, zaraz za nimi niech polecą historycy sztuki. Odbudujmy polskie zamki, to jest dobre zadanie na najbliższe lata, po czymś takim nic już nie będzie takie samo, a ludzie, którzy mieszkają w okolicy tych zamków będą mogli zarabiać tak jak dzisiaj, może nie na śmierdzących starym olejem straganach, ale będą mogli z pewnością.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i przypominam, że 4 września w Piastowie, w tamtejszym domu kultury, odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 17.00. Zostawiam Wam jeszcze nagranie z Zielonej Góry i z Bielska Białej.

 

https://www.youtube.com/watch?v=WmcxrL1PoeA

 

https://youtu.be/wl26Ad0MnDk  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka