coryllus coryllus
4961
BLOG

O silniku i socjalistach

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 123

Dziś będzie takie wakacyjny misz masz. Zacznę od Gustawa Holoubka, który na innym nieco przykładzie niż silnik samochodowy zilustrował moją obecną sytuację. Opowiadał mianowicie Gustaw Holoubek taki żart ( a mówił przy tym swoim charakterystycznym głosem): to co braliśmy za orgazm, okazało się astmą. Ze mną było trochę inaczej. To co brałem za kontrolkę ładowania akumulatora, okazało się kontrolką płynu w chłodnicy. Dobrze się jednak stało, że sprawdziliśmy alternator, bo nie ładował, dobrze się stało, że zerwał się pasek alternatora, bo wymieniliśmy i pasek i napinacze. Dobrze się stało, że zainteresowaliśmy się akumulatorem, bo klema była poluzowana. Teraz chłodnica. Okazało się, że gdzieś jest minimalny wyciek. Leci po silniku, ale na ziemię nie kapie i poziom płynu utrzymuje się w zasadzie w normie. Gdyby było inaczej nigdzie bym nie dojechał, a byłem przecież na słowackiej granicy i wróciłem jadąc przez miasta i miasteczka, średnią prędkością 80 km/h. Podczas trzeciej wizyty w warsztacie, po napełnieniu zbiornika z płynem chłodniczym, co oczywiście nie powstrzymało kontrolki przed zapaleniem się, panowie zaczęli odpowietrzać chłodnicę i dolewać płynu. Pomogło, kontrolka się nie świeci. W przyszłym tygodniu stawiam go jednak jeszcze raz do warsztatu, żeby dokładnie zbadali gdzie jest ten wyciek i czy związany jest on tylko z zapowietrzeniem.

Teraz o socjalistach. Powolutku sobie studiuję ten polski socjalizm, ale także troszkę zagraniczny i głowa zaczyna mnie boleć. Taki na przykład Bolesław Limanowski, nestor polskiego socjalizmu, działacz nie tylko robotniczy, ale także niepodległościowy. Zwolennik formuły, że socjalizm można budować tylko w państwach narodowych, bo tylko równi z równymi mogą się dogadywać w sprawach wojny i pokoju, jakaż to jest inspirująca postać. Nikt na takiego Limanowskiego nie napadnie, bo dożył sędziwego wieku i traktowany był przez PPS jak mistrz Yoda przez rycerzy Jedi. Nawet wyglądał podobnie. Kiedy zaglądamy do jego biogramu i czytamy o tych wszystkich prześladowaniach, których doznał od wstrętnego cara, serce nam się kraje. Nie możemy się tylko nadziwić, jak w tych straszliwych okolicznościach zdobył wykształcenie i dlaczego z taką łatwością podróżował po świecie. Czytamy i czytamy, aż nagle dochodzimy do fragmentu biografii, który stawia nam włosy na głowie, wręcz paraliżuje całe ciało. Ja go przytoczę w całości, żeby nie było żadnych podejrzeń, iż coś zmyśliłem.

 

W tym czasie borykał się z kłopotami finansowymi. Odmówiono mu zgody na powrót do Galicji, jednak dzięki protekcji Adolfa Warszawskiego-Warskiego uzyskał pracę biuralisty w amerykańskim towarzystwie ubezpieczeniowym na życie „New York” w Paryżu. W tym czasie napisał i opublikował znane publikacje Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość, oraz Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej.

 

Musimy sobie ten fragment przetłumaczyć na język ludzki, bo przecież w takiej formie jak go zamieścili w wiki nie jest on w żaden sposób do pojęcia. Uwaga: twardy komunistyczny gangster, Adolf Warschauer, prześladowany przez wszystkie reżimowe policje Europy środkowej i wschodniej, załatwia swojemu koledze, teoretykowi socjalizmu robotę w amerykańskiej ubezpieczalni o nazwie „New York”. Firma ta ma siedzibę w Paryżu. UFFF. Tamten zaś, wypisując polisy, tworzy w międzyczasie dzieła życia – Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość oraz Historia tej no, demokracji....Każdy kto pracował kiedyś w ubezpieczalni wie jak mało czasu wolnego ma tam człowiek, o tym, by napisać coś poza tymi papierami, co się je w ramach godzin pracy wypełnia mowy nie ma. A tu proszę....Jeszcze dziwniej robi się kiedy przypomnimy sobie, że sam towarzysz Stalin kazał rozwałkować towarzysza Warschauera za różne nadużycia względem idei komunistycznej, za co tenże Warschauer został mianowany później patronem stoczni w Szczecinie.

Do czego zmierzam? Do tego, że relacje pomiędzy towarzyszami socjalistami, a towarzyszami komunistami miały w przededniu I wojny światowej inny charakter niż nam się to przedstawia. Innego więc również kolorytu nabierają deklaracje takie, jak ta najsłynniejsza: wysiadłem z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość. Być może tak było, ale czerwony tramwaj pojechał za człowiekiem składającym tę deklarację, ignorując zupełnie fakt, że nie było tam szyn, a prowadzący go motorniczy Warschauer, wychylał się co i rusz z okna i wołał – oddawaj, ch...u pieniądze, oddawaj złodzieju pieniądze....Oczywiście, towarzysze socjaliści ignorowali te wołania, mieli różne swoje protekcje, których w trakcie walki o lepsze jutro towarzysze komuniści nie zauważyli. No, ale one się wyczerpały po 20 latach, w czasie kiedy towarzystwo ubezpieczeniowe New York z siedzibą w Paryżu nie mogło już inwestować w komunistów, bo tych jako niepotrzebnych pośredników rozwałkował towarzysz Stalin. Doinwestowało za to niejakiego Adolfa Schickelgrubera pseudonim Hitler, który lepiej rokował. Z nim zaś nasze rodzime socjały, co do niepodległości podróżowały tramwajem nijak dogadać się nie mogli. Głównie przez tę niepodległość, co to tramwaj czerwony do niej nie dojeżdżał.

I tak to się moi mili plecie, choć nie wszyscy chcą te proste fakty zauważyć.

Teraz rzeknę słów kilka o literaturze. Oto przeczytałem właśnie jedną z ostatnich powieści Floriana Czarnyszewicza zatytułowaną „Losy pasierbów”. Rzecz opowiada o losie polskiej rodziny w Argentynie. Jest to książka absolutnie wstrząsająca, w której dokładnie widać jak działa socjalizm. Oto Polak z rodziną przybywa do obcego kraju, gdzie wszystkie ważne zakłady pracy, czyli te stojące na końcu linii produkcyjnych kluczowych gałęzi argentyńskiej gospodarki należą do Brytyjczyków. Przed tymi zakładami, głównie rzeźniami i chłodniami przerabiającymi wołowinę kłębi się tłum ludzi z Europy wschodniej, wśród nich jest kilku takich jak nasz bohater, weteranów walk z bolszewikami. Reszta jednak, wśród której przeważa żywioł ruski, z północy i południa, to szczerzy komuniści. Szczerzy to znaczy tacy, którzy nigdy nie byli w ZSRR, a za największego wroga uważają Polaków i obszarników. To oni właśnie są rzeczywistymi stróżami robotniczej nędzy, to ich jaczejki i gangi pilnują, by brytyjski właściciel miał najtańszy towar na świecie, to oni trwając w obłędzie, którego nie rozumieją, uważając się za awangardę postępu i bojowników o lepsze jutro. Najśmieszniejsze jest to, że tam nie ma nawet żadnego pośrednika z ubezpieczalni. On jest niepotrzebny, bo warunki są tak upiorne, że komuniści pilnują sami siebie i strzegą niski płac jak oka w głowie nie dopuszczając do pracy nikogo poza sobie podobnymi. Cała zaś ich wywrotowa działalność ogranicza się do gadania przy wódce i składania wrogich deklaracji wobec Polaków i Kościoła, całkowicie wycofanego i niewidocznego w tej sodomie. To jest jedna z tych demaskacji, które nazywam czasem absolutnymi.

Na koniec trochę o naszych rodzimych, współczesnych socjalistach niepodległościowych. Takich wiecie, od tysiącletniej i barwnej historii Polski, od poszumu husarskich skrzydeł i innych poważnych spraw. Oto Krzysztof Wyszkowski ogłosił, że Jarosław Marek Rymkiewicz zdobył nagrodę Rejtana, za propagowanie idei niepodległej Polski i wskrzeszenie figury romantycznego wieszcza (nie wiem czy dobrze powtórzyłem, sami sobie przeczytacie). Oto link: http://www.polskastart.com/nagrodarejtana/item/250-nagroda-rejtana-2015-jaros%C5%82aw-marek-rymkiewicz

 

Wiadomość ta, jest moim zdaniem równie wstrząsająca jak poprzednia, o protekcji Warschauera dla Limanowskiego. Rymkiewicz dostanie nagrodę, ale jak my wszyscy, znaczy cały naród zrobimy ściepę. To jest lepsze niż amerykańskie towarzystwo ubezpieczeniowe New York z siedzibą w Paryżu, którego przedstawicielem handlowym był Adolf Warszawski-Warski. Mamy Fundację, która wymyśla nagrodę, ale nie ma na nią pieniędzy i musi zwrócić się z prośbą do narodu o kasę. Mam dla pana Wyszkowskiego złą wiadomość, pan Rymkiewicz, nie jest już wcale popularny, a jego projekcje większość ludzi uważa za chybione. Przykro mi. Sama zaś fundacja stawia się w pozycji wielce niewygodnej, w pozycji pośrednika, w załatwianiu różnych rzeczy. Jaki zaś jest los pośredników, kiedy w grę wchodzi pieniądz i robota polityczna, niech nas pouczy przykład towarzysza Warschauera. Na dziś to wszystko.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i przypominam, że 4 września w Piastowie, w tamtejszym domu kultury, odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 17.00. Zostawiam Wam jeszcze nagranie z Zielonej Góry i z Bielska Białej.

 

https://www.youtube.com/watch?v=WmcxrL1PoeA

 

https://youtu.be/wl26Ad0MnDk 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka