Dziś będzie takie wakacyjny misz masz. Zacznę od Gustawa Holoubka, który na innym nieco przykładzie niż silnik samochodowy zilustrował moją obecną sytuację. Opowiadał mianowicie Gustaw Holoubek taki żart ( a mówił przy tym swoim charakterystycznym głosem): to co braliśmy za orgazm, okazało się astmą. Ze mną było trochę inaczej. To co brałem za kontrolkę ładowania akumulatora, okazało się kontrolką płynu w chłodnicy. Dobrze się jednak stało, że sprawdziliśmy alternator, bo nie ładował, dobrze się stało, że zerwał się pasek alternatora, bo wymieniliśmy i pasek i napinacze. Dobrze się stało, że zainteresowaliśmy się akumulatorem, bo klema była poluzowana. Teraz chłodnica. Okazało się, że gdzieś jest minimalny wyciek. Leci po silniku, ale na ziemię nie kapie i poziom płynu utrzymuje się w zasadzie w normie. Gdyby było inaczej nigdzie bym nie dojechał, a byłem przecież na słowackiej granicy i wróciłem jadąc przez miasta i miasteczka, średnią prędkością 80 km/h. Podczas trzeciej wizyty w warsztacie, po napełnieniu zbiornika z płynem chłodniczym, co oczywiście nie powstrzymało kontrolki przed zapaleniem się, panowie zaczęli odpowietrzać chłodnicę i dolewać płynu. Pomogło, kontrolka się nie świeci. W przyszłym tygodniu stawiam go jednak jeszcze raz do warsztatu, żeby dokładnie zbadali gdzie jest ten wyciek i czy związany jest on tylko z zapowietrzeniem.
Teraz o socjalistach. Powolutku sobie studiuję ten polski socjalizm, ale także troszkę zagraniczny i głowa zaczyna mnie boleć. Taki na przykład Bolesław Limanowski, nestor polskiego socjalizmu, działacz nie tylko robotniczy, ale także niepodległościowy. Zwolennik formuły, że socjalizm można budować tylko w państwach narodowych, bo tylko równi z równymi mogą się dogadywać w sprawach wojny i pokoju, jakaż to jest inspirująca postać. Nikt na takiego Limanowskiego nie napadnie, bo dożył sędziwego wieku i traktowany był przez PPS jak mistrz Yoda przez rycerzy Jedi. Nawet wyglądał podobnie. Kiedy zaglądamy do jego biogramu i czytamy o tych wszystkich prześladowaniach, których doznał od wstrętnego cara, serce nam się kraje. Nie możemy się tylko nadziwić, jak w tych straszliwych okolicznościach zdobył wykształcenie i dlaczego z taką łatwością podróżował po świecie. Czytamy i czytamy, aż nagle dochodzimy do fragmentu biografii, który stawia nam włosy na głowie, wręcz paraliżuje całe ciało. Ja go przytoczę w całości, żeby nie było żadnych podejrzeń, iż coś zmyśliłem.
W tym czasie borykał się z kłopotami finansowymi. Odmówiono mu zgody na powrót do Galicji, jednak dzięki protekcji Adolfa Warszawskiego-Warskiego uzyskał pracę biuralisty w amerykańskim towarzystwie ubezpieczeniowym na życie „New York” w Paryżu. W tym czasie napisał i opublikował znane publikacje Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość, oraz Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej.
Musimy sobie ten fragment przetłumaczyć na język ludzki, bo przecież w takiej formie jak go zamieścili w wiki nie jest on w żaden sposób do pojęcia. Uwaga: twardy komunistyczny gangster, Adolf Warschauer, prześladowany przez wszystkie reżimowe policje Europy środkowej i wschodniej, załatwia swojemu koledze, teoretykowi socjalizmu robotę w amerykańskiej ubezpieczalni o nazwie „New York”. Firma ta ma siedzibę w Paryżu. UFFF. Tamten zaś, wypisując polisy, tworzy w międzyczasie dzieła życia – Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość oraz Historia tej no, demokracji....Każdy kto pracował kiedyś w ubezpieczalni wie jak mało czasu wolnego ma tam człowiek, o tym, by napisać coś poza tymi papierami, co się je w ramach godzin pracy wypełnia mowy nie ma. A tu proszę....Jeszcze dziwniej robi się kiedy przypomnimy sobie, że sam towarzysz Stalin kazał rozwałkować towarzysza Warschauera za różne nadużycia względem idei komunistycznej, za co tenże Warschauer został mianowany później patronem stoczni w Szczecinie.
Do czego zmierzam? Do tego, że relacje pomiędzy towarzyszami socjalistami, a towarzyszami komunistami miały w przededniu I wojny światowej inny charakter niż nam się to przedstawia. Innego więc również kolorytu nabierają deklaracje takie, jak ta najsłynniejsza: wysiadłem z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość. Być może tak było, ale czerwony tramwaj pojechał za człowiekiem składającym tę deklarację, ignorując zupełnie fakt, że nie było tam szyn, a prowadzący go motorniczy Warschauer, wychylał się co i rusz z okna i wołał – oddawaj, ch...u pieniądze, oddawaj złodzieju pieniądze....Oczywiście, towarzysze socjaliści ignorowali te wołania, mieli różne swoje protekcje, których w trakcie walki o lepsze jutro towarzysze komuniści nie zauważyli. No, ale one się wyczerpały po 20 latach, w czasie kiedy towarzystwo ubezpieczeniowe New York z siedzibą w Paryżu nie mogło już inwestować w komunistów, bo tych jako niepotrzebnych pośredników rozwałkował towarzysz Stalin. Doinwestowało za to niejakiego Adolfa Schickelgrubera pseudonim Hitler, który lepiej rokował. Z nim zaś nasze rodzime socjały, co do niepodległości podróżowały tramwajem nijak dogadać się nie mogli. Głównie przez tę niepodległość, co to tramwaj czerwony do niej nie dojeżdżał.
I tak to się moi mili plecie, choć nie wszyscy chcą te proste fakty zauważyć.
Teraz rzeknę słów kilka o literaturze. Oto przeczytałem właśnie jedną z ostatnich powieści Floriana Czarnyszewicza zatytułowaną „Losy pasierbów”. Rzecz opowiada o losie polskiej rodziny w Argentynie. Jest to książka absolutnie wstrząsająca, w której dokładnie widać jak działa socjalizm. Oto Polak z rodziną przybywa do obcego kraju, gdzie wszystkie ważne zakłady pracy, czyli te stojące na końcu linii produkcyjnych kluczowych gałęzi argentyńskiej gospodarki należą do Brytyjczyków. Przed tymi zakładami, głównie rzeźniami i chłodniami przerabiającymi wołowinę kłębi się tłum ludzi z Europy wschodniej, wśród nich jest kilku takich jak nasz bohater, weteranów walk z bolszewikami. Reszta jednak, wśród której przeważa żywioł ruski, z północy i południa, to szczerzy komuniści. Szczerzy to znaczy tacy, którzy nigdy nie byli w ZSRR, a za największego wroga uważają Polaków i obszarników. To oni właśnie są rzeczywistymi stróżami robotniczej nędzy, to ich jaczejki i gangi pilnują, by brytyjski właściciel miał najtańszy towar na świecie, to oni trwając w obłędzie, którego nie rozumieją, uważając się za awangardę postępu i bojowników o lepsze jutro. Najśmieszniejsze jest to, że tam nie ma nawet żadnego pośrednika z ubezpieczalni. On jest niepotrzebny, bo warunki są tak upiorne, że komuniści pilnują sami siebie i strzegą niski płac jak oka w głowie nie dopuszczając do pracy nikogo poza sobie podobnymi. Cała zaś ich wywrotowa działalność ogranicza się do gadania przy wódce i składania wrogich deklaracji wobec Polaków i Kościoła, całkowicie wycofanego i niewidocznego w tej sodomie. To jest jedna z tych demaskacji, które nazywam czasem absolutnymi.
Na koniec trochę o naszych rodzimych, współczesnych socjalistach niepodległościowych. Takich wiecie, od tysiącletniej i barwnej historii Polski, od poszumu husarskich skrzydeł i innych poważnych spraw. Oto Krzysztof Wyszkowski ogłosił, że Jarosław Marek Rymkiewicz zdobył nagrodę Rejtana, za propagowanie idei niepodległej Polski i wskrzeszenie figury romantycznego wieszcza (nie wiem czy dobrze powtórzyłem, sami sobie przeczytacie). Oto link: http://www.polskastart.com/nagrodarejtana/item/250-nagroda-rejtana-2015-jaros%C5%82aw-marek-rymkiewicz
Wiadomość ta, jest moim zdaniem równie wstrząsająca jak poprzednia, o protekcji Warschauera dla Limanowskiego. Rymkiewicz dostanie nagrodę, ale jak my wszyscy, znaczy cały naród zrobimy ściepę. To jest lepsze niż amerykańskie towarzystwo ubezpieczeniowe New York z siedzibą w Paryżu, którego przedstawicielem handlowym był Adolf Warszawski-Warski. Mamy Fundację, która wymyśla nagrodę, ale nie ma na nią pieniędzy i musi zwrócić się z prośbą do narodu o kasę. Mam dla pana Wyszkowskiego złą wiadomość, pan Rymkiewicz, nie jest już wcale popularny, a jego projekcje większość ludzi uważa za chybione. Przykro mi. Sama zaś fundacja stawia się w pozycji wielce niewygodnej, w pozycji pośrednika, w załatwianiu różnych rzeczy. Jaki zaś jest los pośredników, kiedy w grę wchodzi pieniądz i robota polityczna, niech nas pouczy przykład towarzysza Warschauera. Na dziś to wszystko.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i przypominam, że 4 września w Piastowie, w tamtejszym domu kultury, odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 17.00. Zostawiam Wam jeszcze nagranie z Zielonej Góry i z Bielska Białej.
https://www.youtube.com/watch?v=WmcxrL1PoeA
https://youtu.be/wl26Ad0MnDk