coryllus coryllus
4563
BLOG

Ziemiec i Rymanowski lansują Andrzeja Bobolę

coryllus coryllus Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Półtora roku temu wpadłem na pomysł, by wydać niewielką książeczkę o św. Andrzeju Boboli i dołączyć do niej film Krzysztofa Żurowskiego o świętym. Kłopot był z tym taki, że reżyser nie wiedział do kogo należą prawa autorskie, swój film robił bowiem na polecenie Jezuitów. Poprosiłem więc Michała, jak zwykle, żeby przeszedł się do tego jezuickiego centrum dowodzenia i zapytał jakie są możliwości dystrybuowania tego filmu. Michał otrzymał odpowiedź niejasną. Mieliśmy później otrzymać jaśniejszą, ale jakoś nie przyszła. Chciałem nawet dołączyć do tego zestawu płytę z moim tekstem o św. Andrzeju, który został opublikowany w 2 numerze Szkoły Nawigatorów, liczyłem na to, że lektorem będzie Grzegorz Braun. No, ale było minęło. Powiem teraz słów kilka o filmie Żurowskiego. On mi się zupełnie nie podobał. Przyczyny były proste, reżyser skupił się na kulcie świętego całkowicie pomijając okoliczności jego śmierci, które są nierozpoznane w sposób skandaliczny. Tak jakby ktoś w Kościele obawiał się, że ujawnienie szczegółów politycznych towarzyszących tej śmierci przyniesie ujmę świętemu. Zrobił więc Krzysztof Żurowski pogodną opowieść o wędrówce po kresach, której bohaterem tragicznym jest św. Andrzej, a bohaterem narratorem zakonnik, który zebrał fundusze na ten film. Robi to dobre wrażenie, ale ja miałem i mam swoje wątpliwości. Trzeba Żurowskiemu przyznać, że przynajmniej się postarał i pojechał na wschód, w filmie widać miejsca gdzie zginął św. Andrzej, jest Pińsk i kawał kresów. Mamy więc do czynienia z czymś w rodzaju dokumentu. I jeszcze jedno, ja to tej pory nie wiem jak wygląda reżyser Żurowski, nigdy go nie widziałem, rozmawiałem z nim tylko przez telefon. Podobnie jak z tym zakonnikiem, który zebrał pieniądze na film wygłaszając po całym kraju kazania rekolekcyjne i siadając po zakończeniu mszy przed świątynią z tacą, na którą ludzie kładli datki przeznaczone na produkcję. Gadałem z nim tylko przez telefon.

Wczoraj zaś dowiedziałem się, że jest już drugi film o św. Andrzeju Boboli. Premiera odbyła się w czerwcu w Łagiewnikach. I tu sprawa jest znacznie poważniejsza, bo na okładce tego filmu, prócz wizerunku św. Andrzeja mamy jeszcze wizerunek Krzysztofa Ziemca, bez którego (i bez Górnego, i bez Górnego) nie może odbyć się żadna poważniejsza impreza ze świętością w tle. Specjalnie tak piszę – ze świętością w tle, bo św. Andrzej jest tutaj wyraźnie tłem do zaprezentowania dziennikarza Ziemca i ekipy, która ten film zmontowała. Ja jak wiecie uwielbiam pisać o filmach, których nie oglądałem i tym razem też się nie powstrzymam. Puścili bowiem trailer tego dzieła. Ono się tym różni od filmu Żurowskiego, że wyłożono na nie znacznie większe pieniądze, a efekt jest jeszcze słabszy niż poprzednio. Skąd ja to wiem? To proste, na stronie http://andrzejbobola.info/ jest zakładka „miejsca”, gdzie zaprezentowane są dwa miejsca, które odwiedziła ekipa. Obydwa w Polsce, jedno w Warszawie. O ile Żurowski wykazał się pewną, niezbędną moim zdaniem dyskrecją, jeśli idzie o zaprezentowanie samego aktu męczeństwa świętego Andrzeja o tyle Ziemiec z kolegami i koleżankami poszedł na całość. Krew chlusta, bicz śwista, a Ziemiec smutnym głosem opowiada jak świętemu wydarto język przez kark. Do tego mamy relacje osób, które wymodliły ocalenie u św. Andrzeja oraz relację księdza ze Strachociny, gdzie urodził się święty, która była także w filmie Żurowskiego, relację o objawieniu św. Andrzeja. I to w zasadzie wszystko, plus tak zwane rekonstrukcje, czyli kręcone taką zamazaną techniką ujęcia, gdzie widać, jak nierozpoznany z twarzy, siwy mężczyzna w habicie jest ciągnięty przez kozaka na koniu.

Patrzę na to i myślę, że ze wstawiennictwem świętych jest jak z paleniem papierosów. Im bardziej do palenia zniechęcamy tym chętniej ludzie po tytoń sięgają. Im silniej Ziemiec chce nas przekonać, że jego ekipę po Strachocinie prowadził sam Andrzej Bobola, tym bardziej mu nie wierzymy. I nie jest to wynikiem naszych zwątpień w obecność Ducha. Chodzi o to, że Ziemiec wynajmuje innych dziennikarzy, by oni także potwierdzili tę jego obłąkaną tezę promocyjną. Być może się komuś narażę, ale nie chce mi się wierzyć, że święty Andrzej posługuje się Rymanowskim, Eleni, Janem Żarynem i Radosławem Pazurą, by nas przekonać o słuszności swojej drogi i misji. To tylko Ziemiec i jego koleżanki reżyserki, chcą sobie podnieść samoocenę i nakłonić nas do kupienia tego słabego i nic nowego nie wnoszącego filmu, za 35 zeta od sztuki. Ja jestem zasadniczo przeciwny sprzedawaniu emocji, nawet bardzo autentycznych, bo wiem, że to co wzrusza w rzeczywistości, w filmie może wywołać śmiech i zażenowanie. Może się też okazać, że nie przyniesie efektu, który widz uważa za spodziewany, a który jest jedynie deklarowany. To znaczy nie poruszy serc. Bo twórcy deklarują, że takiego efektu się spodziewają. No więc nic takiego nie nastąpi, ale o tym każdy z osobna przekona się, kiedy już wyda 35 złotych.

W filmie Żurowskiego św. Andrzej został nazwany kamieniem niezgody (dobrze, że nie kością) pomiędzy katolikami i prawosławnymi. Żurowski włożył sporo wysiłku, by pokazać, że kult świętego nie przeszkadza w porozumieniu się pomiędzy ludźmi innych wyznań. To samo próbuje nam powiedzieć Ziemiec, a śpiewaczka Eleni, wprost mówi, że wszyscy jesteśmy jednym, bożym ludem. To fantastyczna wiadomość, jednakowoż chciałem przypomnieć, że katolik konwertujący na prawosławie musi się ochrzcić jeszcze raz, w drugą zaś stronę to zdaje się nie działa. Prawosławni są dla katolików takimi samymi chrześcijanami i nie muszą spełniać żadnych wstępnych warunków, by przystąpić do Kościoła. Jak widać jesteśmy ludem bożym, ale niektórzy są nim troszkę bardziej. Przykład św. Andrzeja to jeden z wielu momentów, które każą ludziom chytrym i naiwnym wierzyć, że oto za chwilę w sposób prosty dokona się zbratanie Kościołów, a patronował temu będzie akurat ten święty, o którym oni zrobili film. To są niepoważne naiwności, które prowadzą na manowce.

Teraz słów kilka o duchowości. Jaki jest ten świat wszyscy widzimy, z wyjątkiem ludzi, którzy mają za sobą jakieś koszmarnie ciężkie doświadczenia większość popada okresowo w zwątpienie. I nie mówcie mi, że jest inaczej. Każdy tego doświadczył, bo każdy jest spragniony prawdy i autentycznych znaków. I na to wychodzi Ziemiec i opowiada, jak go św. Andrzej prowadził wraz z ekipą. To jest fajna historia, ale ona się nadaje do jakiejś katolickiej wersji przygód Mikołajka (nawet nie próbujcie mi podkradać tego pomysłu), a nie do filmu o zamęczonym przez kozaków świętym. Pomysł Ziemca zasadza się na złudzeniu, że o Andrzeju Boboli mało wiemy. Otóż nie, ludzie się tym interesują i wiedzą na ten temat prawie wszystko. Tak więc entuzjazm Ziemca i jego pasja odkrywania rzeczy niezwykłych to jest po prostu Mount Everest nieautentyczności. To jest gorsze niż programy o poszukiwaczach skarbów na Discovery Channel.

Powrócę teraz do swoich koncepcji, które nie mogą się podobać, ani katolickim dziennikarzom, ani księżom. Uważam jednak, że trzeba te kwestie podnosić, bo nie można kłamać. Św. Andrzej zginął w bardzo konkretnych i dających się łatwo opisać okolicznościach. W czasie najazdu Rakoczego na Polskę, ludzi którzy go zamordowali, stanowili osłonę armii węgierskiej oblegającej Brześć. Św. Andrzej w czasie swojej ostatniej drogi nie prowadził działalności misyjnej, jak nam się wmawia uporczywie. On został wysłany do Rakoczego z misją. Jaka to była misja? To pierwsze pytanie. Drugie zaś brzmi: na czyje polecenie Anton Zdanowicz kazał zamordować świętego. Jeśli będziemy uciekać od tych kwestii, popadając w nieszczere zachwyty nad zmumifikowanymi szczątkami św. Andrzeja pobłądzimy. Można się oczywiście ze mną nie zgadzać. Można doszukiwać się w filmie Ziemca próby dostrzeżenia wyższego niż polityczny porządku świata, ale sami dobrze wiecie, że to nieprawda, a Ziemiec nie byłby w stanie nawet wymyślić takiego zdania, jak to, które przed chwilą napisałem.

Trzeba się też zastanowić dlaczego stosunek prawosławnych do św. Andrzeja jest wrogi. Przecież Kościół dziś już nie nawraca, nie ma mowy o działalności misyjnej rozumianej tak, jak w XVII wieku. A nawet wtedy celem misji jezuickich byli ludzie żyjący raczej poza wszelkimi kościołami, niż prawosławni, którzy przeżywali w tym czasie, jak sami mówią, wielki renesans duchowości. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę głęboką niechęć do jezuitów, zauważyć musimy, że kult świętego rozwinął się dopiero na początku XVIII wieku, rozwijał się intensywnie, ale nie dłużej niż sam zakon, który go propagował, rozwiązany przez papieża w połowie stulecia. Zachowany jednak na terenach objętych władzą cesarzowej Katarzyny. W tak rozpoznanych okolicznościach warto zapytać do którego momentu w tej tradycji odwołują się duchowni prawosławni mówiąc o tym, że św. Andrzej jest kamieniem niezgody? Do renesansu duchowości, do kiełkującego powoli i żywego lokalnie kultu św. Andrzeja, czy może do czasów kiedy jezuitów objęła opieką caryca? Nie mogę uwierzyć, by chodziło o stulecie XIX, które było przecież całkowitym triumfem prawosławia na terenach dawnej Rzeczpospolitej. Komunizm też nie wchodzi w grę. No więc gdzie jest ten moment, z którego wyrasta ta niechęć? Byłbym wdzięczny za wskazanie mi go. Ja sam mam niejasne przypuszczenia, że nie chodzi ani o kult, ani o tradycję katolicką, ani nawet o nawracanie prawosławnych. Podejrzewam najgorsze, podejrzewam, że chodzi o tych kozaków Antona Zdanowicza, których trzeba by było rozpoznać i nazwać imieniem i nazwiskiem, potem zaś iść tropem każdego z nich i sprawdzić, z której kasy pobierał jeden z drugim pieniądze za swoją gangsterską działalność. No i wtedy okazałoby się, że występujący ze sztandarem wojny religijnej przeciwko Kościołowi kozacy nie są jednakowoż tak kryształowi, jak to się próbuje nam czasem wmawiać. A skoro nie są, to należy znaleźć kogoś, kogo zamiast nich można obarczyć winą za tę całą kość niezgody. Najlepiej by była to niewinna ofiara. Dopóki nie postawimy sprawy św. Andrzeja na takim gruncie nie będzie mowy o żadnych autentycznym dialogu, bo nie może być dialogu z ludźmi, którzy próbują usprawiedliwić przemoc. Próby zaś kokietowania z jednej strony wiernych i czcicieli św. Andrzeja, z drugiej zaś prawosławia, skończą się źle. Nawet tych 35 złotych za egzemplarz nie uda się zarobić. Jeśli już ktoś podejmuje ten temat, jakże ciekawy, aktualny i jakże drażliwy, powinien zacząć od zakreślenia swojego stanowiska w sprawie św. Andrzeja. Potem zaś należałoby sprawdzić, czy w ogóle jest jakaś wola prowadzenia dialogu w tej sprawie, a jeśli nie ma to jakie są tego przyczyny. No, a dopiero potem można siadać do rozmów i negocjacji. To jest moje prywatne zdanie, ono się – szkoda – nie pokrywa ze zdaniem żadnego z tak zwanych oficjalnych, polskich czynników. Z tym Was zostawiam. Macie tu jeszcze stare nagranie z Białegostoku, gdzie opowiadam o całym tym politycznym tle śmierci Andrzeja Boboli.

 

https://www.youtube.com/watch?v=EaFL_nthsbE

 

Zostawiam Wam także pytania, jakie zadawano mi po spotkaniu w Bielsku Białej

 

https://www.youtube.com/watch?v=TuRS0AZ9aCA

 

Mam jeszcze ważny komunikat. Ponieważ rozpoczyna się rok szkolny, postanowiliśmy, że album Sanctum Regnum opowiadający historię upadku średniowiecznych Węgier, album w języku angielskim, zaopatrzony w płytę długogrającą z muzyką Tomka Bereźnickiego, będzie do 30 września kosztował 30 zł za egzemplarz plus koszta wysyłki. Tak szkolna promocja.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i przypominam, że 4 września w Piastowie, w tamtejszym domu kultury, odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 17.00. 18 września zaś będziemy mieli z Toyahem wieczór autorski w Kietrzu, niedaleko Raciborza, początek o 19.00, następnego zaś dnia można nas będzie spotkań na jarmarku franciszkańskim w Opolu, wieczorem zaś w auli uniwersyteckiej będzie nasz kolejny wieczór autorski. Początek chyba o 18, ale pewien nie jestem. Zostawiam Wam jeszcze nagranie z Zielonej Góry i z Bielska Białej.

 

https://www.youtube.com/watch?v=WmcxrL1PoeA

 

https://youtu.be/wl26Ad0MnDk  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo