coryllus coryllus
4529
BLOG

Gross i bohaterowie naszej historii

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 58

Nakładem IPN ukazała się właśnie biografia Michała Roli Żymierskiego. Ta sama, której nie dokończył profesor Poksiński. Udało się ją wydać dzięki pracowitości i zaangażowaniu mojego dawnego kolegi z akademika Jarka Pałki. On mnie słabo pamięta, ale ja go pamiętam dobrze i może uda się wstawić tę książkę do naszego sklepu. Jak wiecie Michał Łyżwiński, który zmienił sobie nazwisko na Żymirski, a potem na Żymierski, by zdolnym oficerem legionów i wydawało się, że swoim życiem zapisze tak zwaną piękną kartę historii. Stało się inaczej, dostał się do więzienia i tam wskutek kontaktu z komunistami zamienił się w sowieckiego szpiega. Mój kolega, który poinformował mnie, że Jarek wydał w IPN tę biografię zadał mi także zaskakujące pytanie: jak to jest możliwe, żeby mieć taki życiorys i tak się sku...wić. Chciałbym żebyśmy dziś pogadali sobie trochę o życiorysach i spróbowali odpowiedzieć na tak kategorycznie postawione pytanie. Tym łatwiej nam to przyjdzie, że wczoraj w Radio Wnet miałem bardzo inspirującą pogadankę, w której uczestniczyli czytelnicy tego bloga i goście Akademii Wnet. Dotyczyła ona doktryny państwa polskiego. To się ściśle łączy z tym, zadanym, przez mojego kolegę pytaniem. Łączy się, ponieważ zamiast poważnego myślenia o państwie i doktrynie w Polsce wstawia się w to miejsce historię idealizowaną, która zajmuje nie tylko miejsce doktryny, ale także prawdy. Konsekwencje zaś wyciągane z takiej legendy zawsze kończą się katastrofą. Wracajmy jednak do pytania: czy Łyżwiński-Żymierski rzeczywiście miał piękny życiorys? Czy członkowie PPS, których uważamy za bohaterów mieli piękne życiorysy? Czy pochodzili z szanowanych, dobrych rodzin, które mogą służyć nam dziś za wzór? Brat Łyżwińskiego, jak pamiętamy zamordował kierownika księgarni Gebethnera i Wolfa na krakowskim rynku, tuż przy policyjnym odwachu. Można oczywiście uwierzyć w to, że żandarm niczego nie słyszał, ale przymusu nie ma. Można także zapytać jakie były relacje rodziny Łyżwińskich z austriacką policją. Jeśli jednak ktoś upiera się przy tym, że Łyżwiński-Żymierski to wyjątek, a cała reszta to ludzie kryształowi niech przypomni sobie sprawę zamordowania Edmunda Tarantowicza, który dostał się w ręce ochrany i tam po ciężkim pobiciu zdradził szczegóły akcji w Bezdanach. Ja nie chcę się teraz wdawać w analizę okoliczności tej akcji, ale ona się w końcu , mimo że szczegóły napadu były znane ochranie. Chodzi mi o coś innego, o to mianowicie, że Tarantowicz został zamordowany w Rzymie mimo tego, że wyraził skruchę i przyznał się do zdrady. Jednym zaś z morderców był Kazimierz Pużak, jeden z szesnastu, grupy która jest polityczno-historyczną relikwią Polaków. Mordercy podali mu ponoć preparat, który nazywany był później cyklonem B. Martwego zaś Tarantowicza wpakowali do kufra i zatrzasnęli wieko. Jak ktoś pamięta ekranizację książki Stefana Żeromskiego „Dzieje grzechu”, z łatwością skojarzy okoliczności tego morderstwa z likwidacją jaką przeprowadzają w tym filmie Pochroń i Płaza-Spłaski. Najpierw główna bohaterka wstrzykuje swojemu kochankowi truciznę, a potem tamci ładują go do kufra i zamykają wieko. Ponieważ Stefan Żeromski to ulubiony pisarz Piłsudskiego i człowiek bliski PPS oraz legionom, uznać należy, że scena ta wzięta została z życia, że nasz mistrz pióra nie wymyślił sobie tego wszystkiego i praktyka pakowania trupów do kufra była powszechna. Ktoś powie, że to nie były łatwe czasy, a odzyskiwanie niepodległości to nie kaszka z mleczkiem. Jasne, że nie. Tym mniej można je porównać do kaszki z mleczkiem i więcej wokół tego odzyskiwania niepodległości znajdujemy osób spokrewnionych z Janem Tomaszem Grossem. Mamy więc te kufry, ten cyklon B wstrzykiwany domięśniowo i mamy jeszcze Stanisława Mendelsona, wybitnego teoretyka socjalizmu, który z pieniędzy swojego taty finansował najpierw Waryńskiego, a potem stał się duchowym mistrzem dla Piłsudskiego, Mościckiego, Wojciechowskiego i Narutowicza. Wszyscy ci ludzie funkcjonowali w określonej rzeczywistości. Mamy też dziadka Jana Tomasza, życzliwego Polakom Żyda, który finansuje Daszyńskiego. Ciekawe, czy pan Adolf wiedział o tych kufrach i truciznach dla tych co się załamali w śledztwie.

Oczywiście można rzecz całą skwitować stwierdzeniem, że ludzie ci odzyskali dla Polski niepodległość. Czy rzeczywiście? Czy to oni ją odzyskali? Mam co do tego poważne wątpliwości. Oni mogli jedynie gwarantować, że odzyskana niepodległość funkcjonować będzie na warunkach jakie postawili sponsorzy socjalizmu. Nic więcej. Nie było też żadnej gwarancji, że sponsorzy traktowali tych wszystkich podstępnych morderców i gangsterów poważnie, że nie wsadziliby ich do jednego wora ze ścigającą ich ochraną i razem z tym worem nie wydali bolszewikom jeśli nadarzyłaby się taka okazja. To się nie stało, nie dlatego bynajmniej, że Piłsudski był tak zdecydowany i genialny, ale dlatego, że Polacy, mimo zaborów, mimo represji i szykan pozostali wolni i byli przez władze traktowani podmiotowo. Tak, tak, przez władze zaborcze Polacy, byli traktowani podmiotowo, źle, podle, podstępnie, ale podmiotowo. Po odzyskaniu niepodległości obywatel stał się pretekstem dla utrzymania u żłobu tej czy innej ekipy. I to zostało z nami do dziś.

W czasie wczorajszej pogadanki wymienialiśmy różne elementy doktryny państwowej, wśród nich oczywiście znalazła się misja, ale znalazł się też budżet. Jaką misję i jakimi pieniędzmi realizowaną mogli mieć w dwudziestoleciu ludzie, którzy dekadę wcześniej truli swoich współtowarzyszy i pakowali ich do wielkich kufrów, jakie pojęcie o konstrukcji budżetu i jego zagospodarowaniu mogli mieć ludzie, którzy pieniądze na swoją działalność brali z banku starszego pana Mendelsona? Odpowiedź jest właściwie gotowa. Tą misją była budowa sprawiedliwej Polski, tak to zdaje się ujmowano. Że też żaden Brytyjczyk poza agentami obcych mocarstw nigdy nie wpadł na pomysł by budować sprawiedliwą Wielką Brytanię. Wszyscy za to z ochotą brali się za budowanie potęgi Korony. Sprawiedliwa Polska to, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze, fikcyjna idealizacja podszyta złodziejstwem. I my temu dziś oddajemy hołd i popadamy w zamyślenie nad pięknymi życiorysami. Czy to nie dziwne?

 

Okazało się, że już jest dostępne nagranie z Opola. Specjalnie wymyśliłem taki odjechany tytuł pogadanki, żeby ludzie się zniechęcili, ale oni i tak furt przyszli i siedzieli całe dwie godziny.

 

https://www.youtube.com/watch?v=nT8RLqk7uuM

 

Przypominam, że na stronie www.coryllus.pl można już zakupić nowy, amerykański numer Szkoły nawigatorów. Przypominam też, że w przyszłą sobotę, 26 września, będę miał pogadankę w Radio Wnet. Idea tych spotkań jest taka, że trzeba zapłacić za wejściówkę. Oto szczegółowe informacje dotyczące prowadzonych w radio Wnet spotkań. Odbywają się one w ramach Akademii Radia Wnet.

 

Inauguracja w dniu 26.09.15 w godzinach 10-13,30 jest otwarta.
Wystarczy zapisać się na stronie akademia@radiownet.pl 
i opłacić na miejscu jednorazowy wstęp 39 zł 
w formie półrocznego Biletu Wnet tj. kodu umożliwiającego pobieranie 
audycji opublikowanych na stronie Radia Wnet


 

W dniach 3-4 października będę w Łodzi, na festiwalu komiksu i gier, który odbywa się w Atlas arenie. Łatwo trafić. Zapraszam na stronęwww.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka