coryllus coryllus
5619
BLOG

O kokieteryjnej uzurpacji

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 73

Tak sobie tu dyskutujemy o towarzyszach socjalistach i cały czas wisi nam w powietrzu pytanie: dlaczego towarzysze socjaliści podzielili się na dwie grupy, na tych bardziej cywilizowanych i na tych bardziej dzikich. No i dlaczego i bardziej dzicy znaleźli się akurat na terenie Rosji, a ci bardziej cywilizowani w Szwajcarii. Pamiętamy wszyscy jak towarzysz Mendelson przegnał ze zjazdu II Międzynarodówki towarzyszy przybyły z Rosji, tych wiecie Dzierżyńskich i Luksemburg Różę, oraz innych. Za co on ich tak nie lubił? Myślę, że po prostu uważał tych ludzi za kreację ochrany. Pewnie miał rację, ale jeśli tak wypada zapytać czyją kreacją była ochrana i czego tak naprawdę strzegła. Ja jestem jak najdalszy od wodewilowych interpretacji, od klimatów znanych z filmów „Dejavu” i podobnych, gdzie pokazuje się Rosję pełną szpiegów, fałszywych rewolucjonistów i kabaretowych gangsterów. Chcemy dowiedzieć się jak było naprawdę. Trochę nam w tym pomaga Stanisław Mackiewicz, ale niewiele. Z grubsza chodzi o to, że rosyjskie elity, z carem na czele, o ile ten car coś akurat kumał, chcąc nie chcąc musiały utrzymywać samodzierżawie. Jakiekolwiek ustępstwo wobec tak zwanego ludu groziło bowiem katastrofą. Siły zwane rewolucyjnymi dążyły do dalszych ustępstw, a w konsekwencji do dewastacji całego kraju. Ponieważ jednak siły światowego postępu domagały się od cara różnych świadczeń i zamierzały z całą mocą wejść na rosyjski rynek, batiuszka musiał im od czasu do czasu pokazywać, że chce dobrze, ale się nie da. Wyznaczał jakiegoś ministra, jakiegoś Stołypina, do przeprowadzenia niezbędnych reform. Tego Stołypina wynajęci przez ochranę socjaliści pochodzenia żydowskiego zabijali bombą lub z rewolweru, to zależy co było pod ręką. Car zaś rozkładał ręce i mówił z niewinnym uśmiechem do towarzysza Rotschilda – sami widzicie towarzyszu Rotschild, że się nie da. Ten patrząc na cara mruczał: już ja ci drętwy k....e pokażę czy się da czy się nie da.

I przyszedł taki dzień, że towarzysz Rotschild zadzwonił do swoich ludzi w Petersburgu, a kiedy usłyszał głos jednego z nich w słuchawce zaryczał: kogo wy tam macie! Czym się ci ludzie zajmują! Dlaczego nie ma jeszcze rewolucji!

  • Uspokójcie się towarzyszu Rotschild – rzekł głos w słuchawce. Mamy już odpowiedniego człowieka.

Towarzysz Rotschild uspokoił się w istocie i zapytał: jak się nazywa?

  • Uljanow

  • Dziwne nazwisko

  • Możemy mu zmienić

  • Dobra, to zmieńcie

  • Na jakie towarzyszu?

Rotschild zamyślił się chwilę

  • Zmieńcie mu na Lenin, ładnie brzmi

  • Załatwione – powiedział głos w słuchawce

Wszystko szło już właściwym trybem, towarzysze socjaliści Żydzi z Mendelsonem na czele zorientowali się już, że z tego cywilizowanego socjalizmu nic nie będzie i pozostaje albo przyłączyć się do dzikich, którzy na razie nie rokowali za dobrze, albo do galicyjskich konserwatystów. Był tylko jeden problem. Tramwaj.

Wśród tych cywilizowanych socjalistów z Genewy, Wiednia i miast południowo-niemieckich był taki jeden co się nazywał Piłsudski i on ciągle gadał o jakimś czerwonym tramwaju. Nikt na to początkowo uwagi nie zwracał, ale jak się sytuacja zaczęła rozwijać to ktoś wreszcie zwrócił i zadzwonił z tym do towarzysza Rotschilda.

  • Że czego on chce – zdziwił się towarzysz Rotschild

  • Polski

W słuchawce zapadła cisza

  • Wolski? Taki ma pseudonim? To jeszcze trochę za wcześnie, Wolski to kto inny, w następnym etapie mieliśmy go zainstalować – towarzysz Rotschild był wyraźnie zakłopotany

  • Nie, towarzyszu, nie Wolski, mówię, że on chce Polski, żeby taki kraj powstał

  • Gdzie?

  • No w Rosji

Towarzysz Rotschild złapał się za głowę

  • To jest wykluczone towarzyszu Gross, musicie mu to wytłumaczyć i wybić z głowy

  • Będzie trudno

  • Ja nie znam takiego słowa – towarzysz Rotschild zirytował się i rzucił słuchawkę.

W niezły ambaras wprawił towarzysza Rotschilda towarzysz Piłsudski, albowiem sprawa podmiany socjalistów cywilizowanych na dzikich wydawała się prosta. Socjalista to taki cygan, dziś tu, jutro tam, konia sprzeda, garnek zdrutuje, siodło uszyje i dalej w drogę. Jak się go zamieni na innego, co trochę inne postulaty będzie zgłaszał i do konia, garnka oraz siodła dołoży jeszcze zupę na gwoździu, nikt się nie połapie. Co innego z takimi co z tramwaju wysiadają. I jeszcze do tego mówią jakimś językiem niezrozumiałym dla towarzysza Rotschilda, a całkiem jasnym dla niewielkiej grupy ludzi pomieszkujących gdzieś tam na obrzeżach imperium. Towarzysz Rotschild miał kłopot.

  • A co jeśli oni porwą mi tego Lenina, na pal go wbiją i wszystko to pokażą w kronice filmowej? A na koniec dadzą napis – tylko spórubujta komunisty, a każden jeden tak skończy! Ja czytałem taką książkę – smucił się towarzysz Rotschild przemawiając do swojej żony towarzyszki Rotschildowej – „Pogniem i zmieciem” się nazywała, tam polscy antysemici życzliwych Żydom kozaków na pale wbijali.

  • Może nie będzie tak źle – próbowała go pocieszyć towarzyszka Rotschildowa

  • Zaś tam nie będzie – żachnął się jej małżonek – ponoć już są tacy co się z arystokracją chcą dogadywać i reformę rolną blokują. Gdzie sprzedamy swoją pszenicę jak rewolucja do Renu nie dojdzie?

  • A ile tego jest – zapytała troskliwa jak zawsze Rotschildowa

  • 120 milionów ton plus to co na polach

  • Faktycznie sporo, ale ja w ciebie wierzę, coś z pewnością wymyślisz.

I towarzysz Rotschild wymyślił. Wymyślił mianowicie wojnę, która jest najlepszym sposobem na zmianę stosunków własności. No, ale tu spotkała go niespodzianka, bo choć chłop polski walczył niechętnie, jak pouczają nas pamiętniki z epoki, choć robotnik polski wychowany na periodykach Daszyńskiego finansowanych przez rodzinę Grossów z najwyższym uniesieniem słuchał opowieści o zupie na gwoździu, to jednak okazało się, że Matka Boska ma jeszcze pewne możliwości.

  • I co teraz – ryczał towarzysz Rotschild chodząc po gabinecie owalnym i patrząc na skulonego pod biurkiem prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz ambasadora Kanady bladego jak ściana, bo to u niego przecież była skitrana ta cała pszenica, co to Rotschild z Rotschildową o niej rozmawiali – co teraz gamonie!!! Gadać mi tu zaraz co wymyśliliście!!!!

  • Towarzyszu Rotschild, nie denerwujcie się wyślemy im doradców – rzekł ambasador Kanady

  • Na ch...j im doradcy! Już tam byli jacyś doradcy i nic nie pomogło!

  • Wyślemy im lepszych.

I rzeczywiście wysłali. Ci zaś przekonali towarzysza Piłsudskiego i innych towarzyszy, że świat cywilizowany jest całym sercem za odrodzoną Polską, trzeba tylko, żeby ta Polska nie rozpychała się za bardzo, żeby zrobiła trochę miejsca dla innych. Taki Lenin ledwo już ciągnie, nie ma sensu gada dobijać, sam zdechnie. Piłsudski i inni towarzysze uwierzyli. A uwierzyli proszę Państwa, bo im się zdawało, że to oni, a nie Matka Boska tę bitwę wygrali, bo im się zdawało, że ich sukces jest trwały. Nie był i nie mógł być. Albowiem jeśli ktoś zaczyna swoją karierę jako uzurpator, nie może chodzić na żadne kompromisy, jeśli ktoś zaczyna swoją karierę jako uzurpator powinien sprawdzić już na samym początku ile autentyzmu jest w jego uzurpacji i kto jest współwłaścicielem banku starego Mendelsona, z którego młody Mendelson przywozi mu pieniądze. Jeśli ktoś zaczyna swoją karierę jako uzurpator nie może ani na chwilę zapomnieć o celu swojej misji i nigdy przenigdy nie powinien słuchać żadnych doradców, choćby wiązało się to z bardzo wielkim ryzykiem. Towarzysz Piłsudski, który tyle się przecież nagadał o samodzielności decyzji i samodzielnym przejmowaniu władzy najwyraźniej o tym zapomniał. Najwyraźniej brakowało mi rzetelnych informacji o tym do czego służy socjalizm w istocie, a więc nie sprawdził on jaka jest prawdziwa natura jego uzurpacji. Myślał, że ma przeciwko sobie tylko garstkę stetryczałych niemieckich oficerów, a to nie była prawda. Podobnie jak Lenin, który też był jedynie dekoracją. Takie to pułapki czyhają na polityków, tak wtedy jak i dziś. I ja z wielkim niepokojem czekam na to jak sytuacja rozwinie się po wyborach i jakich nam tu doradców przyślą życzliwi nasi miłośnicy niepodległości Polski z krajów zwanych rozwiniętymi.

 

 

Zostawiam Wam nagrania z Opola i z Warszawy

 

https://www.youtube.com/watch?v=nT8RLqk7uuM

 

https://www.youtube.com/watch?v=NgasKXNY1YE&feature=youtu.be

 

W dniach 3-4 października będę w Łodzi, na festiwalu komiksu i gier, który odbywa się w Atlas arenie. Łatwo trafić. W niedzielę będzie z nami przez chwilę Rysio. To jest papuga ara, bardzo kolorowa i sympatyczna. Jak ktoś kupi książki, będzie mógł sobie zrobić zdjęcie z Rysiem. Rysio nie będzie nam towarzyszył za długo albowiem jest nerwowy i łatwo wpada w depresję. No, ale chwilę będzie.


 

Zapraszam na stronęwww.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka