coryllus coryllus
6163
BLOG

Morning glory czyli poranny wzwód

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 141

Miałem nadać temu tekstowi inny tytuł, ale ponieważ fundacja Tone, która wczoraj sprowadziła Igora Janke do pozycji pudla wyrzuconego z salonu, nazwała tak cykl organizowanych przez siebie koncertów w krakowskich kościołach, pomyślałem, że nie ma się co ochrzaniać. Morning glory jak wiecie, a ja dowiedziałem się o tym wczoraj, to jest idiom, w żadnym wypadku nie należy tego wyrażenia tłumaczyć dosłownie, chodzi bowiem nie o poranną chwałę, ale o poranną erekcję. Ta zaś dla każdego przepitego młodzieńca, który całą noc wciągał nosem różne rzeczy i skakał w rytm satanistycznej muzyki, jest powodem do dumy. Nazwanie w ten sposób cyklu koncertów, które odbywać się miały w świątyniach katolickich to jest pomysł po prostu znakomity, lepsze byłoby tylko zaproszenie do tournée po angielskich hospicjach polskiego zespołu o nazwie „Odwalona kita”. To też nic nie znaczy i nie kojarzyłoby się z niczym biednym zarządcom tych placówek, nie rozumiejącym ani słowa po polsku.

No, ale zacznijmy od początku, Toyah zadzwonił do mnie w środę i powiedział, że jest ten festiwal w Krakowie, na którym występują sataniści. Jego córka zaczęła dzwonić w tej sprawie po parafiach i okazało się, że ci biedni proboszczowie nic nie rozumieją, albo w ogóle nie wiedzą, co się u nich dzieje, bo tak naprawdę w kościele rządzi organista. Zosia Osiejuk pracowicie dzwoniła i tłumaczyła tym księżom, że to jest po prostu skandal. No i w końcu udało się odwołać jeden z koncertów. Pozostały dwa, w kościele Piotra i Pawła oraz w kopalni Wieliczka, przy płaskorzeźbie przedstawiającej ostatnią wieczerzę. Toyah w słowach niezwykle stonowanych opisał tę całą historię, umieszczając ją też w Warszawskiej Gazecie, pod tekstem jak to zwykle pojawiły się komentarze dociekliwych czytelników. No, a potem administracja dostała pismo od jakiegoś nic nie znaczącego młodzieńca, który postraszył ich sądem i tekst Toyaha został zwinięty. On o tym od razu napisał, a ja dałem cały jego felieton u siebie w komentarzu i na blogu coryllus.pl. Dziś zaś zaczynamy zabawę od nowa. Ja się spodziewam, że z powodu klikalności jaką obydwaj generujemy dla tego miejsca, klikalności, którą wskazują bezstronne, liczące statystykę odsłon portale, administracja nie zwinie mi tego tekstu. Tym bardziej, że nie zwija reklam, które zaśmiecają moją stronę, gdy próbuję się na niej zalogować stosując zasadę pieniążki tak, treści nie. Ja jestem coraz bliższy tego, by przy najbliższej, nadarzającej się okazji, a ta nadejdzie z pewnością, zadać Igorowi Janke parę pytań na forum publicznym, tak żeby wszyscy je usłyszeli i żeby znalazły się one na YT. Oczywiście, salon żyje z dotacji tak jak fundacja Tone i blogerzy oraz czytelnicy nie mają tu żadnego znaczenia. Otóż mają i jeśli w końcu postawimy sprawę na ostrzu noża wszyscy przekonają się jakie to jednak jest spore znaczenie.

No, ale wracajmy do tych koncertów. Komentatorzy zgromadzili wczoraj spory materiał dowodowy, czyli cytaty świadczące o tym, że zespoły występujące na tym festiwalu to ludzie uprawiający rozrywkę zwaną satanizmem, która nie przystaje w żaden sposób do wnętrz sakralnych. Treści te głoszone są także przez organizatorów tej imprezy. Moim zdaniem więc nie ma się co szczypać i trzeba ich wręcz skłonić do złożenia tego pozwu. Niech zawiadomią tych swoich prawników, niech oni napiszą te pozwy i niech się rozpocznie rozprawa. Ustalenie co jest a co nie jest satanizmem zajmie sądowi pierwsze dwa lata. A my się już w tym czasie postaramy, by wszystkie kościelne i polonijne gazety napisały o tym wydarzeniu i to niejednokrotnie. Ponoć ten festiwal organizowany przez tę jakąś Płysę i równie dziwnego Schulza to jest promocja polskiej muzyki w Wielkiej Brytanii, USA i Australii. Okay, składajcie ten pozew przeciwko nam, a my wam już pokażemy jak wygląda prawdziwa promocja muzyki polskiej w tych krajach. Tylko nie zwalajcie nam skrzynek spamem w rodzaju: szanowny panie, uprzedzam, że złożę pozew. Od razu idźcie do sądu i wsuwajcie kopertę w to okienko podawcze. Szkoda czasu.

Doświadczenia wczorajszego dnia pokazały nam dobitnie, że wśród tak zwanych zwolenników obrony wartości, liczą się tak naprawdę tylko blogerzy. Reszta jest albo głucha, jak ten organista od św. Katarzyny albo zazdrosna o tę szmatławą, medialną sławę, która nie daje się już, przez międlenie ciągle tych samych treści, przełożyć nawet na sprzedaż książek. Uważam, że zatrzymanie tej profanacji w dniu wczorajszym to jest materiał na pierwsze strony wszystkich gazet i portali, jednodniowy materiał, ale dość istotny. I jestem święcie przekonany, że żadne media, nic na ten temat nie powiedzą. Wszyscy bowiem grają do tej samej bramki, a mecz toczy się o to, kto oszwabi największą ilość frajerów. Nie będzie tego ani w telewizji Republika, ani na portalu Karnowskich, ani w ich gazecie, nie mówiąc już o Gazecie Polskiej. Jest oczywiście szansa, że napisze o tym gazownia, nie wymieniając nazwisk ludzi, którzy ten koncert zatrzymali, ale to będzie wszystko. Cała reszta czyli „nasi” z Jankiem Pospieszalskim (warto panie Janku rozmawiać o satanizmie czy nie warto?) na czele będzie milczeć i udawać, że nic się nie wydarzyło. My tu jednak trzymamy rękę na pulsie i tak łatwo nie odpuścimy. Posługując się zaś metaforami konstruowanymi na bieżąco na tym blogu stwierdzić możemy, że oto mamy niedźwiedzia grizlly na polanie i musimy jak Indianin Larry z plemienia Blackfeet biec wprost na niego z nożem i wielkim krzykiem. Musimy też być świadomi, że nikt nie będzie nas osłaniał z broni palnej, tak jak się to przydarzyło prawdziwemu Larry'emu. Tyle, że to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Oni z całą pewnością ustąpią. Nie złożą żadnego pozwu. Biegnijmy więc.

 

Zapraszam na stronę coryllus.pl i na targi w Krakowie, które rozpoczynają się 22 października. No i oczywiście zapraszam do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie

 

 

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka