coryllus coryllus
7517
BLOG

Toyah, pedofil Cohen i Małgorzata Terlikowska

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 218

Nikt oczywiście nie potrafi wyjaśnić, jak to się stało, że na koncertach w krakowskich kościołach występował Charles Cohen, zdeklarowany gej z upodobaniem do dużo młodszych partnerów, którego akurat teraz, przed tegorocznym występem, amerykański prokurator raczył był zapuszkować. Media, również te zwane „prawicowymi”, a więc niejako z definicji kojarzone z Kościołem, milczą. Nikt nawet nie próbuje wyjaśnić tej kwestii. Oczywiście dobrze się stało, że ten nieszczęśnik nie przyjechał, ale jeszcze lepiej się stało, że Toyahowi udało się odwołać te koncerty w kościołach. Jak wiecie wczoraj o tej sprawie pisały portale na całym świecie, nawet w Finlandii, pisała o tym gazownia, gdzie Toyah został najpierw nazwany „mało znanym blogerem”, a potem przerobiono to na „prawicowego blogera”. To jest, uważam, wielki postęp i świadectwo, że gazownia, przynajmniej stara się jakoś ocenić realia. To się „naszym” mediom nie przytrafia nigdy. Podkreślam – nigdy. Jeśli idzie o tak zwaną prawicę, jedyny głos na temat festiwalu pojawił się na blogu Jerzego Bukowskiego, który oznajmił, że w związku z tym odwołaniem koncertów w kościołach dzwonią do niego dziennikarze i proszą o wyjaśnienia, a on nie wie co zrobić, bo jest specjalistą od muzyki poważnej raczej. Tak obsranej pretensjonalności mili państwo to ja nie widziałem od czasu kiedy aktorka Janda śpiewała piosenkę pod tytułem „Guma do żucia”. A to było ładnych parę lat temu. Najlepiej byłoby, żeby Bukowski wskazał tym dziennikarzom blog Toyaha, bo to on jest przecież głównym bohaterem tych wydarzeń, a nie Bukowski i muzyka poważna. No, ale jak widzimy ktoś nałożył serię ciężkich blokad na mózg Bukowskiego i nawet tak prostej kwestii nie potrafi on załatwić. Musiałby wtedy bowiem przyznać, że Toyah w ogóle istnieje, a to przecież nieprawda. Jego nie ma, jest tylko Bukowski, spec od stawiania pomników i jego kumple co potrafią postawić się Klacie na przedstawieniu w teatrze Starym, a potem bohatersko wyjść z widowni, pokrzykując „to skandal, to skandal”, albowiem pan Kalata raczył sprofanować jakąś romantyczną bzdurę, którą akurat uznano za narodową świętość. To jest bardzo znamienne, że tak zwana prawica, ze szczególnym wskazaniem na Kraków, występuje zawsze w obronie tych świętości narodowych, a nawet pomnaża ten zbiór bez opamiętania. Kiedy zaś przychodzi do obrony świętości takich bardziej świętych, patriotyczna prawica nabiera wody w usta i co najwyżej wykonuje 'Pierwszą brygadę” murmurando. I tak jest również i tym razem. Ktoś powie, że mamy jeszcze prawicę katolicką, której reprezentantem jest liczna, wzorcowa wręcz rodzina Terlikowskich. Tak, oczywiście, pani Małgorzata Terlikowska, zajmuje się ostatnio lansowaniem stosunków oralnych, które ponoć nie są grzechem, jeśli – cytuję - „kończą się w kobiecie”. Nie będę się teraz znęcał nad Terlikowską i jej domowymi praktykami sypialnianymi, ale warto rozejrzeć się trochę po świecie i zobaczyć, że seks, nawet z mężczyzną tak atrakcyjnym i dynamicznym jak Tomasz Terlikowski, to jednak nie wszystko, że są jeszcze inne kwestie, takie bardziej rzekłbym intelektualne, które można poruszać w swoich, adresowanych do oświeconych, czytających tygodnik „Wysokie obcasy” katolików, pogadankach.

Ponieważ za dwa tygodnie mamy wybory, a do tego jeszcze targi książki w Krakowie, które odbywać się będą przy Galicyjskiej 9, ogłosić muszę już teraz, że Toyah będzie tam stał i podpisywał swoją nową książkę. Tak, kochani, prawicowy bloger Toyah, będzie podpisywał swoją nową książkę na krakowskich targach, a wszystko to w dzień wyborów parlamentarnych, które, jak sądzimy dadzą bezapelacyjne zwycięstwo PiS. Jeśli ktoś się dziwi, że ja dziś domagam się tego bezapelacyjnego zwycięstwa, mimo swojego wcześniejszego sceptycyzmu, niech porzuci te myśli i zobaczy co się dzieje i kto firmuje partie konkurencyjne. Nie wiem czy pamiętacie, ale mieliśmy tu kiedyś niezłą awanturę z fundacją 'Republikanie”. Napadliśmy na nich, ich program oraz ich księgarnię, a oni, w osobie niejakiego Stanisława Tyszki, odpowiedzieli – na jego blogu zresztą, bo był tu taki blog – że chętnie będą z nami współpracować i mogą nawet sprzedawać książkę Toyaha w swojej księgarni. Toyah wysłał książkę o liściu temu całemu Tyszce i na tym się skończyło. Ani odpowiedzi, ani nawet zwyczajowego „pocałuj mnie w du...ę” nie usłyszał. Z jakim zdziwieniem, wyobraźcie sobie, skonstatowałem, iż ów Tyszka kandyduje dziś do sejmu z partii Kukiza, a lansuje się w naszej lokalnej gazecie, która wychodzi na terenie pięciu podwarszawskich powiatów. Republikanie u Kukiza, nic nie zmyślam, ale ciekaw jestem co się stało z ich księgarnią, otwieraną z takim hukiem, dwa czy trzy lata temu. Padła jak sądzę, bo przecież „nasi” i nie nasi mają teraz taki pomysł, by sprzedawać książki w Biedronce. Sytuacja wygląda tak, jak to już wielokrotnie opisywałem, ale nie zaszkodzi jeszcze powtórzyć. Przez lata całe, przez lata istnienia blogosfery i tak zwanej patriotycznej prawicy, cała para tych myślicieli i pisarzy szła w mechanizm unieważniający i degradujący czytelnika. Chodziło o to i nadal chodzi, by wyeliminować element ryzyka, przy dzieleniu tego co można by nazwać „tortem popularności”, a co wiążę się z grantami, promocją, nagrodami i innymi śmieciami, całkiem prawdziwym autorom niepotrzebnymi. To samo było w gazowni, ale że oni mieli tam większy budżet to fikcję tę dało się utrzymywać dłużej. Pisarze pojawiali się w określonych rodzinach i środowiskach. Nie było ich prawie nigdzie poza tym, a jeśli się pojawiali, to jak raz, promowali treści, co to ich gazownia potrzebowała. I tak się to kręciło. Nasi zaś po prostu grają na siebie. No, ale nie rozumieją niestety, że bez publiczności się nie da. Ta zaś ma w nosie książki Igora Janke, które najpierw jedna po drugiej lądowały na straganach z tanią książką, a teraz już bez żadnych wstępów wylądują w Biedronce. Mam na myśli nagrodzoną właśnie książkę „Twierdza', która w mieście Wrocławiu spotyka się z kwaśnymi uwagami i pewnym przekąsem, choć dotyczy właśnie środowiska wrocławskiego. Sowiniec mógłby w tym miejscu powiedzieć, że to nie ważne, bo jest nagroda i są pieniądze. Przepraszam w takim razie, ale nie sądziłem, że my tu bierzemy udział w jawnej jumie i liczy się to kto zgarnie najwięcej. Myślałem, że chodzi o to ilu czytelników uda się przyciągnąć i ilu chętnie weźmie tę czy inną publikację do ręki. Wygląda na to, że się pomyliłem.

Zarówno nasi, jak i nie nasi aspirują do miana elity. Tak jest zawsze z ludźmi wynajętymi, którym się wydaje, że coś od nich zależy. Oni mają taką misję, by wychowywać chamów, czyli nas, by tłumaczyć im zawiłości świata. Ja już nie będę szydził z tego, bo tyle razy już to robiłem, że się po prostu nudzę tą praktyką. Przypomnę tylko, że w latach gierkowskich, telewizja pokazywała tak, jak dziś programy kulinarne. Akurat coś tam było w sklepach i dawali te programy, żeby ludzie widzieli, że nie jest tak źle. Jakieś dwa spasione ćwoki w kucharskich czapkach, chrzaniły coś o smażeniu mięsa, a na koniec zawsze padała fraza „dodajemy pieprz i sól do smaku”. W taki sam sposób nasi dzisiejsi mistrzowie pióra rozumieją swoją misję – że jak jest zupa to trzeba dodać soli i pieprzu, bo będzie niedobra. A jak jest książka to musi być w niej seks oralny albo Kornel Morawiecki, inaczej się nie da. Na koniec i tak wszystko pójdzie do Biedronki czyli do ścieku. A oni udawać będą, że to jest naprawdę bardzo wysublimowany ściek, a swoją zupę wylewają tam tylko dlatego, żeby ten ciemny czytelnik miał co jeść. Wiadomo bowiem, że ludzie od dawien dawna posilają się krupnikiem, który spływa rynsztokiem.

Całe szczęście, że mało znany bloger Krzysztof Osiejuk pogonił satanistów z krakowskich kościołów, całe szczęście, że oni konsekwentnie milczą na ten temat. Zabieram do Krakowa kamerę i będę nagrywał te tłumy, które pojawią się z całą pewnością na naszym stoisku, a potem puścimy to na tubie, żeby wszyscy widzieli. Zapraszam serdecznie.

 

Zapraszam także na stronę coryllus.pl i na targi w Krakowie, które rozpoczynają się 22 października. No i oczywiście zapraszam do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka