coryllus coryllus
4389
BLOG

O darmowym świadczeniu pracy

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 123

Słuchałem wczoraj wieczorem fragmentów ostatniej pogadanki w klubie Ronina. Dwie sprawy rzuciły mi się w oczy. Pierwsza to czas poświęcony na opowiadanie o pracy, a druga to pojęcie reindustrializacji. Chodzi o to, że rząd PiS będzie próbował reindustrializować Polskę, ale z całą pewnością nie doprowadzi ona, ta reindustrializacja, do zbudowania kraju fabryk, hut i kopalń, podobnego do PRL. Tak rzekł Świrski Maciej zwany szczurem biurowym. Uzasadniał on powyższe, to znaczy zmianę wewnętrzną pojęć industrializacja i reindustrializacja, postępami technologicznymi. Tak się składa, że od czasu kiedy napisałem książkę o herezji myślę wyłącznie o industrializacji, technologiach oraz kosztach pracy, postanowiłem coś napisać w tej sprawie.

Potworne jest moim zdaniem to, że ludzie wstają i robiąc wrażenie przytomnych zaczynają opowiadać o tym, że Polacy powinni mieć pracę i tę pracę powinien zapewnić im rząd. Nie wyobrażam sobie, by rząd Szwajcarii wystąpił z podobnymi postulatami. Jeśli rząd ma pracę dla obywateli to znaczy, że ma gdzie sprzedawać efekty tej pracy, czyli jakieś półprodukty, bo wbrew temu co mówi Świrski Maciej nie wierzę w powstanie w Polsce rodzimych fabryk wysokich technologii. Jeśli rząd, co załatwi nam pracę, będzie potem komuś opylał te produkty, natychmiast stanie się przedmiotem nacisku z zewnątrz, nacisku zmierzającego do obniżenia cen produktu, a co za tym idzie także kosztów pracy. Ja to wszystko piszę w naiwnej wierze, że od rządu polskiego zależy co, gdzie i ile będzie produkowane w Polsce. Nie wierzę w to tak naprawdę, ale ponieważ mamy ten rząd i tę wiarę i ludzie tak bardzo chcą mieć tę pracę, napiszę tak jakbym w to wierzył. Jeśli rząd wystąpi w obronie obywateli pracujących w fabrykach, zostanie zdmuchnięty poprzez strajki, w tychże fabrykach, gdzie ci, co domagają się obniżenia kosztów pracy zainstalują swoją agenturę, która opowiadać będzie robotnikom, że zarabiają za mało, a rząd ich oszukuje. Jeśli rząd to wytrzyma, opozycja dostanie od naciskających takie propozycje, że wylezie ze skóry, byle tylko wygrać kolejne wybory i wygra je, bo znajdzie się tyle kompromatów na poszczególnych członków rządu, że tylko Toyah będzie po tym wszystkim głosował „za”. Jeśli rząd co robi reindustrializację stanie przeciwko swoim robotnikom i będzie chciał jawnie lub po cichu obniżyć koszta pracy, a te można obniżyć zawsze, będzie musiał zamienić się w juntę. Opozycja zaś, która dziś chodzi na sznurku banksterów zamieni się w grupkę uciśnionych wizjonerów, którzy zyskują sympatię wszystkich. Ktoś powie, że jest jeszcze jeden sposób, zamiast zatrudniać Polaków w fabrykach, zatrudnijmy Ukraińców, a Polacy niech się zamienią w beneficjentów systemu napędzanego rękami ukraińskiego robotnika. To znakomity pomysł i wiele firm już go praktykuje, problem jednak w tym, że reindustrializacja oparta na Ukraińcach spowoduje wzrost liczby ludności ukraińskiej w Polsce, która to ludność będzie w wyborach głosowała według własnego widzimisię, bez oglądania się na polskie fobie i zachęty. Do nich te zachęty będą przychodzić na przykład z Kanady, albo wręcz z Londynu. Poza tym okazać się może, że Ukrainiec jest za drogi i trzeba tę reindustrializację przeprowadzić rękami mieszkańców Bangladeszu. No, ale nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość.

Z tego co mówił Maciej Świrski cały pomysł na odbudowę przemysłu będzie się jednak opierał na technologiach, a nie na pracy rąk. Okay, gdzie rząd kupi te licencje i co będzie produkował, a także przez ile lat będą one ważne? To proste pytania, na które chciałbym znać odpowiedź, nie dziś może, bo jest trochę wcześnie, ale tak za pół roku. Czy ona padnie? Ciekaw jestem niezmiernie. Rozumiem, że polskie instytuty badawcze nie wyduszą z siebie nic, a jedynym śladem ich działalności będzie pierniczenie profesora Śpiewaka, zwanego przez Józefa Orła Pawełkiem na temat innowacyjności. Mamy więc dwa pojęcia klucze – reindustrializacja i innowacyjność. Stoimy zaś wobec zapaści instytutów badawczych i dużych kosztów pracy w Polsce. Bo one są duże, te koszta, prawda? Ja ciągle o tym słyszę, że w Polsce są za duże koszta pracy i trzeba je obniżać. Jak? Poprzez obniżkę świadczeń wobec państwa. Czy ja, albo ktokolwiek z prywatnych przedsiębiorców doczeka obniżki tych świadczeń? Przypuszczam, że wątpię. To będzie bonus dla tych, którzy zdecydują się tutaj, u nas coś produkować lub sprzedadzą nam swoje „nowoczesne” technologie. Zamiast więc ulg dla dystrybutorów badziewia, tych z supermarketów, będziemy mieli ulgi dla producentów badziewia, z nieznanych nam póki co podmiotów gospodarczych powiązanych z wielką polityką. Można się oczywiście łudzić, że sprzedawcy technologii zawrą z nami kontrakty ponieważ będą chcieli rzeczywiście coś uzyskać. No, ale wtedy obowiązywał będzie schemat polityki nakreślony przeze mnie w pierwszych akapitach. Może się jednak zdarzyć, że oni nam wcisną coś przestarzałego i powiedzą – same se szukajta rynków zbytu, jest kurna kapitalizm. I wtedy kłopot, fabryka pochodzi lat parę, ale potem trzeba gdzieś sprzedać to co naprodukowała, te długopisy Zenith czy coś. Najlepiej na rynku wewnętrznym, to jest dobry sposób, pod warunkiem, że coś się na tym rynku dzieje. Na przykład buduje się linie kolejowe tam, gdzie do tej pory się je psuło, że buduje się autostrady i otwiera nowe kopalnie opylając urobek gdzieś na krańcach świata. Wymienione czynności wchodzą w zakres zajęć nazywanych często rozwojem kraju. Jak jest ten rozwój to ludziska mogą kupić długopisy Zenith, naprodukowane według przestarzałych technologii kupionych za duże pieniądze i nikt się nie skapnie. Gorzej jak go nie ma. Co wtedy? To jest pytanie otwarte. Ten cały rozwój zależy bowiem nie tylko od naszego rządu, ale przede wszystkim od Unii, są te fundusze spójności i inne, nie wiem dokładnie jak to jeździ, ale eska wie i wiele o tym pisała. I teraz; czy nasz kraj będzie się od jutra rozwijał według dyrektyw płynących z Brukseli czyli z Berlina czy według innych dyrektyw? I co będzie dla nas lepsze, a przede wszystkim tańsze?

Jak wiecie dla mnie problemy czy Polak będzie miał pracę czy też nie będzie jej miał to jest po prostu herezja i gadanie głupstw, to jest zaniżanie poprzeczki i dewastacja duszy ludzkiej. Gadanie o pracy bowiem i troska o nią zawsze prowadzi do powstania organizacji, które pracą handlują. Mogą one mieć różne nazwy. Wymienię trzy takie organizacje: herezja katarska, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich oraz Konzentrazion Lager Auschwitz. Można jeszcze do tego dorzucić getto łódzkie zarządzane przez Rumkowskiego, ale nie musimy się przecież aż tak nad sobą znęcać. Tak jest zawsze – powtarzam – zawsze, a jeśli ktoś uważa, że nasz rząd ochroni naszą pracę, z chwilą kiedy uczynimy ją dobrem najwyższym, to znaczy, że oszalał, albo go nocny odmieniec nawiedził. Proponuję więc by nasze rozważania dotyczące przyszłości kraju nie obracały się wokół pojęć płytkich, wokół pojęć pułapek. Proponuję, byśmy zajęli się czymś poważniejszym, a więc przede wszystkim ochroną spójności naszych granic i ochroną spójności naszego plemienia. Potem zaś byśmy wyznaczyli sobie misję, w której nie zostaniemy zredukowani do pochłaniaczy chipsów czy klientów biur podróży oglądających Tadź Mahal z okien autokaru, wypuszczonych po 40 latach pracy w obozie koncentracyjnym na wycieczkę. Proponuję, by rząd miast reindusrializować gospodarkę według zaleceń i wskazań z zagranicy, po prostu obniżył nasze podatki. Jeśli zaś idzie o działalność kulturalną, to na początek wystarczy nieco przebudować programy szkolne i dofinansować nauczycieli. Nie pracowników akademii, zawodowych zdrajców i tanich sprzedawczyków, ale nauczycieli. No i koniecznie trzeba zamknąć te cały PISF.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że kończy się nakład 6 numeru SN oraz II tomu Baśni jak niedźwiedź.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka