coryllus coryllus
3724
BLOG

Stoimy tam gdzie.....?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 81

Niestety nie mogłem użyć w tytule niedozwolonego słowa "porno", które zostało ocenzurowane. Umieszczam je więc niżej.

 

Stoimy tam gdzie porno?

Nasza sytuacja, to znaczy moja i toyaha, nie jest dziś za wesoła. Oto bowiem miasto Wrocław, a rzucam to oskarżenie całkiem bezpodstawnie i można mnie pozwać, urządziło cykl prowokacji, mających zwrócić uwagę wszystkich na nadchodzące, styczniowe festyny, które się tam będą odbywać. Chodzi mi o tę całą stolicę kultury i parady co przejdą ulicami prowadzone przez „duchy miasta”. Żebyśmy o tym nie zapomnieli najpierw zaplanowano spektakl, który być może nie dojdzie do skutku, a potem spalono jakąś kukłę, która – jak dopowiedziano w zagranicznych didaskaliach – wyobrażała ortodoksyjnego Żyda. Każdy kto tę kukłę widział wie, że można było o niej powiedzieć cokolwiek. Mogła ona równie dobrze wyobrażać Janusza Palikota z brodą w kapeluszu, albo Czesława Niemena względnie Hołdysa.

Teatr we Wrocku szykuje się na oblężenie, wydając jednocześnie różne oświadczenia, które mają zyskać załodze zamkniętej w środku sympatię mediów. Ponoć bilety wyprzedane są już do końca roku, a ja się zastanawiam dlaczego? Czy to ludzie gołej baby nie widzieli? Internet pełen jest numerów lepszych niż to co tam pokażą. Dobra, ale nie kokietujmy, wiemy o co chodzi, o to, by pomiędzy sztuką a publiką wykopać rów nie do przeskoczenia, rów, który gwarantował będzie sztuce, że jej istnienie zależeć będzie już wyłącznie do sponsorów, którzy za każdą najgłupszą nawet prowokację płacić będą złotem. To jest właśnie tylekroć postulowana wolność sztuki, uniezależnienie się od publiczności. I ten mechanizm już wielokrotnie się pojawiał przed naszymi oczami, ale dziś jest widoczny chyba najwyraźniej. Chodzi o to, żeby artyści nie musieli przejmować się publicznością, żeby to publiczność przejmowała się nimi, a co za tym idzie, by to publiczność została zdegradowana. Ponoć bez widzów teatr nie istnieje. To nieprawda. Okazuje się, że istnieje, bo system finansowania teatru na to pozwala. Spektakle mogą odbywać się w zasadzie bez widzów i nie ma kłopotu, bo – jak wielokroć to zostało dowiedzione – sztuka jest już tylko polityczną propagandą. No, ale co to ma wspólnego ze mną i z toyahem. Wiele. Przede wszystkim artyści z Wrocławia krzyczą, że się ich cenzuruje. Nie cenzuruje się ich, ale rozlicza z pieniędzy publicznych, to jest spora różnica. Nie cenzuruje się ich ale rozpoczyna się dyskusję czy dwójka czeskich aktorów porno, odstawiający spektakl znany dobrze wszystkim dorosłym widzom warta jest pokazywania w polskim teatrze. Nie cenzuruje się ich tylko pyta na ile są wplątani w propagandę wymierzoną w obchody roku 2016 w Polsce. Nas za to się cenzuruje i przez to ktoś może mieć wrażenie, że my stoimy tam gdzie porno, bo pisowski rząd chce zablokować spektakl, a prawicowi, jak najbardziej, właściciele salonu24 zwijają nasze blogi. Otóż sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. To właściciele salonu stoją tam gdzie dyrekcja tego wrocławskiego teatru. Jestem tego pewien, bo oni tak samo myślą, że otwierając przestrzeń do publicznej dyskusji mogą nią sterować ręcznie za publiczne pieniądze, decydując co jest a co nie jest wartościowe i degradując przy tym publiczność do roli tak zwanej „ciemnej masy”. To się udaje tylko do pewnego momentu, przychodzi jednak kres i trzeba się zastanowić co dalej.

Dziś z rana przywitał mnie, umieszczony w portalu WP artykuł poświęcony Kornelowi Morawieckiemu. Jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, w którą stronę posuwać się będzie polityczna narracja części tak zwanej niepodległościowej prawicy, powinien te mrzonki porzucić. Oto piszą w tym artykule, że Kornel Morawiecki jest agentem nowej lewicy w sejmie. Tak właśnie, agentem nowej lewicy. Ja to oczywiście od razu składam z wątkami już tu poruszanymi, czyli próbą zbliżenia „naszych” do Zandberga i wychodzi mi z tego bardzo ładne równanie. Jak myślicie, co to znaczy dziś „polityka lewicowa”? Co to znaczy dziś – myśl lewicowa? Moim zdaniem znaczy to „polityka niemiecka” i „myśl niemiecka”. Taką mam intuicję i za nic nie mogę się tego pozbyć. Jeśli więc nowa lewica znalazła się poza sejmem, to znaczy, że wpływy niemieckiej agentury zostały zredukowane do zera. I to widzimy gołym okiem. No, ale ktoś wrabia w coś Kornela Morawieckiego, czyniąc go „agentem nowej lewicy”. Dobrze byłoby gdyby sam wymieniony, sam marszałek senior, zabrał głos w tej sprawie i wypowiedział się publicznie czy zgadza się z tymi insynuacjami i co o nich myśli. Zważywszy bowiem na to co się szykuje, czyli na porozumienie polsko-brytyjskie wymierzone w Niemcy i Francję, zdarzyć się może że trzeba będzie składać gwałtowne i jednoznaczne deklaracje polityczne. Moim zdaniem lepiej zrobić to wcześniej niż później. Każdy jednak ma swoje racje i swoje rachuby, tak więc pozostawmy decyzje zainteresowanym.

Ja sądzę, że lewicowa, a co za tym idzie swobodna obyczajowo narracja rozwijać się będzie w różnych jak najbardziej politycznych kierunkach głównie poza parlamentem. Miasto Wrocław będzie zaś główną areną tych igrzysk, nie chce być inaczej. Jest bowiem ono najważniejszym punktem na mapie niemieckich zainteresowań w Polsce. Jak długo to potrwa? To zależy jakiego tempa nabiorą rozmowy polsko-brytyjskie. Oczywiste jest, że polityka niemiecka nie wystąpi dziś na żadnej arenie w swoim, znanym z epok ubiegłych, sztafażu. Nie będzie pickelhauby ani tym bardziej Hitlera, nie będzie Locarno i innych podobnych, nieskutecznych całkiem głupstw. Będzie lewica i swoboda obyczajowa, która zostanie skonfrontowana z zaściankowością i prostactwem tak typowymi cechami dla Polaków. Na ile to będzie skuteczne w przebudowie sumień, serc i umysłów to się okaże. Na moje oko czas przebudowy granic w naszej części świata jeszcze nie nadszedł. Imperium się budzi i to zachód ma kłopot nie my. Dla nas bowiem imperium ma jakieś propozycje. Nie wiemy jakie i nie wiemy na ile poważne, postarajmy się jednak wysłuchać ich ze spokojem i bez emocji. Jak dojrzali politycznie ludzie.

My tutaj także uprawiamy pewną narrację, daleką od lewicowej, narrację, którą ja w swojej nieopisanej pysze i zadufaniu nazywam po prostu polityką historyczną. Czynimy to za pomocą książek i komiksów, a także za pomocą produktów hybrydalnych, szalenie popularnych, które zwiemy memiksami. I oto przyszedł czas na prezentację kolejnego z nich. Przed Państwem, kolejna, nie druga chronologicznie, ale trzecia część cyklu „Narodziny świata”. Nosi ona tytuł „Świat w ciemnościach” i opowiada o latach po II wojnie światowej w Polsce i na świecie. Akcenty naszej polityki historycznej są rozłożone tak, by nikt absolutnie, czy to z wrodzonej głupoty, czy z powodu obaw o swoją pozycję towarzyską, nie poszedł naszym tropem. Zaczyna się bardzo ciekawie, ten pan na okładce, pokazany na tle okrwawionej gwiazdy, ten z rewolwerem, który za chwilę wyceluje w widza, to profesor Leszek Kołakowski, kolega uniwersytecki Heleny Wolińskiej-Brus. Został on na wszelki wypadek podpisany, albowiem kiedy wydaliśmy poprzedni, pierwszy album z serii, ten z Józefem Piłsudskim zawiązującym sobie na czole imperialną flagę Japonii, wiele osób pytało mnie kto to taki i czy to aby na pewno jest Wojciech Pijanowski. Teraz wątpliwości nie ma. Seria będzie kontynuowana i mam nadzieję, że uda nam się ją dociągnąć do czasów bliskich naszej współczesności, czyli przynajmniej do roku 1989, a przy tym opatrzyć komentarzem nie historycznym bynajmniej, ale jak najbardziej współczesnym i demaskatorskim. Celem naszym bowiem jest to, do czego dąży wielu wydawców i autorów czyli mityczne i pożądane przez wszystkich „trafienie do młodzieży”.

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie można już zamawiać nowy memiks, przypominam także, że kończy się nakład 6 nawigatora i II tomu Baśni jak niedźwiedź. Proszę też tych wszystkich, którzy mogą i którzy chcą, by promowali ten tekst.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka