coryllus coryllus
2307
BLOG

O książkach rozczarowujących

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 37

Mikołaj pamiętał o mnie i przyniósł mi książkę Jonesa „Jałowy pieniądz”. Zacząłem ją czytać i niestety nie pochłonęło mnie to zajęcie. Mam za to mnóstwo uwag krytycznych. Zacznę od pytania, które mi ostatnio często zadawano: jak on to robi, że tak szybko pisze te grubaśne książki. Odpowiadam: jeśli ktoś od 30 lat siedzi w temacie, ma w głowie to co Akunin nazywa konwencją. Płaci reasercherom, żeby wybrali odpowiednie cytaty pod schemat, który sobie na początku rozpisał. Potem te cytaty łączy komentarzem i książka gotowa. To jest tak zrobione niestety i ta słoma wychodzi z tej książki wszystkimi otworami.

Z treścią jest jeszcze gorzej. Cieszymy się, że amerykański uczony spojrzał wreszcie na środkową Europę i zauważył, że są tam jakieś inne, poza Niemcami kraje. Jones opisał kryzys na Węgrzech, czyli po prostu rozwalenie Węgier przez Fuggera, zrobił to w sposób dalece nieadekwatny do istoty tych wypadków. No, ale Węgry zostawię, bo tylko zajrzałem do tego rozdziału. Przeczytałem początek. Oto kapitalizm zaczyna się we Florencji w XV wieku, konkretniej zaś zaczyna się po wielkiej zarazie, kryzysem na rynku pracy. O tym co było wcześniej nie ma prawie słowa. A to są ważne rzeczy i one się układają w ciekawą sekwencję. Oto kończy się epoka targów szampańskich, o których Jones wspomina raz. To tak jakby pisać o Chinach i zapomnieć o jedwabnym szlaku. Epoka ta kończy się w ważnym momencie, w roku 1314, kiedy na stosie płoną kierownicy największej sieciowej organizacji bankierskiej na kontynencie . Na ten stos posłał ich dziedzic tradycji heretyckiej – Wilhelm Nogaret wraz ze swoim pracodawcą, królem Filipem. To jest ważny rok również z tego względu, że weneckie galery zaczynają opływać Hiszpanię i docierają do Brugii. Szampania ze swoimi wekslami przestaje być potrzebna. To opływanie Hiszpanii wiąże się, jak przypuszczam, z jakąś umową dotyczącą zachowania arabskiej Grenady. Ktoś powstrzymał rekonkwistę w zamian za możliwość opływania półwyspu. Ktoś...Żydzi porozumieli się z Wenecją jak sądzę. A to znaczy, że Wenecjanie przestali być zainteresowani w niszczeniu herezji we Francji, a zaczęli interesować się jej przeniesieniem na północ. To jest moment kluczowy w rozwoju kapitalizmu, mówiąc językiem Jonesa, choć mogę się mylić. Lata pomiędzy 1314 a 1341 też są kluczowe, ale ja póki co nic o nich nie wiem. To są ostatnie lata przed zarazą. To co odbywało się wówczas na rynkach powinno być kluczem do wielu zagadek. Niech ktoś mądrzejszy ode mnie się tu wypowie.

No, a Jones zaczyna swoją historię od Florencji połowy XV wieku. W dodatku porównuje tę Florencję do starożytnego Rzymu i czyni z miasta monopolistę na rynkach światowych. Podstawowym zaś problemem patrycjatu florenckiego jest, według Jonesa, utrzymanie niskich płac, przy wysokich cenach, co wiąże się z tym, że było mało ludzi do pracy, nie było komu produkować żywności, a ta była droga. To jest przykład rzadkiego w opisywactwie historycznym naciągania. Jak można porównać Florencję do Rzymu antycznego – całkowitego politycznego i gospodarczego monopolisty? Wenecjanie z połowy XV wieku ubawiliby się szczerze czytając Jonesa, Genueńczycy to samo, mieszkańcy Augsburga, Brugii i Gandawy tarzaliby się ze śmiechu. Oczywiście, banki medycejskie były siłą potężną, ale projekt propagandowy, który sobie Cosimo wraz z kolegami wymyślili, nie był ani większy, ani bardziej szalony od innych, wcześniejszych projektów heretycko-bankierskich. Jedynie akcenty były w nim inaczej rozłożone. O jego niezwykłej randze zdecydowały epoki późniejsze, a konkretnie imperialne pomysły polityków i propagandystów XVIII i XIX wieku. Dobrze jest zdawać sobie z tego sprawę. Ciekawym przedsięwzięciem byłoby porównanie tego co pisze Jones z tym co w XX wieku na temat renesansu pisał Aby Warburg, brat Maxa i Paula. Może ktoś się skusi?

Lecimy dalej. Jones opisuje te wszystkie rzekome bunty robotnicze, które wybuchały w związku ze sztywnymi i niskimi płacami w rolnictwie. Twierdzi, że to samoczynnie organizujące się ruchy robotników. Znamy to: Żakeria, Wat Tyler, Ciompi. Te bunty nie są w istocie żadnymi buntami robotników, ale wojną o kto, kto będzie dzierżył kierowniczą rolę na rynku rolnym. Z rękami do pracy jest rzeczywiście kłopot, miasta ekspandują i wykupują ziemię baronów, którzy z kolei porywają i podkradają robotnika z klasztorów. Każdy chce kontrolować rynek żywności. W najgorszej sytuacji są oczywiście baronowie, nie mają ani tak dobrze zorganizowanej produkcji jak klasztory, ani nie mają możliwości spekulowania ceną jak patrycjaty. Mają za to koszta reprezentacyjne, które ich przyginają do ziemi i powodują zadłużenie. Mają jednak także króla, który bez nich nie może się obejść. Mechanizm buntu jest prosty, miasta, które mniej ucierpiały w czasie zarazy chcą narzucić swoje warunki finansowemu centrum osłabionemu przez depopulację. W Italii jest to Florencja, w Anglii Londyn, we Francji Paryż. Milicje poszczególnych gildii i dzielnic zbierają się i maszerują ku tym miastom. Baronowie w panice skrzykują własnych ludzi, a bankierzy dogadują się za plecami wszystkich. Tam gdzie doszło do porozumienia, likwiduje się kierownika wyprawy – wrobionego frajera – patrz Watt Tyler, a tam gdzie o porozumieniu nie może być mowy dochodzi do eksterminacji całej ekspedycji. Kontrrewolucja opłacona jest oczywiście kredytem i ustępstwami wobec dominującego centrum finansowego – Londynu, Paryża albo Florencji.

Jones nic o tym wszystkim nie pisze. Nie wiem czy ktokolwiek zadał sobie trud by opisać strukturę takiej ruchawki, myślę, że nie, że wszyscy poprzestają na marksistowskiej wersji, na łatwym wyjaśnieniu, że to lud się zbuntował przeciwko złym bogaczom. Jones pisze, że po dżumie Europa straciła 40 procent ludności, a następnie dodaje, że Watt Tyler poprowadził ku Londynowi 60 tysięcy uzbrojonych ludzi. Kurcze, chłopaki, weźcie wreszcie się na coś zdecydujcie – albo 40 procent albo 60 tysięcy. Odbudowanie populacji po zarazie w Anglii, zarazie, która nawracała trzy razy, to nie było byle co. Zważywszy na śmiertelność kobiet i dzieci. Ktoś tu łże i to potężnie. Północ Anglii, a konkretnie wschodnie wybrzeże od Newcastle do granic Szkocji, gdzie zbierano węgiel z plaży było wtedy centrum gospodarczym kraju, od kilku setek lat. To dzięki temu Robin Hood mógł napadać na kupców w lesie Sherwood, ciągnęli oni bowiem ku granicy szkockiej jak muchy do miodu. O tym czym była północ Anglii też nie ma u Jonesa ani słowa. Jest za to słowo o husytyzmie. I to jakie. Otóż w przeciwieństwie do ruchu Watta Tylera, do Żakerii i Ciompich husytyzm nie miał podłoża gospodarczego, ale wyłącznie religijne. Tak tam jest napisane! Słowo daję! Nie mam ochoty czytać tej książki dalej, ale się przemogę, bo wierzący sceptyk mi kazał. Powiedział, że są tam jeszcze większe rewelacje. Jak można wypisywać takie brednie i jak ludzie przytomni recenzujący tę książkę i zachwalający Jonesa jako autora mogą przechodzić nad nimi do porządku?

Wczoraj porzuciłem Jonesa na rzecz Jędrzeja Giertycha i jego krytyki Powstania Styczniowego. To już jest horrendum. Powstanie było oczywiście złem, egoizmem grupki nieodpowiedzialnych osób, masońską prowokacją. Najważniejsze jest jednak to co miałoby się stać gdyby Powstanie nie wybuchło. Otóż Polska odbudowana byłaby gospodarczo pod berłem Romanowów i konkurowałaby z Niemcami. Ja nie wiem ile jeszcze można powtarzać te brednie. Zacznę jednak od początku. Najpierw Jędrzej snuje rozważania o skuteczności partyzantki. I wychodzi mu, jawnie dla nas, ale niejawnie dla niego, że partyzantka wygrywa w tych miejscach gdzie jest dofinansowana przez Brytyjczyków. W innych przegrywa. To jest fakt, z którym się nie dyskutuje. Giertych jednak tego nie widzi, on twierdzi, że nie ma znaczenia kto finansuje partyzantkę. Otóż nie, znaczenie tego faktu jest kluczowe. Jeśli partyzantka jest finansowana przez kogoś innego niż Brytyjczycy na pewno przegra, bo tylko Londyn ma dość determinacji, by prowadzić swoje sprawy konsekwentnie i do końca nie licząc się z okolicznościami. Myśl ta jest jednak poza zasięgiem Giertycha, choć oczywiście widzi on doskonale jak w czasie Kongresu Wiedeńskiego Brytyjczycy wspomagają Prusy czyniąc z nich swojego agenta na kontynencie. Uważa, że znoszenie się Czartoryskiego z księciem Suseex, masonem, było politycznym błędem, że Czartoryski popierał cara nieszczerze, że źle czynił próbując dogadywać się z Anglikami. Powinien bowiem rzucić na szalę nie tylko swoje osobiste zaangażowanie, ale także lojalność całego narodu. Ciekaw jestem w jaki sposób można było po epopei napoleońskiej rzucić carowi pod nogi lojalność całego narodu. Giertych wychodzi z po prostu z założenia, że Rosja jest bytem samodzielnym i autonomicznym. To zaś nigdy nie było prawdą. I dziś także nie jest. Car zaś, żaden car, nawet ten najbardziej liberalny, nigdy nie miał dla Polaków żadnej oferty poza oszukaną. Można się łudzić w nieskończoność, ale nie ma doprawdy takiej potrzeby.

Giertych pisze, że Rosja była wrogiem Polski, ale gorszym wrogiem były Prusy, bo zainspirowały rozbiory. To prawda, ale Rosja się na nie zgodziła. Prusy, podobnie jak Wielka Brytania prowadziły politykę spójną i jednoznaczną. Czego o Rosji nie można było powiedzieć nigdy. I nigdy nie było gwarancji, że po okresie prosperity nie dojdzie tam do władzy frakcja, która postanowi wysłać wszystkich Polaków na Syberię, bo nie noszą przepisanych ukazem czapek. Trochę oczywiście przesadzam, ale tylko trochę. Rosja jest wewnętrznie labilna. Giertych zaś nie rozumie rzeczy podstawowej, a mianowicie relacji prusko-brytyjskich. Ich istotą jest kredyt i zakupy technologii. Prusy na skrajnie niekorzystnych warunkach kupują w Wielkiej Brytanii technologie hutnicze, górnicze, włókiennicze i czort wie jeszcze jakie. Kredyt jest straszliwy, ale opłacany jest dzięki ekspansji, dlatego właśnie Brytyjczycy zawsze dawali Prusom carte blanche na politykę wobec Polski. To jest właściwy układ odniesienia wobec którego ustawiać powinni swoje figury politycy polscy. To, a nie mrzonki carów o tym co to będzie jak już koń kozacki napije się wody z Renu. Jeśli Czartoryski chciał się porozumiewać z Anglikami, to znaczy, że coś w tym jego arystokratycznym łbie jednak świtało. Giertych zaś zaleca mu większą lojalność wobec cara i rzucenie na szalę sił całego narodu. No żesz....

Pisze Jędrzej, że relacje Czartoryskiego z Anglikami miały charakter masoński, a zaraz potem wychwala porozumienie pomiędzy Rosją a Francją i podnosi na wyżyny Napoleona III, który pobił Austriaków we Włoszech. Na porozumieniu francusko-rosyjskim miałoby się odrodzić to państwo polskiej, silne gospodarczo i wymierzone w Niemcy. Ręce opadają. Mason, bękart, nieudacznik trzymany na tronie cholera wie jakim kredytem, jest dla Jędrzeja Giertycha nadzieją dla Polski. I to jest ta endecka przebiegłość? Ten polityczny cynizm najwyższej próby? To ja już wolę skaczącego Romka.

Z tym pobiciem Austriaków to też jest ciekawe, bo w Wiedniu świętowano Solferino jako sukces. To co Jędrzej pisze na temat polityki mocarstw wobec Rzymu w ogóle nie nadaje się do cytowania na tym blogu. On po prostu nie wie kim był Garibaldi. Szkoda gadać.

Na koniec scenka, którą już tu cytowałem, scenka dotycząca autonomii polityki rosyjskiej wobec mocarstw, polityki, o którą oprzeć radził się Giertych, powołując się na Wielopolskiego. W pamiętnikach Stelli-Sawickiego, wydanych w śladowym nakładzie w Londynie i nigdy nie wznowionych, jest scena kiedy to delegacje rządów wracają do swych rezydencji po pogrzebie dobrego cara Aleksandra II, zabitego bombą przez złego Polaka. Idą dyplomaci po moście i patrzą, a tam w rzece, po kolana w wodzie, z podwiniętymi nogawkami stoi dwóch dżentelmenów, którzy łowią ryby. Najwyraźniej nie byli na pogrzebie jego wysokości, nastroje też mają raczej nieżałobne, śmieją się wesoło i pokrzykują. Tak, tak, to posłowie jej królewskiej mości królowej Wiktorii, cesarzowej Indii. I to jest właściwa proporcja, której ani Giertych, ani żaden polski statysta politycznych XIX i XX wieku nie potrafił uchwycić.

 

Na tym kończę tę przydługą refleksję, zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka