coryllus coryllus
3040
BLOG

Czy po drodze nam z Ukrainą?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 82

Nie mam zamiaru jakoś szczególnie głęboko drążyć tematów ukraińskich, tym mniej mam na to ochotę, że liczba przyjaciół i zwolenników niepodległej Ukrainy urosła dziś tak bardzo, że moja wśród nich obecność jest doprawdy zbędna. W przestrzeni zwanej publiczną pojawiają się jednak informacje, które skłaniają mnie do krótkiego i powierzchownego zajęcia się postawą Ukrainy, a szczególnie mediów ukraińskich i ukraińskich dyplomatów wobec Polski.

Oto Wojciech Mucha, dziennikarz, hipster prawicy i kim on tam jeszcze jest, napisał wczoraj na fejsie, że odwiedzili go dziennikarze z Ukrainy, którzy przybyli do nas by przekonać się jak łamana jest w Polsce demokracja. Informacja ta została wpuszczona do szerszego obiegu przez Jacka Łęskiego. Napisać, że po przeczytaniu tego newsa uniosłem brwi w zdziwieniu to mało. Oto mamy całą, szeroką grupę, wręcz front osób, którzy gotowi są oskarżać każdego kto powie coś nieprzychylnego Ukrainie o agenturalność. Mamy te rzesze współczujących Polaków, mamy dziennikarzy jeżdżących na Majdan i dalej do Donbasu, którzy dostarczają nam wstrząsających relacji o walce narodu ukraińskiego z przeważającym i podstępnym przeciwnikiem. Dawid Wildstein wręcz zamieszkał w newralgicznych rejonach świata i jak nie ma go akurat na Ukrainie to znaczy, że jest u Kurdów. I reakcją na to wszystko jest wizyta dziennikarzy z Ukrainy, którzy sprawdzają jak się w Polsce ma demokracja?! A kto ich przysłał, że spytam? Kto jest właścicielem telewizji, która im płaci? Ja nie wiem, a Mucha tego nie zdradził. Okay, kto by nie był, mamy pewne standardy. Ukraina jest poza Unią i poza NATO, czy wyobrażacie sobie, że jakiś polski dziennikarz jedzie, jeszcze przed przystąpieniem Polski do wymienionych struktur, do Grecji w czasie jakiegoś wewnętrznego przesilenia i pyta Greków – a jak tam u was z demokracją? Czy już się junta zainstalowała czy nie? Gdzie są posłowie opozycji, czy aby nie w więzieniu? To są rzeczy dla Polaków niewyobrażalne, a na Ukrainie nie ma z tym jak widać problemu. Dlaczego? Bo oni mają coś obiecane, mają zaklepane deklaracje i wierzą w nie. Dlatego, mimo kryzysu w Donbasie i biedy mogą tu przyjeżdżać i strugać prymusów demokracji. I cóż my możemy rzec? Chyba tylko to: Bracia przybastujcie nieco, bo wygląda, że wam się w dupach poprzewracało.....

Póki co żaden medialny autorytet od spraw wschodnich, mam tu szczególnie na myśli Agnieszkę Romaszewską, nie zabrał głosu w tej sprawie. A przydałoby się. Bo to jest czyste kuriozum, nawet jeśli założymy, że ta telewizja ukraińska to po prostu Niemcy.

Jakby tego było mało, ambasador Ukrainy w Polsce pan Deszczyca zabrał się za poprawianie wypowiedzi Beaty Szydło. Mnie się do tej pory zdawało, że to Polska jest rzecznikiem sprawy ukraińskiej w UE. Naprawdę. Może wychodzę na frajera, ale miałem takie wrażenie. Mnie się zdawało, że nie było bardziej proukraińskiego polityka w Polsce niż ś.p. Lech Kaczyński. A pamiętamy też przecież, że Andrzej Duda zaczął urzędowanie od obietnicy kredytu dla Ukrainy. I na to wychodzi ambasador tego państwa i w kluczowym dla rządzącej w Polsce ekipy momencie zaczyna poprawiać premiera zaprzyjaźnionego państwa? W imię czego? Stosunków dobrosąsiedzkich? A z kim, że zażartuję? Ja nie wiem kto to jest ten pan Deszczyca i za wiedzą tą nie tęsknię, ale oczekuję, że ktoś go przywoła do porządku, a przynajmniej zwróci mu uwagę, na niestosowność jego zachowania. Nawet jeśli on uważa, że Ukraińcy mieszkający w Polsce nie są uchodźcami, to ma to niewielkie znaczenie, wobec rangi wypowiedzi Beaty Szydło i jej walki i pozycję Polski w UE, a przede wszystkim ma to niewielkie znaczenie wobec tego co o swoim pobycie w Polsce myślą sami Ukraińcy. Może niech pan Deszczyca skłoni swoich rodaków do powrotu? Jeśli nie są uchodźcami powinni się zgodzić bez problemu, niech im powie, że w kraju wszystko jest okay i mogą się pakować i jechać znów do Lwowa. On tego nie powie rzecz jasna, zamknie się i będzie siedział z głupią miną, w strachu, żeby go ci biedni ludzie nie zabili śmiechem.

Opisane wyżej incydenty są dość znamienne i mam wrażenie, że niebawem doczekamy się eskalacji. To znaczy ilość dziwnych zachowań mediów i polityków ukraińskich wzrośnie, a u nas nie będzie nikogo, kto by potrafił je należycie zinterpretować. Nam zaś, jeśli będziemy się odzywać, każą milczeć w imię racji stanu. Jak widzimy racja stanu Ukrainy nie zawiera takiej klauzuli, obywatele, dziennikarze, dyplomaci ukraińscy mogą bez obaw pytać: a co tam panie z tą Polską? Jak się u nich ma demokracja? Czy aby ta Beata nie przesadza w swoich wypowiedziach? I wszyscy będą uważali, że to norma. Wiedzą bowiem doskonale jak to jest z tymi Polakami, odwala im i jeszcze gotowi wprowadzić u siebie jakieś nie trzymające europejskich standardów mechanizmy.

Zastanówmy się teraz nad tym, co to jest ta racja stanu, o której rozedrgani i bezkrytyczni zwolennicy proukraińskiej polityki ciągle mówią. To są, tak sądzę, polecenia otrzymywane przez nich od reprezentantów doktryny amerykańskiej w Europie. Innej definicji racji stanu w tej chwili nie ma, a może też nie będzie jej już nigdy. Te dwa incydenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że Polska nie jest i przez najbliższe lata nie będzie priorytetem w polityce USA na naszym obszarze. To są złudzenia. Tym priorytetem jest i będzie Ukraina. I tam, na Ukrainie już to wiedzą. My zaś mamy jeszcze jakieś złudzenia. Nawet jeśli założymy, że rząd Beaty Szydło, musi realizować pewien plan, że zaprzyjaźnieni z tym rządem dziennikarze muszą gadać to, co im nakazano, jest jeszcze kwestia prawdziwej polskiej doktryny wynikającej z geopolityki, misji i potencjału. O tej doktrynie nikt nie mówi i nikt nie próbuje jej nawet formułować. No bo jak? Wobec tak potężnych i wpływowych sojuszników? To zaś jest moim zdaniem rzecz najważniejsza. Poszukajmy teraz w historii nieodległej sytuacji i ludzi, którzy skojarzą nam się z doktryną i misją autentyczną, nie narzuconą przez obcych, poszukajmy sytuacji, w której obecność sojuszników była gwarantem bezpieczeństwa. Ja już znalazłem takie okoliczności. Zanim je opiszę zacznę od tego, że dziś z rana podali iż brytyjscy żołnierze będą stacjonować w Polsce. No, a teraz lecimy z tymi analogiami.

Rok 1914, gwiazdka, Niemcy i Anglicy wspólnie śpiewają kolędy na linii frontu. Potem zaś Anglicy zaczynają strzelać do Niemców, bez ostrzeżenia. Dowódcą tej ekspedycji kontynentalnej jest generał French, dureń i bufon wysłany na kontynent ze względy na nazwisko chyba. No i dlatego jeszcze, żeby ta wojna przypadkiem nie zakończyła się za wcześnie. Po wyczynie polegającym na wystrzelaniu Niemców śpiewających „Oh Tannenbaum”, korpus Frencha został wycofany. Wojna zaś światowa nabiera tempa i intensywności.

Analogia druga – Dunkierka. Obecność brytyjskich żołnierzy we Francji nie spowolniła niemieckiego natarcia. Wręcz przeciwnie, przyspieszyła je. Przy okazji, Brytyjczycy wywieźli z Francji ładnych parę tysięcy wojaków, którzy po odpowiednim przeszkoleniu na Wyspie zyskali miano „wolnych Francuzów”. Ci młodzi chłopcy zostawili w kraju pewnego starszego pana, którego trudno byłoby doprawdy podejrzewać o to, że nie kochał Francji. Marszałek Petain, patriota, żołnierz, bohater, mianowany został jednak zdrajcą, przez oszusta hochsztaplera i wazeliniarza nazwiskiem De Gaulle. Ten ostatni zaś stał się symbolem Francji na całe kolejne stulecie.

Jeśli tym wszystkim naszym specjalistom od wschodu wydaje się, że idzie czas łatwych rozwiązań i łatwych wyborów, polegających na tym, że wystarczy dostosować się do instrukcji, którą przysłali w kopercie, to znaczy, że są głupsi niż pan Deszczyca. Jest dokładnie na odwrót. Ci zaś, którzy najgłośniej krzyczeć będą o patriotyzmie, mogą się okazać kimś innym zgoła, nie patriotami wcale. Mogą się okazać plastikową plakietką ze źle wygrawerowanym wizerunkiem Madonny Częstochowskiej, wetkniętym w klapę przepoconej marynarki.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze.

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka