coryllus coryllus
2767
BLOG

Bohaterowie naszych czasów

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 48

To jakie pomniki się stawia w miastach świadczyć może o kierunku, w którym zmierza polityka. Nie tylko miast, ale także kraju. Jeśli zamiast pomników w powyższą formułę wstawimy filmy czy inne jakieś badziwie propagandowe, stanie nam przed oczami ta prawda całkiem wyraźnie. Ktoś wczoraj napisał w komentarzu, że w Radomiu ma stanąć ławeczka profesora Leszka Kołakowskiego. I to jest znak widomy, w jakim kierunku swoich i tak już udręczonych obywateli popychać zamierzają władza miasta Radomia – w kierunku realnego socjalizmu z naganem w łapie, uosabianego przez tego szacownego nieboszczyka, co go teraz z brązu uleją i na ławce posadzą. Ten sam ktoś zapytał przytomnie, dlaczego w tymże Radomiu nie ma pomnika Jacka Malczewskiego. Ja zaś myślę, że lepszy niż Kołakowski byłby nawet świętej pamięci Stanisław Supłatowicz, znany pod imieniem Sat -Okh, dyżurny Indianin kraju, który jak głosiła legenda zamieszczana na 4 stronie jego książek, pochodził z Radomia. A niechby pochodził nawet z Przysuchy, pomnik w Radomiu można mu postawić. Byłby to pierwszy w Polsce pomnik Indianina, w dodatku całkiem fałszywego. Jeśli do tego dokręcilibyśmy stojący po drugiej stronie Wisły – w Emilcinie – pomnik kosmitów wystawiony przez stowarzyszenie Nautilus, zrobiłby się z tego ciekawy szlak turystyczny dla znudzonych amerykańskich wycieczkowiczów w wieku wnukodajnym.

Jeszcze chwilę o tych ławeczkach. Jedna, dwie ławeczki w jakichś oddalonych od siebie miastach dadzą się jeszcze wytrzymać, ale dziś mamy plagę ławeczek. Mamy eksplozję tej pomnikowej dyskrecji, która ma uwodzić ludzi o wrażliwej duszy, a jest tak nachalna, że jeszcze trochę, a będziemy na widok tych ławeczek womitować nie gorzej niż po suszonych muchomorach czerwonych. Co prawda i tak nic nie przebije Rubinsteina siedzącego przy fortepianie na Piotrkowskiej, w Łodzi. Ten wygląda jakby się nażarł tych muchomorów na zapas i popił je nie piwem bynajmniej, ale czystym spirytusem. Do tego, jak ktoś ma drobne, może wrzucić do fortepianu pieniążek i oczadziały od grzybów, odlany z brązu Rubinstein zagra mu coś skocznego. Tak było do niedawna, nie wiem, może władze Łodzi poszły po rozum do głowy i ktoś to wyłączył, a pomnik gdzieś przestawił, w miejsce bardziej dyskretne.

Zacytowałem wczoraj notkę Roberta Tekieli z portalu niezależna, gdzie wymienia on cięgiem bohaterów narodowych, o których jeszcze w tym roku jacyś szaleńcy nakręcą seriale. Na pierwszy ogień pójdzie Wisłocka. Potem Kantor, a później Maria Skłodowska-Curie, którą już reklamują w WP hasłem „Tej rozpustnicy nie można było zaspokoić”. W zasadzie już teraz należałoby przeprowadzić ogólnopolską akcję wywalania telewizorów z okien wprost na jezdnię. Byłby to protest przeciwko polityce serialowej władz telewizji. No, ale ja wiem i wy wiecie, że nic takiego nie nastąpi. Wszyscy grzecznie zasiądą, każdy przed swoją plazmą i będą się gapić na te przygody Wisłockiej i Kantora w poradniach seksuologicznych. W zasadzie te dwie postaci dobrze byłoby połączyć w jednym dziele, nadałoby mu to o wiele większą dynamikę. Co się przydarzyło wybitnemu dramaturgowi w poradni seksuologicznej na Gocławiu, gdzie przyjmowała doktor Michalina. Skłodowskiej do tego nie podłączymy niestety, bo żyła zbyt wcześnie, ale jako znana rozpustnica nadawałaby się znakomicie jakie uzupełnienie tej oferty.

Robert Tekieli informuje nas na koniec, że rodzynkiem absolutnym w tym zestawie będzie wyemitowanie jeszcze w marcu filmu reżysera Zalewskiego zatytułowanego „Historia Roja czyli z ziemi lepiej słychać”. Co prawda Mieczysław Dziemieszkiewicz, to nie jest postać tej miary co Kantor i Wisłocka, ale skoro mamy o nim film, to dlaczego go nie pokazać.

Jak wiecie ja jestem przeciwny produkcjom takim jak ta wyżej wymieniona, bo one zwyczajnie nie mówią prawdy, ani o czasach, ani o ludziach. Jeszcze mniej mnie przekonuje zestawienie w jednym szeregu Skłodowskiej, Kantora i Wisłockiej, a do wyjścia zabieram się kiedy czytam słowa nowego szefa TVP Kultura, który jakiś czas temu debiutował w salonie jako bloger, a potem był lansowany przez gazownię, jako jeden z tak zwanych hipsterów prawicy, razem z Wildsteinem i Muchą. Oto próbka talentu literackiego pana Matyszkowicza, który od teraz dbał będzie o właściwy poziom cukru w cukrze, czyli o nasycenie kulturą, tego bajora, jakim była, jest i niestety będzie telewizja publiczna. Prawda, że ładny?

 

Czego od Was chcemy? Żebyście chodzili do kościoła, płodzili dzieci, ginęli w powstaniach i czytali dobrą literaturę. A przy tym pozostali tymi, których stworzył Bóg w nieogarnionej wyobraźni swojej, a matka wydała na świat i kogo żadna ciotka nie zdołała upupić. Tradsem, neonem lub żulem spod sklepu. Nie chcemy być Waszą ciotką, ale Waszą Frondą.

Jeśli już zginiecie w tym powstaniu, to pamiętajcie, idźcie w stronę światła, wtedy nic innego się nie liczy. Jest tylko Bóg i Wy, którzy do niego zmierzacie, nieśmiało i pamiętając o całym grzechu, w którym się taplaliście. Zostaniecie sam na sam, bez ciotek i wujków, bez tego wszystkiego, co tylko powierzchowne, naskórkowe i będziecie tak stali sobie z Bogiem naprzeciwko siebie, zupełnie nadzy. Opowiecie o sobie, jak nikt wcześniej Wam nie pozwolił, boście dranie okrutne i zwykłe głupki.

Wtedy zapalą się kolorowe światła, stroboskopy pójdą w ruch i zacznie się Wasze wieczne disco.

 

To jest tekst sprzeda paru lat, jest więc szansa, że pan Matyszkowicz trochę wydoroślał, a do tego ma przecież zastępcę – Piotra Zarembę. Nie ma więc może powodu, żeby się martwić. Ja się jednak martwię. Przypominam sobie bowiem, co niedawno w tym samym portalu, gdzie Tekieli reklamuje seriale, pisał niejaki Lisiewicz. Otóż wychwalał on formację duchową bojowców z PPS, którzy dzielnie walczyli za ojczyznę rzucając bomby na różnych złych urzędników i kolaborantów. Ja teraz czekam już tylko na listę tych kolaborantów ogłoszoną przez Zarembę w TVP Kultura. Wiem, że nie będzie tam ani Lisa, ani Kraśki, ani Wielowieyskiej. Nie mogę jednak ręczyć, że nie znajdę tam swojego nazwiska. Choć pewnie jednak nie, bo oni pilnie dbają o to, by nikomu, nawet mimochodem, nie zrobić promocji. No, ale kilka znanych osób może się tam odnaleźć. Na przykład publicyści z Warszawskiej Gazety.

My zaś, po staremu będziemy robić swoje. Już za tydzień w naszej księgarni premiera powojenna wspomnień księdza Mariana Tokarzewskiego, kapelana Józefa Piłsudskiego, zatytułowanych „Straż przednia”. Rzecz opowiada, o prześladowaniach Kościoła na Kresach w czasach przed I wojną oraz w czasie walk z bolszewikami. Od wyników sprzedaży tej książki zależy czy wydamy, następne reprinty, nie publikowanych przez nikogo do lat wspomnień, pamiętników i dzienników. To dużo ważniejsze niż serial o Wisłockiej i Kantorze, ale na to państwo nasze akurat pieniędzy nie da. A już z pewnością nie od razu. Ja zaś jak wiecie nie ma wahań i kłopotów z podejmowaniem decyzji. Tak więc do dzieła. Musicie nam w tym pomóc.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka