coryllus coryllus
3362
BLOG

Mamy problem

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 64

Pięć lat temu, w portalu Nowy Ekran opublikowałem notkę zatytułowaną „Do ludzi pierwszej Solidarności” w notce tej zamieściłem tekst z wikipedii, widoczny pod tym linkiem https://pl.wikipedia.org/wiki/Ucze%C5%84_Polski i zapytałem obecnych w tym portalu ludzi z pierwszej Solidarności, między innymi eskę, jak to było możliwe, że pismo uczniowskie utrzymało się przez całe 10 lat w obiegu, w tym w latach stanu wojennego, a także jak to jest możliwe, że w ostatnim składzie redakcji – jak podaje wiki – znaleźli się Piotr Kraśko, znany dziś opozycyjny dziennikarz oraz Wawrzyniec Rymkiewicz, syn znanego „reżimowego” dziś poety? Pod tekstem wywiązała się jakaś tam dyskusja, raczej wątła niż dynamiczna, a eska powiedziała mi, że w zasadzie wszystko było możliwe w tamtych czasach. Nie wiem czy można to wszystko dziś odtworzyć w oryginale, bo ja jakoś nie potrafię. O całej sprawie zapomniałem, bo przecież codziennie piszę jakąś notkę. Trzy miesiące później – w sierpniu 2011, na moim blogu w NE, pod wspomnianą notką pojawił się obraźliwy i pełen insynuacji dotyczących mojego zdrowia psychicznego komentarz pana nazwiskiem Wojciech Ciszewski. Odpowiedziałem mu dość ostro i sprawę uznałem za zamkniętą. Ona nie jest niestety zamknięta i być może nie zostanie zamknięta nigdy, a już z całą pewnością nie w okolicznościach zwanych potocznie polubownymi. Oto zeszłej wiosny, na Targach Wydawców Katolickich, cztery lata po opublikowaniu tej notki, zjawiło się na naszym stoisku dwóch panów, z których jeden, po przedstawieniu się, zaczął mi grozić. W przytomności pięciu świadków. Drugi stał i rozglądał się nerwowo dookoła sprawdzając czy nie nadchodzi ochrona. Ten, który groził, to był właśnie Wojciech Ciszewski. Dobra minuta minęła zanim zorientowałem się o co temu człowiekowi chodzi. Minęło przecież cztery lata od opublikowania notki. Kiedy się zorientowałem poprosiłem Toyaha, żeby poszedł po ochronę. Jak tylko Krzysztof się oddalił, zniknęli także obydwaj panowie, a gdy odchodzili, pan Ciszewski powiedział mi jeszcze, że spotkamy się na pewno i inaczej będziemy rozmawiać. Później zaś, całkiem na odchodnym, krzyknął kilka razy – Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Ochrona zjawiła się chwilę potem, a pani Regina, która kieruje ekipą pilnującą bezpieczeństwa na Zamku Królewskim poprosiła mnie bym opisał człowieka, który mi groził. Zrobiłem to. Nie udało się jednak go odnaleźć. Poproszono mnie więc, bym następnym razem, kiedy ten pan się pojawi, nie czekał ale od razu wzywał ochronę, albowiem oni tam odpowiadają za bezpieczeństwo całej imprezy, na której jest przecież dużo ludzi. Nic więc niespodziewanego nie może i nie powinno się wydarzyć, bo to rzutuje na ich pracę. Pogadaliśmy sobie i próbowaliśmy wszyscy, jak nas tam było dziesięcioro, to znaczy moi goście i ekipa z Zamku jakoś tę kuriozalną sytuację zracjonalizować. Toyah namawiał mnie, żebym rzecz całą opisał następnego dnia w notce. Nie zrobiłem tego, bo pomyślałem, że być może pan Ciszewski szuka jakiegoś sposobu na dręczącą go nudę, a może chce być po prostu popularny. Pomyślałem więc, że lepiej nie dawać mu tej satysfakcji. Źle zrobiłem. Okazało się bowiem, że Wojciech Ciszewski to jeden z pierwszych redaktorów „Ucznia polskiego”, który został w dodatku w roku 2011, miesiąc po opublikowaniu mojej notki, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczał go wojewoda mazowiecki, a order przyznano decyzją prezydenta Komorowskiego. Tutaj jest notka z wiki na temat Wojciecha Ciszewskiego https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojciech_Ciszewski Możemy tam przeczytać, że jest on nauczycielem religii w liceum im. Śniadeckich na Woli. Od tamtej pory, czyli od blisko roku nie myślałem ani razu o Wojciechu Ciszewskim, ani o tej dziwnej sprawie. Do wczoraj. Oto wieczorem mój profil na facebooku odwiedził ów pan i pozostawił tam link do komentarzy, jakie wraz z kolegą zamieszczali pod tą nieszczęsną notką pięć lat temu. Była ona opublikowana także w salonie. Jak ktoś chce może ją odnaleźć. Póki co zamieszczam link, który wczoraj, w celu jak sądzę skompromitowania mnie, umieścił na moim profilu Wojciech Ciszewski http://www.salon24.pl/user/55549,leprokonus Tak jak poprzednio zażądałem, by pan Ciszewski opuścił mój profil, bo nie chcę mieć z nim nic wspólnego. On zaś napisał, że dopóki nie odszczekam swoich insynuacji będziemy się widywać, a na najbliższych targach zrobimy sobie kilka fotek.

Oświadczam niniejszym, że nie mam zamiaru robić sobie żadnych fotek z Wojciechem Ciszewskim, nie życzę sobie, by zatrzymywał się on przy moim stoisku i zwracał się do mnie z jakąkolwiek kwestią. Wszystkie takie działania uznam za nękanie i agresję.

Wszyscy, którzy widzieli występ Wojciecha Ciszewskiego, na targach w zeszłym roku, doskonale orientują się, że mamy problem. On póki co jest niewielki, ale łatwo może się zwiększyć, za sprawą emocji, które – nie z mojej przecież winy – targają panem Ciszewskim. Ja to wszystko piszę całkiem serio, choć przecież minęło już pięć lat od opublikowania tej notki, a jak ktoś uważa, że to żart niech sobie zajrzy na profil pana Ciszewskiego zamieszczony na facebooku.

Ponieważ za bezpieczeństwo masowych imprez odpowiadają organizatorzy, oświadczam, że mimo gróźb tego pana zamierzam nadal brać udział w targach książki, a także w kiermaszach organizowanych przez Radio Wnet. Nie zamierzam – o czym informuję dobitnie już teraz – w żaden sposób bronić się przed jego agresją. Cała odpowiedzialność za ewentualne wykroczenia i przestępstwa jakie wydarzą się na którejś z imprez spadnie więc na pana Ciszewskiego. Informuję także organizatorów tych imprez, że w związku z moją tam obecnością, a także w związku z nierozpoznanymi póki co do końca zamiarami pana Wojciecha Ciszewskiego powinni zwiększyć środki ostrożności. Nikt bowiem, ani oni, ani tym bardziej ja, nie dysponuje żadnym legalnym sposobem na powstrzymanie agresji tego pana. Człowiek rzucający publicznie groźby, a do tego człowiek rozpoznawalny w życiu publicznym, jest w końcu nauczycielem religii w liceum, musi mieć jakiś ważki, zewnętrzny lub wewnętrzny powód do takich zachowań.

Muszę być również lojalny wobec gości, którzy odwiedzają moje stoisko i wobec czytelników. Jeśli państwo zechcecie w tym roku, tak jak w latach poprzednich odwiedzić mnie na targach musicie się liczyć z różnymi, nieprzewidzianymi i nieprzyjemnymi przygodami. Pan Ciszewski nie zdradził niestety dokładnie terminu swojej wizyty, nie mogę więc państwa ostrzec i uprzedzić kiedy się pojawi. Tak więc zniechęcam Was drodzy czytelnicy niniejszym do wizyty na moim stoisku, bo – a wnoszę to po zeszłorocznych popisach – zdarzyć się może absolutnie wszystko.

Na koniec dodam jeszcze, że IPN uhonorował prawie wszystkich redaktorów Ucznia Polskiego, nie pamiętam dokładnie czym, ale uhonorował. Tylko Kraśko i młody Rymkiewicz się nie załapali o ile wiem. Wydano nawet książkę o działalności tego pisma, jest dostępna na stoiskach IPN i w księgarniach Instytutu. Zachęcam do kupienia i uważnej lektury.

Komentatorów zaś proszę, by na temat bohatera dzisiejszej notki wyrażali się w sposób jak najdelikatniejszy i stonowany. Nie możemy wywoływać eskalacji i narażać nikogo na nieprzyjemności, mam na myśli organizatora Targów Wydawców Katolickich między innymi. Nie możemy jednak także milczeć i udawać, że nic się nie dzieje, bo to jak widać na przykładzie, nie pomaga nam to wcale.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka