coryllus coryllus
2263
BLOG

Konopie symbolem polskiej polityki historcznej

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 24

Zacznę od czegoś innego, konopie będą później. Oto ładnych parę lat temu, wszyscy blogerzy polityczni, w zgodzie lub niezgodzie, ale przy ogólnym zrozumieniu sytuacji, siedzieli sobie w salonie24 i coś tam pisali. Unosił się nad nami duch klęski i wszyscy płakali, że czegoś tam nie ma a powinno być. Nie ma polityki historycznej, nie ma jakiegoś filmu, nie ma książki, która musi być koniecznie napisana....wiecie jak to leciało, prawda? I pamiętam jak kolega Rosemann zaczął jojczyć, że koniecznie trzeba napisać powieść o Powstaniu Warszawskim, ale taką wiecie, porządną, z emocjami, dynamiką itp. Odpowiedziałem krótko – zbierajcie kasę, jak będzie budżet za 3 miechy macie powieść. I co? I pstro, wszyscy umilkli i siedzieli przez dłuższą chwilę cicho, ale potem znów zaczęli. Okay, ktoś powie, że ja wtedy nie miałem aż tylu książek podpisanych własnym nazwiskiem, może więc dlatego nie zebrali. To nie jest niestety dobre wytłumaczenie. Gdyby tak było, bylibyśmy w sytuacji komfortowej, ale nie jesteśmy. Otóż do takich zamierzeń zawsze muszą się przyłożyć ludzie wyznaczeni przez różne ważne czynniki. Dlaczego? Bo tylko wtedy Polak zainteresowany swoją historią ma pewność, że został potraktowany poważnie. Jeśli obcy agenci, a najlepiej całe agencje, zaopatrzone w budżety, są zainteresowane moderowaniem naszych wyobrażeń o własnej historii, wtedy jest świetnie, wtedy wszyscy są zadowoleni. Co innego kiedy z propozycją taką wyskakują ludzie nic nie znaczący. Polacy czują się wtedy oszukani, bo co taki jeden z drugim szczyl może chcieć? On się chce wzbogacić na krwi pomordowanych najpewniej. I co? Mamy się emocjonować tą jego pisaniną? A jak coś źle powiemy, a jak się to komuś nie spodoba? Co wtedy? Książki niestety, nie służą w Polsce do dyskusji, książki są przedmiotem prywatnej i publicznej dewocji. Dlatego właśnie jest ich tak mało, są tak płytkie i nieważne.

Ja wiem, że nikogo nie przekonam do swoich racji. Składam jednak prostą i czytelną propozycję. Mili Państwo, polityka historyczna naszego państwa, ta która się właśnie zaczyna, zakończy się klęską, kacem i zamiataniem różnych wstydliwych kwestii pod dywan. Ja tę opcję obstawiam już teraz, żeby mi potem nikt nie powiedział, że nie uprzedzałem. Szczegóły wyjaśnię na spotkaniu w Legionowie 11 lutego, w czwartek, chyba o 18.00. Nie znaczy to, że my tutaj musimy się temu biernie przyglądać, zagryzać zęby i zastanawiać się co za kretyn tym kieruje. Nie musimy doprawdy tego robić. Nie musimy czekać aż ktoś nam sprofiluje naszą historię na kolejne 50 lat i zabetonuje mózgi młodzieży szkolnej, która będzie już tylko prowadzić dyskusję o tym czy lepiej umrzeć w więzieniu jak Pilecki czy na polu jak Dziemieszkiewicz. Jak państwo zauważyli, wydaliśmy właśnie bardzo ciekawy reprint. Książkę księdza Mariana Tokarzewskiego zatytułowaną „Straż przednia”. Jest to jeden z tych pamiętników, które muszą być wznawiane, żeby pamięć nie umarła, a wznawiane nie są właśnie dlatego, żeby tę pamięć zabić. Zamiast edycji tych książek i dyskusji nad nimi mamy demaskacje. Mamy gawędy Zychowicza i różne odbrązawiania lewicy. Mamy cały ten szajs, który zaciemnia nam obraz i wpędza nas nie w kanał bynajmniej, ale wprost do piekła. Do rzeczy jednak. Sprawa jest prosta. Mamy książkę Tokarzewskiego, jeśli ją sprzedamy wydamy kolejny tom wspomnień. Jeszcze nie wiem czyich, ale wydamy. Czy Państwo decydują się na udział w takim przedsięwzięciu? Pytam nie oczekując odpowiedzi, bo zagłosować musicie Państwo swoim portfelem. Ryzyko z Państwa strony nie jest duże, ledwie 35 złotych. Ryzyko z mojej strony jest spore, bo wiem, że nikt mi za to nie podziękuję. Odbieram bowiem jednym prostym ruchem robotę kilku zespołom badawczym, blokuję kariery magistrów i doktorów, a w dodatku uniemożliwiam wyjęcie sporych pieniędzy z różnych funduszy na długoletnie przygotowanie tych jakże ważnych dla kultury tekstów do druku. Jedyne co może mnie spotkać to ostracyzm, milczenie, w najlepszym wypadku jakiś atak polemiczny, ale na to nie liczę, bo to wchodzi w zakres promocji i zwiększa sprzedaż. Laurów i orderów nie będzie. Jedyna nagroda to ujawnienie tych zapomnianych i niechcianych książek. A jest ich nieprzebrane mnóstwo. Dlaczego nikt się za to nie weźmie? Z dwóch powodów, jeden już wyjaśniłem, a drugi jest taki, że żaden z tak zwanych specjalistów nie wierzy, że to ma sens. Oni, żeby się za to zabrać musieliby dostać jakieś poważne pieniądze. No więc ja mogę to zrobić w ramach moich skromnych środków. Przy lekkim Państwa zaangażowaniu i poparciu. Lekkim, podkreślam....I będzie sukces. Gwarantuję. A teraz idźmy w te konopie.

Pod wczorajszym tekstem ktoś przypomniał okoliczności śmierci Artura Zawiszy, ja przyznam nie miałem pojęcia o tym kim był i jak zginął Zawisza, ale jak się dowiedziałem to otworzyłem szeroko usta ze zdziwienia. Zacznę jednak nie od szubienicy, na której go powiesili, ale od kolei. Oto doczytałem wczoraj, że rozwój kolei przebiegał według pewnych ciekawych prawidłowości. W krajach, gdzie była dobra sieć dróg albo kanałów kolei bardzo długo nie budowano. Tak było we Francji i w Holandii. Nawet Austro-Węgry wyprzedziły w pewnym momencie Francję jeśli idzie o kilometry torów. Na przedzie oczywiście były, wymieniając się co jakiś czas pierwszym miejscem Wielka Brytania i Niemcy. Początkowo linie kolejowe budowano aby połączyć wielkie arterie rzeczne i drogą żelazną uzupełnić transport rzeczny, najważniejszy, przed epoką transportu szynowego. I tak mamy koleje prowadzące z Berlina ku Wrocławiowi łączące Łabę i Odrę, mamy koleje prowadzące z Warszawy do Wiednia łączące Wisłę i Dunaj, ale także Wisłę i Odrę. Mamy też tych wszystkich ludzi, którzy wierząc w demokrację i wolność ludu próbują w dorzeczach wielkich arterii wodnych wzniecać ruchawki, mające na celu pozbawienie panów ziemi i nadanie tej ziemi chłopu. Do takich ludzi należał Artur Zawisza, 24 latek, który razem z gen. Zaliwskim wkroczył w roku 1833 do Królestwa, by tu wywołać ponownie powstanie przeciwko Rosjanom. Impreza zakończyła się katastrofą, Zawisza został schwytany i powieszony, na placu noszącym dziś jego imię. Przed śmiercią opowiadał różne dziwaczne głupstwa i żegnał się z jakąś niby narzeczoną, która miała go w istocie w nosie i nie za bardzo rozumiała o co temu dziwnemu młodzieńcowi chodzi. Wiadomości o śmierci Zawiszy czerpiemy z relacji Rosjanina Mikołaja Berga, który napisał – po rosyjsku – że Artur Zawisza zanim umarł krzyknął iż gdyby miał sto żyć, wszystkie oddałby ojczyźnie. Berg był historykiem, a rewelacje te, dotyczące bohaterskiego zachowania się Artura Zawiszy usłyszał od „naocznego świadka”, jakiegoś generała, który stał pod szubienicą.

Po egzekucji młody Norwid zbierał drzazgi z tej dziwnej budowli i przechowywał jak relikwie. Polacy zaś włączyli tego Zawiszę do panteonu narodowego i zaczęli o nim pisać poematy, które w naszych czasach z uwagą godną lepszej spawy omawiała i interpretowała Maria Janion. W jednym z nich jest refren, który brzmi – konopie bujają po polu szeroko, w lesie rosną jodły wysoko, wysoko...

Tak więc mimowolnie konopie stały się symbolem naszej polityki historycznej. Konopie, z których kręci się sznury dla wisielców i które można sobie zawinąć w skręta, zapalić i oderwać się od przyziemnych spraw świata tego. Tak to wygląda i nie chce być inaczej. I będzie wyglądało nadal, bo cała nasza polityka historyczna kręci się wokół tych konopi.
Nikt nie zada sobie pytania jak to się stało, że rewolucjonista Zawisza z rewolucjonistą Zaliwskim przemaszerowali, w towarzystwie niemałych, bo 50 osobowych oddziałów żołnierzy przez terytorium pruskie. Jak to się stało, że zaczęli tę swoją walkę gdzieś w polu, nad rzeką, w okolicy Torunia....gdzie był i port i pewnie jakieś składy.

Jak to się stało, że nikt nie widzi iż od roku 1830 na terenach zabranych Polsce na przemian próbuje się coś zbudować – w sensie infrastrukturę – albo się coś niszczy. Istota tych poczynań zawsze jest maskowana dobrem ojczyzny połączonym z dobrem ludu. Nikt tam nie mówi o reaktywacji królestwa, wszyscy za to gadają o zmianie stosunków własności. Tak jakby juma miała nam zagwarantować niezawisły byt państwowy. Ponoć ten Zawisza jak wchodził na szubienicę odmówił księdzu, nie zgodził się na ostatnie namaszczenie. No i ten opis, jak to jest, że my się tak bezkrytycznie dajemy zwodzić tym przyjaciołom Moskalom, co to zawsze znajdą się w bezpośredniej bliskości szubienicy, żeby nam dokładnie opisać bohaterstwo skazańców. To ważne, potem dzieci to przeczytają, pozbierają drzazgi z miejsca kaźni, grudki ziemi nasączone krwią bohaterów i będą już wiedziały co czynić dalej. Konopie po polu bujają szeroko....

Nie może być na to naszej zgody. Tak jak nie może być zgody na idiotyczną politykę historyczną, robioną w interesie państw obcych. Wiem, że niewiele możemy, ale zróbmy cokolwiek...może to coś da, kto wie.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl,. Do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka