coryllus coryllus
3653
BLOG

Kanonizowanie tandety

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 82

Cała idea tego bloga obraca się wokół pewnej szczególnej kwestii. Oto wszyscy dookoła gadają o odkłamywaniu historii, a nikt tak naprawdę nie zabiera się za to w sposób poważny. Odkłamywanie to bowiem rozumiane jest jako produkcja kolejnych mitomańskich filmów i różnych powierzchownych publikacji. Można rzec, że to nie jest nic nowego, bo zawsze tak było, każda władza próbowała się uwiarygodnić poprzez nową redakcję jakichś kawałków historii. No, ale ja twierdzę, że było inaczej, a to z tego względu, że w pewnych krajach i w pewnych organizacjach sprawy te traktowane były poważniej, a w innych mniej poważnie. Ta pierwsza okoliczność zachodziła wtedy kiedy władza rozumiała doktrynę w imię której działała, a ta druga w sytuacji kiedy władza nic nie rozumiała, poza tym, że ludzie na stadionach mają wstawać na gwizdek i robić meksykańską falę bo to ładnie wygląda. Pierwszy przypadek relacji pomiędzy władzą a doktryną lokujemy w dwóch miejscach, w elżbietańskiej Anglii oraz w Kościele potrydenckim. Można mnożyć przykłady dobrej synergii – lecimy klasykiem – pomiędzy władzą a doktryną, ale one prawie nigdy nie dotyczą nas. U nas zawsze królowała meksykańska fala i totalne niezrozumienie funkcji propagandy. Nawet w państwie tak poważnym jak PRL miało to wymiar groteskowy.

Od wczoraj nie mogę się pozbierać po tym, jak dotarły do mnie dwie informacje, jednak dotyczy doktryny Kościoła, a druga doktryny i propagandy naszego państwa. Zacznijmy od pierwszej.

Oto ktoś wrzucił wczoraj pod tekstem link do artykułu z 'Gościa niedzielnego”, w którym stoi jak byk, że jakieś środowiska w Kościele będą się domagać wyniesienia na ołtarze Tolkiena. Ja rozumiem, że to jest wiadomość lekkopółśmieszna, ale pisze o tym „Gość niedzielny”, pismo reklamowane w każdej parafii po każdej mszy. Ktoś tam uważa więc, że nie ma żadnego problemu, że można domagać się, by Tolkien został świętym.

A co to ma za związek z odkłamywaniem historii? Bardzo prosty, jeśli bowiem odważnie, bez lęku o emocje sfrustrowanych młodych mężczyzn, szukających spełnienia w literaturze, zapytamy jaka jest propagandowa funkcja literatury fantasy i SF, odpowiedź będzie jedna. Służy ona temu, by nie trzeba było na nowo redagować różnych niejasnych fragmentów historii, by na przykład ludzie nie dopytywali się jak to było z tą herezją w średniowieczu, albo z czyich dokładnie pieniędzy zbudowano katedry w Ille-de France i na jaką wysokość opiewały rachunki.

Literatura produkowana w sztafażu historyczno-romantycznym służy właściwie tylko do werbunku. Do pozyskiwania młodych, nie radzących sobie z okolicznościami ludzi, którzy oczadziali od tych treści będą je powielać, już to jako autorzy-naśladowcy, już to jako badacze literatury (Tolkien a sprawa ukraińska), już to jako historycy romantycznie usposobieni. Jak wiemy dysfunkcja polegająca na głębokiej fascynacji jakimś rodzajem literatury jest niesłychanie trudna do wyleczenia. Znam dziewczyny, które od wielu lat uważają, że „Mistrz i Małgorzata” to dobra książka, a może nawet najlepsza. Z Tolkienem jest dokładnie tak samo. Tymczasem jest to cała, wyprodukowana w ciągu ostatnich 200 lat imperialna menażeria brytyjska, którą zebrano w jednym miejscu i wysłano na podbój mózgów i serc biednych frajerów na kontynencie. My zaś słyszymy, że Tolkien jest głęboko chrześcijański. Oczywiście, że jest, bo Brytyjczycy uważają się za jedynych prawdziwych chrześcijan, nawet ci pochodzenia żydowskiego tak myślą i Tolkien im w tym myśleniu pomaga. Opowiadania, że w książkach Tolkiena są jakieś głęboko katolickie pierwiastki jest czymś kuriozalnym absolutnie, ponieważ w większości książek napisanych w XIX i XX wieku, wyjąwszy pornografię, ale nie całą, i Aleistera Crowley takie pierwiastki zawiera. Tolkien wykorzystał je i przerobił tak, by służyły one idei imperialnej. Ktoś może powiedzieć, że ja znowu daję tu upust swoim maniom, bo Tolkien to po prostu wspaniała rozrywka. Dla mnie nie, to po pierwsze, a po drugie, doskonale wiem, jak ta literatura działa na mózgi. Nic już potem, poza treściami identycznymi lub podobnymi do tych mózgów nie dociera. Chłoną one jedynie szlachetne deklaracje różnych oszustów i na tychże deklaracjach budują swoją wizję rzeczywistości, literatury czy czego tam chcecie. Efektem tego jest pomysł, by Tolkiena kanonizować. Pogański autor, opisujący pogański świat, będzie teraz lansowany jako prawie-święty. Dla porządku tylko chcę przypomnieć – niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie – jakoś tak to szło chyba? Przypomnę też, że najtrudniejszą na świecie sztuką jest trzymanie się realiów i ujmowanie sytuacji w ocenach jasnych i konkretnych, nawet jeśli pozostają jakieś wątpliwości. Wszystkie ciemne siły dążą do tego, by od tej misji odwrócić naszą uwagę. Żeby podziwiać moralność katolicką Jerzego Zawieyskiego oraz głębię prozy Tolkiena która jest prawie-chrześcijańska. Jak ktoś chce napisać książkę chrześcijańską, niech się weźmie za opisanie sekty Paulicjan i jej zdemaskowanie, bo póki co czynią to jedynie Brytyjczycy.

Wczoraj również pojawiła się informacja, że minister Macierewicz był zachwycony filmem Zalewskiego pod tytułem „Historia Roja czyli z ziemi lepiej słychać”. Na premierze pan minister pokazał się w towarzystwie Dody, która jak sądzę szykuje się do zrobienia kariery piosenkarki patriotycznej. Później zaś w sieci pojawiło się zdjęcie zafrasowanego prezydenta Dudy i news, że dla tegoż prezydenta jasne jest iż produkcja filmu Zalewskiego była celowo wstrzymywana. Wszyscy pamiętamy jak było z tym filmem, Zalewski nie godził się na wprowadzenie różnych skrótów, bo uważał, że stworzył dzieło pełne. I ja mam teraz pytanie, czy nadal nic nie wyrzucono z tego filmu? Czy nadal widać tam, jak ta blondyna pieprzy się z tymi partyzantami „na jeźdźca”? Jeśli tak, to byłbym wdzięczny gdyby na ten film nie wysyłano gimnazjalistów. Jeśli zaś usunięto zeń tę scenę to ciekaw jestem jak zniósł to Zalewski, tak przecież czuły na te kwestie.

Film o Roju uważam za wyjątkowo wprost szkodliwy, za początek drogi, która doprowadzi PiS do klęski. Oburzonym wyjaśniam dlaczego. Oto co jakiś czas, ktoś zgłasza tu postulat, żebyśmy się na nowo policzyli. To jest wprost głos z zaświatów, który pozostał po Annie Walentynowicz – musimy się na nowo policzyć. Ja mam inną propozycję – policzmy komunistów. To da nam pewnie obraz rzeczywistości, niepełny, ale jakiś konkretniejszy. A kiedy już policzymy komunistów, policzmy obojętnych, później zaś tych, którzy są jak Doda, to znaczy chcą wystąpić publicznie i zadeklarować miłość i przywiązania do udręczonej ojczyzny, a potem polecieć do kasy. Jeśli ich wszystkich policzymy, będziemy mieli jasny obraz sytuacji. Rząd zaś będzie wiedział na jakim gruncie stoi, stabilnym czy nie stabilnym.

Nie przypominam sobie, by w twórczości czołowego propagandysty epoki Tudorów, niejakiego Szekspira znalazły się treści wychwalające wprost tychże Tudorów i ich prawo do władzy na Wyspie. Przeciwnie, propaganda ta jest bardzo ostrożna i wyważona, ale za to uderza wprost w emocje widza i uszlachetnia je w sposób jednoznaczny. Ktoś powie, że PiS ma legitymację narodu, po wyborach demokratycznych trzyma władzę mocno i jej nie wypuści. Dobrze wiecie, że władza PiS nie zależy od narodu tylko od tego jak wygląda układ sił w Waszyngtonie, a teraz jeszcze od tego jakie plany ma wobec nas GB. Głos narodu służy tu jedynie za listek figowy, wybory zaś to efekt 8 letniego wkurzania tegoż narodu przez oszustów z PO, narodu który łatwo może się wkurzyć na kogoś innego. Wszystko zależy od natężenia propagandy i błędów popełnianych przez polityków PiS.

No, ale wracajmy do filmu. Do kogo zaadresował go Zalewski? Do młodzieży rzecz jasna, żeby ubogacić ją duchowo i emocjonalnie. W filmie tym bez przerwy gadają o Bogu i przywiązaniu do religii, a więc taregtem jest, jak sądzę, młodzież katolicka przywiązana do tradycji. Po co więc tam ten seks? Bo wszyscy jesteśmy grzeszni i jakby Pan Bóg nie trafił komuś do przekonania, to zajdziemy go z flanki i uderzymy po głowie gołą dupą. Taka to jest strategia mili Państwo, nie inna i na tym sprytnym pomyśle budowana będzie teraz polityka historyczna rządu PiS. Powtórzę więc raz jeszcze – nie można kanonizować tandety, bo to się prędzej czy później zemści. Nie można ładować ludziom do głów różnych treści za pomocą łopaty, bo efektu z tego nie będzie żadnego. Poza oczywiście meksykańską falą. Jest sto sposobów na to, by uczcić pamięć żołnierzy wyklętych, trzeba do tego tylko wynająć odpowiedniego człowieka, który dysponuje atutem tak już zapomnianym, a często także wyszydzanym, jak talent. Od tego trzeba zacząć. Jak się Walshingham i Cecil zorientowali, że z tym Szekspirem coś nie teges, kazali pisać te sztuki Baconowi, bo uzyskany efekt musiał być bez zarzutu. I tak to zostało do dziś. No, ale kto to jest ten Walshingham zapytają nas miłośnicy twóczości reżysera Zalewskiego? I po co go wspominamy?

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których pretekstem jest 1050 chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze.

W najbliższy czwartek zaś będę gościem ojców Karmelitów we Wrocławiu, Ołbińska 1, początek pogadanki o 17.00

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka