coryllus coryllus
3830
BLOG

O deprawowaniu księży

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 86

Zanim przejdę do meritum czyli do tego całego deprawowania księży, chciałem serdecznie podziękować tym kolegom, którzy zawsze pomagają nam po targach zwinąć wszystko i dzięki temu nie muszę nosić wszystkiego sam do spółki z Bartkiem. Tym razem się nie pojawili. No więc myślę, że mogą się już w zasadzie nie pojawiać wcale. Jakoś sobie poradzimy. Całe szczęście na sam koniec przyjechał Tomek Gajek i dzięki temu sprawy logistyczne – każdy wie jak jest pod zamkiem z parkingiem choćby – zostały szczęśliwie rozwiązane. Naprawdę, nie ma żadnego obowiązku, żeby interesować się tym blogiem i produktami wydawnictwa Klinika Języka. Mamy tu pełną wolność decyzji i wyboru. Ja zaś od początku nosiłem wszystko na własnych plecach, więc nic się nie stanie jeśli będę to robił nadal.

 

Zakończyły się Targi Wydawców Katolickich, była to najsłabsza edycja ze wszystkich, w których uczestniczyłem. Trudno dociec dlaczego. Toyah twierdzi, że to przez uroczystości smoleńskie i coś w tym pewnie jest, ale myślę, że nie tylko. Oferta jaką prezentują wydawcy na tych targach kierowana jest w zasadzie do dwóch grup odbiorców. Do katolików infantylnych i do tych, którzy lubią postawić sobie na półce oprawne w skórę myśli Jana Pawła II. Tak więc dominują dwa rodzaje książek – te luksusowe i kompletne badziewie w broszurowych oprawach. Hala była pełna, ale ludzie nie wiedzieli po co przyszli na targi. Kupowano mało i niechętnie. Jeśli więc wydawcy nie przebudują jakoś oferty i nie zmienią systemu promocji, będzie kłopot. Ktoś powie, że nie, bo targi przetrwają. Być może, i ja jestem za tym, żeby przetrwały, ale widząc to co się działo, mam różne wątpliwości. Patrzyłem na księży na przykład, którzy przechodzili koło naszego stoiska. Jeden taki, gruby, w niebieskiej koszuli był prawie łysy, a z tyłu miał taki kretyński kucyk. Spod tej zaś niebieskiej koszuli i koloratki wystawały mu kłaki. Tak to chyba trzeba nazwać – kłaki. Były też inne egzemplarze, ale wolę ich tu nie opisywać, bo niektórych znałem z czasów dawniejszych. Sprzedawano jakieś płyty z nagranymi programami publicystycznymi, których uczestnikami byli księża. Tacy bardzo wyluzowani, w marynarkach, w tych dziwnych niebieskich koszulach, księża którzy zabawiali publiczność różnymi żartami.

Do tego różne książeczki typu „Myszonek Jorge i papież Franciszek. Niezwykła przyjaźń w sercu Watykanu”. Mili wydawcy i drodzy księża to jest zła droga. I mówię Wam to ja, wydawca wspomnień księdza Mariana Tokarzewskiego, wspomnień, które sprzedają się jak świeże bułki. Nie zdobędziecie tym postępowaniem klientów, nie wiem też czy takie zachowanie będzie należycie ocenione w tej innej, głębszej perspektywie. Ocena tego nie należy do mnie. Ja mogę tylko opowiadać o handlu. No więc sądzę, że produkowanie publikacji z zakresu katolicyzmu infantylnego przysporzy Kościołowi wrogów, a odstręczy tych grzeszników, którzy martwią się o swoje zbawienie naprawdę, bo wiedzą co nawyprawiali i oczekują poważnego potraktowania. Ci dwaj wyluzowani w garniakach, co siedzą przed kamerami niczym nowoczesny endek Ziemkiewicz z tym całym Janeckim, nie są gwarancją poważnego traktowania, dla ludzi rozważających swoje życie.

Nie inaczej jest z księżmi piszącymi. Mam w pamięci to co napisał ksiądz infułat Marian Tokarzewski i myślę sobie, że kapłani nie powinni się brać do pióra jeśli nie mają do powiedzenia czegoś naprawdę głębokiego i poważnego. Pisanie bowiem, tak jak się je rozumie i praktykuje dzisiaj, to jest hochsztaplerka. Księża zaś nie mają ani doświadczenia, ani warsztatu, a wielu nie ma też autentycznej chęci. Ktoś im jednak podsunął pomysł, żeby pisać, bo w sumie czemu nie, przecież to proste. To jest niezwykle powierzchowne pojmowanie spraw. No i pułapka pychy, w którą wpada się niesłychanie łatwo. Kościół dysponuje swoją machiną medialną, więc dlaczego nie używać jej do promocji treści katolickich. Jasne, używać, ale dlaczego przy tym naśladować najgorsze wzorce telewizji i publicystyki świeckiej? Dlaczego angażować do tego księży, którzy mają to co zwykle określa się formułą „parcie na szkło”?

Po tej edycji targów widać, że niektórzy księża marzą o tym, by być docenionymi i sławnymi autorami. To jest kolejna pułapka. Zwyczajny ksiądz ma przeważnie kłopot z oceną realiów, (no chyba, że ma wyjątkowo twardy charakter), a to z tego względu, że w każdej parafii jest spora grupa wiernych urządzających takiemu księdzu życie i terroryzujących go po prostu, odgradzając go od wszystkiego, co im się nie podoba lub co uważają, za nieistotne. Ksiądz, który zabiera się za pisanie będzie miał wokół siebie wielbicieli jeszcze straszniejszych, którzy doprowadzą go do takiego stanu, że ani się obejrzy, jak zacznie myśleć o Noblu. Im większe zaś zaangażowanie mediów katolickich w promocję takiego autora tym dla niego i lansowanych przez niego treści gorzej. On sobie z tego nie zdaje sprawy, bo jak ktoś ma tak zwaną łatwość pisania, a do tego jeszcze zapraszają go do telewizji to niczego już mu wytłumaczyć nie można. Tym bardziej, że jest kapłanem, więc wie lepiej.

Rozmawiałem na targach z przedstawicielem pewnego dużego i mającego bardzo mocną pozycję na rynku wydawnictwa. Powiedział mi – w liczbach, ale ich nie zdradzę – jaka jest różnica pomiędzy tą edycją targów i poprzednią. Otóż wydawnictwo to zarobiło w tym roku jedną trzecią tego co w zeszłym. A jest to firma naprawdę mocna. Nie ma więc o czym gadać. Smoleńsk, demonstracje, emocje itp., może to i ważne, ale jeśli Kościół, będzie wystawiał do walki ze złem łysych kapłanów z kucykami, księży którzy robią publicystykę telewizyjną i gwiazdorzą, albo księży piszących i lansujących treści ważne, ale podane w formie napisu na paczce papierosów – palenie zabija, to można już zwijać interes. I zwróćcie uwagę, że ja tego nie rozpatruję w perspektywie zbawczej, nie zastanawiam się czy to jest zachowanie słuszne i czy ono przystoi kapłanowi i dobremu katolikowi. Ja to oceniam przez pieniądze zarabiane na tych targach. To jest katastrofa, a będzie gorzej.

Możecie mili organizatorzy wręczyć pięć feniksów czołowym prawicowym publicystom, takim jak Jakub Lubelski, którzy piszą o głodzie sacrum w literaturze nadając swoim rozważaniom tytuł „Ssanie”. Nie ma to żadnego znaczenia i nic nie pomoże ani autorowi ani Wam. A wiecie dlaczego? Bo dobrowolnie pozbawiliście się tej mocy i tego kontekstu, którym dawno temu dysponował ksiądz Marian Tokarzewski. Zeszliście na ziemię i chcecie konkurować z oszustami z telewizji. Przegracie, bo nie macie pojęcia jakimi krętymi drogami chadza miłość czytelników, a o nią Wam jedynie teraz chodzi. Nawet ja nie znam wszystkich zakrętów na tych ścieżkach, w końcu nikt nie przyszedł po targach, żeby mi pomóc nosić paczki, co się nie zdarzyło od roku pańskiego 2011. Nie martwi mnie to jednak wcale. Pomysł, by wydawać pamiętniki ziemian kresowych to jest pomysł z gatunku imperialnych. A mam jeszcze lepszy. Zacznę wydawać wspomnienia socjalistów, którzy zrobili polityczne i urzędnicze kariery w II RP. I nie będę ich cenzurował. To pozwoli mi na złapanie oddechu i może nawet uda mi się wynająć jakąś firmę spedycyjną, która będzie przywozić i odwozić na targi moje paczki.

Jeszcze dwa słowa o sacrum. Nie ma żadnego sacrum w literaturze i sztuce bez autentycznego talentu. Można sobie pisać różne rozważania na ten temat i mają one jedynie wartość papieru toaletowego. Henryk Sienkiewicz napisał jedno zdanie – Ze Szczytna idziecie dziadku? I było takie sacrum, że hej. Do dziś wszyscy płaczą jak to czytają. Takiej sztuki żaden z dzisiejszych autorów dokonać nie potrafi. Piszący księża zaś nie potrafią tego zrobić w sposób wręcz uporczywy. Na dziś to tyle.

 

Przypominam też, że 28 kwietnia mam wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej. Będą opowiadał o rynku książki

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura