coryllus coryllus
2887
BLOG

Czym Masłowska różni się od Trammera?

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 54

Od dawien, dawna w salonie24 działa bloger Trammer. Nie poznałem go osobiście, ale wymienialiśmy we wczesnym okresie blogowania różne uwagi. Było to w czasach kiedy Trammer nie podpisywał się jeszcze Trammer blogerska tłuszcza, ale po prostu Jerzy Trammer. Ponieważ w sieci mówimy sobie po imieniu i tak zaczęliśmy ze sobą gadać dawno temu, mimo sporej różnicy wieku, pozostanę przy tej formie. Jerzy jest geologiem, krajoznawcą, turystą i pisarzem. Wydał dawno temu trzy ciekawe książki, które niestety zostały zapomniane. To są opowiadania wzięte z życia, czyli zasłyszane lub przeżyte w czasie licznych wypraw Jerzego gdzieś w głąb Polski. W większości bardzo dobre. Jerzy nie komentuje już na naszym blogu, bo jest zbyt wrażliwym i delikatnym człowiekiem, jak na to co się tu u nas odbywa. No, ale nadal podróżuje, jeździ na rowerze, fotografuje. Jest autorem, a nie ma go w żadnym leksykonie pisarzy, ma talent, ale nikt z ważnych krytyków nie zwraca nań uwagi. Ma za sobą ciekawe doświadczenia, ale nie ciekawią one wydawców. Jerzy zapewne kiedyś tam liczył na jakiś, może niezbyt duży, sukces rynkowy. Spotkał go jednak zawód. Całe szczęście, że nie jest tylko pisarzem, bo miałby kłopot. I teraz postawmy obok Jerzego Trammera Dorotę Masłowską. Kim ona jest? Egzaltowaną wariatką wmanipulowaną w propagandową machinę wydawniczą, wymierzoną wprost we wrażliwość czytelników. Grafomanką, która z najwyższym trudem wydusiła z siebie trzy książki, z których żadna nie nadaje się do czytania. Sfrustrowaną rzekomą artystką robiącą karierę dzięki wstawiennictwu starych, zapijaczonych dziadów takich jak Pilch. Trammer napisał trzy książki i Masłowska napisała trzy książki. Rzeczy Jerzego można przeczytać i można się przy nich wzruszyć, po przeczytaniu książek Masłowskiej, można tylko zasiąść w kiblu, albo się tam wręcz położyć, jak to widzieliśmy wczoraj w spocie reklamującym czytelnictwo we Wrocławiu. O czym to świadczy? Po raz kolejny o tym samym – że oni traktują nas jak bydło. I będą tak czynić nadal jeśli będziemy na to pozwalać.

Wczoraj Gliński, celowo nie piszę minister Gliński, odwołał Gaudena ze stanowiska dyrektora Instytutu Książki. Wydawało mi się, że to dobra wiadomość. Gauden to wyjątkowy szkodnik, człowiek pilnujący, by wszystkie absolutnie kanały dystrybucyjne były niedostępne dla autorów innych niż ci związani z gazownią. Oni zresztą zaraz podpisali protest w sprawie tego odwołania, postawili znak, wyszczególnili się wręcz z całej rzeszy pisarzy działających w kraju. Powiedzieli nam – to nasze koryto, a wy nas chcecie od tego oderwać? To jest totalitaryzm! Jak działa Instytut Książki? On dotuje, to po pierwsze, dotuje wybrańców, a jakby tego było mało jeszcze załatwia tłumaczenia na języki obce. I tak książki Masłowskiej są tłumaczone niejako z automatu, nawet jeśli nikt ich nie czyta. Podobnie książki Szczygła i całej reszty. Instytut Książki nakazuje jeszcze do tego bibliotekom co mają kupować, a czego nie, do swoich zbiorów.

Czy Gauden pomyślał kiedyś o tym, by dotować książki Trammera? Choć był on przecież współpracownikiem „Rzeczpospolitej”. Nie sądzę. No, ale całe szczęście, że Gliński go odwołał. A kogo powołał? Niejakiego Dariusza Jaworskiego, który nie jest bynajmniej żadnym prawicowym oszołomem, jakby sądzili niektórzy. Nominacja ta nie oznacza, że teraz zamiast Masłowskiej do bibliotek w całym kraju pojadą książki Terlikowskiego. O nie, tak się nie stanie, albowiem pan Jaworski, ma taki życiorys:

 

Dariusz Jaworski w latach 2012-2014 był wiceprezydentem Poznania. W ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego miasta Poznania. W przeszłości Jaworski był związany z „Gazetą Wyborczą”, a od 2005 do 2007 roku pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego poznańskiego dodatku „GW”. Był również wicenaczelnym „Tygodnika Powszechnego” (w latach 2007-2010).

 

Jak my powinniśmy interpretować tę nominację? Myślę, że tak, jak to zwykle czynimy, jako próbę przypodobania się działaczy PiS środowisku gazowni. Oni wiedzą, że nie mają tej siły co tamci i wiedzą, gdzie jest główny nurt propagandy. Wyżej krzyża nie podskoczą, a więc szukają porozumienia. Ten cały zaś protest pisarzy można sobie włożyć gdzieś pomiędzy kabinę a pisuar. Jaworski niczego nie zmieni i Masłowska nadal będzie zaliczana do tekstów kanonicznych.

Jak wiecie studiuję teraz pamiętniki rewolucjonistów. I to jest coś absolutnie wstrząsającego. Oto okazuje się, że władza, straszna zamordystyczna carska władza, tuż przed i w czasie rewolucji 1905 roku trzęsła portkami ze strachu przed tą bandą obdartusów, która przyszła dać ludom wolność. Wiecie dlaczego? Bo doskonale wiedzieli kogo oni reprezentują i zdawali sobie sprawę, że projekt pod nazwą Samodzierżawie się nie utrzyma. Car był za słaby. Po co ja to piszę? Gliński też zdaje sobie sprawę, że jest za słaby, oni wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że są za słabi i dlatego uporczywie szukają porozumienia z tamtymi, żeby – kiedy wahadło historii wychyli się w drugą stronę (jakby to poetycznie napisał Witold Gadowski) – nie zostać bez niczego. Żeby mieć jakąś niszę, w której będą mogli uprawiać te swoje fałszywe kulty. A jak nie niszę to chociaż kabinę w kiblu dworcowym.

I gdzie jest w tym wszystkim miejsce na Jurka Trammera? Pamiętam jedno z jego opowiadań. Kończyło się taką oto sceną. Do wsi położonej nad rzeką Huczwą w dawnym województwie zamojskim zajeżdżają niemieckie wozy pancerne. Jest wrzesień roku 1939. Ludność jest wystraszona i gromadzi się wokół parafii. Ksiądz, kulturalny i wykształcony mówi, żeby się nie lękali, bo zarówno Niemcy, jak i Polacy są wychowani w kulturze łacińskiej, która ich łączy. Wychodzi naprzeciw żołnierzom i pyta dowódcę po łacinie – qui estit. Ten zaś kłaniając się odpowiada – Germani sumus...Po czym następuje prezentacja.
Piękna scena, choć każdy wie dobrze, co działo się w czasie okupacji niemieckiej nad rzeką Huczwą w dawnym województwie zamojskim.

Nie wiem czy książki Jerzego są jeszcze na allegro, ale możecie ich poszukać. No, a teraz posłuchajcie sobie śpiewu Masłowskiej, która nie dość, że jest pisarką, to jeszcze zna się na muzyce, a ponieważ Pilch, jeden z jej promotorów już tylko chla i do niczego się nie nadaje, lansem tej pani zajmuje się teraz po prostu Instytut Książki.

 

https://www.youtube.com/watch?v=N-mjc25R0Nc

 

Przypominam, że 28 kwietnia mam wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej. Będą opowiadał o rynku książki

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura