coryllus coryllus
4238
BLOG

Chrześcijanie noszą żółte papiery

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 142

Dyskutowaliśmy tutaj o sposobach upamiętnienia rocznicy chrztu Polski i porównywaliśmy te tegoroczne z tymi sprzed pół wieku. Wiemy jak jest. Tamte uroczystości, z jednej strony inspirowane przez Kościół, z drugiej przez opresyjne państwo posiadające ogromną armię, zostawiły ślad w każdym z nas. Dzisiejsi Polacy, którzy mają ponad 40 lat, nawet jeśli, jak ja są za młodzi, by pamiętać sam rok 1966 to z całą pewnością czytali książki, które powstały w związku z tą rocznicą. Państwo bowiem komunistyczne, jak to już zostało nie raz powiedziane, nie próbowało nawet dokręcać swojej misji do tradycji ruchu robotniczego, no chyba, że gdzieś w jakichś wewnętrznych, adresowanych do towarzyszy misjach. Kiedy państwo to zwracało się do narodu, jego przedstawiciele próbowali ustawić się w rzędzie pomazańców bożych z koronami na głowach. Takie były aspiracje państwa. No i wyobraźcie sobie, że w czasie tych uroczystości transmitowanych w telewizji, nie pokazano ani jednego radzieckiego żołnierza, ani jednego przedstawiciela bratniego narodu radzieckiego. Okay, księży też nie było, z tego co wiem, ale cały świecki sztafaż związany z tradycją państwową jak najbardziej.

To zaś co mamy dzisiaj jest po prostu nie do wytrzymania. Jedno w tej nędzy jest pocieszające, to mianowicie, że w przeciwieństwie do przedstawicieli państwa, którzy nie reagują na napady histerii w wykonaniu różnych dam i inną tandetę, przedstawiciele episkopatu przeciwstawiają się jej mocno. Może nie tak mocno jakby sobie życzył, ale na pewno bardzo wyraźnie.

Wśród szeregu indywidualnych inicjatyw mających tę rocznicę upamiętnić, inicjatyw rozproszonych, biednych i brzydkich, mamy również coś takiego:

 

https://www.youtube.com/watch?v=DTAzCVQL_i8

 

Jeśli idzie o mnie, to jest to absolutny szczyt wszystkiego, lub jak kto woli dno nędzy. Oto nie wiadomo kto, zatrudnił nie wiadomo kogo, kogoś, kto w jego wyobrażeniu, ma wyglądać na polski katolik. Tak się składa, że na ten blog przychodzą polscy katolicy, widuję niektórych z nich także w rzeczywistości i mam skrajnie odmienne od twórców tego filmu o nich wyobrażenie. Są to w większości niedawni ciężcy grzesznicy, którzy powrócili do Kościoła, bo nie mieli gdzie pójść. Nie twierdzę, że takich jest większość, natomiast twierdzę z całą stanowczością, że takich jak ten pan w teledysku, jest zdecydowana mniejszość. Jeśli księża, którzy stoją za tą produkcją mają takie wyobrażenie o swoich wiernych i chcą ich kształtować na taki obraz, to znaczy, że mamy tu do czynienia z jakimś rozjazdem świadomości.

Pomysł, na którym zasadza się rzekoma atrakcyjność tego klipu jest gorzej niż drastyczny. Oto po ulicach Poznania chodzą ludzie, z kontekstu wynika, że są to chrześcijanie i rozdają żółte papiery. Dokładnie to widać – żółte papiery z napisem ZAPROSZENIE. To jest jak mniemam zaproszenie do Tworek, prawda?

Można było te papiery zrobić w innym kolorze, można było ich tam w ogóle nie pokazywać. I niby co to są za ludzie, ten jeden w czapce, a drugi w kapeluszu, co łażą za tym dziwnym bohaterem wyśpiewującym kuplet? Jeden wygląda jak czeski leśniczy, a drugi jak pensjonariusz Domu Aktora w Skolimowie.

Na szczęście decyzją episkopatu teledysk ten został zakazany. Tak po prostu – telewizje nie będą go emitować w związku z rocznicą chrztu. Mamy więc tu jedynie prywatną inicjatywę jakiegoś szaleńca, który ujawnił swoje estetyczne preferencje i obrzydził tym skutecznie wielu osobom tę piękną rocznicę.

Ja w tej decyzji biskupów upatruję nadzieję, że nie wszystko stracone. Nie widzę niestety tak stanowczej postawy jeśli idzie o urzędników państwa, ale biskupi postawili na jakość. Tak, prawda, że mamy z tą jakością kłopot i musimy wybierać między nędzą straszliwą, a nędzą rozpaczliwą. No, ale jest ta decyzja, która wyraźnie sugeruje co wolno, a co nigdy nie zostanie zaakceptowane. Decyzja ta podjęta jest z całą stanowczością, a dotyczy wyłącznie estetyki, czyli w tym wypadku tego, by ważnej rocznicy nie promować badziewiem. To są istotne kwestie, o czym staram się tu ciągle przypominać.

Dlaczego w ten sposób nie myślą urzędnicy? Bo oni w przeciwieństwie do biskupów muszą zaspokoić pragnienia swoich kolegów, mam na myśli pragnienia finansowe związane z różnymi produkcjami, do których przykłada się kryteria estetyczne. I tak zaliczam do nich także filmy dokumentalne. Tylko bowiem komuś tak prostemu jak Witold Gadowski może się zdawać, że wystarczy pokazać na ekranie zmęczoną twarz, żeby uwiarygodnić obraz. Tylko komuś takiemu jak minister Gliński wydawać się może, że rozdawanie pieniędzy na produkcję tym, co do tej pory ich nie dostawali załatwi sprawę jakości programów telewizyjnych i wyraźnie zaznaczy ich nową misję. To jest myślenie życzeniowe, myślenie proste jak przecinak, które nas doprowadzi do klęski, czyli do tego, że niepopularne decyzje rządu, a takie nastąpią, możemy być pewni, a w zasadzie już je dostrzegamy, jeśli skierujemy wzrok na ministra Szałamachę, firmowane będą i tłumaczone przez twórców takich jak Gadowski. To jest pomyłka i za nią przyjdzie kiedyś zapłacić. Ja o tym piszę już teraz, żeby mi potem ktoś nie powiedział, że nie ostrzegałem. Nie będę też przejmował się różnymi doradcami, którzy mi tu czasem piszą, że trzeba dać szansę PiS. My nie mamy takiej mocy, by dawać czy odbierać szansę. Możemy tylko oceniać. Jeśli episkopat stać na to, by przywołać do porządku tych kapłanów badziewia i piewców żenady, to tym bardziej powinno być na to stać ministra kultury. Jeśli zaś nie rozumie on zasad, o których tu piszemy, to znaczy, że pomylił resorty. Powinien być kimś innym, może wiceministrem zdrowia, albo wiceministrem obrony, który – niczym Okulicki na widok płonących archiwów i muzeów – mógł rzec, że są sprawy ważniejsze. Otóż w czasie pokoju nie ma ważniejszych spraw niż spójny, dobry i atrakcyjny wizerunek państwa, ekipy rządzącej, jej zaplecza oraz misji. Nie ma ważniejszych spraw powiadam, a te o których piszę są złożone, niełatwe do realizacji za to proste do wyszydzenia i zdezawuowania. Sposobów w jaki się to dokonuje jest wiele i my je tu ćwiczymy do 10 kwietnia roku pamiętnego. Czy ktoś wpadł na pomysł, że ich moc i działanie w jakiś sposób zniwelować? Nie. Odpowiedzią na Chadacza i tę wariatkę w białej bluzce jest Ewa Stankiewicz, a za jej plecami „nasi” dziennikarze i nasi politycy mrugają do siebie porozumiewawczo, że proszę i my także potrafimy tak jak tamci nadać ważnym sprawom stosowny wydźwięk.

Myślę, że są w PiS i tacy, którzy chętnie zatrudniliby tego biedaka w szaliku, co w tym klipie śpiewa. Tak to już bowiem jest, że większość ludzi rozmawia, polemizuje, spiera się z własnymi projekcjami całkowicie lekceważąc realia. Ja już podawałem ten przykład, ale go jeszcze przypomnę. Niektórzy pamiętają kampanię wyborczą ZCHN z lat dziewięćdziesiątych, gdzie raz pokazywali obsmarkanego Niesiołowskiego w koszulce psu z gardła wyciągniętej, a innym razem gościa w garniaku, meloniku, z laseczką, w lakierkach, jak szedł pustą ulicą i mówił o wartościach konserwatywnych, którym hołduje oraz o ostracyzmie jaki go za to spotyka. Sami wiecie o co chodziło, że nazywali go oszołomem i różne takie. Nie wiem czy w tamtym czasie w Polsce można było znaleźć choć jedną wystylizowaną w ten sposób osobę. Pomijam rzecz jasna fałszywy całkowicie image Jana Parysa, który mając lat 40 przebrał się w profesorski beret, rozlepił plakaty ze swoim wizerunkiem po mieście i dał na tym napis – 40 lat uczciwego życia. Bo mu się zdawało, jego kolegom podobnie, że beret, okulary i twarz jak smutny pędzel będzie się ludziom z czymś kojarzyć. Ktoś powie, że źle gadam, bo oni dobrze rozpoznali target i chcieli się wstrzelić we frustracje wyborcy, a nie w jego nadzieje. Być może, ale jeśli tak było i jeśli tak jest nadal, to mówię wprost – won mi z takimi propozycjami.

 

Przypominam, że 28 kwietnia mam wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej. Będą opowiadał o rynku książki

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl. I teraz uwaga! Zostało już tylko jedno miejsce. Jedno miejsce i zamykamy budkę. Jeśli ktoś mimo próśb nie zdecydował się do tej pory, to trudno.


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura