coryllus coryllus
4346
BLOG

Monopolistyczna faza kapitalizmu - nowoczesności ciąg dalszy

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 125

Postaram się dziś jeszcze raz udowodnić, że szeroko lansowany w XX wieku postęp i nowoczesność to po prostu zabobon w służbie imperializmu wrogiego Kościołowi. Ponieważ przypomniałem sobie wczoraj, że w PRL była taka formuła niesłychanie pojemna, ale jednocześnie precyzyjna, która wyrażała się zwrotem – oskarżony godził w sojusze Polski Ludowej – przyszło na mnie zastanowienie czy i nas tutaj, ze mną na czele nie posądzą niebawem o godzenie w nowe sojusze. Może się tak zdarzyć, o czym uprzedzam strachliwszych.

Droga rewolucji w Europie wschodniej rozpoczęła się od likwidacji innych niż bankowe i korporacyjne form zarządzania. Wiązało się to, co mało kto widzi, z zagrywką polityczną banków polegającą na osadzeniu na dwóch ważnych tronach dwóch podporządkowanych bankom ludzi – Wilhelma Orańskiego i Piotra Wielkiego. Byli to panowie z tego samego rozdania. Cała ich kariera opierała się na sojuszu z Amsterdamem i bez tego żadne ich osobiste zalety nie miały znaczenia. Dlatego też, patrząc na sprawy z odległej, dzisiejszej perspektywy możemy śmiało rzec, iż każdy kto w Polszcze optował za sojuszami z tymi dwoma lub ich poplecznikami, to zdrajca i wróg, choćby nie wiem jakie legitymacje przy sobie nosił. Okay, ja rozumiem, że sojusz z Francją był obłożony wielkim ryzykiem, bo polityka Paryża realizowana była u nas rękami Szwedów, z którymi mało nas łączy jeśli idzie o usposobienie i metody działania, wiemy też, że jest to polityka chimeryczna i w istocie słaba, która nie ma ani doktryny ani planu. Celem jej bowiem jest jedynie utrzymanie na tronie dynastii, poprzez podporządkowanie jej lokalnej hierarchii kościelnej. Prowadziło to zawsze do różnych katastrof, zakończonych wreszcie megakatastrofą. No, ale my nie możemy z istoty łączyć się sojuszem z siłami, które są po pierwsze fasadowe, po drugie podstępne, po trzecie ekspansywne w kierunku dla nas skrajnie niekorzystnym.

Teraz pora na różne kontrowersyjne hipotezy, z których kilka już słyszeliście. Sławetne wtrącanie się Piotra I w sprawy polskiej miało swoje ograniczenia. Były one wyznaczone wpływami hierarchii kościelnej. Promocja więc masonerii w XVIII wieku wśród hierarchów miała ten cel, by odwrócić uwagę co słabszych biskupów od spraw ważnych, oddzielić misję hierarchii od misji zakonów i osłabić całą strukturę. Cel deklarowany tej organizacji był oczywiście zafałszowany w sposób dwojaki, po pierwsze rzekomą atrakcyjnością ruchu, po drugie jego rzekomą demonicznością. Z masonami w XVIII wieku należało postępować tak, jak Stefan Czarniecki postępował sto lat wcześniej z arianami – należało ich masowo rozstrzeliwać. Wtedy obydwa czary i ten błękitny i ten czarny prysłyby w jednej sekundzie. Wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Polski, tak władców jak i banków było ograniczone poprzez zdrową, ale wielokrotnie wyszydzoną ustami różnych postępowców strukturę gospodarczą kraju. Polska sprzedawała zboże, wyroby stalowe i inne potrzebne rzeczy, między innymi broń, a wpływy monopolistów skutecznie ograniczały warsztaty i fabryki dozorowane przez zakony. Na przykład przez cystersów. Nie było mowy o likwidacji Polski bez osłabienia, a następnie likwidacji tego sektora. Kolejnym utrudnieniem dla wrogów był wynalazek specyficznie polski, niszczony z wielką zajadłością, czyli jurydyki. Wydzielone obszary w miastach, gdzie szlachta mogła produkować i sprzedawać różne rzeczy na warunkach preferencyjnych. Dziś takie warunki preferencyjne mają firmy zachodnie i to się nazywa zdrowy kapitalizm. Kiedy miejscowi mieli to zagwarantowane nazywało się to zacofaniem, feudalizmem, a czasem jeszcze gorzej. Dzięki jurydykom nie można było opanować i zmonopolizować całego wytwórstwa, a przez to nie można było wprowadzić tego co sto lat po rozbiorach lewicowi autorzy opisywali ze zgrozą – monopolistycznej fazy kapitalizmu. O szkolnictwie i jezuitach już pisałem. Rozwalanie struktury gospodarczej kraju, pod pretekstem zacofania, reform i modernizacji dokonywało się równocześnie z dewastacją oświaty, co także nosiło nazwę reform i modernizacji. Było zaś zwykły złodziejstwem. Jak nadmieniłem wczoraj, my to wszystko oglądamy ze środka układu, a więc wydaje nam się, że to słońce obraca się wokół ziemi, a poza tym widzimy wszystko oddzielnie – że dom, że Stasiek, że drzewo.

Tak więc nasze rozważania o katastrofie i rewolucji musimy zacząć od wstąpienia na tron Wilhelma III w Anglii i Piotra I w Rosji. Reszta jest konsekwencją tych dwóch zdarzeń.

No, ale wróćmy do tej monopolistycznej fazy kapitalizmu. Nastała ona wtedy, kiedy już udało się usunąć Kościół z gospodarki. Kiedy zaś nastała należało zrobić coś, żeby w fabrykach pojawili się nie mający innego wyjścia niż praca robotnicy. Wojna nadaje się do takich celów wyśmienicie i kwestię tę omówiliśmy sobie wczoraj. Co zrobić jednak, żeby te masy utrzymać w fabrykach, a jednocześnie nie oddać ich pod wpływ organizacji wrogich monopolistom, takich jak Kościół? I, co ważne, nie pozwolić im na bogacenie się, uczynić z bogacenia się rzecz wstydliwą i nie godną człowieka. Trzeba wprowadzić wśród nich herezję, to oczywiste. Albo jakąś herezję protestancką mocno judaizującą, albo herezję komunistyczną, która tak jest sformatowana, że w zasadzie robotnik ma samych wrogów dookoła, z których ksiądz i obszarnik są wrogami największymi, a fabrykant-kapitalista najmniejszym, a w zasadzie żadnym. Jeśli nie wierzycie poczytajcie sobie książki socjalistów i sprawdźcie jak to jest tam pozycjonowane. W XIX wieku fabrykant to zło konieczne, któremu się lud pracujący nie przeciwstawia. Wróg to generał-gubernator, polski obszarnik i biskup-pasibrzuch. Kapitalista staje się wrogiem dopiero wtedy kiedy rewolucja i herezja na trwale opanowuje duży obszar. Na przykład Rosję. Zamyka się wtedy ów obszar, kapitalistów morduje i rozpoczyna produkcję prefabrykatów tak tanią, że bez herezji po prostu niemożliwą do osiągnięcia. Zarządzają tą produkcją lokalne gangi, które organizują życie niewolników wokół jakichś pogańskich rytuałów. Mechanizm ten dobrze widać w skali mikro w słynnych południowoamerykańskich więzieniach, których strażnicy pilnują z daleka, bo ich mieszkańcy pilnują się sami, tworząc sztywną, hierarchiczną i heretycką strukturę. Operacja ta może być przeprowadzana w różnej skali, dobrze to wiemy, bo mamy za sobą pięćdziesięcioletni okres herezji, a nie wiadomo czy nie czeka nas kolejny, jeśli wziąć pod uwagę trwałe sojusze naszego rządu z Wilhelmem III Orańskim.

Teraz kolej na propagandę. O tym, że postęp to zabobon, szczególnie ten postęp krzewiony na uniwersytetach, przekonaliśmy się wielokrotnie na własnej skórze. Ja dziś pokażę bardzo jaskrawy przykład z początku XX wieku. Oto w tym czasie tournée po Europie odbywała niejaka Eusapia Palladino, starsza już wiekiem Włoszka, która miała sławę medium doskonałego. Wstęp na jej seanse był płatny i cholernie drogi. Do Warszawy zapraszał ją sam Julian Ochorowicz, a za możliwość obcowania z medium płacili wszyscy zwolennicy nowych prądów, tak radykalni jak i umiarkowani. Częstym gościem, wręcz najważniejszym, był tam Bolesław Prus. Wiadomo bowiem było, że Prus swoim autorytetem uwiarygodni Eusapię w mediach i wśród opinii publicznej. Prus, który był poczciwcem i naiwniakiem, coś tam nawet podejrzewał, ale chodził na te seanse i płacił, żeby mieć kontakt z duszą nieśmiertelną, co załatwiała mu w niedługim czasie siniora Palladino. Prus jednak to małe miki. Eusapia zapraszana była także do Paryża, miała występy w tamtejszym Instytucie Psychologii, a na jej seansach bywali wszyscy najważniejsi uczeni z Marią i Piotrem Curie na czele. I wszyscy wierzyli w Eusapię oraz jej kontakty nadzmysłowe. Czy nikt jej nie zdemaskował? Oczywiście, że zdemaskował, pewien włoski uczony z Neapolu. Napisał o tym nawet broszurkę, a było to w roku 1911 albo 1912. Broszurka ta natychmiast została wykupiona z księgarń i sława Eusapii nie ucierpiała. Wznowioną tę ciekawą książeczkę rzecz oczywista, ale dopiero w roku 2012, a ja nie mam wcale pewności czy można ją gdziekolwiek dziś kupić.

Popatrzmy teraz jak rosła sława tej pani. Oto na samym początku zareklamował ją w prasie kontynentalnej, nie brytyjskiej, co warte podkreślenia sir Arthur Conan-Doyle, który nawet przed tragiczną śmiercią syna miał pewne fiksacje mediumiczne. Potem zaś Eusapii towarzyszyli stale dwaj najwięksi w ówczesnym świecie specjaliści od mediumizmu i psychologii. Jeden z nich był anglo-amerykaninem, a drugi po prostu Anglikiem. Oni gwarantowali tę jakość. I tak się właśnie urządza te sprawy w eleganckim świecie. Aż by się chciało zapytać czy ci faceci nie nazywali się czasem Santorski i Eichelberger, ale nie, muszę Was rozczarować, nazywali się zupełnie inaczej. Jak to się stało, że takie tuzy jak Piotr i Maria Curie uwierzyli nędznej, prowincjonalnej hochsztaplerce? Normalnie, jak się tkwi w strukturze i ogląda ją od środka, można już liczyć tylko na to, że nasze złudzenia zostaną potwierdzone autorytetem kogoś z samej struktury. Nie da się tych potwierdzeń zakwestionować bez zakwestionowania sensu istnienia samej hierarchii. Widzieliście, żeby się kiedyś Szczuka pokłóciła ze Środą? O flaszkę chyba tylko i nie na wizji z całą pewnością. Im bardziej zaś nachalna promocja mediumizmu, psychologii i genderu tym większy głód wiary w te brednie i większa chęć utwierdzenia się w tej wierze. I w takim momencie, król Wilhelm III zawsze przychodzi nam z pomocą i przysyła tu jakiegoś „autoryteta”, żeby nas wybawił z ambarasu i zdjął z barków naszych odpowiedzialność za sądy samodzielne, które są przecież obłożone tak wielkim ryzykiem.

Zwróćcie uwagę, że seanse Eusapii były zamknięte i drogie. Wchodzili tam wybrańcy, zupełnie jak dziś z różnymi szkoleniami przeznaczonymi dla wybrańców. Jadą na nie w poczuciu misji, tam im się pokazuje jak stolik unosi się do góry sam z siebie i oni przez całe swoje życie mają już tylko udowadniać, że ten numer ze stolikiem to szczera prawda.

No, ale przenieśmy się znów czasów Bolesława Prusa, autora postępowego i wielkiego humanisty, do czasów Juliana Ochorowicza, wybitnego badacza zjawisk niezwykłych oraz do czasów noblistów – Marii i Piotra Curie. W tych samych czasach żyli: Edward Woyniłłowicz, Hipolit Korwin-Milewski i księżna Klementyna Tyszkiewiczowa. Żadna z tych osób nigdy w życiu nie uwierzyłaby w mistyfikatorkę tak nędzną jak Eusapia Palladino. A wiecie dlaczego? Bo byli to ludzie wolni. Na tym mógłbym w zasadzie zakończyć dzisiejszy wpis, ale wczoraj Eli Barbur napisał, że Republika Czeska zmieniła nazwę na Czechy. To jest ważna wiadomość, sądzę bowiem, że jest to wstęp do nowej czeskich doktryny politycznej realizowanej w oparciu o sojusz z królem Wilhelmem III, doktryna ta analogicznie do tej, którą w całości prawie zrealizował Piotr I, realizowana będzie w myśl starej ruskiej formuły tyle, że podmiot będzie inny. Nazywać się to będzie – zbieraniem ziem czeskich. Pierwszą czeską ziemią do zebrania jest Śląsk. O czym ani na moment nie możemy zapomnieć.

 

Na stronie www.coryllus.pl można znaleźć pierwszy tom wspomnień Edwarda Woyniłłowicza, który już wkrótce zostanie błogosławionym Kościoła Katolickiego.

 

Przypominam, że 28 kwietnia mam wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej. Będą opowiadał o rynku książki

 

Przypominam wszystkim zainteresowanym zyskami wydawcom, że w dniach 4-5 czerwca odbywać się będą w Bytomskim Centrum Kultury targi książki, dla których okazją jest 1050 rocznica chrztu Polski. Uczestnicy nie płacą za stoisko, zgłaszać zaś swój udział w imprezie mogą pod adresem info@rozetta.pl. I teraz uwaga! Zostało już tylko jedno miejsce. Jedno miejsce i zamykamy budkę. Jeśli ktoś mimo próśb nie zdecydował się do tej pory, to trudno.


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

 

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka