coryllus coryllus
4980
BLOG

Szaleństwo Antoniego Słonimskiego

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 89

Pamiętam, jakim zdziwieniem zareagowałem na informację, że Adam Michnik był w młodości sekretarzem Antoniego Słonimskiego. Wydawało mi się wtedy, że to fantastycznie tak zostać sobie sekretarzem jakiejś znanej osoby i uważałem, że to są przypadki wynikające z osobistych zalet tych sekretarzy, a nie ustawki. Ho, ho, tak, tak.....Alfabet Wspomnień Słonimskiego należał zawsze do moich ulubionych lektur i zawsze chętnie do niego wracałem. Dawno mi się to nie zdarzyło. W zasadzie przez ostatnie lata, w czasie kiedy prowadziłem tego bloga nie zajrzałem tam ani razu. Wróciłem do tego w ostatnich dniach, w czasie tej nerwówki, która mi nie pozwalała pisać książki. I co myślicie pewnie, że się uspokoiłem? A gdzie tam.

Wiem, że nadużywam tego słowa, ale dziś, po latach Alfabet wspomnień Słonimskiego to książka pod wieloma względami wstrząsająca. Oczywiście dla tych, którzy wiedzą kim była Mura Budberg, kochanka Gorkiego i jakie funkcje pełniła w tak zwanym „świecie”. Słonimski opisuje ją ciepło, jako jedną ze swoich najlepszych przyjaciółek. Szymon Askenazy, który jest głównym krawcem polskiej historii, urasta do roli demaskatora i bohatera, bez którego nie byłoby w ogóle nic, choć wprost jest powiedziane, że ukrywał źródła i informacje. Może nie tak demaskatorsko jak u Estreichera w „Miedzianej miednicy”, ale też i Słonimski nie jest tak głupi jak Estreicher i nie mówi wszystkiego. On jedynie sugeruje.

Na każdym kroku podkreśla, że wychowywał się w atmosferze dobrej, liberalnej, warszawskiej inteligencji. To znaczy kogo? No jak to? Świrów co łaziły na seanse Eusapii Palladino. Podnosi na piedestał biednego, oszukiwanego przez wszystkich Prusa i czyni z niego coś w rodzaju bożka.

Jerzy Borejsza to jest wręcz człowiek ratujący od zagłady polską książkę, która zginęłaby w zalewie obskurantyzmu. Borejsza spał w Czytelniku i tam mieszkał, a wszystko to z miłości do książek. No i najważniejsze zdanie w notce o nim, które cytuję w całości – Borejsza przypomniał mi, że kiedy wrócił z Hiszpanii „Wiadomości Literackie” dały mu 500 zł zaliczki na reportaż. To było wtedy bardzo dużo pieniędzy, a reportażu cenzura mogła nie puścić. Potem Borejsza opowiada Słonimskiemu, że jacyś prawicowi działacze nie chcą dopuścić do druku książek Żeromskiego, którego Borejsza uważał za równego Tołstojowi. To są naprawdę niesamowite rzeczy, te notki w Alfabecie wspomnień. Brat pułkownika Różańskiego dostaje 500 zł zaliczki od Grydzewskiego, na napisanie reportażu z wojny domowej w Hiszpanii, po wojnie zaś, w Polsce ludowej zmaga się z prawicą, która wbrew jemu i jego bratu, prawnikowi, nie chce pozwolić na druk Żeromskiego. A do tego – jak opowiadał Borejsza Słonimskiemu – Conrada już utrącili, ale nie żal go, bo wysługiwał się angielskim armatorom.

Z tym Conradem to ciekawa sprawa, Słonimski twierdzi, że swoją powieść „Zwycięstwo” Conrad zerżnął wprost z „Dziejów grzechu” Żeromskiego. Kiedy był tu w Krakowie i konferował z Rettingerem, a potem uciekał, bo wybuchła wojna, zabrał sobie egzemplarz tego gniota i przepisał pod zmienionym tytułem. Jak pamiętamy obaj – Conrad i Rettinger – napisali w Krakowie sztukę o zwycięstwie rewolucji w nierozpoznanym kraju południowoamerykańskim. Potem rękopis złożyli do depozytu w ambasadzie czy też konsulacie szwajcarskim. Zaginął on w czasie wojny. Rettinger zaś pojechał do Meksyku robić prawdziwą rewolucję. Rozumiem, że w myśl recept zawartych w tym zaginionym dramacie. Aha, Rettinger to dla Słonimskiego Recio. Tak więc Recio z Józiem wysmażyli przepis na rewolucję, ale im zginął.

Ma Słonimski dużo serca i zrozumienia dla komunistów, którzy przyjęli go łaskawie po wojnie, ponieważ ni cholery nie rozumiał z tego co się dzieje dookoła, ale nie ma on ani krzty zrozumienia dla obaw Polaków przedwojennych, tyczących się różnych zagrożeń. To znaczy widzi, że Niemiec trzeba się bać, ale jeśli idzie o takiego Karola Radka, który wizytował Polskę w czasie „odprężenia stosunków” to jedynym problemem Słonimskiego jest to, że były rewolucyjny bandyta Radek jest podejmowany przez państwowych oficjeli, a Żydki-gangstery z Gęsiej nie, bo siedzą w tym czasie na Pawiaku. Tak to jest opisane w wierszu Protokół

Pisze nam Słonimski, w właściwie rzuca w nas ot tak, mimochodem informacją, że Eleonora Roosvelt odwiedziła Polskę. To jest rzecz znana i nie ma się czym ekscytować, ale nie wiem czy wiecie kto ją podejmował obiadem? Pewnie byście nie zgadli. Był to Oskar Lange. Słonimski też był na tym obiedzie, bo z jego wspomnień wynika, że bywał właściwie wszędzie. Znał Wellsa i Bernarda Shawa i całą masę ludzi wynajętych przez różne agencje to udawania dobrych. On się z nimi kolegował i wierzył w to co ci mu gadali. Ślady tego znajdujemy właściwie wszędzie w tym jego Alfabecie Wspomnień. Tekst był jak sądzę ocenzurowany, o czym Słonimski dyskretnie nie wspomina, pewnie dlatego, żeby nie urazić Borejszy.

Gdzieś tam mówi, że interweniował u najwyższych władz w sprawie Jerzego Brauna, pewnie dzięki niemu Brauna nie zatłukli w celi, a jedynie wybili mu oko.

W postawie Antoniego Słonimskiego odbija się cały ten inteligencko-postępowy obłęd, o którym tu ciągle piszemy. Taki Iwaszkiewicz, kiedy się zorientował jak wygląda sytuacja, nie wahał się ani chwili i nawet się nie obejrzał na swoją przeszłość bujną. Został bardziej chamskim chamem niż najgorsze aparatczyki i uważał, że to jest dobry wybór. Słonimski zaś demokratyzował komunizm i uwiarygodniał go w oczach różnych dziwnych ludzi. A zresztą, to, co piszę to i tak garść banałów, cóż to jest bowiem za podsumowanie, jeśli sobie człowiek przypomni, że fabryka kosmetyków Miraculum była do lat pięćdziesiątych w rękach prywatnych, a kierowała nią rodzina Walterów. To jest nic. Słonimski o tym rzecz jasna nie pisze, tak jak nie pisze nic bliższego o karierze dyplomatycznej Iwaszkiewicza i Lechonia. Jakim sposobem ci ludzie dostali się do korpusu dyplomatycznego? I dlaczego akurat oni? Słonimski i Tuwim się nie dostali. Być może byli z innego rozdania po prostu. Za to później porobili kariery. No niby Iwaszkiewicz też, tylko ten biedny Lechoń, który wszystko traktował poważnie wypadł w końcu z okna, popełniając to swoje rzekome samobójstwo. Słonimski je uwiarygadnia, bo pisze, że już wcześniej raz targnął się na swoje życie. Nie wiem czy pamiętacie, ale w PRL wydano dzienniki Lechonia. Nie wiem na ile ocenzurowane, nie wiem czy dziś są do kupienia, ale wiem, że nie czytałem o tych pamiętnikach ani jednego dobrego słowa. Gombrowicz napisał, że są zakłamane, Słonimski, że nieprawdziwe, sądzę więc, że jest tam sporo rzeczy ważnych i ciekawych, których ani jeden, ani drugi woleliby nie odsłaniać.

Jak zdarzy się Wam okazja i traficie na tę niedużą książeczkę – Alfabet wspomnień Antoniego Słonimskiego – przeczytajcie.

 

Na koniec link do pogadanki w radio Wnet. Mamy małą kamerę, dlatego tak to wygląda. No, ale profesjonalizm jest bóstwem fałszywym jak to już ustaliliśmy, więc nie ma się co przejmować

 

http://www.radiownet.pl/#/publikacje/akademia-wnet-wyklad-coryllusa

 

 

 

Teraz ważne ogłoszenia:

 

Jutro jestem na jarmarku radia Wnet

 

Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Otóż życzyłbym sobie, żeby tym autorem został Leszek Żebrowski. Nie żebym Was do czegoś namawiał, albo wręcz narzucał jakieś decyzje. To wykluczone. Nigdy w życiu bym się nie ośmielił.

Ja tylko delikatnie sugeruję jakie są moje preferencje. Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.

 

W czwartek – 28 kwietnia – wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej, poświęcony rynkowi książki. Będę miał ze sobą nowości. Początek o 17.00.

 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura