coryllus coryllus
5807
BLOG

Pisemne dowody na psucie dziewek folwarcznych

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 134

Jakoś mnie ten ukraiński temat wciągnął. Pewnie dlatego, że moje dotychczasowe, bardzo powierzchowne nim zainteresowanie nigdy nie wykraczało poza wiek XVII. To jest w Polsce, zahipnotyzowanej Sienkiewiczem, raczej normalne. No, ale....Najpierw zajrzałem do historii hetmana Połubotoka i jego relacji z carem Piotrem, a potem zaś przeczytałem co tam docent wiki pisze o tak zwanym powstaniu Gonty i Żeleźniaka. I to są dopiero horrenda, szczególnie przez sposób w jaki wypadki te tłumaczą historycy, nieważne nasi czy ichni.

Mamy oto szczegółowe wyjaśnienie znaczenia słowa koliszczyzna, które być może jest ciekawe dla językoznawców, ale dla nas, ludzi szukających tak zwanego sedna, znaczenia wielkiego nie ma. Chodzi bowiem o coś innego. Oto w roku 1768, z Siczy, leżącej już szczęśliwie w granicach Rosji, przeszły na polską stronę oddziały Maksyma Żeleźniaka, zwane hajdamakami i zaczęły palić, mordować i plądrować co się dało. Przyłączyli się do tych oddziałów chłopi, którzy aktywnie w grabieży uczestniczyli. Było ich wszystkich razem początkowo około sześciuset, potem oddział wzrósł do kilku tysięcy ludzi. Stało się to po przyłączeniu się do grupy kozaków Iwana Gonty. Co ciekawe – im dalej było do granicy z Rosją, tym czerń i kozacy dworscy mniej chętnie przystępowali do szalejącego po stepie gangu. Przeciwnie nawet, z ochotą strzelali do nich zza węgła. Wystąpienie Żeleźniaka zostało nazwane powstaniem, choć było jawną agresją. Oto poddani cara wkraczają w granice Rzeczpospolitej i mordują jej obywateli. Czemu? Bo mszczą krzywdę chłopską. Kto im kazał? W czasie śledztwa, które nastąpiło po ustaniu walk polscy komisarze wskazali jasno, że wystąpienie Żeleźniaka było rosyjskim montażem, który osłabić miał siły i zaplecze Konfederacji Barskiej. Taka rabacja galicyjska, tyle, że na większą skalę. Historycy ukraińscy piszą oczywiście o tym, że była to wojna wyzwoleńcza, a także, że te 600 osób chciało założyć nowe państwo, ale to jest jawne kłamstwo, wpisujące się w ciąg innych, podobnych, które ignorują okoliczności, albo interpretują je na opak. Bardzo łatwo to wykazać. Oto cała ta koliszczyzna trwała ledwie dwa miesiące. Spalono kilka osad, wsi, zameczków, dworów i wyrżnięto ludność Humania. Kiedy rzeź została zastopowana? To ważny moment. Historycy polscy, z właściwym sobie zakłamaniem, piszą, że wtedy kiedy „rozzuchwalone kozactwo” przekroczyło granice Turcji i kogoś tam zabiło. To jest oczywiście bzdura. Rosjanom się zdawało, że przygotowują niemiłą niespodziankę Konfederatom Barskim, bo kozacy spalą dobra Potockich, Branickich i innych potentatów, a przez to Konfederacja nie znajdzie tam żywności i oparcia, ale ktoś ich przechytrzył. Umieścił wśród kozaków swoich ludzi, którzy w odpowiednim momencie wkroczyli do Turcji i sprowokowali....co? Wojnę rosyjsko-turecką, która była dla najjaśniejszej imperatorowej niemałym ambarasem. Kim byli ci ludzie? Skoro już padło to porównanie do rabacji galicyjskiej, trzeba dopowiedzieć wszystko do końca. Najpewniej agentami Wiednia. I tu musimy inaczej nieco spojrzeć na nieboszczkę Austrię, bo jeśli stać ją było na takie numery w roku 1768 to znaczy, że jej udział w planowaniu rozbiorów i czynnym w tej operacji uczestnictwie był większy niż piszą historycy. Ci zaś ograniczają się do stwierdzenia, że Prusy wciągnęły Austrię do akcji przeciwko Polsce, a ta broniła się rękami i nogami. Tak nie mogło być. Jeśli Wiedeń prowokuje wojnę dwóch sąsiadów, a ta wojna jest faktem, to znaczy, że o coś mu chodzi i rzecz ta nie jest z całą pewnością błaha. Jeśli zobaczymy co Austria wzięła po I rozbiorze, utwierdzimy się w naszych tutaj głupich uporach. Wymienię nazwy dwóch miast – Lwów, Zamość. Rosjanie zaś zyskali kawałek zadźwińskiej Białorusi.

No, ale jak jest tłumaczona ta cała hajdamaczyzna. No, że dziedzic psuł dziewki i batożył chłopów, a przez to święty gniew zawrzał w kozakach i przyszli z pomocą. Kiedy Polacy wysunęli sugestię, że była to prowokacja Rosji, która potem obróciła się przeciwko niej samej, historycy rosyjscy i ukraińscy napisali, że trzeba mieć na to pisemne dowody. Że też na psucie dziewek folwarcznych i na batożenie chłopów nie trzeba mieć nigdy pisemnych dowodów....

W sprawie koliszczyzny najważniejsze, według autorów ze wszystkich stron granicy jest policzenie trupów. Najskrajniejsze opinie ukraińskie obniżają poprzeczkę do 2 tysięcy zabitych, Polacy piszą o 20 tysiącach, a niektórzy nawet o 100. Te dwa tysiące to oczywiście głupstwo, jakiż anioł zemsty poprzestaje na 2 tysiącach zamordowanych? Tym bardziej, że obszar zajęty przez hajdamaków był spory.

Jeszcze jedna rzecz mnie w tym wszystkim zastanawia. Pokazują wszędzie portret Maksyma Żeleźniaka. Oto niepiśmienny, 28 wiosen liczący sobie cham siczowy, ma własny portret namalowany przez nieznanego artystę. Bynajmniej nie przez jakiegoś pacykarza, ale przez kogoś, kto miał pojęcie o robocie. To teraz pytania: kto za ten portret zapłacił, z jakiej pracowni on wyszedł i kiedy został namalowany? I jeszcze: czy atrybucja jest pewna czy domniemana? Jeśli domniemana, może okazać się, w niedalekiej przyszłości, jak sprawy te stracą na znaczeniu, że żadnego Żeleźniaka nie było, a całym tym humbugiem dowodzili po prostu oficerowie jejo wieliczestwa. Wsparci następnie przez postępowych historyków, którzy odnaleźli różne portrety i pisma, gdzie czarno na białym stało iż dziedzic psuł dziewki i batożył chłopów.

Jak wiemy koliszczyzna została szybciutko, po dwóch ledwie miesiącach, zlikwidowana przez wojsko rosyjskie, co się tej wojny z Turkiem przestraszyło, oraz przez siły koronne. Pacyfikacją zaś terenu zajął się niejaki Józef Stempkowski, którego wiele osób w Polsce uważa za bohatera i mściciela krzywd. Kazał on odrąbywać ręce i nogi uczestnikom mordów i rzezi, ale po stepie poszła od razu wieść, że karze także niewinnych. Co czynił w istocie pan Józef? Według mnie zacierał ślady obecności rosyjskiej w szeregach hajdamaków. Był to bowiem zaufany człowiek króla Stanisława Augusta oraz ambasadora jejo wieliczestwa w Warszawie. Czynienie zeń bohatera jest więc pewnym nadużyciem. Tym bardziej, że po wyczynach pana Józefa o żadnej zgodzie pomiędzy dworem a wsią nie mogło być już na Ukrainie mowy. No, ale cóż było czynić – zapyta ktoś? To proste – połapać uczestników zajść i odstawić na rosyjską stronę. Po drodze można im było nawet coś tam odciąć, ale trzeba było później wydać 5 tysięcy ulotek kolportowanych po miastach przez Żydów, gdzie czarno na białym stałoby, iż to jego wysokość generał Kreczetnikow kazał te ręce i nogi poucinać. Słowem trzeba się było zachować jak agenci Wiednia w szeregach hajdamaków. Wzór był tuż obok, należało go jedynie skopiować. No, ale do tego potrzebna jest decyzja. Kto miał ją wydać? Król mianowaniec?

No, ale wyszło jak wyszło. Hajdamacy mają rzecz jasna piękną legendę na Ukrainie, a my musimy się do dziś, dzięki postępowym historykom, wstydzić za tych dziedziców co batożyli chłopów i psuli dziewki. Ho, ho tak, tak...

Zapytacie co się stało z przywódcami tej ruchawki. Iwan Gonta został stracony i ma dziś na Ukrainie pomniki, a także czczony jest jak bohater, choć wystawili go i oddali w ręce Potockiego, koledzy jego – dońscy kozacy. Żeleźniak zaś został schwytany przez ówczesne KGB i zesłany do Nerczyńska. Chodzą jednak słuchy, że nie dojechał tam, bo wcześniej dostał zlecenie na Pugaczowa, który szalał na Powołżu z nie wiadomo czyjej inspiracji. Jak nie wiadomo? Wiadomo. Gdzie uchodzi Wołga? Do Morza Kaspijskiego chyba? A co jest za tym morzem? No Persja. Jak się podpali północne brzegi wspomnianego morza, to towary z Persji nie przypłyną, prawda? No nie przypłyną. No to kto ma w tym interes? Jak tego dojdziemy, będziemy wiedzieć, kto był szefem Jemieliana Pugaczowa, wolnego kozaka, głoszącego swobodę i miłość do ludu, a także niosącego zemstę panom co psują dziewki.

I jeszcze jedno. W Chłodnym jarze, gdzie odbyło się pierwsze partyjne zebranie hajdamaków, stoi dziś, a raczej leży, piękny pomnik. Jest on lepszy niż wszystkie polskie pomniki razem wzięte, zawiera bowiem takie emocje, że w zasadzie nie wiadomo co powiedzieć. Oto na tle wilgotnej i ciemnej ściany lasu leży wielki, biały, z kamienia wykonany, bęben siczowy. Kozacy porzucili go i odeszli w ten las, ale patrząc na ten bęben nie możemy się oprzeć wrażeniu, że wrócą.

 

Na koniec link do pogadanki w radio Wnet. Mamy małą kamerę, dlatego tak to wygląda. No, ale profesjonalizm jest bóstwem fałszywym jak to już ustaliliśmy, więc nie ma się co przejmować


 

http://www.radiownet.pl/#/publikacje/akademia-wnet-wyklad-coryllusa


 

Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Otóż życzyłbym sobie, żeby tym autorem został Leszek Żebrowski. Nie żebym Was do czegoś namawiał, albo wręcz narzucał jakieś decyzje. To wykluczone. Nigdy w życiu bym się nie ośmielił.

Ja tylko delikatnie sugeruję jakie są moje preferencje. Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.


 

W czwartek – 28 kwietnia – wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej, poświęcony rynkowi książki. Będę miał ze sobą nowości. Początek o 17.00.


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura