coryllus coryllus
3419
BLOG

Polacy i ich londyńskie banki

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 97

W Opolu było jak zwykle fajnie. Ludzi przyszło tyle co zawsze, czyli około 30 osób, ale atmosfera była dobra i siedzieliśmy długo. Potem pojechałem do radia, gdzie przez dwie godziny gawędziłem z redaktorem Bolesławem. Ponoć audycja, w której wystąpiłem cieszy się wielkim powodzeniem. Po raz kolejny jednak przekonałem się, że media, nie sprzedają książek. To znaczy czasem sprzedają, tyle, że promocja musi być robiona z rozmachem nikomu w Polsce niedostępnym, to znaczy na skalę hollywodzką. Wtedy może ktoś tam zauważy jakąś książkę i ją kupi. No, ale musi być to książka o tematyce sprofilowanej, a więc coś w rodzaju Harry Pottera. Książka sprzedawana przez taką promocję to element polityki imperialnej. Nic więcej. Poza tym na książkę promocja medialna nie działa. Tak więc miło się gadało redaktorze Bolesławie i ja zawsze chętnie do radia przyjdę, ale musimy się pozbyć złudzeń co do wpływu tych pogadanek na sprzedaż. Jak wspomniałem w czasie opolskiej pogadanki, jeśli idzie o książkę, istnieje tylko sprzedaż bezpośrednia. I myślę, że już wszyscy, łącznie z Olgą Tokarczuk i Stasiukiem się o tym przekonali. Dowodem na to są ich książki wyłożone w Biedronce. Jest to próba bezpośredniego dotarcia do czytelnika, próba żałosna, bo wynikająca z przekonania, że wymienieni autorzy obchodzą kogokolwiek zaglądającego do Biedronki. Nie chcę mi się tu powtarzać całej pogadanki, zwłaszcza, że będzie nagrana, tylko w wersji audio niestety/na szczęście, bo postanowiłem napisać o czymś innym. Oto redaktor Bolesław, powiedział w pewnym momencie, że przed wojną Polacy na Opolszczyźnie zakładali banki i te banki skutecznie konkurowały z niemieckimi instytucjami finansowymi. Ja zaś po tych słowach doznałem olśnienia. Pomyślałem sobie – no tak – banki polskie w Niemczech kajzerowskich i hitlerowskich, banki polskie w carskiej Rosji, silne ziemiaństwo w Galicji i cały ruch niepodległościowy zlokalizowany tamże. No, a gdzie są polskie banki w wolnym i demokratycznym Londynie? Gdzie są polskie banki we Francji, gdzie mnóstwo Polaków pracowało w przemyśle ciężki i w górnictwie? Gdzie są wreszcie polskiej banki w USA, albo choćby w Brazylii? Dojrzałe demokracje stwarzają tyle niesamowitych możliwości rozwoju dla poszczególnego, przedsiębiorczego człowieka, że chyba może on do cholery otworzyć banki i zarobić sobie trochę pieniędzy na różne potrzeby, a także pomóc bliźnim udzielając im kredytu na korzystny i konkurencyjny procent? Może czy nie? No może, ale przecież są inne banki, niepolskie, skąd można wziąć sobie kredyt, po cóż więc zawracać sobie głowę zakładaniem banków? Można po prostu żyć jak ludzie, chodzić do pracy, kupić dom na kredyt i mieć różne przygody, a następnie wtopić się w to demokratyczne społeczeństwo. Można? Oczywiście, że można tylko po co?

Nie wiem czy wszyscy już to dostrzegli, ale ja właśnie zadałem pytanie o sens niepodległości bez własności. Oto kosztem niewyobrażalnych ofiar odzyskujemy niepodległość, czyli nasze państwowe dekoracje, po to, by w tym rzekomym państwie żyć jak niewolnicy, traktowani w dodatku wrogo przez urzędników tego państwa. To jest poważny paradoks wynikający z niezrozumienia tego czym jest państwo i jaka jest hierarchia organizacji. Już o tym pisałem, ale jeszcze powtórzę: większość tak zwanych niepodległych państw to dekoracja i fikcja mająca maskować interesy wielkich instytucji finansowych, które posługując się retoryką niepodległościową, załatwiają różne sprawy na rynkach światowych. Jeśli ktoś daję się w tę grę wciągnąć sam jest sobie winien. Czasem jednak nie ma wyboru. I my to doskonale wiemy. Nie wszyscy jednak, bo sięgające pod niebo piony formacji urzędniczych sądzą, że jest dokładnie odwrotnie, że to oni i ich dobrostan, jak sobie lubił czasem zażartować Migalski, są przedmiotem troski organizacji globalnych. Otóż spieszę z życzliwym wyjaśnieniem – nie jest to prawda. Rzeczywistość jest inna bądź, jak mówią niektórzy „inaksza”, a nawet „bardzo inaksza”.

Żeby przebić asa, którego kładą na stole organizacje globalne trzeba mieć w rękawie jokera, czyli trzeba być związanym z jakąś organizacją uniwersalną, a taka – biorąc pod uwagę nasze tradycje – jest tylko jedna. No, ale wracajmy do banków. Dlaczego w Londynie nie było polskich banków, a w Niemczech były? Moim zdaniem dlatego, że Niemcy w czasach cesarza traktowali siebie samych i wszystkich innych obywateli w taki sam sposób – ludzie byli równi wobec prawa. I teraz rzecz ważna – czy ktoś mógłby sprawdzić jakie banki stały za Hakatą? To jest szalenie istotne dla naszych rozważań, bo organizacja ta wzbudziła tyle wrzawy w Niemczech, że trzeba ją koniecznie prześwietlić. Kto podsunął człowiekowi, mocno co prawda zakłamanemu, ale w gruncie rzeczy poczciwemu, jakim był Wilhelm II, pomysł, by część poddanych, nie tylko Polaków, ale także Czechów, Węgrów i Słowaków, posiadających ziemię w Prusach wyłączyć z prawa własności? Kto to wymyślił i kto chciał na tym zarobić? Na obrocie tą wyrwaną ludziom ziemią? To jest zadanie domowe na dziś. Warto przy tym też zapytać kto chce zarobić dziś na tym, że ziemia w Polsce wolnej i niepodległej, w Polsce która oddaje hołd tym rzekomo niepodległościowym tradycjom, wyłączona jest w obrotu rynkowego.

Polacy zareagowali na pomysły hakatystów tworzeniem własnych banków, tak samo zareagowali na represje carskie po Powstaniu Styczniowym. No i odnieśli sukces. Dlaczego? Ponieważ w państwach zaborczych prawo, nawet obłąkane, traktowane było poważnie. Odnieśli ten sukces także dlatego, że społeczeństwa państw zaborczych, wyjąwszy Austro-Węgry, gdzie szlachta niemiecka żyła w świecie oszalałej celebry, okazując pogardę i wyższość wszystkim innym, ze szczególnym wskazaniem na profesorów uniwersytetów, nie były zhierarchizowane. Bojarzy rosyjscy tak samo trafiali na Syberię jak polscy powstańcy, ich sytuacja wobec majestatu cara była porównywalna. Kaiserowskie zaś Niemcy, z nieprawdopodobną ilością żydowskich gazet krytykujących każde właściwie posunięcie cesarza, to był prawdziwy, demokratyczny raj na ziemi, jeśli wziąć pod uwagę nasze dzisiejsze realia.

Teraz pora wyjaśnić co jest istotą tak zwanych dojrzałych demokracji. Czy jest to prawo obowiązujące wszystkich poddanych, to jest, chciałem rzec obywateli? Nie, istotą dojrzałych demokracji są ukryte hierarchie, dla których prawo jest pretekstem do wyduszania pieniędzy z niewolników zwanych obywatelami oraz do ciągłej ich degradacji. Nie tylko finansowej, ale także moralnej. W dojrzałych demokracjach, takich jak Wielka Brytania, hierarchie są sztywne i nikt nie usiłuje ich łamać. Dlatego Polacy nie myślą tam o zakładaniu banków. Myślę, że przy pierwszej takiej próbie okazałoby się jaka jest ich rzeczywista sytuacja i jakie są granice wolności. Dlatego nikt nie próbuje. No, ale może się mylę, może nie wiem wszystkiego i Londyn jest pełen polskich banków, które prosperują aż furczy. Chętnie coś o tym przeczytam.

Ktoś może powiedzieć, że doszedłem do ściany, bo kwestionuję sens odzyskiwania niepodległości. Nieprawda, ja tylko kwestionuję sens jej tracenia. Oto Polska w XVIII wieku, omamiona ideą postępu położyła głowę na pieniek. Potem zaś przez 122 lata próbowała sobie tę głowę nieudolnie przykleić do korpusu z powrotem w myśl zaleceń płynących z demokratycznych stolic. Kiedy się to w końcu udało okazało się, że głowa gada w jakimś niezrozumiałym języku o sprawach, które nie rokują za dobrze. Całość zaś przypomina trochę stwora, co go wyprodukował doktor Frankenstein w demokratycznej Szwajcarii, przytułku wszelkiej maści rewolucjonistów. I tak jest do dzisiaj.

Historia uczy nas, że państwo może upaść, ale naród zostaje. Jeśli jednak nasi ciemiężyciele, potomkowie carów i Wilhelmów porzucą swoją tradycję i zaczną małpować zasady dojrzałych demokracji, przy usilnym wsparciu ideologicznym ze stolic tychże demokracji płynącym, to może się okazać, że i naród nie przetrwa. Nic bowiem nie stoi w miejscu i nie ma już powrotu do pogodnych czasów Hakaty. Ludzie się uczą, a do tego pokładają jeszcze wiarę w tej nauce. I zgodnie z postępem zmieniają metody działania – patrz Hitler i Stalin.

 

Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Otóż życzyłbym sobie, żeby tym autorem został Leszek Żebrowski. Nie żebym Was do czegoś namawiał, albo wręcz narzucał jakieś decyzje. To wykluczone. Nigdy w życiu bym się nie ośmielił.

Ja tylko delikatnie sugeruję jakie są moje preferencje. Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.


 

W czwartek – 28 kwietnia – wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej, poświęcony rynkowi książki. Będę miał ze sobą nowości. Początek o 17.00.


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka