coryllus coryllus
5262
BLOG

Krytyka polityczna zarabia na zakonnicach

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 61

Rok 2016 zapisze się złotymi zgłoskami w dziejach ministerstwa kultury. Oto pismo Krytyka Polityczna, po raz pierwszy od wielu lat nie otrzymało dotacji. To jest wiadomość fantastyczna, choć wszyscy oczywiście wiemy, że oni skądś te pieniądze wezmą, żeby ten swój czarny jad sączyć ludziom do głów. Na razie żebrzą. Umieszczają w internecie takie lamenty, a na koniec dają numer konta, żeby tam wpłacać pieniądze. Ciekawe czy ich pupile obracający dużym groszem oraz popierające ich telewizyjne gwiazdy wrzucą coś do tego wora. Ja bym się chętnie dowiedział ile na upadającą Krytykę wyłoży Wojewódzki, ile Witkowski, a ile Figurski.

Prócz żebrów, Krytyka usiłuje też trafić parę złotych na zakonnicach. Nie zapamiętana przeze mnie z nazwiska autorka napisała oto wstrząsającą książkę o życiu wyrzuconych z klasztoru sióstr. Książka ponoć cieszy się wielką popularnością. Ja zaś zastanawiam się dlaczego pismo lewicowe, albo lepiej pisma lewicowe, albo najlepiej – pisma komunistyczne, nie mogą zająć się sprawami uciśnionego robotnika korporacyjnego i rolnego, a zajmują się Kościołem. Kiedy byłem w Opolu, ojciec Wincenty Polek, przeor klasztoru w Wąchocku pokazał mi okładkę książki o św. Wojciechu. Napisał tę książkę facet nazwiskiem Rettinger, który jest ponoć najzdolniejszym scenarzystą Agnieszki Holland. Wydało ją wydawnictwo W.A.B. To jest szalona koncentracja absurdu. Dlaczego ten Rettinger nie napisał książki o Agnieszce Holland? Co mu zrobił św. Wojciech? Nie będę dziś roztrząsał tej sprawy, bo postanowiłem zająć się wywiadem z autorką książki o zakonnicach. Chciałem tylko pokazać jaki jest wektor trendów na lewicy.

Dowiedzieć się z tego wywiadu możemy, że siostry odeszły z klasztorów, ponieważ nie mogły tam realizować swoich ideałów. Ja może czegoś nie rozumiem, ale do klasztoru nie idzie się chyba po to, by realizować swoje ideały, ale by służyć. Takie miałem zawsze wrażenie, być może mylne, i przez to wrażenie, nigdy mi w głowie nawet myśl nie postała, żeby do klasztoru się udać. To jest życie pełne poświęceń i trudów i jak wszyscy wiemy nie ma ono dobrego PR. Nie chodzi tu bynajmniej o lewicowych autorów, którzy się znęcają nad siostrami i braćmi zakonnymi, ale o tak zwaną obyczajowość. Kiedy dziewczyna ogłasza, że idzie do klasztoru, rodzina bywa wobec niej bardzo złośliwa, może nie najbliższa rodzina, ale różne ciotki nie odmawiają sobie żartów, do tego takich bardziej tłustych. Wybór takiego życia to wielkie poświęcenie i ja zawsze miałem wrażenie, że ludzie, którzy się na to decydują są świadomi co czynią. Otóż według tej pani z Krytyki politycznej nie są. Siostry idą do klasztorów, bo chcą realizować swoje ideały. Jakie ideały może mieć niczego nie rozumiejąca siksa, która się czegoś tam naczytała albo nasłuchała na rekolekcjach u Dominikanów?

Tak się składa, że znam kilku zakonników i kilka sióstr zakonnych. Jedną z nich zapytałem nawet kiedyś dlaczego wybrała taką drogę. Powiedziała, że życie w rodzinie i obowiązki są dużo cięższym krzyżem niż wspólnota. Pewnie coś w tym jest, ale ja wolę akurat życie rodzinne.

Oczywiście dobrze wiemy, że misja Kościoła i życie klasztorne rozumiane powierzchownie i płytko, to jest wielka atrakcja dla różnego rodzaju socjopatów, mitomanów, obyczajowych aferzystów i deprawatorów, którzy lubią się w coś przebierać. Nie wykluczam, że wśród wspólnot klasztornych, jeszcze licznych w Polsce, jest jakiś, nikły procent takich ludzi. Oni, kiedy już nie uda im się przeprowadzić swoich planów, wychodzą ze wspólnoty i lecą do Urbana, żeby mu opowiedzieć o swoich nieszczęściach. Czasem zatrudniają się w mediach jak Szymon Hołownia, trzykrotny zakonny nowicjusz, który nie przeprowadził swojego nowicjatu z sukcesem ani razu. Ciekawe czemu?

Nie wykluczam, a wręcz przyjmuje do wiadomości, że wśród wspólnot są i takie, gdzie jest naprawdę ciężko. No, ale to jest Kościół, misja i poświęcenie, w dodatku elementy te są tak ułożone, że przez długi czas można się wycofać. Jeśli ktoś tego nie czyni, a czeka dwadzieścia lat na to, by wreszcie zrobić awanturę przełożonej i zwiać, to do kogo ten ktoś ma pretensje?

Czytałem ten wywiad nie czekałem, kiedy wreszcie nastąpią te opisy cierpień, zadawanych biednym siostrom przez nieludzkie przełożone. I doczekałem się. Jedna z tych wyrzuconych miała w nocy malować chlewik. Jak na nieludzkie praktyki, z których słynie Kościół, kara ta wydaje się dość łagodna, spodziewałem się karceru, chleba, wody, włosiennicy i chłosty trzcinką, dwa razy na dzień po gołym ciele. Malowanie chlewika nie może trwać przecież długo, nie wymaga też jakiejś szalonej dokładności, świniom jest przecież wszystko jedno czy mają równo pomalowane ściany czy nie. Może bym się wzruszył, gdyby siostra musiała w nocy malować chlewnię. To jest już coś, ale chlewik? Bieda z nędzą. Innych cierpień w tym wywiadzie nie odnotowano, poza tym, że jedna z sióstr, ta która wyszła ze wspólnoty po 20 latach, dostała na drogę tylko 200 zł. I nikt jej nie wspierał w życiu pozaklasztornym. A kto to miał niby czynić? One wszystkie miały za nią wylecieć? Wynająć jej mieszkanie i załatwić pracę na kasie w Biedronce? O, wtedy z całą pewnością osoba ta wróciłaby do klasztoru, myślę, że nawet biegiem...

Autorka chwali się, że po opublikowaniu książki zaczęły do niej pisać maile inne wyrzucone lub dobrowolnie wyautowane ze wspólnoty siostry. Zastanawiam się skąd ona wie, że to siostry, a nie zwykłe wariatki, mitomanki, które chcą mieć swoje pięć minut w mediach i gotowe są dla tych pięciu minut opowiadać o karcerze, chlebie, wodzie, molestowaniu i nie wiadomo czym jeszcze, po to by na koniec zawołać – To ja Kryśka! Kocham cię Rysiek!

Najwłaściwiej byłoby teraz zorganizować spotkanie w studio tych wszystkich bohaterek i skłonić je do opowiadania o swoich przygodach na wizji. To pomogłoby wszystkim. Ludzie zobaczyliby kto wychodzi ze wspólnoty, Krytyka Polityczna miałaby promocję i zarobek, telewizja widzów, a Kościół bezcenne doświadczenie dotyczące typów, których w żaden sposób nie należy przyjmować do wspólnoty. Mam nadzieję, że Krytyka nie poprzestanie tylko na wywiadach, gdzie się epatuje ludzi malowaniem chlewika po nocy. Mam nadzieję, że pojawi się w tym programie coś naprawdę mocnego.

Los polskich zakonnic przeciwstawiony jest w tym wywiadzie losowi zakonnic we Francji i w innych tak zwanych liberalnych krajach. Tam one wszystkie mogą realizować swoje ideały, mogą wyrażać siebie i robić w tych klasztorach co chcą, a nie to co im nakazuje reguła i przełożona. Autorka książki i bohaterka wywiadu, powołuje się kilka razy na dominikanów, którzy także mają krytyczny stosunek do innych zgromadzeń, tych właśnie z których uciekły bohaterki tej dziwnej książki. Aha, przypomniałem sobie, że jest jeszcze jeden zarzut, bardzo poważny, oto w klasztorach siostry nie mogą się uczyć. Dlaczego nie uczyły się poza klasztorem? Takie mam niewinne pytanie. Dlaczego nie poszły po prostu do szkoły, a wstąpiły do klasztoru, gdzie obowiązuje posłuszeństwo? Poza tym siostry w klasztorach mogą się uczyć i zdobywają stopnie naukowe, zawsze jednak można postawić pytanie – po co? Jaki to ma związek z misją? Czy może taki, że osoby, którym klasztor zapewnił wikt i opierunek przez kilka lat, chcą po prostu zdobyć wykształcenie, a następnie opuścić zgromadzenie bez żalu i wzruszeń i udać się w swoją drogę? Ja nie bardzo wiem, po co zakonnicy albo zakonnikowi doktorat. Wszyscy widzimy w jakich kierunkach zmierzają kariery uniwersyteckie i nie mamy w związku z tym żadnych złudzeń. No, a jak ktoś jest w klasztorze, nie będzie się doktoryzował z fizyki ciała stałego, jak mniemam, ani też nie zechce robić studiów inżynierskich na SGGW, ale weźmie się za jakieś humanistyczne dyrdymały. Pół biedy jeśli będą one związane z nauką Kościoła. No więc ponawiam pytanie? Po jaką cholerę idąc do klasztoru, ktoś chce robić karierę naukową?

Tak więc mamy taki oto orde de bataille: po jednej stronie siostry przełożone – sadystki, wariatki, otoczone posłusznymi muminami w habitach, które znęcają się nad wrażliwymi, marzącymi o karierze naukowej istotami. Po drugiej zaś Krytykę Polityczną na razie bez dotacji, która – by przeżyć, leci do Dominikanów i poprzez autorkę książki o nieludzkich zakonnicach pyta – bracia, co robić?! Ten schemat jako żywo przypomina XIX wieczne opisy szlachetnych heretyków zmagających się z ponurymi, opresyjnymi wspólnotami chrześcijańskimi. Tyle tylko, że wtedy dominikanie umiejscawiani byli po tej drugiej stronie. No, ale czasy się zmieniły. Kościół także i jedyne co dziś może robić, to cofać się i rozkładać bezradnie ręce – jak do ukrzyżowania. Pytanie jak długo to potrwa.

 

Tutaj link do całego wywiadu

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Marta-Abramowicz-dosc-milczenia-o-sprawach-Kosciola,wid,18297963,wiadomosc.html

 

Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Bardzo proszę o nie oddawanie głosów na mnie, albowiem włączyłem się w organizację tej imprezy i nieładnie byłby, żeby organizator startował w zawodach, które przygotowywał.

Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.


 

W czwartek – 28 kwietnia – wieczór autorski w Opolu, w bibliotece miejskiej, poświęcony rynkowi książki. Będę miał ze sobą nowości. Początek o 17.00.


 

Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka