coryllus coryllus
5669
BLOG

Niedoszły zdobywca Polski

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 99

Najpierw trochę o sprzedaży książek. Jak wiecie mam w tym zakresie pewne doświadczenia, które zdobywać zacząłem w roku 2000 a więc równo 16 lat temu. Nie było lekko, bo pracowałem wtedy w strukturze korporacyjnej zarządzanej przez Niemców, którzy jak wiemy, nie słuchają nikogo, bo wiedzą lepiej. Ze szczególną zaś zaciekłością nie słuchają Polaków. Do tego, w swoim zidioceniu, rekrutują pracowników tak, by otaczać się zawsze najgłupszymi i najbardziej posłusznymi dyrektorami. I tak, jednego z nich odnajduję dziś wśród rekomendowanych przez gazownię kołczów. Gdzie są inni nie wiem i wiedzieć nie chcę. Firma ta była bowiem przykładem na to w jak bezprzykładnie głupi sposób można obchodzić się z książką. Jak wszyscy wiemy książka to nobilitacja. I tak będzie jeszcze długo, choć gazownia oraz jej autorzy pracują w pocie czoła na to, by książka stała się śmieciem. Myślę jednak, że dopóki istnieją takie inicjatywy jak ta nasza tutaj, nie uda im się. A więcej - okaże się, iż książki wydawane przez tak zwane ośrodki akademickie nie będą leżały w magazynach po cztery lata, przy nakładzie liczącym 500 egzemplarzy, ale zostaną sprzedane na pniu, ku największemu zaskoczeniu samych ich autorów i dystrybutorów. Polityka bowiem gazowni, ośrodków naukowych oraz korporacji wydawniczych zakłada, że czytelnik to kretyn, a dyrektor wydawniczy to geniusz. Ja pamiętam tych dyrektorów i mówię im dziś wprost – jak mnie kiedyś jeden z drugim zobaczy gdzieś na ulicy albo na targach lepiej dla niego, żeby zszedł na drugą stronę chodnika i udał, że to nie ja.

Teraz wyjaśnijmy co jest potrzebne, by skutecznie sprzedawać książki. Przede wszystkim nie można czynić tego z założeń, które leżą u podstaw opisanych wyżej strategii. Nie można wydawać książek naukowych i zakładać, że są one dla nikogo, a potem mieć do całego świata pretensję, że nikt ich nie chce kupić. Dlaczego oni jednakowoż tak wszyscy czynią? No dlatego, że uważają czytelników za durniów, którzy nic nie rozumieją. No i takim trzeba wyjaśnić, że Bernard O”Connor, który nigdy nie był w Anglii, jak pisze, że szlachta w Polsce traktuje chłopów, jak – cytuję – my naszych czarnych niewolników w Indiach Zachodnich – to wie co pisze. Nie wie, bo w Indiach Zachodnich pracowali w tym czasie niewolnicy irlandzcy, czarni także, ale nie sposób przecież by Irlandczyk zapomniał o swoich wywiezionych za morze ziomkach. No, a jednak....i żadnego wyjaśnienia tej kwestii w komentarzu czy przypisie nie ma.

Wczoraj i przedwczoraj mieliśmy tutaj żywy dowód na to, że kto, jak kto, ale czytelnicy tego bloga rozumieją akurat wszystko. Ja zaś pisałem do muzeum w Wilanowie prośby, żeby mi sprzedali licencję na wydawanie O'Connora. Chciałem zapłacić gotówką. Nie sprzedadzą. Miła pani powiedziała, że może wydadzą go w przyszłym roku i dlatego sprzedać nie mogą.

Pamiętam jak dziś tych moich, korporacyjnych dyrektorów, którzy mi tłumaczyli, że książka jest takim samym towarem jak ser czy cegła. Jeden zaś domagał się ode mnie bym korektę tekstów przedstawiał w programie Excel. A ja stałem i słuchałem tego jak świnia grzmotu, bo oni mieli skończone MBA, a ja nie. No i pewnie dziś nadal robią gdzieś kariery i przelewają te tony liter z jednych plików na drugie, łudząc się, że coś popularyzują, komuś pomagają, kształcą kogoś, albo uszczęśliwiają. My zaś tutaj sprzedajemy książki. I myślę, że czynimy to wszyscy bardzo pięknie. Tak właśnie – pięknie, inne słowo nie przychodzi mi do głowy.

Teraz o Anglikach. Jak wiemy narracje brytyjskie są najbardziej wrogie Polsce ze wszystkich. One właśnie, a nie niemieckie. Niemcy bowiem przynajmniej Polskę zauważają. No chyba, że dostali od Rosjan polecenie, żeby nie zauważać. To się parę razy zdarzyło. Brytyjczycy zaś zachowują się zawsze tak, jakby sobie nas skądś niewyraźnie przypominali. To jest niezwykle irytujące, a jeśli idzie o produkcje propagandowe, wprost nie do zniesienia. Jak wiemy, nie ma dziś w kanałach telewizyjnych i masowej literaturze innej historii niż brytyjska. Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę – mamy na rynku niezliczoną ilość biografii Ryszarda Lewie Serce i jedną biografię Ludwika Świętego, która w dodatku podaje w wątpliwość czyny króla.

Kiedy byłem zimą w Świdnicy, jeden z księży profesorów wyartykułował zdanie paralizator, formułę, która niszczy w zasadzie jakiekolwiek próby ustawienia miejscowych, naszych – nie bójmy się tego słowa – historii w sensownej kontrze do wszystkich bredni produkowanych na Wyspie. Powiedział oto ów ksiądz, że jak nie ma źródeł to nie ma historii. Super, to znaczy, że św. Stanisława też nie ma, bo nie ma źródeł do jego życia. Niech się z tą formułą spróbuje zmierzyć telewizja BBC, wspomagana przez szacowne profesorskie grona z różnych brytyjskich uniwersytetów. Oni mają takie rzeczy w nosie. Kręcą film za filmem i zlecają książkę za książką, a w środku nie próbują nawet nikogo kokietować swoimi wyimaginowanymi osiągnięciami, mówią po prostu jasno, że to oni rządzą, nawet jeśli nie zawsze jest to prawda.

Skąd ja wiem, że profesorowie pomagają BBC? Edward mi powiedział. Siedzi nasz kolega Edward i tłumaczy sobie książkę profesora Bachracha, czeka na ten list z wydawnictwa uniwersytetu Iowa czy Indiana, już nie pamiętam, i czasem coś do mnie pisze. Jak pamiętacie napisał kiedyś, że jego nauczyciel od angielskiego, po przeczytaniu tłumaczenia memoriału Johna Dee, powiedział, że jeśli Edward będzie miał jakiś problem, niech wali do niego jak w dym. On ma znajomego profesora w Glasgow, który stale współpracuję z redakcją historyczną BBC i on Edwardowi pomoże. Pomyślałem wtedy, że Szkoła Nawigatorów jest jedynym pismem w Polsce, które będzie kontrolowane przez Koronę. Innych nie trzeba kontrolować, bo przyjmują one wprost narzuconą przez Brytyjczyków narrację. Tak jakby nie mogły wyprodukować własnej.

Oczywiście nie ma budżetu, zawsze jest ten argument, ale prócz „niemania” budżetu w grę wchodzi jeszcze coś. Oto ci potencjalni producenci lokalnych narracji muszą być jakoś dopieszczani, sami się nie dopieszczą, więc ktoś musi im tę łaskę okazać. Któż może to zrobić lepiej niż rezydent Korony w koloniach, niż taki Norman Davies na przykład, albo ktoś, kto wkrótce go zastąpi.

Boson wrzuca tu ostatnio linki do jakiegoś kanału Polsatu, gdzie puszczają brytyjskie filmy o wyższości Imperium nad wszystkim. Dziś przynajmniej mają na tyle przyzwoitości, żeby nie chrzanić, o tym jak słabym państwem była Brytania w XVI wieku i jak dzielnie poradziła sobie ze złymi Hiszpanami. No, ale nic poza tym się nie zmieniło. W Polsce nikt z tak zwanych naukowców nie wpadnie nawet na pomysł, by napisać pracę, która skonstruowana będzie w ten sposób, że to polityka Krakowa jest punktem z którego wychodzi narrator w swoich rozważaniach. Jak wiemy, w Polsce historię piszę się tak, że kraj nasz od chwili kiedy zleźliśmy z drzew usiłuje dogonić zachód, a Imperium w szczególności, w konkurencji zwanej „zdobycze kulturalne”. To jest dziecinna konwencja, której nikt nie porzuci ze strachu przed utratą pieniędzy, stanowiska, przed ostracyzmem środowiska po prostu, choć przecież wszyscy ci ludzie nie mogą być tak głupi i wierzyć w tę konstrukcję. Król jest nagi, ale powiedzieć tego nie można.

Pora zdradzić kto miał być tym zdobywcą Polski zaatakowanej po dokładnej analizie raportu O'Connora. Napisała tu do mnie wczoraj pani Agnieszka, od której zaczęło się to całe zamieszanie – zasugerowała, że najpewniej John Churchill, pra pradziadek Winstona, książę Marlborough. Pogromca armii francuskich i hiszpańskich, pacyfikator Belgii. Nie jest to myśl pozbawiona uroku, szczególnie jeśli prześledzi się życiorys Johna i przeczyta jego biografię napisaną przez poprzedniego rezydenta Korony nad Wisłą George'a Bidwella.

Teraz o wysuwaniu roszczeń. Nie wiem czy pamiętacie, ale parę miesięcy temu gazownia w znanym nam tutaj dobrze tonie – o Boże zauważyli nas, o Boże...- pisała o pewnej studentce polskiego pochodzenia, która dostała monstrualne pieniądze na napisanie historii Jagiellonów. Jak myślicie po co? Po co nagle teraz na Wyspie historia Jagiellonów? Żeby lepiej poznać naszą historię, powie ktoś, naukowcy bowiem, profesjonaliści interesują się różnymi rzeczami i piszą o tym książki. Pani ta zaś jest Polką z pochodzenia i ona się tymi sprawami interesuje szczególnie. Pieniądze zaś dostała, bo jest miła i dobra. Okay, jest to jakieś wyjaśnienie. Jak jednak mam inne – pisanie historii służy wysuwaniu roszczeń. Badania naukowe są nieodzownym elementem wojny propagandowej i służą uwiarygodnieniu tych roszczeń. Jeśli popatrzymy co się dzieje w sieci, w tam zwanych topowych teoriach spiskowych, łatwo zauważymy, już wczoraj to zauważyliśmy, że tak zwani entuzjaści piszą o rzekomym brytyjskim pochodzeniu Jagiellonów. Kurcze, a ja miałem pisać scenariusz do komiksu o Sygrydzie i nie napisałem...Niech to szlag. No, ale teraz to już muszę napisać, skoro szykuje się zamach na Jagiellonów. Jak się przyjrzymy co się dziś dzieje w dawnym, dziedzicznym władztwie tej dynastii, nie sposób się nie zastanowić nad tym, czy czasem te wszystkie elementy – badania za monstrualną forsę nad dziejami rodziny, wrzutki popkulturowe i obecność brytyjskiego kapitału na Ukrainie, nie mają jakiegoś związku. Nas też to dotyczy, bo roszczenia wysuwa się łatwo, trochę trudniej się je realizuje, ale jak się ma za sobą wszystkie ośrodki naukowe pełne pożytecznych idiotów, to nie ma strachu. Najgorsze jest kiedy przychodzi uśmierzać bunty niczego nie rozumiejącego tłumu, ale z tym akurat Brytyjczycy radzą sobie świetnie.

Na koniec mam dla Was piosenkę, dawno, dawno temu, francuscy guwernerzy zatrudnieni w polskich dworach, jak kraj długi i szeroki śpiewali ją dzieciom, pogłębiając ich znajomość języka. Piosenka opowiada o wyczynach niedoszłego dowódcy inwazji na Rzeczpospolitą. Piosenka jest trochę szydercza i mocno nieprawdziwa, bo powstała wskutek fałszywej pogłoski o śmierci Johna w bitwie pod Malplaquet. Churchill nie zginął tam, przed nim było jeszcze wiele bohaterskich czynów. Na Polskę jednak nie ruszył.

 

https://www.youtube.com/watch?v=DEHJLd8QRz8

 

 

Teraz ogłoszenie. To ważne ogłoszenie i chciałbym, żeby wszyscy je dobrze zrozumieli. Targi, które odbędą się w dniach 4-5 czerwca w Bytomiu nie są miejscem lansu dla polityków. Politycy mogą tam oczywiście wejść, ale muszą wcześniej kupić bilet, bo impreza jest biletowana. Powinni też zostawić w domu immunitet, bo to nie jest impreza dla nich, ale dla czytelników i wydawców. Jeśli jakiś polityk pojawi się tam i zacznie się popisywać wezwiemy do niego policję, a w skrajnych przypadkach karetkę z kaftanem bezpieczeńśtwa. I wszystko nagramy. Odmówiliśmy już kilku z nich i odmówimy wszystkim, którzy będą się domagać wpuszczenia na targi na jakichś specjalnych warunkach. Nie ma mowy! Jedynymi obecnymi tam politykami będą przedstawiciele władz miasta Bytomia, które jest współorganizatorem targów. To wszystko. Lepiej będzie jeżeli politycy zrozumieją tę deklarację właściwie i się do niej zastosują.


 

Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Bardzo proszę o nie oddawanie głosów na mnie, albowiem włączyłem się w organizację tej imprezy i nieładnie byłby, żeby organizator startował w zawodach, które przygotowywał.

Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.


 

Ważna informacja! Tragi objęte są patronatem medialnym TVP Katowice, na imprezie akredytowane będą ekipy nagraniowe, którym akredytacje wystawił organizator. Nikt kto nie ma akredytacji nie będzie mógł nagrywać i robić wywiadów z gośćmi targów. Piszę to teraz, jasno i wyraźnie, żeby nie było potem niedomówień.


Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka