coryllus coryllus
3433
BLOG

Transakcje wiązane czyli unia ze Szkocją vs unia z Litwą

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 39

Jedna z komentatorek zauważyła wczoraj, że książka Bernarda O'Connora, zatytułowana „Historia Polski”, była na liście lektur dla maturzystów zdających egzamin w programie rozszerzonym. To jest dla mnie spore zaskoczenie i świadczy ono nie o tym bynajmniej, że ktoś przytomnie spojrzał na dzieło irlandzkiego lekarza, ale o tym, że pomiędzy wydawcą, sprzedawcą, ministerstwem i autorami istnieje jakieś porozumienie, które zakłada, że wszyscy będą się wspierać ile sił by sprzedać jak najwięcej książek O'Connora. Nie wietrzę w tym jak widzicie, żadnego spisku Korony, co dobrze o mnie i o Koronie świadczy. Gdyby bowiem tak było, fakt ten oznaczałby, że James Bond zszedł dziś gdzieś mniej więcej na poziom Gadowskiego, a to jak wiecie nie jest prawda. On jest tam gdzie zawsze. Tak więc oceniam ten zwód taktyczny z maturą jednoznacznie. To jest transakcja wiązana, której efektem miał być wzrost sprzedaży. Możecie sobie rzecz jasna dośpiewać co ja o tym myślę, nie będę opisywał swoich odczuć, bo szkoda naszego czasu. Powiem tylko, że książki sprzedaje się inaczej. Główna moc sprzedażowa tkwi we właściwym zinterpretowaniu treści dzieła, a nie w jego kokieteryjnej prezentacji i omawianiu nieszczerych intencji autora. Książka Bernarda O'Connora to raport inwazyjny. Nic tego nie zmieni. To dzięki tej, danej tu przeze mnie interpretacji zniknęła ona z księgarń w całym kraju, w ciągu półtora dnia.

Ja zaś rozpocząłem reaserch po wydawnictwach uniwersyteckich, żeby sprawdzić co oni tam jeszcze trzymają w tych zakurzonych skrzynkach i czym się nie chcą z nami, ludźmi głodnymi informacji dzielić. Znalazłem ciekawe rzeczy. Jeśli się Wam jednak zdaje, że można je tak po prostu kupić w ilości 100 egz. z rabatem 40, a niechby nawet i 30 procent, to jesteście w błędzie. Wysłałem kilkanaście listów do działów sprzedaży wydawnictw uniwersyteckich, odpowiedź dostałem z dwóch. Z tym, że w jednym warunki postawiono mi tak niekorzystne, że zabrałem stamtąd jedynie jeden tytuł. A i to w ilości znacznie mniejszej niż te biedne 100 egz., które w Polszcze naszej, jeśli idzie o rynek hurtowy uchodzi za ilość ogromną. Tu powinniśmy wszyscy wstać i głośno klaskać na cześć hurtowników, wydawców i publicystów gazowni, którzy doprowadzili czytelnika do poziomu psa, a książkę do poziomu papieru toaletowego. Dlaczego się na to zdecydowałem? Bo jest to książka tego samego autora, którego zespół badawczy przygotował do druku Historię Polski O'Connora – dr hab. Pawła Hanczewskiego. Nie ruszyłbym jej nawet, bo sprzedawana jest na stronach UMK w Toruniu, bo cenie na ja taką publikację horrendalnej. Miałem jednak swoje powody. Oto zeszły już prawie wszystkie, z wyjątkiem jednego, teksty do polskiego nawigatora. Prócz tego co nam napisała pani Agnieszka o Bernardzie O'Connor mamy tam dwa absolutnie fantastyczne materiały. To znaczy wszystkie są dobre, ale te dwa dotyczą inkryminowanego dzieła w pewien szczególny sposób. Jeden z tych tekstów napisał Jacek Drobny i dotyczy on pojęcia narodu, to znaczy momentu, w którym Polacy zostali zdegradowani z pozycji narodu politycznego do pozycji etnosu. Drugi zaś, który napisał Wacek Grzybowski, jest po prostu głęboką krytyką KEN, nie z pozycji metodologicznych, choć Wacek jest nauczycielem akademickim i pewnie mógłby coś takiego wysmażyć, ale z innej. On tam po prostu pisze kto kradł i ile z pojezuickiego majątku. Jak te teksty wiążą się z książką Hanczewskiego zatytułowaną „Patrioci i „Ludzie innego rodzaju. Szkockie spory o unię 1707 roku. Dla mnie, po tym co przeczytałem u moich kolegów, łączą się w sposób oczywisty. Dlatego właśnie zakupiłem tak zwaną „większą ilość” tego tytułu. To nie jest żadna większa ilość, tak się tylko zdaje wydawcom. Jak wiemy nowoczesny naród brytyjski zaczął się kształtować od pewnego bardzo ważnego momentu. Pojęcie – zaczął się kształtować – jest mylące, bo trzeba by napisać zaczął być kształtowany. Tym momentem jest oczywiście pożar Londynu w roku 1666 i to co po nim nastąpiło, czyli uruchomienie olbrzymiego ruchu budowlanego, który całkowicie zmienił oblicze Londynu, a z czasem też Anglii. Można też oczywiście pisać, że powstała wtedy Wielka Loża Londynu, czy jak się to tam nazywało, ale moim zdaniem, nie musimy się imać takich imadeł. Ważne jest co się dzieje wtedy w Polsce. Coś równie poważnego, dochodzi do bitwy pod Mątwami i jej straszliwych konsekwencji, czyli abdykacji Jana Kazimierza, będącej widomym znakiem bankructwa kraju. Czy to znaczy, że Polska przestała istnieć? A gdzie tam...Naród polityczny, o którym pisze Jacek, był taką mocą, że o nieistnieniu nie było jeszcze mowy. Czy w takim razie Anglicy w tym straszliwym roku i w latach po nim następujących byli już narodem politycznym? Wcale nie, nawet jeśli tak uważali, było ich zbyt mało, a konkurencja wyrastająca za kanałem zbyt silna, by ją lekceważyć, nie mówiąc już o zniszczeniu. Anglicy dopiero aspirują do tego, by stać się narodem politycznym, a Polacy już nim są, ale przez różne „reformatorskie siły” spychani są ze swoich pozycji na pozycje etnosu. I działania tych sił w okresie późniejszym, opisał nam właśnie Wacek. Lata 1666 – 1792 to lata, w których Anglicy stali się narodem politycznym i imperialnym, a Polacy nim być przestali. O czym w takim razie pisze Paweł Hanczewski, z UMK w Toruniu, człowiek, który przetłumaczył dzieło O'Connora? To proste. O wciąganiu Szkotów w pułapkę. W książce tej są omówione po kolei wszystkie chwyty, na które nabiera się frajerów, zamierzając ich potem zdegradować i połknąć, pozostawiając po nich jakieś śmieszne dekoracje. To jest książka o tym, co nasi salonowi myśliciele nazywają zwykle koncepcjami politycznymi lub długofalowymi strategiami. Wśród tychże najwięcej śmiechu budzi część dotycząca tak zwanego wolnego handlu. Autor - Paweł Hanczewski, nawet nie próbuje ukrywać, że wolny handel to po prostu inna nazwa protekcjonizmu, a w przypadku unii ze Szkocją chodziło właśnie o protekcję Szkotów w handlu światowym, a co oni, kierowani przez znajdujących się wśród nich zwolenników unii z Anglią zgodzili się po różnych przepychankach.

Jeśli przypomnimy sobie wiek XVII i unię personalną angielsko szkocką łatwo zauważymy, że ten postulat jest stały – żeby Szkoci mogli handlować tak jak Anglicy. I co? Parlament zgodził się na to za panowania króla Jakuba? Oczywiście, że nie, kupcy szkoccy rozproszyli się po świecie, żeby móc jakoś uprawiać swój zawód, spora ich liczba znalazła schronienie w kraju, gdzie rządził cywilizowany i silny gospodarczo naród polityczny czyli w Polsce. W XVIII wieku było inaczej i tego, wybitny znawca przedmiotu, dr. Hab. Paweł Hanczewski zdaje się nie zauważać. Cała ta unia bowiem, jak już napisałem wyżej, wygląda na pułapkę. To znaczy wygląda tak, jakby Londyn próbował raz na zawsze rozwiązać kwestię kupców szkockich domagających się protekcji w handlu światowym. A skoro tak, musimy inaczej spojrzeć na powstania jakobickie i inaczej spojrzeć na mechanizm ich wywoływania. No i na hekatombę, która po nich nastąpiła, czego efektem była fizyczna likwidacja Szkotów i zastąpienie ich jakimiś etnosami o nierozpoznanym DNA. Moim zdaniem, a pamiętajcie, że jestem znanym fantastą, to jest po prostu konsekwentnie realizowany plan, który doprowadził do tego, że na Wyspie, już zunifikowanej, powstał jednolity naród brytyjski, naród polityczny, który miał ambicje imperialne.

Postanowiłem, że co jakiś czas, na tyle na ile to będzie oczywiście możliwe, będę umieszczał w naszym sklepie, krótkie serie książek, wartych uwagi. To nie będzie łatwe, bo oni ich po prostu nie chcą sprzedawać. Więcej – oni nawet nie raczą odpowiadać na maile. Książką Hanczewskiego jest, jak powiedziałem, horrendalnie droga w sklepie UMK w Toruniu. U nas będzie o 10 zł tańsza.

Prócz wydawnictwa UMK w Toruniu odezwał się do mnie sympatyczny pan z Uniwersytetu Łódzkiego. Pogadaliśmy, wymieniliśmy różne uwagi i chyba będziemy współpracować. Tam jednak ciekawe książki wydawane są w taki komicznych nakładach, że ja z tych tytułów, które mnie interesowały wziąłem po prostu wszystko co było.

A co wziąłem? Przede wszystkim biografię Józefa Becka. Ona z kolei związana jest w sposób oczywisty z tym o czym teraz piszę, to znaczy z socjalizmem niepodległościowym. Autor – Paweł Samuś, zabrał się za rzecz trudną, to znaczy chciał tego biednego Becka jakoś wytłumaczyć, chciał koniecznie, by urósł on w naszych oczach do rangi męża stanu, może nie takiego jak Clemenceau, ale może takiego jak Briand. Książka zawiera szereg ciekawych opinii o Becku, pochodzących z czasów jego ministrowania. Od skrajnie entuzjastycznych – sanacja robiła z niego już to Talleyranda, już to Machiavellego, do skrajnie nieprzychylnych – Mackiewicz robił z niego durnia. Autor zaś biografii podjął się zadania trudnego, to znaczy doszukuje się przyczyn sukcesów i porażek ministra spraw zagranicznych w jego niełatwym dzieciństwie. Kiedy jednak przeczytamy tę książkę okaże się, że dzieciństwo nie było aż tak „niełatwe” a kariera nie była aż tak nieprawdopodobna. I znów, cudownym zrządzeniem losu, tytuł ten łączy się z jednym z tekstów z nowego nawigatora, mianowicie z materiałem Moniki Pluteckiej na temat Stefana Żeromskiego, z którego wyłażą przeróżne demaskacje nie gorsze wcale jak z tej biografii Becka. Tę książkę także będziemy sprzedawać taniej niż na stronach wydawnictwa.

Prócz Becka, z Łodzi wziąłem także rzecz absolutnie niezwykłą, pracę zatytułowaną „Polska w dyplomacji czechosłowackiej 1926-1932”. To jest książka o tym, jakie brzydkie myśli mieli na nasz temat bracia Czesi w przeddzień utworzenia czegoś, co nosiło nazwę Paktu Wschodniego.

Cóż to było? To był taki wolny handel dla kupców szkockich, tyle, że zainstalowany na wschodzie. Po traktacie w Rapallo jak wiecie, okazało się, że granice zachodnie z Niemcami są nienaruszalne, ale te wschodnie to już różnie. Co z tego rozumiał Beck? Zdaje się, że niewiele. Tyle, że trzeba szukać porozumienia z Niemcami. To był błąd, trzeba było bowiem szukać porozumienia ze sponsorami Niemiec. Jeśli bowiem obarczone kontrybucjami i pozbawione przemysłu Niemcy budzą zaniepokojenie zwycięskiej Francji i Wielkiej Brytanii, to znaczy, że ktoś się wmieszał do gry. Beck zaś chciał koniecznie porozumiewać się z Niemcami. Co w tym czasie proponowali Francuzi? No ten cały Pakt Wschodni, który nie doszedł do skutku, ze względu na postawę naszego Machiavellego i Talleyranda w jednym. Czego ów pakt dotyczył? Wspólnej obrony Polski, Czechosłowacji, ZSRR i państw bałtyckich przed Niemcami. I to jest coś absolutnie niesamowitego. Siedem lat po zamachu majowym, kiedy to w Polsce władzę przejęła junta, kiedy rządzą silne ręce, armia się rozwija i wszystko aż drży od stuku końskich kopyt i turkotu kół armatnich po bruku, trzeba się dogadywać z Czechami i Sowietami, żeby zachować nienaruszalność granic? Myślę, że w przypadku Paktu Wschodniego Beck miał rację. Nie znam szczegółów dotyczących ceny tego porozumienia, ale zalatuje mi to z daleka korektą polskich granic na wschodzie na korzyść ZSRR. Może się mylę, ale nie mam czasu czytać kolejnej książki, którą kupiłem w Łodzi, czyli liczącej ponad 600 stron pracy „Dyplomacja brytyjska wobec koncepcji paktu wschodniego (1033-1935). Mam tego ledwie 6 sztuk i nie wystawię książki w sklepie. Wezmę ją na targi, które będą się odbywać na Stadionie Narodowym w dniach 19-22 maja. Będziemy z Toyahem w strefie biznesu, mamy stoisko numer 45 BC.

Prócz tego sprzedali mi w tej Łodzi 2 – słownie dwa – egzemplarze pracy Rafała Kowalczyka „Polityka gospodarcza i finansowa Księstwa Warszawskiego w latach 1807-1812”. Tego też nie wystawiam, zabiorę tę książkę na targi. Jak ktoś chce ją mieć, może sobie zarezerwować mailem, to samo dotyczy książki „Dyplomacja brytyjska wobec koncepcji paktu wschodniego”. Książki sprzedajemy po 40 zł.

No, ale wracajmy do Czechów. To oni mieli być głównymi beneficjentami tego całego paktu i Beck dobrze zrobił nie zgadzają się na te porozumienia, które skończyłby się tak, jak unia szkocko-angielska w XVIII wieku. Zarzucano Beckowi, że jest antyfrancuski. Po tym co się działo w międzywojniu w polskiej gospodarce, tylko stary subiekt Rzecki zostałby na swoich profrancuskich pozycjach. I to znów zostanie pięknie naświetlone w nowym nawigatorze, ponieważ Ewa Rembikowska napisała dla nas fantastyczny zupełnie materiał o Aferze Żyrardowskiej. W relacjach czeskich dyplomatów na temat Polski uderza nas przede wszystkim to czego nie ma biografii Becka. To znaczy Czesi widzą jak liczne są szeregi komunistów. Rządy sanacyjne zaś upierały się, że komunistów w Polsce prawie nie ma. To jest moim zdaniem jedna z poważniejszych kwestii jeśli idzie o naszą historię – ilu komunistów działało w II RP i kto im płacił. Fantastyczne jest to, że Paweł Samuś, autor książki o Becku, występuje, rozumiem, że mimowolnie, z pozycji mocarstwowych i stara się tłumaczyć różne błędy i obłędy ministra jego pasją dla Polski wielkiej. Nie robi tego jego kolega z uczelni Sławomir M. Nowinowski, który – co często się zdarza polskim badaczom – nie ukrywa swojego ciepłego stosunku do Czechów i krytycyzmu wobec rządów sanacji. Szkoda, tylko, że kończy swoją książkę w momencie, kiedy zaczynają się rozmowy o pakcie wschodnim.

Podsumujmy więc – będę się starał dopierać trochę dobrych książek do naszej oferty. Będą to krótkie serie, bo wydawnictwa uczelniane mają mało egzemplarzy, albo nie chcą ich sprzedawać w ilościach zwanych niesłusznie hurtowymi. W detalu książki te są w dodatku bardzo drogie. Postanowiłem więc, że u mnie będą tańsze. Przynajmniej niektóre. Nie wynika to z jakiegoś szalonego altruizmu, bo przecież nie będę do tego dokładał, ale z chęci rozpropagowania naszych tu przemyśleń i podparcia ich jakimiś publikacjami sięgającymi do źródeł. Przed nami pierwszy taki eksperyment.

 

Teraz trochę prywaty. Tak jak w zeszłym roku potrzebujemy dla szkoły, w której uczy moja żona, trochę gadżetów na różne czerwcowe uroczystości. Jeśli ktoś mógłby nam pomóc, będę bardzo wdzięczny.

W dniach 19-22 maja zapraszam na Stadion narodowy. Będzie mnóstwo niespodzianek, aż drżę cały na myśl o nich, bo z całą pewnością się ich nie spodziewacie. Toyah też będzie, przyjedzie w sobotę i w niedzielę.


 

Teraz ogłoszenie. To ważne ogłoszenie i chciałbym, żeby wszyscy je dobrze zrozumieli. Targi, które odbędą się w dniach 4-5 czerwca w Bytomiu nie są miejscem lansu dla polityków. Politycy mogą tam oczywiście wejść, ale muszą wcześniej kupić bilet, bo impreza jest biletowana. Powinni też zostawić w domu immunitet, bo to nie jest impreza dla nich, ale dla czytelników i wydawców. Jeśli jakiś polityk pojawi się tam i zacznie się popisywać wezwiemy do niego policję, a w skrajnych przypadkach karetkę z kaftanem bezpieczeńśtwa. I wszystko nagramy. Odmówiliśmy już kilku z nich i odmówimy wszystkim, którzy będą się domagać wpuszczenia na targi na jakichś specjalnych warunkach. Nie ma mowy! Jedynymi obecnymi tam politykami będą przedstawiciele władz miasta Bytomia, które jest współorganizatorem targów. To wszystko. Lepiej będzie jeżeli politycy zrozumieją tę deklarację właściwie i się do niej zastosują.


 

Zbliżają się targi książki w Bytomiu, zapisywać się już nie można, lista jest zamknięta. Mam jednak coś do zakomunikowania. Oto w trakcie targów publiczność będzie wybierać najbardziej popularnego autora. Będą kupony rabatowe i będzie można głosować na tego autora. Bardzo proszę o nie oddawanie głosów na mnie, albowiem włączyłem się w organizację tej imprezy i nieładnie byłby, żeby organizator startował w zawodach, które przygotowywał.

Nagrodą dla najpopularniejszego autora będzie emaliowana rozeta z brązu, z odpowiednią dedykacją. O wiele gustowniejsza niż ta cała Nike. Nie mówiąc już o złotej rybie z gipsu, co ją sobie „nasi” wręczają.


 

Ważna informacja! Tragi objęte są patronatem medialnym TVP Katowice, na imprezie akredytowane będą ekipy nagraniowe, którym akredytacje wystawił organizator. Nikt kto nie ma akredytacji nie będzie mógł nagrywać i robić wywiadów z gośćmi targów. Piszę to teraz, jasno i wyraźnie, żeby nie było potem niedomówień.


Ja zaś zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze oraz do antykwariatu Gryf przy ul. Dąbrowskiego.


 

Na koniec jeszcze krótka pogadanka o targach książki w Bytomiu. Przepraszam wszystkich, za to machanie rękami, ale inaczej nie potrafię i do telewizji się jak widać nie nadaję.


 

http://rozetta.pl/slow-o-targach/


 

http://rozetta.pl/zaproszenie-na-targi/

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka