coryllus coryllus
3295
BLOG

Nagroda Lecha Kaczyńskiego i targi w Bytomiu

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 36

Miałem dziś pisać o idiotycznym wywiadzie, którego udzielił Rafał Ołbiński, artysta pretensjonalny i słaby, miałem pisać o metodzie kreowania mód na malarstwo i może napiszę o tym, ale tylko kilka słów, a i to dopiero na końcu. Valser przesłał mi w nocy pierwsze, próbne nagranie z Bytomia, jest to wywiad z laureatami nagród. Nie mogę go na razie opublikować, bo będzie jeszcze obrabiane. Jest trochę roboty z tym, a i sam valser ma różne zajęcia, tak więc trzeba będzie poczekać. Tak się złożyło, że niezawodny kolega onyx wrzucił na moją skrzynkę coś korespondującego z tym wywiadem, którego na targach w Bytomiu udzielili prezes wydawnictwa Capital i Leszek Żebrowski. Chodzi o zdjęcie Jarosława Marka Rymkiewicza, nagrodzonego nagrodą Lecha Kaczyńskiego. Tak się złożyło, że w tym samym czasie nagrodę im. Szymborskiej otrzymał szwagier prezydenta Dudy, pan Kornhauser. Cóż ja mogę rzec w tym momencie? Mogę się tylko zasmucić. Właśnie, podczas pogadanki w Świdnicy, po raz kolejny skrytykowałem słabą i pretensjonalną książkę Rymkiewicza zatytułowaną „Samuel Zborowski”, o nagrodzie dla Kornhausera nie chce mi się nawet mówić. To jest do tego stopnia biedne, że zauważył to nawet Ziemkiewicz.

Jeszcze raz więc – po co valser organizuje te targi? Po to, by powstała przestrzeń autentycznej dyskusji, a ludzie, którzy czytają książki mogli sami zdecydować który z autorów jest najlepszy i które wydawnictwo podoba im się najbardziej. Czy valser wpadł na taki pomysł, żeby wręczyć nagrodę swojemu bratu? Nie. Czy ja wpadłem na taki pomysł, żeby molestować go o tę nagrodę? Nie. Przeciwnie, ja już we wrześniu powiedziałem mu, że pierwszą bytomską rozetkę dostanie Leszek Żebrowski. I tak się stało. Dopóki ludzie nie zrozumieją, że mogą odnieść osobisty, ważny powszechnie sukces nie ma mowy o żadnym politycznym odrodzeniu Polski. Co prawda w Świdnicy próbowano mi tłumaczyć, że ludziom najbardziej zależy na świętym spokoju, ale ja pozostanę przy swoim zdaniu. Na końcu zaś spróbuję wyjaśnić co to znaczy sukces prawdziwy i czym się on różni do fikcyjnego. Zacznijmy od tego, że trzeba przede wszystkim upodmiotowić publiczność. Ja mam za sobą niewesołe doświadczenia jeśli idzie o ten aspekt, zauważyłem powiem, że nawet ludzie przytomni, posiadający potencjał, misję i z gruntu dobrzy, mają tę słabość, że lekceważą swoją publiczność. W dodatku taką, od której są silnie zależni. To jest poważny błąd. Ktoś może mi zarzucić, że powyżej pewnej liczby osób nie ma już mowy o upodmiotowionej publiczności, jest tylko tłum, któremu wciska się różne kity. Taką sytuację widzimy na każdych właściwie targach książki. No, ale po to właśnie valser wymyślił targi w formule festiwalowej, która w pełni ujawni się dopiero w przyszłym roku, żebyśmy uniknęli takiej sytuacji. I to się uda, jestem o tym przekonany.

Teraz rzecz kolejna. Dlaczego nie można tej nagrody Lecha Kaczyńskiego dać komuś innemu? Dlaczego musi ją dostać Rymkiewicz? Główną rolę grają tu deficyty środowiskowe. To znaczy politycy PiS, tak samo jak dziennikarze związani z PiS jedyne co mogą zrobić to aspirować do środowiska gazowni i jej standardów. Tyle, że z odwróconym wektorem. To sprawa pierwsza i niczego tu nie zmienia oburzony Ziemkiewicz, bo on dokładnie tak samo czuje i myśli oraz należy do tej samej grupy. Żałuje jedynie, że jego pominięto przy rozdawaniu tych nagród. Ludzie......nagrody są po to, by uaktywnić tych, którzy mają jakieś obawy, a jednocześnie dysponują talentem. Nagrody są dla tych, którzy mają warsztat i moc, jak Leszek Żebrowski, ale są lekceważeni i oczerniani. Nagrody nie są dla radzących sobie ze wszystkim dobrze autorów, którzy jeszcze w dodatku mają kolegów w polityce. To jest pomyłka. Nagradzanie tak zwanych zasłużonych to prosta droga do zniechęcenia ludzi i zamiany dobrze rokującej siły politycznej w schyłkową PZPR. Nie wiem za co pan Kornhauser dostał tę nagrodę Szymborskiej, ale ja na jego miejscu bym jej nie wziął. Czekać na nagrodę aż szwagier zostanie prezydentem? To jest hańba.
Teraz kolej na wywiad z Ołbińskim. Już wszyscy go omówili, ale ja dorzucę swoje trzy grosze. Podnosi Ołbiński, w tej masie bredni, która wypłynęła z jego ust, sprawę Ecole de Paris, jako przykładu sukcesu młodych malarzy, a także sprawę 500 plus, która jest dla niego przykładem degeneracji polskiej polityki. To jest kłamstwo albo jak kto woli idiotyzm. Cóż to była Ecole de Paris? Oto z prowincjonalnych uczelni artystycznych Europy sprowadzono, powiedzmy to sobie jasno – sprowadzono do Paryża młodych, zdolnych, często aspirujących ale częściej niczego nie rozumiejących malarzy. W większości Żydów, ale nie zawsze. Ludzie ci wsiąkli w wielkie miasto i zaczęli się degenerować błyskawicznie, malując oczywiście cały czas swoje obrazy. W czasie kiedy oni staczali się na dno nie mogąc poradzić sobie z nową sytuacją, a byli to przypominam ludzie młodzi i samotni, nakręcano koniunkturę na ich dzieła, które następnie pewien marchand, a jakże żydowskiego pochodzenia, odkupował za bezcen i sprzedawał za wielokrotnym przebiciem żydowskim, amerykańskim i brytyjskim koneserom. System ten działał sprawnie przez długie lata, a wkręceni zostali doń także artyści z Polski, co zostało nazwane sukcesem i karierą. Głównymi macherami od tego biznesu w Polsce byli przez jakiś czas rzeźbiarz August Zamoyski oraz Izabela Szwarc, zwana później Czajką. Po wojnie oficer Urzędu Bezpieczeństwa i ideowa opiekunka malarzy zrzeszonych w śląskiej grupie okultystycznej. Numer ten został powtórzony na naszych oczach w branży muzycznej, tyle, że nie kreowano już artystów młodych, ale takich co stali nad grobem. Tak zrodziła się legenda Buena Vista Social Club, Cesarii Evory oraz tego ostatniego, lansowanego dwa lata temu mistrza z gitarą, nazwiskiem bodajże Rodriguez. To właśnie ten stary dureń Ołbiński nazywa sukcesem.

Zanim przejdę do kwestii 500 plus przypomnę tylko fragment niesamowitych wspomnień Jana Skotnickiego, których nie możemy niestety wydać. Oto rozmawiał Jan Skotnicki z jednym z ministrów III Republiki, a kiedy zeszło na sztukę, pan minister powiedział: proszę pana, te wszystkie nowinki, te surrealizmy, kubizmy i reszta, to jest dla Żydów i Anglików. Francja ma swoją akademię i pozostanie jej wierna. Myślę, że to stwierdzenie powinno zamknąć wszelkie dyskusje o sztuce nowoczesnej, a także wszystkie wydziały historii sztuki jak kraj długi i szeroki. No, ale nie zamknie, dobrze o tym wiemy.

Teraz 500 plus. Dlaczego Ołbińskiemu nie przeszkadza socjal w Niemczech, Wielkiej Brytanii i innych krajach, a przeszkadza mu maleńki socjal w Polsce? Ktoś powie i będzie miał rację, że Ołbińskiemu nic nie przeszkadza, on wziął kasę za opowiadanie takich rzeczy i teraz jest z tego rozliczany. To prawda, ale sprawa 500 plus jest ważna. Chodzi bowiem o to, by drenować rynek polski z taniej siły roboczej, a jednocześnie tych co tu zostają zamienić w otępiałych konsumentów. To był, jak mniemam główny cel wyzwolenia nas z pęt komunizmu. Siedziałem sobie w tej Świdnicy i myślałem, że najważniejszą kwestią w historii rozwoju społeczeństw (bardzo wszystkich przepraszam za to pretensjonalne sformułowanie) jest kwestia utrzymania na dużych obszarach niskich kosztów pracy. To jest absolutny priorytet z czego musimy sobie zdawać sprawę. Oczywiście te niskie koszta pracy są na tym ofiarowanym diabłu terenie nazywane wysokimi kosztami, żeby nikt nie miał wątpliwości. Wszelkie zaś próby zmiany tej sytuacji traktowane są zwykle ze skrajną brutalnością. Stąd właśnie bierze się atak na 500 plus. Na razie przysłali tu tego debila Ołbińskiego, ale może być gorzej. On adresuje swoje komunikaty do ludzi którzy wyglądają podobnie jak on i zachowują się podobnie jak on. Na przykład do brata Rafała Ziemkiewicza

 

https://twitter.com/roliwa/status/741715853494890496

 

Uważam, że powinniśmy z wielką czujnością obserwować wszystko co dzieje się wokół ustawy 500 plus, bo może być naprawdę groźnie. Zbrojenia, rakiety i inne śmiercionośne duperele to jest nic w porównaniu z próbą upodmiotowienia matek wychowujących dzieci.

 

Teraz sprawa kolejna. Od ponad miesiąca usiłowałem odnaleźć resztkę nakładu książki Jakuba Basisty zatytułowanej „Propaganda religijna w przededniu i pierwszych latach angielskiej wojny domowej”. Po wielkich korowodach udało mi się wydobyć od wydawnictwa 23 egzemplarze. To znaczy tak naprawdę 25, ale jeden muszę zostawić dla siebie, a drugi dla Jacka.

 

Niebawem będzie nagranie ze Świdnicy. No i nagrania z Bytomia.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk i do księgarni Przy Agorze

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura