coryllus coryllus
2380
BLOG

Kolejny francuski agent

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Będziemy musieli trochę przestawić zwrotnicę i zająć się polityką państwa o niebo mniej poważniejszego niż nasza ulubiona Wielka Brytania. Chodzi rzecz jasna o Francję. Mam tu gdzieś na półce książkę o próbach porozumienia pomiędzy dworem ostatnich Jagiellonów, a dworem ostatnich Walezjuszy, ale nie miałem czasu jej przeczytać. Zadzwonił dziś jednak Jacek i powiedział mi, że w wiki francuskiej i angielskiej jest cała tabela dotycząca sojuszy jakie Francja zawierała w Europie Środkowej. Jest tam między innymi wymieniony sojusz francusko siedmiogrodzki, którego animatorem był znany nam dobrze Hieronim Łaski, stryj Olbrachta. To jest ta postać, która w sposób najbardziej perfidny przyczyniła się do kompletnej dewastacji Węgier po Mohaczu, ten pan, który nie oglądając się na króla, sejm i senat podpisywał traktaty z sułtanem. W czyim imieniu? Ponoć tylko Paryża, ale mnie się w to wierzyć nie chce. No, ale może w latach 20 XVI wieku Londyn miał inne sprawy na głowie.

Francja to jak pamiętamy państwo bez doktryny, państwo oparte o konstrukcję dającą się streścić w słowach „lud wierny dynastii”. Jak kulawa była to konstrukcja i czym się skończyła nie ma sensu przypominać. No, ale zasoby i bogactwo Francji, a także jej rynki wewnętrzne oraz wieloletnie wojny integrujące poddanych króla pozwoliły Francuzom przetrwać w stanie nienaruszonym do rewolucji. Ktoś powie, że i później ten stan posiadania był nienaruszony. Teoretycznie tak, ale wrogom Francji nie chodziło o jej pokawałkowanie tylko o zdegenerowanie. No i to się akurat udało. Była jeszcze jedna kwestia. Żeby podzielić Francję trzeba było mieć silnego sojusznika na półwyspie Iberyjskim. Ktoś musiał tego podziału dokonywać. No, a na utrzymywanie silnej Hiszpanii Londyn nie mógł pozwolić za nic w świecie, ze względu na rywalizację z Madrytem o kolonie. Tak więc nadgryzana od wschodu Francja była trudna do rozłupania, bo jej wrogowie mieli rozliczne i cząstkowe interesy na morzach i to jej gwarantowało względny spokój.

No, ale przybliżmy naszego bohatera, autora nowej książki, którą można znaleźć w naszym sklepie. Kim był Ulryk Werdun? Nie Francuzem bynajmniej, ale Niemcem. Pochodził z Fryzji, a w Polsce znalazł się wraz z Jeanem de Courthonne, opatem Paulmiers, który miał doprowadzić ni mniej nie więcej tylko do abdykacji Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Nie chcę tutaj napisać, że Werdun i jego protektor podtruwali króla Michała po to, by ułatwić sięgnięcie po koronę księciu de Longueville, bo obaj wyjechali z Polski, a raczej z niej uciekli w lipcu 1672, król zaś umarł w listopadzie 1673, dzień przed wiktorią chocimską. Ktoś musiał mu w tej śmierci pomóc i ktoś musiał zagwarantować Polakom zwycięstwo. Nie był to ani Werdun, ani opat Paulmiers, choć jak pamiętamy Bernard O'Connor zwiał z Polski wiele miesięcy przed śmiercią Jana III, którego ponoć leczył. No, ale nie przesadzajmy, zaplanować śmierć z dokładnością do dnia i przewidzieć jeszcze wynik rozstrzygającej bitwy, to jest jednak niemożliwe. Werdun i jego opiekun uciekli, bo umarł francuski kandydat do tronu, a oni nie mieli zamiaru płacić dalej magnatom w Polsce, którym obiecali pieniądze w zamian za poparcie dla księcia Longueville.

Dla nas istotne jest, że obaj bohaterowie przez cały rok 1671 nie odstępowali ani na krok Jana Sobieskiego, hetmana wielkiego koronnego, maszerując wraz z nim na Ukrainę przeciwko Tatarom. Opat w czasie tej kampanii udawał wojskowego inżyniera, a Werdun jego asystenta. Ciekawe, czy ktoś się na to nabrał, zważywszy, że obaj szastali pieniędzmi na prawo i lewo by zyskać stronników dla opcji francuskiej jest to raczej wątpliwe.

Wydawcy, czyli Muzeum Jana III w Wilanowie piszą, że dziennik Werduna to nieoceniony przewodnik po XVII wiecznej Polsce. A to z tego względu, że Werdun jest bardzo dokładny. I to prawda, w przeciwieństwie do O'Connora, który wiele opisów po prostu ściągnął z polskich źródeł, nasz bohaterski Niemiec, opisuje tylko to co widział. Podobnie jak tamtego jednak interesuje go stan fortyfikacji, zasobność pól i kościołów oraz odległości pomiędzy poszczególnymi miastami oraz jakość dróg. Te ostatnie opisuje ze szczególnym zamiłowaniem, tak jakby zamierzał robić karierę w transporcie.

Najciekawsze są oczywiście te fragmenty, które opisują życie w obozie hetmana w czasie wojny przeciwko kozakom i Tatarom. No i te dotyczące życia społeczności miejskich. Oto próbka:

 

Wszyscy Ormianie w Polsce powiadają, że już przed stu laty złączyli się z Kościołem rzymskim. Było to jednak tylko udaniem i zatrzymali tymczasem swe dawne błędy, jak to, że wierzyli iż Duch Święty pochodzi tylko od Ojca, iż piekło nie będzie trwało wiecznie, iż połączenie natur w Chrystusie jest ich zmieszaniem z czego powstała trzecia natura, i że ofiary i liczne inne ceremonie starego zakonu trzeba jeszcze utrzymywać. Wreszcie jednak podpisali wszyscy przed siedmiu laty rzymskie wyznanie wiary, do czego przyłożył dużo starania wymieniony już ojciec Pidou i przeprowadził tę rzecz przy pomocy zmarłej królowej Ludwiki Marii Gonzaga de Nevers. Ona to nakłoniła swego pana, króla Jana Kazimierza, do tego, aby zagroził Ormianom, że im odbierze wszystkie przywileje, które otrzymali pod pozorem zjednoczenia z Kościołem rzymskim. To ich nakłoniło do rzeczywistego przeprowadzenia tego zjednoczenia. Zresztą trzymają się z dala od Polaków i innych narodów i religii, prawie zupełnie na podobieństwo Żydów, są jednak tak szlachetni i dumni, jak tamci nędzni i służalczy. Można ich równie łatwo odróżnić od wszystkich innych ludzi po ich krewkiej i ciemnej twarzy, z wypukłymi bezczelnymi oczami, jak Żydów niezwłocznie po ich bladej i głupowatej twarzy. Niełatwo kojarzą się małżeństwem z obcymi, niepochodzącymi z ich narodowości. Zarazem są największymi i najbardziej przebiegłymi kupcami, jakich można znaleźć.

Ormianie to osobna sprawa, podobnie jak Gresy obecni w południowo-wschodniej Rzeczpospolitej. I nad tym przyjdzie nam się jeszcze pochylić. Na razie zostawiam Wam Werduna i pędzę do Wrocławia. Mam tam dziś wykład o 17.00, przy Ołbińskiej 1, jutro zaś wieczorem spotkanie z czytelnikami, a w sobotę pogadankę w Brzegu dolnym. Szczegóły są dostępne na stronie www.coryllus.pl po prawej stronie, na górze. Wiszą tam dwa ogłoszenia.

 

Na dziś to tyle. Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk i do sklepu FOTO MAG

 

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura