coryllus coryllus
3114
BLOG

Ewa Pobratyńska, Krystyna Skarbek i żona Rydza

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Czytam tego Stefana i nie opuszcza mnie zdumienie. Główna bohaterka porzuca dla ukochanego pracę w biurze kolei, bo szef nie chce jej dać urlopu. Jesteśmy w carskiej Rosji przypominam, państwie stójkowych, rewirowych, sztywnej, wojskowej hierarchii urzędniczej i poszechnego donosicielstwa. Ona zaś wychodzi z biura i jedzie gdzieś w lubelskie, (ach to lubelskie), gdzie jest szpital, a tam mężczyzna jej życia postrzelony w pojedynku przez wstrętnego hrabicza. U Stefana bowiem wstrętni są jedynie hrabiowie, magnaci, księża i ojcowie rodzin. Cała reszta, a więc dobrotliwi lekarze, bandyci i prostytutki to chodzące anioły. No, ale wracajmy do tej biednej Ewy, którą Stefan portertuje w celu tak kretyńskim, że nie chce mi się w to wprost wierzyć. Nie zgadniecie bowiem po co on tę książkę napisał. Otóż po to, by usprawiedliwić porzucenie rodziny. Wątek ten rozwija Monika w najnowszym nawigatorze. Tylko zasłonięciu tej sprawy służą te trzydziestostronicowe wywody o filozofach, te cytaty greckie i inne dyrdymały. I myślę sobie – jakiego cholernego stracha musiał mieć Stefan, że smarował te „Dzieje grzechu”, prawie 500 stron, żeby się jakoś wytłumaczyć. Inni rzucali swoje żony, lecieli na róg do delikatesów, kupowali szmpana i kawior, spraszali kolegów i świętowali tydzień cały bez jednej łzy i żadnych szmerów w sercu, a Stefan nie. Całą, grubaśną książkę musiał napisać. Myślę, że świadomość iż jego żona miała jakieś konszachty z socjalistami skłaniał go do takich poczynań. On sam także znał dobrze socjalistów i wiedział do czego są zdolni.

No, ale miałem pisać o Ewie. Ona na tym, pardon, lubelskim zadupiu, z miejsca znajduje pracę w szwalni. Zarabia niewiele, ale od razu ma pozycję, albowiem potrafi zaprojektować kreację. Nie przeczytałem za dużo od ostatniego razu, ale zastanawiam się, dlaczego ona w Warszawie nie mogła tych kreacji projektować zamiast przepisywać w biurze kolumny cyfr. No, ale za Stefanem trudno jest trafić. Zanim zostałą modystką, próbowała znaleźć pracę w biurze u adwokata, ale ponieważ miała kontakty z ateistą (czyli Niepołomskim – alter ego Stefana), została tej pracy pozbawiona.

Jedyną gazetą, jaka wychodzi w okolicach gdzie przebywają kochankowie, czyli w Puławach, nie bójmy się konkretów, jest jakaś endecka gadzinówka, rządzona przez skwaszonego dewota. Tam Ewa zamieszcza ogłoszenia, że poszukuje pracy. Niewątpliwy sukces dziewczyny – znaleźć pracę na prowincji bez kwalifikacji właściwie – Stefan opisuje jako krańcową udrękę, albowiem bohaterka zamiast siedzieć przy łóżku kochanka (czyli jego – Stefana) lata gdzieś na zarobek. Okoliczności w jakich przyszło jej pracować też są niewesołe. Brud, smród i ubóstwo, zastanawiam się czytając to, jak Stefan opisałby wobec tego hotel Marriot, jeśli jego dziewczyna chodziłaby tam do pracy na osiem godzin zamiast siedzieć przy nim i obsługiwać go na różne sposoby. Zastanawiam się też co na to wszystko feministki, tropiące tak zaciekle różne przejawy szowinizmu w polskiej przeszłości i literaturze. O ile wiem najgorszym wrogiem feministek jeśli idzie o postaci z książek był i jest Połaniecki, aferał i milioner rozpieszczający swoje dziewczyny ponad wszelką miarę. Stefan zaś jest dla nich wzorem cnót męskich i wrodzonej inteligencji. Który to już przypadek, że oszust i dureń jest wzorem inteligencji? Liczyć mi się nie chce.

No, ale dobrze, dlaczego ja mieszam biedną Ewę Pobratyńską z Krystyną Skarbek i żoną Rydza? Mieszam, bo ciekawi mnie w jaki sposób organizacje przestępcze wykorzystują przyrodzone człowiekowi emocje po to, by go niszczyć. Pisząc – organizacje przestępcze – mam na myśli głównie socjalistów i agentury wszelkiej proweniencji. Czytając bowiem o przygodach Ewy Pobratyńskiej zacząłem się zastanawiać skąd się w carskiej Rosji i Królestwie Polskim brali bandyci. Przy tym systemie o jakim słyszeliśmy, czyli totalnej penetracji środowisk przestępczych, tak kryminalnych jak politycznych przez agentów, przy całkowitym ich, wzajemnym zmieszaniu i bliskości do tak zwanych sfer, niemożliwe jest – w mojej ocenie – by w cesarstwie i królestwie funkcjonowali rabusie działający jedynie z pobudek materialnych lub bandyci-psychopaci. Tych bowiem kozacy, dragoni czy kto tam stacjonował w licznych i zasobnych garnizonach roznieśliby na kopytach i nachajkach. Nikt by ich nawet nie prowadził przed sądy, bo czas panów sędziów i panów prokuratorów był przecież cenny. Bandyci jednak funkcjonują, więcej oni staczają regularne bitwy z policją i wojskiem, nierzadko je wygrywając. Początek XX wieku to tak zwana rewolucja, której przyczyn dociec i wyjaśnić nie potrafili i nie potrafią sami rewolucjoniści, co jasno widać przy lekurze ich pamiętników. Oczywiście, rewolucja lat 1905 – 1907 była ściśle powiązana z wojną japońską oraz działalnośćią licznych nad Wisłą agentur. Na tym tle trzeba zadać pytanie – kim byli sporteretowani tak malowniczo przez Stefana panowie Pochroń i Płaza- Spławski? Bo przecież nie kryminalistami spod ciemnej gwiazdy. Pochroń jest wręcz drugim alter ego Stefana, jest prawie tak samo piękny jak Niepołomski, ale ma brudne pazury i za wielkie ręce. Ja tu nie chcę wchodzić w rozważania natury freudowskiej, ale powiem Wam, że Stefan musiał mieć naprawdę porządnie zryty beret.

Zanim przejdę do różnych rozważań jedna uwaga. W filmie Borowczyka, Płaza i Pochroń to dwaj panowie w średnim wieku, którzy uzależniają od siebie Ewę Pobratyńską, dziecko właściwie i znecają się nad nią w sposób wyrafinowany. Niepołomski zaś grany przez Zelnika to młody bóg. W książce Stefana Niepołomski ma 30 lat, a Płaza i Pochroń po dwadzieścia kilka. Płaza jest do tego jeszcze upadłym szlachcicem. Jeśli weźmiemy pod uwagę poczynania Pochronia i zestawimy go z Niepołomskim, jeśli dodamy do tego przedstawioną w powieści postać dobrotliwego lekarza, możemy w ciemno stawiać diagnozy dotyczące kondycji seksualnej i psychicznej Stefana w czasie kiedy pracował on nad „Dziejami grzechu”.

No, ale zostawmy wątki obyczajowe. Dwaj młodzi ludzie uzbrojeni w browningi i szantażujący bogaczy, kim oni mogą być? Policja ich nie rusza, ludzie się ich boją, oni zaś zadają szyku i podróżują po kraju z harmonią papierowych rubli, bawiąc się wesoło. Stefan czyni z nich symbole zła, ale takie jakieś – według jego własnych kryteriów rzecz jasna – bardziej fascynujące. Odkrywa przed nami swoją drugą naturę po prostu, a do tego jeszcze sygnalizuje różne dręczące go lęki. Dobrze bowiem wie nasz Stefan, że są siły na tym łez padole, które – jeśli przyjdzie im ochota – wyślą takiego Pochronia nawet do Puław, a gdzie tam do Puław, do Buchałowic wyślą, żeby tylko utemperować rozwydrzonych i składających nieodpowiedzialne obietnice literatów. Policja zaś carska, miast ich aresztować i wysłać w głąb imperium, zastanawiać się będzie czym im czasem nie zasalutować.

Co to ma wspólnego z Krystyną Skarbek. Otóż moim zdaniem ona jest opisywana w podobny sposób jak Pochroń i Płaza. To jest brytyjska agentka od czasów przedwojennych. Dintojra czeka na nią w Londynie, nie gdzie indziej i wszyscy dobrze wiedzą, z nią samą włącznie, że nie ma od niej ucieczki. Literaci zaś opisują panią Krysię jako ofarę stalkingu, kobietę piękną, ale zagubioną, która została wykorzystana i porzucona przez system. Opisują ją w sposób taki, by zainteresowań jej losem inne młode i piękne dziewczyny, którym może się w głowie zrodzić plan by rozpocząć karierę superszpiega i tym samym przysłużyć się ojczyźnie. Czy Krystyna Skarbek rzeczywiście przysłużyła się ojczyźnie? Jakiejś tam ojczyźnie z pewnością, czy była nią Polską, tu bym polemizował, ale ponieważ pani Krysia odznaczała się urodą i wdziękiem, pisarze doby obecnej czynią z niej symbol walki i męczeństwa. To są rzecz jasna brednie i należy o tym mówić głośno. Myśmy już kiedyś dyskutowali tu na jej temat, ale nie zaszkodzi przypomnieć kilku kwestii z jej osobą związanych. Tak jak nadmieniłem dla MI6 Krystyna Skarbek pracowała już od czasów przedwojennych, a cała ta, pięć lat trwająca, afera z Hitlerem była tylko nieprzewidzianym wybrykiem w jej zawodowym życiu. Kiedy się skończyła, z przyczyn niejasnych do dziś, panią Krysię zlikwidowano. Zamordował ją – jakże by inaczej – zakochany w niej, nieładny i sfrustrowany Irlandczyk. Jak to jest możliwe, że w otoczniu efektownej kobiety ze sfer wojskowo-agenturalnych pojawił się nieefektowny i sfrustrowany Irlandczyk, którego nikt nie pognał precz i nie poszczuł psami? Okay, ktoś może powiedzieć, że się czepiam, ale porównajcie sobie kiedyś sposób w jaki opisuje się dziś panią Krysię ze sposobem w jaki Stefan opisuje tak zwane realia. To jest ta sama szkoła. W naszym dzisiejszym wątku ujawnia się jeszcze jedna tradycja, nieliteracka wcale. Oto pewien kolega opowiadał mi kiedyś, że władza w Polszcze naszej, zawsze likwidowała niewygodnych ludzi, posługując się tak zwanym „miastem”. Nie było żadnego speckomanda, które skręcałoby karki. Ktoś dzwonił do „miasta” i spraw była załatwiana. Władza w Polscze potrzebowała Pochronia i Płazy mówiac wprost, a ma to swoje źródło w czasach carskich, a konkretnie w czasie sławnej rewolucji roku 1905.

Teraz żona Rydza. Ja o niej i jej niezwykłych przygodach usłyszałem po raz pierwszy wczoraj. Nie interesował mnie Rydz jako postać, nie intersowały mnie także książki Sławomita Kopra, który jest tak zwanym popularyzatorem historii. No, ale wczoraj przeczytałem o tej żonie naczelnego wodza. Jak to jest, niech ktoś ze sfer dyplomatycznych, tak silnie tu reprezentowanych, mi wyjaśni, że na rauty i bankiety nie wpuszcza się niezaślubionch oficjalnie pań, a nasz marszałek, całe dorosłe życie przemieszkiwał z taką właśnie osobą i nikogo to nie raziło? Jak to jest możliwe, że nikt nie zwrócił uwagi na okoliczności w jakich żyła ta pani, choć przecież był to tak łakomy kąsek dla opozycyjnej prasy. Mam wrażenie, że opozycyjna prasa doskonale wiedziała, gdzie znajdują się granice jej wpływu. Być może także dobrze zdawali sobie panowie redaktorzy sprawę z tego kim ta pani jest i woleli nie ruszać jej samej i jej spraw z obawy, żeby ich potem nie znaleziono w foliowym worku bez głowy, a winą za to nie obarczono Bogu ducha winnych rabusiów z dalekich przedmieść.

Jeśli połączymy ze sobą te trzy, a raczej cztery postaci, dwie literackie i dwie autentyczne, jeśli dodamy do tego szczyptę realiów wykreowanych przez Stefana, ukaże się naszym oczom ta mniej piękna, trupem wprost zalatująca i perfumami z burdelu, część polskiej tradycji niepodległościowej. Ta część, której nikt nie opisuje, bo wszystkim się zdaje, że jak będziemy dumni z naszej przeszłości, to w przyszłości czekają nas same sukcesy. Jest dokładnie na odwrót. Jeśli nie wypatroszymy prozy Stefana, jednego z ulubionych autorów Józefa Piłsudskiego, ze wszystkich zagadek, które w niej tkwią, jeśli nadal będziemy opisywać Krystynę Skarbek, jako divę polskiego podziemia, jeśli będziemy milczeć na temat żony Rydza i innych żon tamtego czasu lub traktować te panie lekko, czeka nas katastrofa. Zacznie się ona od deprawacji kolejnego pokolenia. Mój postulat na dziś – literatura, historia i tradycja służą wychowaniu. Postarajmy się nie wychować idiotów i przestępców. To już będzie sukces. Wojny, powstania, rewolucje, lepsze jutra i temu podobne głupoty zostawmy w lamusie...

 

Dziś zrobię przerwę i nie zamieszczę nagrań z Bytomia, bo tekst jest bardzo długi. No, ale znajdziecie je pod wczorajszą i wcześniejszymi notkami.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Tarabuk oraz do księgarni Przy Agorze.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura