coryllus coryllus
2067
BLOG

Seria katastrof i blade nadzieje

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 16

Ponieważ wczoraj ogłosiłem, że pieniądze są w realizacji moich planów coraz mniejszym problemem, dziś zostałem za tę pychę ukarany. Mój duży samochód zepsuł się na dobre. Tak więc do Gdyni, na targi odbywające się w dniach 29-31 lipca nie pojedzie tyle książek ile bym chciał zabrać, ale znacznie mniej. Będziemy mieli oczywiście trzy nowe tytuły – Budowa jachtów, Historia klasztoru w Zasławiu i Łowców księży, plus to co sprzedajemy teraz oraz kilka niespodzianek z rynku. No, ale nie będzie tego wiele, tak więc kto pierwszy ten lepszy. Stoimy jak w zeszłym roku na bulwarze nadmorskim, na stoisku oznaczonym numerem 43, to jest gdzieś pod koniec tego szeregu białych namiotów. Tak, żeby nas nikt nie znalazł.

Jestem zalamany tą awarią samochodu, więc napiszę coś krótko o projektach na najbliższe miesiace. Oto odebraliśmy właśnie dziś plansze hiszpańskiego komiksu o historii Katalonii, jako integralnej części królestwa. Wydamy ten komiks niebawem, a wcześniej oczywiście specjalny numer Szkoły nawigatorów, a także wspomnienia Hipolita Korwin-Milewskiego. Ponieważ nie mam dużego auta, wakacje dla mnie się już skończyły i zabieram się za pisanie książki. Mam nadzieję, że na któreś z jesiennych targów będzie gotowa. Niestety, w związku z potrzebą zakupu nowego auta, na miarę naszych potrzeb, muszę wydać II tom Baśni w starej, miękkiej oprawie i na obrazki oraz oprawę twardą przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Jak widzicie, po produktach, które umieszczamy na stronie, poruszamy się w niezmiennych kierunkach, sygnalizowanych wcześniej na blogu. Mamy więc sprawy amerykańskie i indiańskie, w postaci Encyklopedii plemion Leszka Michalika, a wkrótce pojawi się śladowa ilość książki opowiadającej o tekstyliach. Niestety będę miał tego bardzo mało. Nie zostawimy bez komentarza spraw ukraińskich. Nie możemy tego zrobić, skoro cała telewizja robi darmową promocję, któtrej twarzą jest Antoni Macierewicz.

Mam zamiar generalnie ustawić się trochę bardziej z wiatrem i umieścić w sklepie kilka tytułów, którym politycy pokazujący się na małym ekranie zrobią dobrą, darmową promocję.

Dzisiaj jeden z komentatorów zauważył, że Tomek Bereźnicki zrobił okładkę dla Dużego formatu, dodatku do GW. Oczywiście dał wyraz swemu niezadowoleniu. Nie mogę zostawić tego bez komentarza. Rynku dla rysowników w Polsce nie ma. Jeśli więc ktoś składa propozycję, to się ją bierze poważnie pod uwagę. Gazownia składa propozycje poważne, nie obraża się kiedy człowiek odmawia im, bo ma inne poglądy na świat, niż to sugeruje artykuł, który ma ilustrować i zależy jej na jakości. Gazownia bowiem prowadzi wojnę prawdziwą, nie oczekuje więc pardonu, akceptacji, zrozumienia i poklepywania po plecach, czyli tego wszystkiego czego oczekują Warzecha z Janeckim, których dziś znów widziałem w telewizji. Żadna krytyka pod adresem Tomka i jego realizacji nie będzie przyjmowana i rozpatrywana, a uporczywi krytycy będą wyprowadzani za drzwi.

Teraz chciałbym, żebyśmy wychwycieli pewne proporcje, co będzie miało związek z moim wczorajszym tekstem, którego bohaterem był pan Szarek prezes IPN. Oto Tomek Bereźnicki, artysta z Krakowa, jest autorem ośmiu wydanych albumów komiskowych. Z tego jeden album wydała mu jakaś fundacja związana z gazownią, jest to historia aptekarz a z krakowskiego getta. Rzecz miała miękką oprawę, ale wydano ją w trzech językach – polskim, angielskim i niemieckim. Drugi album wydał IPN, ten o Maczku, trzeci Muzeum Oświęcimskie, a pozostałe pięć wydawnictwo Klinika Języka. Wszystkie pięć albumów to twarde, zafoliowane komiksy pełne efektów specjalnych, złota i purpury. Ktoś powie, że nie pięć a cztery po Sanctum regnum i Święte Królestwo to jedno i to samo. I co z tego, a mówię, że pięć, to pięć.

Chciałbym, żeby wszyscy zobaczyli jak działa krótki proces decyzyjny i jak działa odwaga oraz wiara, że tylko dobry produkt ma szansę się sprzedać. IPN wydał komiks o Maczku i natychmiast przyznał sobie preferencyjne warunki sprzedaży. Poza tym autorzy podpisujący umowy z tą instytucją pozbawiani są praw autorskich do swoich dzieł. Można zapytać dlaczego? Po jaką cholerę państwowej instytucji prawa do dzieła, którego cenę zaraz się obniża, żeby cokolwiek sprzedać?

IPN wydaje książki tanie, ale to jest dla ich autorów horror, nie wiem ile ci ludzie zarabiają, ale cena komiksu o Maczku wydawała się pracownikom IPN horrendalna. I cóż ja mogę rzec? Tylko poważne, duże instytucje takie jak gazownia i IPN mogą stworzyć możliwości zarobkowe dla dobrych rysowników. Czy to czynią? Gazownia tak. IPN moim zdaniem nie, bo idzie w tandetę. W dodatku coraz bardziej płaską. No i w rozrywkę, czyli w to mityczne trafianie do młodzieży. Komiksy wydawane przez IPN sprzedawane są po 5 zł. To się nie mieści w głowie – bohaterami po 5 zyli handlują....w imię czego? Popularności idei niepodległościowej?

Jak to słusznie zauważył wczoraj mniszysko treści patriotyczne wlane są w Polsce w masońskie formy. I tego nikt nie będzie krytykował, bo trzeba by najświętsze zdobycze sojalizmu ruszyć. Trzeba by zakwestionować sojusze i stanąć wobec prawdy niepopularnych, których nikt nie tknie, z obawy żeby mu się niebo nie zawaliło na głowę.

Dziś wszystkie telewizje szydziły z prezesa Szarka, że ośmielił się zakwestionować ocenę wypadków w Jedwabnem która obowiązuje od 15 lat. W jego obronie wystąpili Ewa Kurek i Bronisław Wildstein. Ewa Kurek powoływała się przy tym, na jakichś ortodoksyjnych, religijnych żydów, z którymi współpracuje. No więc sytuacja jest taka – żeby uzyskać właściwą ocenę faktów, która dokonać się winna wskutek oględzin miejsca zbrodni oraz badania szczątek zamordowanych musimy pytać o zgodę ortodoksyjnych żydów. Ci zaś którzy nie chcą tej ekshumacji kim są? Żydami nieortodoksyjnymi? Nie wierzą w Jahwe? Kłamią mówiąc o tym, że nie wolno ekshumować ofiar? Bezradność i słabość tych głosów jest zniewalająca. Oto mamy niepodległy kraj, którego władze nie potrafią wydać jednej decyzji z obawy, że jacyś oszuści podający się za religijnych żydów się zdenerwują. Bo rozumiem, że to ci współpracujący z Ewą Kurek są autentyczni, a ci od Michnika nie?

Michnik i jego ludzie jak zwykle nie żartują. Im miększe i bardziej czułe odgłosy wydobywają się z ich krtani tym są bardziej poważni. No, a my? My musimy mieć zawsze jakiegoś żyda na podorędziu, żeby w ogóle ktoś zechciał nas słuchać. O czym można mówić w takich warunkach? O sukcesie?

Na tym kończę, zboczyłem trochę z tematu, ale jestem ogólnie wkurzony....

 

Dziś przerwa w nagraniach bytomskich. Komiksy Tomka są dostępne w sklepie przy Przybyszewskiego 71 w Krakowie. To jest sklep pod szyldem Bereźnicki, należy bowiem do taty Tomka. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka