coryllus coryllus
3954
BLOG

O odczytywaniu znaków

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 85

Wczoraj Toyah przesłał mi niezłą zabawę, test określający jaką ilością słów posługuje się rozwiązujący go człowiek. Najpierw jednak opowiedział mi, że test robił furorę na twitterze i niektórzy osiągali nawet wynik bliski 2,5 tysiącom słów. On sam po rozwiązaniu testu okazał się nie byle jakim zwycięzcą, bo uzyskał wynik ponad 28 tysięcy słów. Ja przystąpiłem do rozwiązywania testu z duszą na ramieniu, ale od razu zorientowałem się, że to muszą być jakieś jaja, bo test jest prosty i w zasadzie trzeba by go rozwiązywać na czas, wtedy można by było stwierdzić kto jest lepszy, a kto gorszy. Nie można tego jednak robić, bo maszyna co jakiś czas wyświetla komunikat – wolniej, nie tak szybko. Też uzyskałem wynik ponad 28 tysięcy słów, a moja żona jeszcze wyższy. Potem przyszło moje starsze dziecko i stuknęło 27 tysięcy słów. Świetnieśmy się bawili, prawie tak dobrze, jak Mikołajek nad sadzawką w parku, kiedy razem z chłopakami łapał kijanki. Zostawię Wam ten test na koniec. Nie chce mi się więc wierzyć w to co opowiada Toyah, że ktoś mógł uzyskać wynik mniejszy niż jakieś 25 tysięcy słów, to jest po prostu niemożliwe. No, ale jest jeszcze jedna rzecz, którą zdradził mi Toyah. Oto na twitterze ludzie, żeby zmieścić się w tym przepisanym zakresie znaków – 144, skracają sobie wyrazy. Zamiast ponieważ, piszą p..aż. Kiedy to usłyszałem zdębiałem. Jak to? Wymyślili taki świetny komunikator, który uczy ludzi sam z siebie formułować precyzyjne i nierozwlekłe komunikaty, a oni zamiast się temu oddać z pasją, skracają sobie słówko ponieważ? Żeby było łatwiej? To znaczy, że ci ludzie nie nadają się nawet na depeszowców do PAP-u. O tym, by pisali coś dłuższego mowy nie ma. No więc może to jednak prawda, z tym testem, że nie wychodzą poza nędzne 2,5 tysiąca słów? Wierzyć mi się nie chce. No, ale jeśli to prawda, macie całą tę publicystyczną nędzę obnażoną i stojącą bezwstydnie. Zaznaczam raz jeszcze – nie wierzę w to – Toyah po prostu zerknął na wynik, jakiegoś wyjątkowego bałwana i zrównał wszystkich do niego.

 

 

Wczoraj byłem w kościele, a tam czytanie jakby specjalnie dla nas. Historia proroka Jeremiasza, który próbował ocalić miasto i świątynię, a także zachować wiarę czystą i nieskalaną wpływami. No, ale królowie z dynastii judzkiej mieli inne plany, a nie wymienieni z imion i nazwisk doradcy królów judzkich jeszcze inne. Dzięki tym ludziom właśnie prorok Jeremiasz trafił do cysterny, na dnie której zalegało błoto, gdzie miał umrzeć z pragnienia. Wrzucili go tam, bo mówił, że nie należy wszczynać niepotrzebnych awantur i sadzić się jak ten głupi, szczególnie w momencie kiedy Egipcjanie próbują zyskać na czasie i podsuwają królestwo judzkie Babilończykom jako łup wojenny, pokrzykując jednocześnie, by bronili się zaciekle i do upadłego, to ocaleją. No dobra, trochę nadinterpretuję, ale Jeremiasz chciał ocalić miasto i świątynię przed tym durniem Nabuchodonozorem, zdawał sobie bowiem sprawę, że dni jego są policzone i nie jest to projekt długofalowy. Zdawał sobie, bo był w końcu prorokiem większym i przemawiał do niego Pan. No więc doradzał królowi, żeby dogadał się z Nabuchodonozorem to on sobie pójdzie, weźmie parę złotych i pójdzie. Jeśli uda mu się zdobyć miasto będzie katastrofa, a świątynia nie ocaleje. No, ale gadaj tu z głupim, który jest w dodatku otoczony egipskimi doradcami. Wsadzili Jeremiasza do tej cysterny tak zwani nieznani sprawcy, ale ja jestem pewien, że byli to egipscy doradcy wojskowi, którzy potem gdzieś zniknęli. No, ale znalazł się jeden przytomny, też nieznany z imienia i zaczął wołać – Ludzie! Powariowaliście!? To prorok! Wyjmijcie go zaraz stamtąd, bo jak się Pan wkurzy, żaden egipski urzędnik wam nie pomoże. No i wyciągnęli Jeremiasza. Słuchać go jednak nie zamierzali, a zresztą było już za późno. Nabuchodonozor zdobył miasto, świątynię zdewastował, ludzi narżnął, a ci co ocaleli poszli w niewolę. Jeremiasza oszczędził, ale dał mu wybór – albo idzie nad Eufrat jako niewolnik, albo zostaje w Jerozolimie i będzie porządkował sprawy upadłościowe razem z jakimiś nakaźnymi atamanami, co to ich Nabuchodonozor dla pilnowania spraw swoich w świętym mieście osadził. Jeremiasz zdecydował się zostać. Liczył na to, że uda mu się zadbać o miasto i świątynię. No, ale wtedy pojawili się Egipcjanie, wyrżnęli urzędników Nabuchodonozora, a resztkę ludu wybranego, razem z Jeremiaszem i jego asystentem Baruchem uprowadzili nad Nil. Chcieli mieć kartę przetargową w rękach, na wypadek gdyby dynastia nowobabilońska jednak ocalała i próbowała coś zaaranżować nad Wisłą, jakiś rząd nowopatriotyczny, czy coś….

 

Napisałem nad Wisłą? Cholercia, pomyliłem się….Wszystko przez eskę, która napisała dziś tekst o cudzie nad Wisłą. Napisała nam eska o tym, jakim to cudem było przewiezienie masy wojska z Warszawy nad Wieprz i wykonanie tego cudownego manewru. Tak się składa, że mnie ten cudowny manewr irytuje od dłuższego czasu. Dlaczego oni mówią manewr znad Wieprza, a nie mówią manewr spod Dęblina? No dobrze, niech mówią spod Bobrownik. Wtedy można by było urządzić tam, w moich dawnych stronach jakiś park patriotycznej rozrywki, jakieś ścieżki i trasy porobić, pokazać występy grup rekonstrukcyjnych jak forsują Wieprz w Bobrownikach, albo gdzieś pod Borysowem i byłoby fajnie. Ludziska by się zjechali, zjedli kiełbaski, popili piwa i każdy miałby fun. No, ale oni nie – manewr znad Wieprza, w dodatku cudowny. Żeby ten manewr wykonać, żołnierze musieli w tydzień przemierzyć trochę ponad 100 km, oczywiście tych żołnierzy było wielu, mieli konie, ale część z nich jechała pociągami. Żeby dojechać nad Wieprz pociągiem wystarczy do niego w Warszawie po prostu wsiąść. Jeśli pociąg nigdzie się nie zatrzymuje w Dęblinie jest po godzinie, a ja zakładam, że wyładunek nie nastąpił na stacji w samym mieście, ale po prostu przy ujściu rzeki, gdzie dziś jest most kolejowy. To jest dosłownie parę kilometrów za miastem. Gdzie by ten wyładunek nie nastąpił przegrupowanie tej masy wojska na miejscu, to już jest kwestia kilku godzin. Oczywiście, strach był i niepewność, pewnie trochę cudowności też, ale nie dramatyzujmy to jest raptem 100 km piechotą lub koleją. Trzeba też zauważyć, jaką głupotą wykazali się czerwoni, prąc na Warszawę i obchodząc ją od północy, zamiast dążyć do połączenia się z Budionnym. Może przedłużyłoby to nieco wojnę i zwycięstwo bolszewii nie byłoby tak oczywiste, ale szansę mieliby moim zdaniem większą. Czytając Babla dochodzimy w końcu do tego momentu, kiedy oni zaczynają wiać spod Zamościa. Z Dęblina zaś do Zamościa jest raptem 250 km.

Sprawa cudownego manewru ma jeszcze inny wymiar. To nie był jedyny w naszej historii manewr zad Wieprza, ten wcześniejszy też się udał, ale też był wykonany szybko, ale katastrofa nastąpiła z innego powodu. 10 października 1794 roku doszło do bitwy pod Maciejowicami. Kościuszko, narażając armię na zagładę, przyjął bitwę w miejscu niedogodnym i trudnym. Do końca zwlekał z wysłaniem kuriera nad Wieprz, pod te same Bobrowniki, gdzie stał korpus młodego Ponińskiego, który miał zaatakować Rosjan z flanki. Kurier wyjechał o 2 w nocy 9 października, zanim dojechał nad Wieprz było rano. Poniński i jego ludzie porzucili wszystko i pędzili wprost biegiem pod te Maciejowice, ale kiedy tam przybyli było już po wszystkim. W roku 1794 nie było kolei, pokonanie tej odległości to był rzeczywisty wyczyn. Manewr się udał, ale nie w pełni. I tu, w zestawieniu tych dwóch wydarzeń, możemy mówić o cudzie. Jakby Pan Bóg chciał powiedzieć – mieliście jednego durnia, który w dogodnej i czystej sytuacji wszystko schrzanił, choć chciałem mu pomóc, to niech chociaż teraz wam się poszczęści. No, ale czy się poszczęściło? Czy my w ogóle potrafimy czytać znaki? I jaki jest do ciężkiej Anieli nasz zasób słownictwa? Wyobraźcie sobie bowiem, że ten bałwan Kościuszko oskarżył potem młodego Ponińskiego i sabotaż i zdradę. To było proste, albowiem był on synem jurgieltnika, znanego nam z obrazu Matejki. Nikt tego faceta nie bronił. Podobnie jak nikt z początku nie bronił proroka Jeremiasza. Jeszcze raz więc – czy my potrafimy czytać znaki?

 

A tu macie ten sławny test

 

http://www.arealme.com/slownictwo-jezyka-polskiego-test/pl/

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura