coryllus coryllus
3590
BLOG

Czy Josef Goebbels był estetą?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 95

Miałem dwa tematy na dziś do wyboru i nie mogłem się zdecydować, który ruszyć najpierw. Rano wstałem, zajrzałem do sieci no i mamy to co mamy, czyli temat trzeci. Jak mi się pięknie zrymowało, chyba jednak za wcześnie wstaję. Napiszę dziś o dyskusji, jaka się odbyła gdzieś w czeluściach twittera pomiędzy panem Oleszczykiem dyrektorem festiwalu filmowego w Gdyni, a Piotrem Zarembą znanym polskim publicystą patriotycznym. Chodzi o filmy, a konkretnie o dwa filmy, jeden się nazywa Historia Roja, a drugi Obce ciało. Zanim do tego przejdę zarzucę znaną już pewnie wszystkim opowieść z mojego dzieciństwa, będzie to gawęda o pewnym konkursie. Na pewno znacie, a jak nie znacie to posłuchajcie. Nasz dyrektor, mówię o szkole podstawowej, by harcerzem. Miał na tym tle fiksację i kochał to harcerstwo. Próbował ideą skautingu patriotycznego zainfekować inne dzieci, co było o tyle trudne, że były to dzieci z Rycic, Michalinowa i Mierzwiączki, które w większości wychowywały się w tak zwanych warunkach trudnych. Ja akurat miałem łatwo, przez co pani od matematyki mnie szykanowała, bo była zwolenniczką wychowania przez pracę i obarczania dzieci licznymi obowiązkami. Ja zaś, o czym wszyscy wiedzieli, nie miałem w zasadzie żadnych obowiązków, poza nauką. Czytałem sobie książki, albo siedziałem nad stawem z wędką w rękach. I powiem Wam, że wiele osób było tym tak zirytowanych, że do dziś mnie to niepokoi. Skąd im się ta nienawiść brała? Bo była to zimna nienawiść, nie żadna niechęć czy coś lżejszego. No, ale do rzeczy. Dzieci z naszej szkoły miały w nosie harcerstwo. To znaczy, te mieszkające po lewej stronie torów, patrząc od Warszawy, miały je w nosie. Dzieci z osiedla Wiślana garnęły się do organizacji chętniej, a to chyba z powodu przemieszkiwania w blokach, oraz dlatego, że były to w znacznej większości dzieci wojskowe. Dyrektor nikogo do niczego nie zmuszał, ale próbował nas zawsze szczerze zachęcić. Pamiętam jak ogłosił konkurs na nazwę harcówki. Mnie zawsze konkursy ciekawiły i lubiłem oglądać zwycięzców. I wtedy wygrała taka dziewczyna z Michalinowa, która wymyśliła nazwę „Wesoły ul”. Potem nawet pojawił się taki napis na drzwiach tej harcówki. Kolejny konkurs dotyczył proporczyków. Wszystkie drużyny miały wykonać proporczyki i te proporczyki powieszono przy wejściu do szkoły na wielkiej tablicy. Byłem mały, zadzierałem głowę i oglądałem je wszystkie po kolei. Najbardziej do pracy przyłożyły się dziewczyny. Nawymyślały, nahaftowały, nawyszywały tych proporczyków, że hej. Wszystkie były ładne. Chłopcy zaś powiesili dwa bardzo charakterystyczne. Jeden był to odpad tartaczny w kształcie trójkąta, na którym ktoś wypalarką elektryczną zrobił poziome linie. Na górze zaś wyrysował tym narzędziem coś, co mogło być albo wróblem, albo pozbawionym uszu nietoperzem. Nad tym czymś dał napis „Orły”. Drugi to była jakaś ciemna szmata, na której flamastrem narysowany był podobny stwór, tyle, że podpisany „Sokoły”. Była to estetyczna nędza i ja to wiedziałem, wiedziały o tym również wszystkie koleżanki, które napracowały się przy innych proporczykach. Potem było głosowanie, które miało wyłonić zwycięzcę. Jak się domyślacie wygrał odpad tartaczny, a powód tego zwycięstwa był jasny – orły są lepsze od sokołów. Ktoś może powiedzieć, że mam obsesję, powracam już drugi raz do tej historii. No cóż wychowywałem się na Rycicach, stan w którym wszyscy byliśmy zanurzeni nazwałbym „dojmującym ubóstwem wrażeń”, kiedy więc coś się wydarzyło, człowiek pamięta to długo i myśli o tym często. Zwycięstwo odpadu tartacznego było w dodatku miażdżące, tak jakby ci niezainteresowani harcerstwem, bo to oni głównie głosowali, nagle postanowili wstąpić w szeregi organizacji pod warunkiem, że ktoś im obieca, że będą się nazywać „orły”. To była z kolei nędza emocjonalna. A teraz, po tym przydługim wstępie już mkniemy do pointy – z połączenia tych dwóch nędz, wzięła się polemika Zaremby z Oleszczykiem. Chodzi w niej o to, że jury konkursu gdyńskiego odrzuciło dwa filmy, ten o Roju i film Zanussiego o ciałach obcych. Nie wiem czy ten drugi film powstał na motywach prozy Ziemkiewicza, ale zaciekłość z jaką Zaremba go broni wskazuje, że tak. Te dwa filmy, powiedzmy to wprost, z artystycznego punktu widzenia, są tym samym co wspomniane proporczyki. Awantura o nie zaś dotyczy najbardziej prymitywnych, osobistych emocji. Zacznę od Zanussiego, którego Toyah uważa za wybitnego reżysera. To jest jakaś horrendalna pomyłka. A argumenty w jego obronie zawsze są te same – ale pamiętasz film „Barwy ochronne” tam była taka świetna charakterystyka środowiska akademickiego….Jasne, a na proporczyku był napis orły. Jak to więc? Orły mają przegrać? Środowisko akademickie, z który większość widzów Zanussiego się zetknęła albo wręcz się z niego wywodzi ma być pominięte w polskim filmie? Niemożliwe. Zwłaszcza, że jest tak znakomicie sportretowane. Ono jest tak samo znakomicie sportretowane jak ten orzeł na proporczyku. Dorośli faceci się kłócą o to czy podobieństwa fonetyczne w językach od siebie odległych strukturalnie mają znaczenie w rozumieniu słów. No, żesz….ja nie mówię dobrze w żadnym języku, a kiedy oglądałem ten film po raz pierwszy mówiłem jeszcze mniej i rozumiałem jeszcze mniej, a już wtedy wiedziałem, że to jest odpad tartaczny pociągnięty pokostem. Kulminacyjnym momentem zaś jest w tym filmie scena kiedy Zapasiewicz mówi, że yama to jest po polsku dziura a po japońsku góra. I tu trzeba się śmiać. Nie osłabiajcie mnie, okay...po prostu mnie nie osłabiajcie. Zanussi służy do tego samego, do czego służy Kasia Bonda i Miłoszewski, do blokowania kanałów dystrybucji. Jego zaś funkcję sformułował dawno temu Kononowicz – żeby nie było niczego. Wiadomo od dawna, że filmy Zanussiego nawet jeśli będą niedorobione, słabe, kretyńskie, zawsze zostaną wyemitowane i nagrodzone. Uważam więc, że odrzucenie tego Obcego ciała na festiwalu w Gdyni, to jest wielki sukces w zakresie promowania wrażliwości i wartości estetycznych. Nigdy nie zapomnę jak w telewizji, w latach osiemdziesiątych puścili jakiś serial Zanussiego o dążeniu Polski do niepodległości. Była tam scena, w której Barciś i jeszcze ktoś, grali zbuntowanych przeciwko pruskiemu drylowi Polaków. Położono ich na pieńki, tyłkami w górę, a wachman zaczął ich po tych tyłkach tłuc batem. I nagle w to wszystko, w te mundury i całą tę XIX wieczną scenerię wleciał Zanussi i zaczął machać rękami. Ubrany był w garnitur i miał krawat. Scenę przerwano i jak gdyby nigdy nic film zaczął się z jakiegoś innego miejsca. W Ciele obcym ponoć zmienia się nagle kolor samochodu w trakcie pościgu. Zanussi wszystko może i nie ma na to siły. Nawet jak spieprzy cały film do ostatniego klapsa i tak zostanie nazwany wybitnym artystą, bo zrobił „Barwy ochronne”, a tam wiecie, jest znakomicie sportretowane środowisko akademickie…

Pamiętam jeszcze jeden film Zanussiego, o wszechmocy bożej. Jakiś śpiewak ma ważny koncert, ale się przeziębia niosąc komuś pomoc. Traci głos i martwi się, że nie będzie śpiewał. Na drugi dzień okazuje się jednak, że koncert odwołali. I to jest jasny sygnał, że pan Bóg jest wszechmocny, a jak ktoś pomaga ludziom bezinteresownie, to on jemu także pomoże. Żadne dziecko z Rycic, Michalinowa i Mierzwiączki nigdy by się na te plewy nie nabrało. Co innego Historia Roja – na to jako dzieci polecielibyśmy wszyscy.

Film o Roju bowiem, to wprost przeniesienie na ekran emocji zawartych w tych dwóch nieszczęsnych proporczykach. Emocji duszonych gdzieś pod deklem i nagle uwolnionych, emocji, które zaraz muszą znaleźć spełnienie, bo jak nie…..W tym duchu polemizuje Zaremba. Czekam tylko jak zacznie wymyślać wszystkim przeciwnikom tego filmu od komunistów, albo powie, że nieważne są te całe „wartości artystyczne”, na które się co jakiś czas ktoś powołuje. Ostatnio na naszym blogu bronili Pietrzaka, przywołując je właśnie – wartości artystyczne. Dziś Zaremba broni Roja argumentując, że słabość filmu nie ma znaczenia, bo ważne, że jest o żołnierzach wyklętych. Polemista Zaremby, pan Oleszczyk, nie mówi niestety całej prawdy o tym filmie, twierdzi, że on jest tani. W warstwie artystycznej może, natomiast jeśli idzie o koszta produkcji ten film nie jest wcale tani. I tu tkwi problem. W promocji tego obrazu chodzi bowiem nie o żołnierzy wyklętych i ich pamięć, ale o to, żeby on się jak najszybciej zwrócił. A to jest niemożliwe. Bo film jest bardzo prymitywną propagandą, ma tę samą klasę co przedwojenny wierszyk o Rydzu Śmigłym – nikt nam nie zrobi nic, bo z nami jest marszałek Śmigły Rydz. I nie mają tu żadnego znaczenia opinie jakie na temat Roja wygłaszał minister Macierewicz. To jest pomyłka, ten sposób promocji, a do tego pomyłka świadcząca jak najgorzej o środowisku. Ministrowie nie sprzedają filmów, ani książek. To są rzeczy nie do pomyślenia. Pamiętam jak niejaka Miklaszewska napisała książkę o hipsterach, która miała promować nową postawę na prawicy. Nosiła ta książka tytuł Spotkałam prawdziwego hipstera. Ktoś skłonił Jarosława Kaczyńskiego do pochwalenia się na antenie radia, że czytał tę książkę. Potem Macierewicz wychwala Roja. Czy wyście ludzie pogłupieli całkiem? Wyobrażacie sobie, że jakiś senator w USA mówi, że podobał mu się ten czy tamten film i koniecznie trzeba go obejrzeć? Okay, to jest jeszcze do wyobrażenia, ale spróbujcie sobie taką rzecz wyobrazić w Londynie. Mam na myśli stopień chciejstwa jaki jest w to włożony. To są głupoty i w dodatku głupoty horrendalne. Nikt nie chce zrozumieć, ani głośno powiedzieć jaki jest powód ponad półwiecznej obecności Zanussiego w polskiej kinematografii, a twórcom Roja wydaje się, że on jest prosty – Zanussi robi złe, pretensjonalne filmy i dlatego utrzymuje się na powierzchni. Jeśli „nasi” będą robić filmy podobne, a do tego będą ich popierali politycy także osiągną sukces. Chodzi mi o sukces finansowy, nie żaden inny. Brak mi słów, żeby to skomentować. I do tego jeszcze dochodzą uporczywie montowane wątki religijne, całkowicie fałszywe, ale bardzo zbliżone jeśli idzie o metodę do Zanussiego...To jest bieda z nędzą, orły i sokoły na jednym proporczyku.

W każdym poważnym kraju machina propagandowa montowana jest tak, żeby dać szansę ludziom zdolnym. Naprawdę zdolnym, a nie takim, co im się wydaje, że są zdolni. To jest warunek konieczny, żeby cała machina mogła ruszyć o własnych siłach i żeby się część przynajmniej kosztów zwróciła. Bo do tego dążymy, jak rozumiem? Do sukcesu finansowego na rynkach obcych? Nie do okradania wyborców za pomocą proporczyków robionych z odpadów tartacznych, prawda? Okay, powtarzam się, ale to nie szkodzi. Zarówno Zanussi jak i ten drugi film, bez względu na to ile tam razy wymieniony jest Pan Bóg i Przenajświętsza Panienka, a także Polska i jej bohaterskie syny, to jest prosta najzwyklejsza jama, to jest, chciałem rzec – yuma...nie juma..o już wiem - właśnie juma. I na to zgody nie ma. Niech szlag trafi takie filmy i takich krytyków.

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.Niestety mamy kłopot z serwerem więc zapowiedzianej wczoraj książki jeszcze nie ma w sklepie. 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka