coryllus coryllus
3888
BLOG

Drogą do Wylatowa...

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 66

 Otrzymałem dziś z rana bardzo sympatyczną propozycję. Oto jeden z czytelników chciał mnie namówić na publiczne wykłady przed kamerą i proponował honorarium. Odmówiłem, bo już od przedwczoraj planowałem napisanie tego tekstu, w którym rzecz wyjaśnię. Mam nadzieję przekonująco. Zainspirował mnie nasz niezrównany kolega Onyx, który podsuwa mi czasem różne ciekawe linki. No, ale zacznijmy od początku, czyli jak zwykle od końca. Koniec znajduje się w pewnym punkcie na brzegu okręgu, mu zaś będziemy się poruszać po tym brzegu schodząc coraz niżej ku środkowi koła, jakie ten okrąg wyznacza. Nie wiedziałem do wczoraj jaki to będzie punkt, ale wyznaczył go samoczynnie pod sam koniec wczorajszej doby kolega nieobyty. Mimo mojego ostrzeżenia, żeby nie używać pewnej określonej narracji, on uznał, że może jej użyć i ani się zastanowił, dlaczego ja tak napisałem. Bo najważniejsze jest, żeby głośno, szczególnie jak się jest ukrytym za nickiem pouczać innych kim była, a kim nie była Anna Walentynowicz, najważniejsze jest by zamiast narodowość ukraińska pisać narodowość rusińska, a także by tęsknym okiem patrzeć w stronę Wojtka Smarzowskiego i jego nowego filmu, bo wtedy dopiero będziemy tu mieli pole do dyskusji, wtedy dopiero poczujemy się lepsi. Kończę z tą narracją i powiedziałem to wyraźnie. Kończę, bo jest najeżona pułapkami dla idiotów, w które nie zamierzam wpadać. Skrajne jej przykłady, dali wczoraj dwaj komentatorzy, którzy napisali, że Walentynowicz to furda...najważniejsze, żeby zdemaskować Wałęsę, którzy w rzeczywistości nazywa się Lejba Cohne i jest niemieckim żydem. Było trochę kłopotu z wyrzuceniem ich, ale jakoś się udało. Jak wiecie mam do zaproponowania coś innego, coś na co nikt nie zwrócił jeszcze, prócz Rzeczpospolitej oczywiście, uwagi. Mam do zaproponowania kresowe wspomnienia, które rzucają rzeczywiste światło na ludzi i sprawy. Czasem wprost, a czasem nie wprost. Woyniłłowicza wydaliśmy wiosną, do dziś żaden kresowy portal nie zająknął się słowem na temat tej książki. Choć jeden z autorów lamentował, że to wielka szkoda iż nie ma jeszcze edycji II tomu tych wspomnień, choć przecież były. To samo z Tokarzewskim. Z lubością za to autorzy tych portali oddają się takim sposobom opowiadania dziejów najnowszych, którego próbkę dał wczoraj nieobyty. Ja to obserwuję i drażni mnie to coraz bardziej. Tym bardziej, że kiedyś złożyłem, przez pośrednika propozycję autorom z jednego takiego miejsca, by pisali do SN. Nie zgodzili się, bo okazałem się nie godny zaufania. Zapewne z tego samego powodu, dla którego okazuje się niegodny zaufania dla ludzi wołających, że Wałęsa to Lejba Cohne. Nie możemy tkwić miejscu, tym bardziej, że wyraźnie widać iż ktoś próbuje nas w tym miejscu utrzymać za pomocą palika i łańcucha z obrożą do nakładania na szyję. Palik wbity jest w ziemię, a trawa wokół niego już wyżarta do gołego gruntu. No, ale wszyscy łapczywie szukają jej wargami nadal. Ja mam kilka akrów zielonych łąk, gdzie jest pełno trawy, nie łatwo tam dojść, ale jak się ktoś uprze to dojdzie.

Kolega Onyx wrzucił mi ostatnio link do jakiejś wypowiedzi Grzegorza Brauna. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale zawieszone to było na portalu gdzie reklamowały się domy kopułowe i zloty neopogan nad Gopłem. Nie powiem zdziwiłem się. Zdziwiłem się także jak zobaczyłem, że ktoś pod nagraniem ze spotkania Leszka Żebrowskiego z Olszańskim wpisał komentarz treści następującej – Żebrowski ujawnił swoją usraleską twarz. I jeszcze do tego dopisane było, że się niepotrzebnie wymądrza, czego nikt nie rozumie. Olszański zaś mówi jasno, prosto, konkretnie….wszyscy wiedzą o co chodzi. Oczywiście, agitatorzy nawołujący do podziału ziemi Edwarda Woyniłłowicza też mówili jasno, prosto i konkretnie i też każdy wiedział o co chodzi. Zanim dojdziemy do tych akrów zielonych łąk, musimy przekroczyć bardzo wyraźną i ważną granicę. Jest nią droga do Wylatowa. Na niej zaś tłoczy się taka masa ludzi, że nie sposób się w zasadzie przez tę ciżbę przecisnąć. To jest najważniejsza granica w naszym przypadku i choć z Wylatowa wszyscy się śmieją, mnie wcale do śmiechu nie jest.

Wylatowo to miejsce, gdzie co roku pojawiają się kosmici i zostawiają kręgi w zbożu, wszystkie periodyki o charakterze ezoterycznym zamieszczają reportaże z Wylatowa. Latem przyjeżdża tam masa ludzi, żeby oko w oko spotkać się z kosmitami i sprawdzić, czy mówią oni prosto i konkretnie czy też mają usraelską twarz. Niebezpieczeństwo, że zostanie się porwanym przez tłum tłoczący się na drodze do Wylatowa jest wielkie, a jak się człowiek tam już znajdzie to będzie jak w kolejce po odkurzacze za późnego Gierka, sam się nie zorientuje kiedy kupi tę sokowirówkę, bo się akurat okaże przy ladzie, że odkurzaczy nie ma, ale nadjechała ciężarówka z innymi rzeczami i teraz one idą.

Obejrzałem początek spotkania z Rafałem Ziemkiewiczem, który gadał coś o tendencjach samobójczych w historii Polski. Jego też porwało, ciekawe co mu kosmici sprzedadzą...Patrzę na to i widzę, że każdy kto dziś występuje publicznie w nagraniach na YT jest po prostu na drodze do Wylatowa. Mówiliśmy tu o Pazurze, który chce zrobić swój własny program i będzie w nim naśladował Maxa Kolonko, prócz tego jest jeszcze cała masa innych osób i każdy ma coś do zaproponowania. To właśnie jest droga do Wylatowa. Nie możemy zmierzać w tym kierunku, choćby nam ktoś proponował podwiezienie mercedesem….a gdzie tam mercedesem...latającym talerzem nawet. Nie możemy do tego wsiadać i już.

Naszym celem nie jest też konstruowanie grupy wsparcia, w której parę osób, kosztem innych czytelników będzie wygłaskiwać swoje potargane emocje. Takie rzeczy odbywają się ostatnio na blogu Włodka Woronieckiego, który zamienił się w największego bojownika z Gazetą Wyborczą, o jakim świat słyszał. A do tego jeszcze broni z całym impetem pamięci o żołnierzach wyklętych. Walczy jak lew, sami możecie sprawdzić, a do Wylatowa jedzie harleyem i wszystkie dziewczyny piszczą, jak widzą go na tym harleyu. Nikt do tej pory nie przyjął tak szlachetnej i prawej postawy jeśli idzie o pamięć o żołnierzach podziemia niepodległościowego walczących po wojnie. On jest pierwszy i najszlachetniejszy.

Co my tutaj mamy do zaproponowania? A nic wielkiego. Jak zwykle same prozaiczne sprawy. W poniedziałek wysyłamy do drukarni komiks kataloński, pierwszą i jedyną póki co historię Katalonii w języku polskim. Współpracę z naszymi nowymi partnerami z Barcelony będziemy mam nadzieję rozwijać, bo już się tłumaczy kolejna rzecz. Będzie to ważna i prekursorska książka, ale na razie nie zdradzę o czym ona będzie. Musicie poczekać. Prowadzimy negocjacje z pewnym francuskim historykiem, który opracował istotną niezwykle dla nas, a nigdy nie wydaną w Polsce korespondencję. Oczywiście nie ja te negocjacje prowadzę, ale osoba znająca język. No i będziemy się przymierzać do wydania wspomnień Hipolita Korwina Milewskiego. Mówiłem, że będą w sierpniu, ale musicie mi wybaczyć. Nie dało się. W nadchodzącym tygodniu wysyłamy do drukarni 12 numer nawigatora i nową książkę Toyaha, ja cały czas piszę Baśń o socjalizmie. W dodatku Hipolit napisał tyle, że nie da się tego w naszym formacie zmieścić do jednego tomu. Będą dwa, każdy o ponad 300 stronicowej objętości. Nową książkę pisze też Jola. To znaczy mam nadzieję, że pisze, bo dawno nie wymieniałem z nią uwag na ten temat.

Nie możemy znaleźć się na drodze do Wylatowa, choćby nie wiem jak atrakcyjne rzeczy się tam odbywały i nie wiem jak inspirujące propozycje nam składano. Nie możemy używać żadnej z proponowanych na tej drodze narracji, choćby niektórym osobom trafiała wprost do serca i poruszała najczulsze struny. To pułapka. Musimy mieć własny język i za jego pomocą się komunikować. Musimy szukać sojuszników na odległych rynkach i dawać szansę ludziom, którzy pracują gdzieś tam na dalekich uczelniach zajmując się Polską i sprawami polskimi, całkiem bez sensu z ich punktu widzenia. I jeszcze jedno, musimy się trzymać z daleka od języka angielskiego i publikacji na temat Polski wydawanych w tym języku. Taki program na dziś. Jeśli ktoś czegoś nie rozumie nic nie poradzę. Mogę mu co najwyżej załatwić ulgowy bilety na autobus do Wylatowa, bo miałem kiedyś pewne kontakty z przewoźnikami jeżdżącymi w tamtą stronę.

 

Na koniec jeszcze zostawiam Wam nagranie z amerykańskiej telewizji, występuje w nim Tomek Bereźnicki i opowiada o komiksach.

 

http://youtu.be/sPZTIqGKImE


Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka