coryllus coryllus
4552
BLOG

Dusza nieśmiertelna i org..zm niedźwiedzia

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 92

 Na rynek sztuki, a mam tu na myśli każdą sztukę, składają się: system edukacji artystycznej, system dystrybucji oraz pracownie artystów. Rynek taki wart jest dużo pieniędzy, a poza tym ma jeszcze inne niż finansowy aspekty, jest nośnikiem propagandy mianowicie i przez to właśnie toczą się oń zacięte walki. Ruchy ikonoklastyczne nie są wystąpieniami oszalałych proroków, którzy głoszą niezafałszowaną wolę bożą, co zabrania oddawania czci mniejszym bożkom, ale wystąpieniami wariatów, najpewniej naćpanych, wysłanych przez cwaniaków, którzy chcą zdewastować system edukacji artystycznej i zniszczyć pracownie. W jakim celu spyta ktoś? Po to, by cały rynek sztuki podporządkować systemowi dystrybucji i wpuszczać tam, co się będzie szefom od dystrybucji podobało.

Ludzie, którzy organizują rynek sztuki zawsze mają za sobą sacrum, a chcąc ten rynek zorganizować zgodnie z powagą owego sacrum tworzą szkolnictwo artystyczne oparte o pracownie i uniwersytety. To tam kształtują się kryteria oceny, które potem decydują o tym co jest ważne na rynku i za co się płaci pieniądze duże, a za co mniejsze. Ludzie ci decydują także o tym kto zarabia najwięcej na rynku sztuki. Przez wieki całe o tym jak będzie ten rynek wyglądał decydował Kościół. Ponieważ tak się składa, że poszczególne branże, a każda jest przecież oparta o dystrybucję, wzajemnie się przenikają, rynek sztuki nie mógł pozostać wyizolowany. Ludzie zajmujący się innymi rodzajami handlu i wytwórstwa także chcieli na nim inwestować, a mnogość pracowni i produktów dawała im złudzenie, że jest to proste. Okazało się, że nie, ponieważ system edukacji artystycznej w tym przeszkadzał. Co to jest system edukacji artystycznej? To jest dowód na istnienie duszy nieśmiertelnej. Jeśli ktoś chce go zdewastować w imię łatwo rozpoznawalnych celów próbuje po prostu ukraść ludziom duszę. Ja to piszę wprost, żeby mi potem ktoś nie zarzucił, że się migam, albo że się wstydzę mówienia o sprawach istotnych w sposób prosty. W jaki sposób ten system edukacji przeszkadza inwestorom? Tworzy wzory nie tylko dla twórców, ale także dla konsumentów, jest podstawą na której kształtują się wyobrażenia o świecie, o każdym jego najmniejszym kawałku. Jeśli każdy absolutnie człowiek, a przecież dawniej, z racji częstej obecności w kościele każdy ze sztuką się stykał, poddawany jest ciśnieniom wytwarzanym przez system edukacji artystycznej i pracownie, które mają na celu tylko jedno – doskonalenie jakości, to jak takiemu sprzedać tandetę?

Mam nadzieję, że wszyscy rozumieją, co my tu teraz robimy. Budujemy mianowicie pewien model, który w szczegółach może się różnić od tego jak rynek sztuki wyglądał w poszczególnych epokach, ale to są, jak powiadam szczegóły.

Jeśli mamy do dyspozycji rynek, czyli jak to czasem mówią ludzie na handlu się nie znający – zbyt, a do tego kontrolujemy system edukacji czyli dyktujemy kryteria oceny, pracownie zaś zależą od tego co zostanie zaproponowane przez nas, to wychowanie kilku czy nawet kilkunastu wybitnych mistrzów nie stanowi żadnego problemu. I teraz uwaga – w opisanych warunkach nie ma górnej granicy mistrzostwa. To znaczy każdy może rozwijać się jak chce i osiągać coraz lepsze i coraz bardziej zaskakujące efekty, nawet przy założeniu, że jest opór materii, różne przeszkody natury zewnętrznej i zwykłe lenistwo. Ilość wariantów jest nieskończona, albowiem istnieje nieśmiertelna dusza, która ma swoje tajemnice.

Fakt ów, dla nas tutaj bezsporny, jest informacją zabójczą dla wszystkich, którzy chcieliby inwestować na rynku sztuki na zasadach innych niż opisane. Odpuścić tego nie mogą, bo jak powiedziałem rynki ekspandują i to ekspandują po cichu, to co dzieje się w sferze wyobrażeń kształtowanych przez pracownie i system edukacji artystycznej rzutuje na wszystkie inne obszary aktywności finansowej. Wolno, ale nieubłaganie. Reakcja jest na początku zawsze taka sama – ikonoklazm. Jest to reakcja dziecinna, którą można powtórzyć kilka razy, ale jej nieskuteczność została już dawno wykazana. My dzisiaj żyjemy w kolejnej epoce po ikonoklazmie i mam nadzieję, że jakoś wyjdziemy a prostą. No, ale próby nie ustają. Niepoważne próby polegają na paleniu obrazów, niszczeniu rzeźb i innych tego rodzaju eventach. Próby poważne polegają na dewastacji systemu edukacji oraz na podważaniu kryteriów oceny produktów wypuszczanych na rynek przez pracownie. Nazywa się to czasem rewolucjami w sztuce.

Nie każda taka rewolucja jest zamachem na jakość, te wielkie i najbardziej znane kwestionowały jedynie kryteria oceny, a to z tego powodu, by na rynku znaleźli się nowi inwestorzy i też mogli trochę zarobić. No i kolejna ważna rzecz – skoro jest rewolucja może być także kontrrewolucja. Rewolucje artystyczne wiązały się z ustępstwami ze strony dotychczasowych rozgrywających i jakichś nowych negocjacjach. Najlepiej owe ruchy widoczne są na rynku tekstyliów, bo w takich momentach zmienia się po prostu moda. Przychodzą inni dostawcy i mają co innego do zaproponowania. A dlaczego nie mogą sprzedawać tego samego tylko w lepszej jakości spyta ktoś? Bo nie mają systemu edukacji i pracowni, a zbudowanie go trwa, poza tym jak odróżnić jedną jakość od drugiej? Klient łatwo się może pomylić i szlag trafia zarobek. O wiele łatwiej zaproponować nowy wzór kapelusza, który nawet jak będzie trochę gorszy, to zwróci uwagę i znajdzie nabywcę.

Kwestionowanie kryteriów oceny wiąże się z propagandowym aspektem produkcji artystycznej. Im bardziej rewolucjoniści zapierają się, że wcale tak nie jest tym silniej ich propozycje są związane z propagandą. Czyją? To ważne pytanie, ale na nie nie odpowiemy. Czasem jest to rząd świeckiego państwa, a czasem jakaś inna organizacja. Owe kwestionujące dotychczasową jakość rewolucje wiążą się rzecz jasna z zakwestionowaniem istnienia duszy nieśmiertelnej i wstawieniem na to miejsce czegoś innego. My postrzegamy to jako dewastację kryteriów oceny, już nie podmianę jednych na drugie, ale dewastację.

Mamy owych wychowanych przez pracownie i system edukacji mistrzów. Ich dzieła, ich następcy są blokadą, która uniemożliwia wejście na rynek nowych inwestorów i nowej propagandy. Kiedy powiemy, w milionach egzemplarzy gazet, katalogów wystawowych i innych druków, że ci ludzie nic nie potrafią, bo teraz prawdziwą jakością będą rozsmarowane na płótnie odchody zatytułowane „Orgazm niedźwiedzia” osiągniemy – jako wrogowie systemu edukacji artystycznej dążącego do jakości – zadowalający efekt. Inwestycja w taką propagandę jest tania, a zyski oszałamiające, poza tym zakwestionowanie raz kryteriów oceny i wyszydzenie mistrzów przygotowanych do pracy przez dobrze zorganizowany system edukacji artystycznej powoduje, że na rynku pojawia się niesłychana ilość niedorobieńców, którzy wołają, że tak to oni też potrafią i że teraz im również trzeba płacić wielkie pieniądze. Czy je dostaną? Rzecz jasna nie, albowiem nie po to niszczy się kryteria oceny, nie po to dewastuje się szkolnictwo artystyczne i unieważnia mistrzów, żeby dać zrobić jakiemuś, przepraszam za wyrażenie, zasrańcowi. Czyni się to, by kontrolować przepływ gotówki przez ten rynek, który wobec nieistnienia jakości może być wzbogacany o cokolwiek, co będzie pieczętowane jako arcydzieło przez wynajętych krytyków. Przede wszystkim jednak czyni się to po to, by kwestionować istnienie duszy nieśmiertelnej. To jest rzecz najważniejsza.

I teraz: tam gdzie szkolnictwo artystyczne i pracownie kształtują się wśród kryteriów najostrzejszych i najbardziej wymagających, tam ów atak na duszę nieśmiertelną będzie zawsze najgwałtowniejszy. Przykładem niech będą poczynania bolszewików, a potem ich następców w Rosji, wobec cerkwi i produktów przez cerkiew wprowadzanych na rynek. Kościół zachodni radził sobie i radzi nadal poprzez różne ustępstwa i jakieś slalomy. Tylko czy można to nazwać „radzeniem sobie”? To są ważne rzeczy moim zdaniem, bo one mają wymiar praktyczny. Powiedzmy teraz jasno co robią wymienieni tu przeze mnie „zasrańcy’, kiedy już się zorientują gdzie trafili i co się dookoła dzieje. Usiłują biedactwa organizować system edukacji artystycznej w skali mikro i usiłują w skali mikro narzucać odbiorcy kryteria oceny. To ma swój tragizm, nie przeczę, ale częściej kończy się szyderstwami i jakąś mikrokatastrofą.

I teraz ponownie uwaga – zaproponowany przeze mnie opis dotyczy wszystkich rodzajów aktywności artystycznej także filmu. Jeśli zredukujemy go do komunikatu najbardziej istotnego brzmiał on będzie – kto kwestionuje jakość, w imię na przykład tego, by treść zrozumieli prości ludzie, ten kwestionuje istnienie duszy nieśmiertelnej, ergo jest w zmowie z szatanem. I niech się nie łudzi, że będzie mu odpuszczone. Dbałość o najwyższą jakość jest formą pobożności. Nie wiem czy najistotniejszą, ale jedną z ważniejszych na pewno. Powtórzmy więc – producent tandety = satanista, odbiorca tandety = amator czarnych mszy.

Ktoś może powiedzieć, że ja mam jakieś intensywne projekcje nie wiadomo z czym związane, ponieważ ludzie obniżający kryteria oceny produktu przeważnie przegrywają. Cóż rzec? Nie powiedziałem nigdzie, że szatan zawsze zwycięża. Powiedziałem tylko, że zawsze próbuje. Jeśli służą mu jakiś potężne siły ziemskie ma szansę na opanowanie sporego kawałka terenu, jeśli zaś mamy do czynienia z jakimś, przepraszam za wyrażenie „zasrańcem’, słyszymy tylko pisk.

Wczoraj kolega podesłał mi felieton Tomasza Sakiewicza, jakże znamienny. Chodziło Tomaszowi Sakiewiczowi o to, że po zwycięstwie PiS jego gazeta nie jest dystrybuowana przez sieci instytucji państwowych, a przecież powinna być, bo on się do zwycięstwa PiS przyczynił. Ja nie wiem czy się przyczynił, a wręcz mam chęć polemizować, wiem jednak, że reklamy nie są sprzedawane wyłącznie po liniach partyjnych i koteryjno-urzędniczych. Można próbować takich numerów, ale to się kończy marnie, bo klient się nie zgłasza po odbiór usługi reklamowanej w nośniku. Można się oczywiście łudzić, że to nieważne, bo prawdziwe pieniądze zarabia się na dotacjach, państwowym cycku, u kolegów z partii i w innych tego rodzaju mikroobszarach, ale to są fikcje. Handel nie zamiera nigdy, nawet jak się go przykryje grubą warstwą bardzo śmierdzących ustaw regulacyjnych. Nawet jak się go unieważni koleżeńskimi układami. On zawsze będzie, bo jakość jest zawsze ważna, podobnie jak dusza nieśmiertelna która istnieje. Redaktor Sakiewicz zaś miał, zdaje się takie złudzenie, że jego produkt, ze względu na zasługi jego i całego zespołu redakcyjnego dla PiS, zostanie dopuszczony do systemu centralnej dystrybucji. To się nie stanie, dopóki Sakiewicz nie poprawi jakości swojego produktu. On zaś tego nie zrobi nigdy, bo on w ogóle nie rozumie o co chodzi. To jest ikonoklasta, podobnie jak Pawlicki, Wolski i Łysiak, którym się wydaje, że przy dobrej obróbce medialnej sprzedadzą ten rozsmarowany na płótnie orgazm niedźwiedzia.

Oto link do tekstu pana Tomasza.

 

http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/727964,czemu-jestem-troche-wk-y

 

Teraz ważne ogłoszenie – nie odbieram telefonów. Jeśli mam skończyć książkę to po prostu nie odbieram telefonów i niech nikt nie ma do mnie pretensji.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka