coryllus coryllus
5522
BLOG

Adam Michnik jest wielki czyli problemy polskich mężczyzn

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 56

 Jak widzimy po reakcjach prawicowej publiczności na film Smarzowskiego zatytułowany Wołyń, Adam Michnik i jego drużyna po raz kolejny udowodnili, że są nie do pobicia. Jeśli ktokolwiek ma w Polsce jakieś zamysły strategiczne i długofalowe to tylko oni, jeśli ktokolwiek myśli politycznie, to znaczy potrafi przerzucać koszty własnych działań na przeciwnika, to tylko oni, jeśli ktokolwiek potrafi do tego jeszcze zwiększać te koszty ku zadowoleniu tegoż przeciwnika, to tylko oni. Co na to przeciwnik? Ma – jak to mówiło się za moich czasów – fazę. Manie fazy polega na tym, że ktoś zachowuje się labilnie, raz się głupkowato śmieje po to, by zaraz potem popaść w skrajną rozpacz, albo zmarszczyć czoło i charczącym głosem wyrzucać z gardła obelgi. Faza objawia się także nawoływaniem do zbiorowych akcji wymierzonych w tego, kogo akurat wskazuje swoim niezawodnym okiem nadredaktor. Jego wielkość polega także na tym, że ci którzy zdalnie wykonują jego polecenia, demonstrują przez cały czas wobec niego skrajną wrogość, a przez to on jest – w razie jakichś poważnych dymów – całkowicie poza jakimikolwiek podejrzeniami o sprawstwo. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie sprawstwo moralne. Nie inaczej będzie i tym razem.

Skołowana publiczność, prowadzona przez księdza Isakowicza Zaleskiego, podbechtana przez redaktora Zarembę z gazety Karnowskich, zastanawiała się wczoraj czy brak nagród dla Smarzowskiego nie jest czasem wynikiem zmowy ludzi, którzy nie kochają Polski tak jak należy. Inna grupa widziała rzecz inaczej – dobrze, że nie dostał, bo to by znaczyło, że film jest antypolski, skoro zdrajcy go nagradzają. Na sugestię toyaha daną na twitterze, że dyskusja jest bezprzedmiotowa, bo producent i dystrybutor to ITI i Agora, rozległy się głosy oburzenia, że to nie ma żadnego znaczenia, bo ważne, że ten film powstał i zawiera to, o czym wszyscy marzyli od dawna – sceny przerażających zbrodni.

Teraz dwie dygresje. Jedna dotycząca pomidorów, a druga innego filmu. Oto za PRL-u słyszałem taką legendę, żeby pomidory szybciej dojrzały i miały piękny pomidorowy kolor, wstrzykiwało się do nich ludzki mocz. Łatwo było ponoć odróżnić te z moczem, bo po ugryzieniu ciągnęły się prawie tak samo jak guma. No, ale kolor był piękny. I teraz towarzystwo zgromadzone na twitterowym profilu księdza Isakowicza mówi – to nic, że się ciągnie jak guma, ważne, że ma ładny kolor.

Teraz o filmie. Pamiętacie jak tu gadaliśmy o filmie Gibsona Apocalypto? Uciekinier z miasta Majów chce opowiedzieć staremu Indianinowi prowadzącemu grupę głównego bohatera, o swoich nieszczęściach, ale ten nie chce słuchać. Dlaczego – pyta główny bohater? - Żeby się nie zarazić strachem….Okay, my nie musimy się zarażać strachem, musimy – na polecenie Adama Michnika – pielęgnować w sobie resentyment. Każdemu wolno. Mamy jednak wybór, a o tym co wybierzemy decyduje także to, kto jest producentem i dystrybutorem tego filmu.

Kiedyś, w związku z katastrofą smoleńską, napisałem, że ktoś, kto aranżuje taki event jest jego głównym, jeżeli nie jedynym beneficjentem. Bez względu na to co piszą internauci, co mówią dziennikarze i jak grubym kijem próbują tę rzekę zawrócić. Nie inaczej jest z produkcjami filmowymi i nie tylko filmowymi. Żeby być beneficjentem zysków trzeba jednak spełnić warunek podstawowy, nie wystarczy wyprodukować dzieło, trzeba jeszcze je dystrybuować. To kontrola nad kanałem dystrybucji daje prawdziwą władzę. I Adam Michnik z kolegami właśnie tę władzę posiedli, poprzez fakt, że do spółki Agora należy sieć kin Helios. A skoro mają dystrybucję, mają też to, o czym marzy wielu prawicowych twórców, czyli rząd dusz. Bo od tego ów rząd zależy – od dystrybucji, a nie od emocji prezentowanych w dziele. Kim są w takim razie ci, którzy twierdzą, że jest inaczej, że jednak ów mityczny warsztat czy też wartości artystyczne, albo może prawda ekranu decydują o tym jak wielki wpływ wywiera film czy książka na odbiorcę? To są podwykonawcy działający z czyjegoś polecenia. W naszych okolicznościach – jasno trzeba to stwierdzić – działają oni z polecenie Adama Michnika, który za pomocą emanowanych przez swój umysł fal steruje ich decyzjami i odwraca uwagę od rzeczy istotnych – produkcja, dystrybucja, i kieruje ją ku sprawom nieważnym – uroda aktorów, zamysł kompozycyjny itp.

Ktoś powie, że zapomniałem o promocji. Nie zapomniałem, promocja w naszych okolicznościach nie ma bowiem aż tak wielkiego znaczenia, albowiem odbywa się bezkosztowo w internecie. Promocja ma znaczenie długofalowe w przypadku dzieł popkultury podpierających imperium. Takich jak nowa wersja przygód Sherlocka Holmesa, czy może nowa ekranizacja prozy pani Bronte.

Dlaczego dyskusje o wartościach artystycznych nie mają sensu i są ustawiane zdalnie? Bo nikt z dyskutantów nie ma o tym pojęcia. Ludzie ci nie wiedzą z czego składa się film i jak ocenić jego poszczególne elementy. Mogą coś powiedzieć o muzyce, ale będzie to najprawdopodobniej opinia już gdzieś wcześniej zasłyszana, albo wręcz przeczytana, w którymś periodyku. I tu dochodzimy do roli dziennikarzy, którzy mówią po prostu ludziom co mają mówić i są z tego rozliczani. Jak widzimy wszyscy wywiązują się ze swojej roli wzorowo.

Musimy sobie jasno powiedzieć, że dyskusje o tak zwanej sztuce, nie przystoją już ludziom w pewnym wieku. To jest dobre dla dziewczyny, aspirujących młodzieńców i pedałów. Poważni ludzie rozmawiają o produkcji i jej tajemnicach, a także o dystrybucji. Wiedza na ten temat całkowicie bowiem wystarcza do tego, by za pomocą różnych produktów odpowiednio wpływać na odbiorcę, czyli żeby osiągnąć efekt estetyczny, o którym gawędzić potem będą przy kawie różni „znawcy”. Znawstwo zresztą polega już od dawna na tym, by powtarzać podsunięte, nie sprytnie bynajmniej, ale na chama, opinie. Im więcej razy się je powtarza i z większym przekonaniem, tym większym znawcą człowiek jest w oczach koleżanek.

I teraz ważna rzecz. Wiadomo – człowiek strzela, pan Bóg kulę nosi. Zdarza się, że reżyser jest dobrze urodzony, dobrze spokrewniony, dobrze ustawiony, ale tak głupi, leniwy, albo po prostu pijący, że film mimo wielkie zaangażowania producentów i dystrybutorów, okazuje się porażką totalną. Co wtedy? To proste – wtedy ogłasza się w mediach, że jest to dzieło kultowe, dla hipsterów. Podobnie rzecz ma się z nieruchomościami w wielkich miastach. Najpierw dewastuje się celowo jakiś obszar blisko centrum, wpuszczając tam Arabów, albo kogoś, na przykład komunę hippisów. Obniż się przez to ceny działek i nieruchomości. Same nieruchomości są metodycznie niszczone, podpalane i rujnowane. Kiedy stan ten osiągnie poziom zadowalający developera, wpuszcza się tam najemców, którzy organizują przez dwa sezony lokalne i kluby dla młodzieży. Pisze o tym prasa, w tonie, który dobrze znamy. Po dwóch sezonach podnosi się ceny działek i ruin lekko podremontowanych, na niebotyczne wyżyny i ogłasza się w mediach, że dzielnica jest kultowa, dla bogatych snobów i hipsterów. Zabieg ten działa podobnie jak wojna albo zamieszki, ale jest tańszy. Ma jedną wadę – trwa kilka sezonów, dobre zaś zamieszki załatwiają rzecz od razu. Myślę, że to – regulacja cen nieruchomości w metropoliach – jest głównym powodem organizowania exodusu uchodźców do Europy. Bez nich nici z zamieszek, a bez zamieszek, trzeba czekać aż samo się zdewastuje, a to trwa.

No dobrze, wracajmy do filmów. Co w czasie, kiedy Adam Michnik zarządza duszami, czynią „nasi”? Próbują obsadzić sami siebie w roli pięknoduchów, czyli podjąć porzuconą tu właśnie przeze mnie dyskusję o sztuce. Podnosi im to samoocenę i czyni lepszymi w oczach własnych i w oczach młodszych koleżanek. Zajrzałem oto wczoraj na fejbukowy profil Macieja Pawlickiego i zadrżałem. Okazuje się, że zaczyna on nową przygodę w radiowej trujce. Będzie tam prowadził program o sztuce i kulturze, który nosił będzie tytuł – uwaga – cogito ergo….Nie wiem dlaczego, ale jak wiedzę Pawlickiego to myślę, że jego program powinien się nazywać Coito ergo...no, ale okay, zostawmy nazwę w spokoju. Gościem tego programu będzie najwybitniejszy polski poeta, jak go określa Pawlicki, człowiek nazwiskiem Jan Polkowski. Jeśli nie wiecie kim jest ten pan, podpowiem – to jest taka Tadka Polkowskiego, słynnego rapera patriotycznego. Wszyscy tutaj zdajemy sobie dobrze sprawę z faktu, że Polkowski nie jest żadnym poetą, nie jest także pisarzem, a cała rzecz ma wymiar ustawki. Pawlicki wie, że nikt nie dopuści go już nigdy do żadnych poważnych produkcji, no chyba że Adam Michnik wyda takie polecenie, a przez to usiłuje pozować na znawcę sztuk wszelakich. To się, jak zwykle w przypadku „naszych” wiąże z promocją swoich kolegów i koleżanek. Kłopot w tym, że ta promocja też nie działa, bo internet ma w nosi Pawlickiego i Polkowskiego, a na prawdziwą promocję panowie ci nie wydadzą złotówki. Próbują więc zrobić coś, co zostało właśnie w tym tekście wyszydzone – grać na emocjach. Swoją informację o programie, w którym wystąpi Polkowski zaczyna Pawlicki od tego, ze tenże Polkowski hoduje jelenie. Rozumiem, że z przeznaczeniem na rzeź, bo na co innego? Zwierzęta są hodowane po coś...jeśli się nie redukuje pogłowia mnożą się nieprzytomnie i generują koszta. No chyba, że najwybitniejszy polski poeta Polkowski kastruje te swoje byki i one tak łażą bez sensu i żrą marchewki.

Widzimy tę dysproporcję pomiędzy metodą i aspiracjami Adama Michnika, a metodą i aspiracjami „naszych”? Widzimy. Jeśli do tego dołożymy wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego z ostatniej okładki „Do rzeczy” będziemy mieli komplet. Cejrowski mówi mianowicie, że żołnierze wyklęci strzelaliby do KOD-u. Ponieważ wiemy już, że KOD to prawie KOR, jasne jest także do kogo strzelaliby żołnierze wyklęci. Ja teraz chciałbym powiedzieć coś ważnego i uczynić to z tak zwanej ostrożności procesowej. Nie utożsamiam się w żadnym momencie z głoszonymi przez pana Cejrowskiego poglądami, szczególnie zaś z tymi dotyczącymi strzelania. Mimo iż czuję się publicystą prawicowym, nie mam nic wspólnego z motywacją moralną głoszoną przez Cejrowskiego, Pawlickiego, Polkowskiego i ich środowisko.

Piszę to albowiem jestem przekonany, że cała ta czereda, działając w myśl założeń Adama Michnika, zmierzających do likwidacji politycznej PiS i wszystkiego co kojarzy się z prawicą (nawet jeśli w istocie nią nie jest), wykona polecenia nadredaktora do końca. Wszelkie zaś koszta tych poczynań będziemy ponosić my. Tak się właśnie robi prawdziwą politykę kulturalną. My zaś, ludzie czynni na tym blogu, reagujemy na to niczym grupa Apaczów wodza Geronimo, po podpisaniu przez Cochise’a traktatu pokojowego z Tomem Jeffordsem – nie zgadzamy się na to i odchodzimy w góry Sierra Madre.

 

Od piątku do niedzieli będziemy z toyahem w Katowicach na targach książki, które odbywać się będą w tej wielkiej hali obok spodka. Będą nowości. Zapraszam. Nie będzie mnie w tym roku w Łodzi, bo nie dostałem zaproszenia, a poza tym termin kolidował z terminem targów katowickich.

 

Teraz ważne ogłoszenie – nie odbieram telefonów. Jeśli mam skończyć książkę to po prostu nie odbieram telefonów i niech nikt nie ma do mnie pretensji.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka