coryllus coryllus
4250
BLOG

Polska kultura martyrologiczna

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 56

 Dwie są w Polszcze siły patologiczne, które dewastują naród w sposób straszliwy i nieodwołalny. Nie chodzi mi bynajmniej o pijaństwo i złodziejstwo. Tymi siłami są – po pierwsze – zwariowane matki z oszalałymi wyobrażeniami na temat swoich dzieci, po drugie – histeryczne nauczycielki polskiego i historii. Nie wiadomo co jest groźniejsze, bo z wódką i złodziejami jakoś można sobie poradzić, z matką wariatką, albo polonistką, której się zdaje, że idzie do powstania, jest znacznie gorzej.

Obejrzałem wczoraj relację z klubu Ronina, gościem był Antoni Krauze, opowiadający o filmie Smoleńsk. Mówił tak, jakby chciał jak najszybciej skończyć i uciec, a cały przy tym dygotał. Józef Orzeł, jeden z najwybitniejszych strategów doby obecnej nie podał mu nawet wody, żeby cała rzecz zakończyła się jeszcze prędzej i pan Antoni nie był zmuszony do odpowiedzi na kłopotliwe pytania. Tych jednak nie było, bo publiczność zachowywała się bardzo poprawnie. Z punktu widzenia Józefa O i Antoniego K, rzecz jasna, z mojego punktu widzenia był to horror. Oto dorośli ludzie, których oszukano, próbują wmówić sami sobie, a i innym przy okazji, że stworzono dzieło wielkie, którym będą się karmić pokolenia. To było tak straszne, że nie uśmiechnąłem się szyderczo ani razu.

W pewnym momencie wstała jakaś starsza pani, która cała dygotała z emocji i rzekła coś w sensie, że ona doskonale widziała, że to był zamach, tak, i nikt by jej nie przekonał, że było inaczej, a ten film jest tak fantastyczny, że nie tylko trafi do młodzieży, nie tylko będzie oglądany za sto lat, ale jeszcze wejdzie do kanonu polskiej sztuki martyrologicznej. Pani ta była przedstawicielką jednej z owych dwóch straszliwych patologii dręczących naród polski, była nauczycielką z wieloletnim stażem, która we własnej ocenie, miała to osławione „podejście do młodzieży”. Ja mam bardzo ciężkie doświadczenia z nauczycielami, nie tak ciężkie może jak córka naszego kolegi Toyaha – Zosia, ale niektóre z nich są podobne. Chodzi o to, że kiedy spotykałem nauczyciela z duszą społecznika, który miał „podejście do młodzieży” natychmiast traciłem w jego oczach wszystkie przyrodzone zalety, a sam miałem ochotę wiać za horyzont. Mam nadzieję, że moje doświadczenia podziela wielu czytelników i każdy rozumie o jaki rodzaj relacji mi tutaj chodzi.

Jak usłyszałem – polska sztuka martyrologiczna – po prostu zesztywniałem. Oto niedawno dostałem mailem informację o promocji dziwnej książki na temat Powstania Warszawskiego. Książka reklamowana jest hasłem (nie wiem czy dobrze powtórzę, ale sens oddam) – noc, sten pod pachą, szklanka bimbru w ręku, dziewczyna i Warszawa. Jak widzimy polska sztuka martyrologiczna weszła na nowe drogi, w dodatku weszła dwutorowo. Raz dzięki filmowi Smoleńsk, w którym najważniejsza postacią jest Międzynarodowy nr 1, oraz dzięki westernowi z Powstania Warszawskiego, który będzie promowany na tak zwanych zicher w czasie jesiennych targów historycznych.

Koniec tego spotkania w klubie był jeszcze gorszy niż początek. Pojawił się Wolski i wyrzucił z siebie kilka swoich myślowych standardów, a następnie powiedział, że Polska dzieli się na zdrajców i patriotów, albo się jest po dobrej, albo po złej stronie. Rozumiem, że my dziś, krytykując film Smoleńsk jesteśmy zdrajcami, Wolski zaś ze swoją czerwoną legitymacją w kieszeni i fuchą pierwszego sekretarza POP w Polskim Radio był przez cały czas patriotą? Tak tylko pytam, bo chcę wszystko dokładnie zrozumieć. Powiedział też pan Wolski, że odtwórczynię roli generałowej Błasikowej wyrzucono z pracy, to znaczy nie wykłada już w szkole aktorskiej we Wrocławiu, a była tam bardzo lubiana. Wyrzucił to wszystko z siebie z triumfem niemal, jakby chciał powiedzieć - a nie mówiłem?! Jednak nas prześladują! Mam więc propozycję – czy ktoś z kolegów mógłby zrobić risercz i sprawdzić jak to jest z tą panią naprawdę? W kwestii zaś prześladowań, jasno widzimy, że Wolskiego nikt prześladować nie zamierza. Dodał on także, że największym naszym wrogiem, co widać z filmu Smoleńsk są meinstreamowe media, zebrał za to oklaski. Nie wyjaśnił tylko po jaką cholerę polazł do tych mediów – do gazowni konkretnie – i gadał z nimi o tym filmie. Nie czuł zagrożenia?

Po Wolskim wystąpiła jakaś pani i powiedziała, że ten film będzie oglądany przez wiele pokoleń, tak tak, wiele pokoleń, a pani grająca generałową, razem z samą generałową gościły u niej w domu i to są takie sympatyczne śmieszki, takie są kochane, że aż się je chce uściskać.

Patrzyłem na to i przypomniałem sobie, że Józef Orzeł nazwał mnie kiedyś politycznym szkodnikiem. Jak wobec tego nazwać ludzi, którzy są – nie znajduję innego słowa – opętani i nie widzą tego co stoi jak byk przed ich oczami? Jak nazwać Wolskiego, który przez lata całe należał do PZPR a teraz wymyśla innym od zdrajców. No chyba, że założymy iż piastowanie różnych fuch w partii to nie było nic wielkiego, tylko takie tam figle migle i nie ma się czym przejmować. Najważniejsze, żeby z emocjami trafić do młodzieży. Na to zaś sposób jest nowy – sten pod pachą, szklanka bimbru, noc, dziewczyna i Warszawa. Ciekawe dlaczego nie nazwali tej książki po prostu – Miłe dymanko w ruinach – trafiliby do młodzieży jeszcze szybciej niż z tym bimbrem.

Najlepsze było jednak, jak na początku spotkania Antoni Krauze, ciężko zestresowany, powiedział, że ten film powstał po to, by pogodzić Polaków. Na koniec zaś jedna pani rzekła, że ona, ani nikt z zebranych z nikim się godzić nie zamierza, bo nie chce mieć nic wspólnego z Anną Appelbaum. Na sam koniec zaś Józef Orzeł powtórzył raz jeszcze tę kwestię, że z tą zgodą to nie ma co szaleć. Tylko nie wymienił nazwiska Appelbaum.

Reżyser zaś filmu Smoleńsk pochwalił bardzo poetę Wencla, który w swojej recenzji napisał – zadanie zostało wykonane. Ja zaś mogę w tym momencie dodać od siebie jeszcze jedną historyczną frazę – Zgoda buduje! Tak więc zadanie wykonane, a zgoda buduje, taki wniosek można wysnuć po obejrzeniu relacji ze spotkania w Klubie Ronina. Aha, Antoni Krauze był jeszcze trochę zły na Katarynę, bo ta z kolei powołała się, na jego – rzekomo nieautoryzowany – wywiad w Gazecie Prawnej. Ja myślałem, że po ujawnieniu powiązań Kataryny z fundacją Komorowskiego, ona została już dawno przeniesiona do obozu zdrajców, którym uczciwi Polacy, tacy jak na przykład Marcin Wolski, nie podają ręki. I popatrzcie sami….myliłem się...ona nadal jest prawdziwą patriotką, tyle, że nie rozumiejącą głębi jaką niesie ze sobą ten film.

Zwrócę się teraz bezpośrednio do Józefa Orła – Józefie, śnieg was przysypie za takie numery, a po tym co tamci szykują Ty i Wolski będziecie zmuszeni do całowania kapci Komorowskiego, czy jakiegoś innego pajaca, którego wstawią na jego miejsce. Wspomnisz moje słowa, ale będzie już za późno.

Teraz zakończmy już te żarty i rzeknijmy słów kilka bardziej serio. Oto przed nami rozpostarła się cała panorama intelektualnych patologii, których Polska dorobiła się przez prawie sto lat dominacji socjalizmu na naszych ziemiach. Wszyscy ci ludzie, mający rozmaitą przeszłość, co widać choćby na przykładzie Wolskiego, chcą nas nagle przekonać, że czarne jest żółte, a białe fioletowe. Dlaczego to czynią? Albowiem uważają, że jesteśmy słabi, oni zaś mają wobec nas nie tylko misję do wypełnienia, misję dydaktyczną rzecz jasna, ale dysponują także stosownymi charyzmatami, które ich uwiarygadniają. Ten rodzaj bezczelności zaś jakim się popisuje Marcin Wolski możliwy jest do zastosowania tylko przy całkowitej pewności, że ma się za sobą siłę. Gdyby było inaczej Wolski nie uśmiechałby się głupawo mówiąc o wyrzuconej z pracy kobiecie. A skoro jest tak jak napisałem, ludzie ci ustąpią jedynie przed siłą. My oczywiście nie mamy zamiaru wywierać żadnego nacisku na nikogo. Jasno jednak widać, że ci sami ludzie, kiedy staną wobec siły prawdziwej i zdeterminowanej, co zapewne nastąpi niebawem, wykonają wszystkie polecenia, łącznie z najgłupszymi, jakie dostaną od przedstawicieli tej siły. Żeby jakoś swoją klęskę i kompromitację zamarkować, zaśpiewają, którąś ze znanych, smutnych, patriotycznych piosenek, a potem rozejdą się do domów. Tak będzie, nie inaczej. Agresję, wściekłość i irytację demonstrować będą jedynie wobec nas. I to nas będą nazywać zdrajcami. To łatwe, nie niesie ze sobą ryzyka, a także integruje środowisko. Powoduje też, że brew nad okiem Saurona, które śledzi wszystko dookoła, uniesie się w lekkim, ale nie znamionującym grozy zdziwieniu, kiedy ślizgać się będzie po ich postaciach.

 

Ja oczywiście postuluję w tym miejscu, byśmy zajęli się swoimi sprawami. Od dziś w sprzedaży nowy, 12 już numer Szkoły Nawigatorów, poświęcony Szkocji. W nim zaś fantastyczne teksty Jacka Drobnego, Wolframa i Ewy Rembikowskiej, a także innych, młodszych, ale równie znakomitych autorów. Ale to nie koniec. Mamy jeszcze komiks zatytułowany „Historia Katalonii”, autorem scenariusza jest senior Javier Barraycoa z Barcelony. Jutro opiszę obie nowości trochę dokładniej.

 

Nagranie z Ronina jest tutaj

 

http://blogpress.pl/

 

Teraz ważne ogłoszenie – nie odbieram telefonów. Jeśli mam skończyć książkę to po prostu nie odbieram telefonów i niech nikt nie ma do mnie pretensji.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka