coryllus coryllus
3876
BLOG

Mówcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie myślcie

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 54

 Nie wiem, czy ktokolwiek był na tym blogu cytowany częściej niż Leon Gambetta. Myślę, że nie. O co chodziło Leonowi wszyscy zapewne pamiętają, ale jeszcze przypomnę. Oto po utracie Alzacji i Lotaryngii, nowy premier, energiczny syn kupca z Nicei, którego nazywano Żydem z Nicei, masonem z Nicei, albo jeszcze gorzej, powiedział Francuzom rzecz szalenie ważną, powiedział im tak – myślcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie mówcie. To jest formuła podstawowa, od której zaczyna się droga do politycznego sukcesu. Żeby ów sukces uniemożliwić, trzeba tę formułę unieważnić. To także jest rzecz najważniejsza jeśli zmienimy perspektywę o 180 stopni, potem można już robić co się chce. Najpierw trzeba przeciwnika zmusić do gadania o jego krzywdach, o jego planach, niech się wyżala na prawo i lewo, niech pokazuje ile stracił i ile to było warte, niech dochodzi swoich praw w gazetach i na placach wołając głośno o sprawiedliwość. Do niczego to nie doprowadzi, bo metody osiągania sukcesów politycznych są inne, a decyzje w sprawie ważnych zmian nie zapadają ani na placach, ani w redakcjach. To są jedynie narzędzia, których można użyć w dobrej albo złej wierze, z dobrym, albo złym skutkiem. Leon Gambetta szybko umarł, ale zastąpili go ludzie o wiele bardziej zdeterminowani i o wiele bardziej czujni, dzięki którym Alzacja i Lotaryngia w końcu wróciły do Francji. Można się długo zastanawiać czy Francji się to opłacało per saldo, ale w czasach kiedy rządzące sfery Republiki prawem i lewem parły do wojny nikt nie myślał jakie będą koszta rzeczywiste. Dziś wiemy, że za I wojnę odpowiadają Niemcy, a cały tak zwany wolny świat, spotyka się w rocznicę jej wybuchu i wszyscy ronią łzy nad mogiłami bohaterów. Od jakiegoś czasu zaczęli także zapraszać Niemców, którzy już dawno nauczyli się wszystkiego od starego Gambetty i jeżdżą na te groby grzecznie, składając tam potem kwiaty. I tak jak on myślą zawsze, ale nigdy nie mówią. Z nami jest oczywiście inaczej. U nas formuła Leona została odwrócona, albo jeszcze gorzej, ona jest odwracana stale, tak jakby tej zwrotnicy pilnował jakiś zwyrodniały i złośliwy troll odziany w koszulkę patriotyczną i rogatywkę z pawim piórem, troll, który przekłada wajchę w najważniejszym momencie i woła – mówcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie myślcie. I my tak właśnie czynimy – mówimy, ale nie myślimy. Czym jest mówienie? To jest zastępnik działania. To zaś wymaga wysiłku, w dodatku systematycznego, który może kiedyś przyniesie efekty, ale zwykle przychodzą one późno, nikt nie dmie w surmy, kiedy się pojawią i nikt nie klaszcze. Ot, po prostu coś nam się udaje, a bywa i tak, że musimy się z tym sukcesem kryć.

I tak już dziś możemy powiedzieć śmiało, że dzięki działalności trolla przy zwrotnicy nigdy nie dowiemy się co wydarzyło się w Smoleńsku. Dostaliśmy za to zamiast prawdy film za 3 miliony dolarów, z którego wynika tyle jedynie, że wszystkim na świecie rządzi Międzynarodowy nr 1. Wiadro taniej paszy, a wcześniej lata całe ekscytacji idiotyzmami wypisywanymi przez oszustów, agentów i durniów robiących na tym habilitację. Moim zdaniem wystarczyło, by Jarosław Kaczyński przemówił do całego internetowego świata i poprosił wszystkich o spokój. Tylko tyle. O nie podejmowanie pochopnych działań, o zaprzestanie tej propagandy. I już. Każdy kto by się odezwał w tej sprawie z miejsca byłby napiętnowany. No, ale w tamtych czasach nikt jeszcze nie wierzył w potęgę internetu, bo wszyscy szykowali się do jumania budżetów redakcyjnych przeznaczonych na prawicową prasę. To złudzenie mija powoli, ale nie minie całkiem, dopóki ktokolwiek będzie gotów na finansowanie papierowej prasy. Przynajmniej od Smoleńska, jeśli nie wcześniej wiadomo, że cała moc jest w sieci, a reszta obumiera, albo zmienia swoją funkcję. Polityka polega także na tym, by dostrzegać takie rzeczy i widzieć jak zmieniają się sposoby komunikacji, jak dzięki tym nowym sposobom ludzie gromadzą się w duże grupy, które mogą decydować o różnych sprawach i wywierać naciski. Tego PiS nie przyjął do wiadomości, ale internauci przyjęli i umożliwili tej partii zwycięstwo. Dziś partia ta jest na etapie triumfu ponieważ notowania gazowni słabną i utrzymuje się ona w zasadzie z sieci kin Helios, gdzie pokazywany będzie film Wołyń i ze sprzedawanego tam popcornu. Nakład gazowni to ponoć 132 tysiące egzemplarzy. Jeśli to prawda, to znaczy, że oglądamy właśnie koniec tej pięknej katastrofy. Co z tego rozumieją nasi? No tyle, że trzeba pochwalić film Wołyń, żeby gazownia nie zdechła tak od razu i jeszcze trochę pociągnęła, albowiem jest to film, który upamiętnia ofiary rzezi, za którą odpowiedzialna jest organizacja będąca przedmiotem czci za naszą południowo wschodnią granicą, u naszego obecnego sojusznika. Czyli działają w myśl zasady - mówcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie myślcie.

Rozumieją tyle, że teraz trzeba koniecznie kręcić patriotyczne seriale i pokazywać jak młodzi ludzie umierają na śmietnikach, bo to z całą pewnością doprowadzi nas do sukcesu. Oczywiście, będzie to taki sam sukces, jak II RP, krótkotrwały i problematyczny, za który zapłacą cztery pokolenia, zapłacą życiem, mieniem i marzeniami albowiem należy mówić o tym zawsze, ale nigdy o tym nie myśleć.

Ostatnio kolega opowiadał mi o swojej pracy w Szwecji. Był menedżerem w dużej korporacji. Zapytał swojego szefa jak to jest, że Szwedzi tak dobrze i spokojnie prosperują? On zaś rzekł, że to pewnie z tego powodu, że od 200 lat nie popełnili żadnego poważniejszego błędu. Ostatnim błędem Szwedów była chyba Połtawa, ale mogę się mylić. Zawarli wtedy sojusz z Iwanem Mazepą, znanym ukraińskim patriotą, który chciał uwolnić swój kraj od wpływów Moskwy, Rzeczpospolitej i Turcji. Nie wiedział tylko biedaczek, że tak naprawdę jest małym trybikiem w machinie konfliktu rozgrywanego pomiędzy Francuzami, reprezentowanymi w Europie Środkowej przez Szwedów, a bankami z Amsterdamu i Londynu, które właśnie podpisały korzystne kontrakty z Piotrem I.

Nie wiem jak Wy, ale ja nie oglądałem przez ostatnie 20 lat żadnego szwedzkiego filmu. Nawet Emila ze Smalandii nie oglądałem, jak leciał w niedzielę rano. Pamiętam tylko muminki, ale to była bajka polska, na podstawie książeczki Tove Janson. Czy to znaczy, że świat nie wie kim są Szwedzi i czym się charakteryzują? Oczywiście, że nie, wszyscy znają Szwedów, opowiadają o nich kawały, kupują ich meble, interesują się ich książkami i polityką i korzystają w różnych sprawach z ich pośrednictwa. Czy ktoś wie kim są Polacy? Tak, są tanimi robotnikami budowlanymi, którzy łatwo pozbywają się swoje tożsamości, ciążącej im najwyraźniej, ludźmi do kupienia za marne grosze, którzy mają nieznośny nawyk narzekania jak się napiją, nawyk mówienia a nie myślenia.

Ja tu nie mam pretensji do poszczególnych osób, które realizują jakieś swoje cele, myślę, że taki program, o którym tu rozmawiamy ustawia się i realizuje centralnie. W końcu Gambetta zwrócił się po przegranej wojnie do wszystkich Francuzów. A było to w czasach kiedy do urzędów dopiero wprowadzano maszyny do pisania. Gdzie jeszcze do internetu i telewizji. Zamiast nich ludzie mieli gazety ukazujące się dwa razy dziennie. W jaki sposób się go realizuje? Poszukajcie w zakamarkach pamięci takiej nazwy – belle epoque, może coś Wam zaświta.

Czy przypominacie sobie, by jakiś polityk zwrócił się do nas z komunikatem równie poważnym, celnym i głębokim jak Gambetta do Francuzów? Ja nie. Ostatnim człowiekiem, który miał nam coś poważnego do powiedzenia był spawacz. Powiedział, żebyśmy siedzieli cicho, bo będzie źle. On zaś ma ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się naszymi drobnymi interesami. Od tamtej pory cisza. Jakieś plumkanie o mieszkaniach dla młodych małżeństw, o jakichś rakietach amerykańskich, czasowych bazach i tym podobnych duperelach. Dla nas, mam takie wrażenie, ale może się mylę, politycy mają jedynie zniecierpliwienie. Ja odnoszę takie wrażenie patrząc na Antoniego Macierewicza. To jest człowiek wyraźnie zniecierpliwiony postawą narodu. I to jest człowiek, który uporczywie się z tym narodem nie chce komunikować uważając, że ma od tego ludzi – Pawlickiego, Sakiewicza, Tekielego i innych. My tych ludzi mamy w głębokiej pogardzie, ale tego minister ani nikt z polityków nie chce przyjąć do wiadomości, bo to skutkowałoby zmianą narracji, w dodatku natychmiastową, którą ktoś musiałby obsługiwać. Kto? No właśnie, kto? Nie można przecież angażować osób przypadkowych, to muszą być sami wybrani i dobrze sprawdzeni ludzie, tacy jak Misiewicz na przykład.

A Leon Gambetta, w sytuacji o wiele bardziej dramatycznej, o wiele trudniejszej, nie okazywał Francuzom zniecierpliwienia i miał im coś ważnego do powiedzenia. I pomyślcie, że wokół Leona nie było żadnych doradców wizerunkowych, żadnych spin doktorów, żadnych Mistewiczów i innych agentów wpływu bezpośredniego zatrudnionych przez nie wiadomo kogo. On był prawdziwy i naprawdę ryzykował. Wyleciał przecież balonem z oblężonego Paryża i wcale się nie bał. Myślicie, że to z tego powodu że był masonem?

Na koniec nie mogę Wam rzec nic więcej ponadto, o czym tu stale gadamy – myślcie o tym zawsze, ale nigdy o tym nie mówcie.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka