coryllus coryllus
3808
BLOG

O atrakcyjności intelektualnej Polski i innych organizacji

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 45

 Pod wczorajszym wpisem pojawiła się niesamowita wprost formuła, którą dziś tutaj będziemy eksploatować. Oto ktoś zacytował fragment pism Łobodowskiego, gdzie opisuje on swoje spotkanie z Doncowem i mówi o tym Doncowie, że dla niego i dla innych działaczy ukraińskich II RP nie była atrakcyjna intelektualnie. To jest oczywiście prawda i nie ma się co boczyć czy denerwować. II RP była całkiem nieatrakcyjna intelektualnie, ze względu na to, że jej elity interpretowały zjawiska wokół w sposób powierzchowny i bez zrozumienia. Powód tego zachowania był moim zdaniem oczywisty, oto socjaliści polscy, zostali w roku 1907 odcięci od pieniędzy Londynu, a co za tym idzie od jedynego źródła istotnych informacji. Za to podłączono ich do pieniędzy Paryża, czyli do źródła informacji mniej istotnych i dotyczących obszaru znacznie bardziej okrojonego niż ten, na którym wagę miały newsy i instrukcje pochodzące znad Tamizy. Tymczasem działacze ukraińscy ani na moment nie stracili kontaktu z najważniejszym źródłem informacji i dobrze rozpoznawali hierarchię ważności celów. Można wręcz powiedzieć, że weszli w buty Piłsudskiego, który najpierw poparł Niemcy, a potem szybko zmienił sojusze. Oczywiście, okoliczności w latach czerdziestych były już inne i nie tak optymistyczne dla Niemiec jak w roku 1918, trudniej też było się wydostać z terenów, na których toczyły się walki, ale wielu ukraińskim działaczom się to udało i szczęśliwie znaleźli się w dominiach, gdzie życie płynęło im wśród róż i wina.

Tak więc o atrakcyjności intelektualnej tej czy innej organizacji decyduje to, czy ma ona dalekosiężne cele i ilu potencjalnych sojuszników gotowa jest zaangażować do ich realizacji. Zaangażować to znaczy opłacić i zapewnić bezkarność, bo to głównie mają na myśli ludzie tacy jak Doncow pisząc – atrakcyjność intelektualna. To jednak nie wszystko. Jeśli bowiem przyłożymy tę miarkę, miarkę atrakcyjności intelektualnej do innych niż państwa organizacji zaraz się okaże i ja to słyszałem na własne uszy, że taki na przykład Kościół Katolicki nie jest dla wielu ludzi atrakcyjny intelektualnie. Pojemność tej formuły przejmuje grozą. Co to znaczy? To znaczy tyle, że Kościół nie ugina się pod naciskiem środowisk świeckich, które za jego pomocą próbują realizować jakieś własne cele. Środowiska świeckie to także organizacje i one mogę również mieć albo nie mieć te intelektualne atraktory. Jeśli sprawę postawimy w ten sposób, szybko okaże się, że najbardziej atrakcyjny intelektualnie jest satanizm, bo tam każdy ma szanse, od razu jest dobrze rozpoznawany, a jedyna rzecz, jakieś się od niego oczekuje, to podpisanie cyrografu. Nic więcej. Czy wobec tego możemy rzec, że ludzie używający tego, jakże kuszącego argumentu w odniesieniu do polityki i innych niż przyziemne sfer życia to po prostu wysłannicy tegoktórynieomijażadnejokazji? Myślę, że tak, tak by to można ująć najprościej i tak jest też najłatwiej ich rozpoznać. Jeśli ktoś zaczyna mówić, że ta czy inna organizacja nie jest dla niego atrakcyjna intelektualnie, to jest to delegat z piekła rodem, który w najlepszym razie oczadział, a w najgorszym jest ponurym ćpunem, który w kieszeni ma rewolwer, za pazuchą nóż, a w obcasie trzewika chowa fiolkę z trucizną.

Nie znaczy to jednak, że my tutaj, będziemy teraz usprawiedliwiać zaniechania i błędy II RP, ponieważ nie podobała się ona sataniście Doncowowi. Co to, to nie. Tym miej będziemy ją usprawiedliwiać, im więcej znajdziemy wśród jej aktywistów sympatyków organizacji, która do dziś cieszy się niesłabnącym powodzeniem w rankingach atrakcyjności intelektualnej, czyli ZSRR. Ja już kilku takich znalazłem, ale na razie zamilczę o nich. Bo właśnie to – sympatie prokomunistyczne wśród wysokich urzędników II RP – jest jej największą tajemnicą. Do dziś nie można wyjaśnić ilu było czerwonych kretów w urzędach i armii, a to z tego względu, żeby nie zniszczyć mitu odrodzonej po 120 latach niewoli Polski. Skąd oni się tam brali? No stąd, że ZSRR był, jest i jeszcze długo będzie dla wielu ludzi szalenie atrakcyjny intelektualnie, w przeciwieństwie do organizacji takich jak Kościół Katolicki. Dlaczego tak? Bo ZSRR dawał ludziom szansę na spełnienie ich marzeń. Oni tak to widzieli. Program komunistów był programem wielkiej budowy, która miała ulepszyć świat. A jak się komuś zawróci w głowie wizją, to on już się z tej hipnotycznej fazy nie wydobędzie nigdy. Będzie myślał już tylko o budowie wielkich miast na stepie, o piecach Magnitogorska i o tamach przegradzających rzeki Azji. Nie zrozumie, że komunizm to nie żadna budowa, ale piekło metodycznego zniszczenia wszystkiego dookoła. Nie zrozumie, bo komunizm jest atrakcyjny intelektualnie i stwarza złudzenia jakich nie może dać nikt, nawet Hollywood. Ono bowiem lansuje postawy indywidualne, komuniści zaś wprowadzają do mózgu złudzenie współdziałania w grupie, w której to uwiedziony intelektualnie urzędnik II RP widzi dla siebie miejsce przywódcze, albowiem wie, że dopiero tam docenią jego niezwykłe zdolności. Oczywiście, że docenią, a jak już je wykorzystają strzelą mu w łeb z bliskiej odległości, ale tej klauzuli akurat nie będzie w kontrakcie.

Wróćmy do niedawnego, jakże udanego podziału socjalizmu na operetkowy i syndykalny. Ten pierwszy manifestuje się przez małpowanie rytuałów religijnych i wyraża się nadmierną ilością przebrań koniecznych do odegrania różnych ról. Nie jest atrakcyjny intelektualnie, bo żadna operetka nie jest, również polityczna. Socjalizm operetkowy to jedynie sito, przez które przesiewa się tych najbardziej wartościowych, którzy spadają niżej, na miękkie poduchy syndykalizmu, który wręcz im do ręki a to rewolwer, a to rapidograf, a to inne jakieś narzędzie, którym się będą posługiwać w realizacji celów wyznaczonych na dużych obszarach przez syndykaty. Czy to ostatnie sito? A gdzie tam, jest jeszcze jedno. Tam, na ten puch spadają już tylko ci, którzy są naprawdę, ale to naprawdę potrzebni i zasłużeni. Poduchy na których lądują mają wyhaftowany od spodu złoty monogram królowej. Czy tam, w porcie docelowym, ktoś podejmuje temat atrakcyjności intelektualnej? Niechby tylko spróbował. Wyrzuciliby go z samolotu nad płonącym Berlinem, albo nad tym stepem, gdzie budował tamę. Tam się tylko służy, ci zaś, którzy służyć nie chcą, giną, a jeśli mają jakieś zasługi rzeczywiste, pozwala im się wynająć mieszkanie gdzieś na dalekim Murzynowie, a czasem nawet wypłaca jakąś niewielką rentę i tak dożywają swoich dni w pozornym spokoju. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy do ich mieszkanka nie zapuka niespodziewanie ktoś, kogo dawno temu spotkali w lesie pod Stanisławowem, czy na jednym z mostów przegradzających rzeki zachodniej Ukrainy.

Jak widzicie, nie domagam się tego, by Polska startowała w ogłoszonym przez diabła konkursie na najbardziej atrakcyjną intelektualnie organizację świata. Ja się tylko domagam byśmy dobrze określili cele i zastanowili się nad możliwościami ich realizacji. A także byśmy stworzyli okoliczności takie, które same z siebie przyciągną do nas sojuszników. Dzisiaj widzimy, że nic takiego się nie dzieje, my zaś znów, jak dawnymi czasy aspirujemy do zajęcia jednego z pierwszych miejsc w rankingu na najlepszą europejską operetę. Po czym to poznaję? To proste – Kurski zapowiedział, że będzie robił serial o Jagiellonach.

Czy można jakoś z tej drogi do nikąd zawrócić. Tak, ja mam pewną dość konkretną propozycję. Wczoraj jacyś ludzie zniszczyli pomnik UPA w miejscowości Werchrata, przez co przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce – pan Piotr Tyma bardzo się zdenerwował i powiedział, że to z pewnością przez film Wołyń. Ja się z tym całkowicie zgadzam. Tak właśnie jest, to przez ten film. Ponieważ jednak wiemy kto jest producentem i dystrybutorem tego filmu, a więc znamy z imienia i nazwiska osoby, które odnoszą wymierne korzyści z takich akcji jak ta w miejscowości Werchrata, doradzamy panu Tymie, by wraz z Mirosławem Czechem, nie zastanawiał się już dłużej, czy współczesna Polska jest dla nich dwóch atrakcyjna intelektualnie, ale by po prostu zwrócił się do producenta i dystrybutora z żądaniem wyrównania strat moralnych jakie społeczność ukraińska w Polsce poniosła przez zniszczenie tego pomnika. Zarówno producenci jak i dystrybutorzy tego filmu to są ludzie doskonale rozumiejący takie sprawy i z całą pewnością wysłuchają tych interpelacji. Tego bowiem jest wina, kto odniósł korzyść. Tak to szło, prawda? Tak by tę sprawę załatwiono w Kanadzie i USA. My tutaj doskonale rozpoznajemy hierarchię celów i ich ważność. Nie odejmuje to jednak szansy słusznie oburzonym przedstawicielom Związku Ukraińców w Polsce, wszak Adam Michnik publicznie napisał ostatnio, że jego rodzice zgięli w Holocauście, a tym samym wyznaczył standardy intelektualne obowiązujące na obszarze przez siebie zarządzanym, na którym przebywają wszyscy działacze tego związku. Czekamy więc kogo konkretnie pan Tyma oskarży o tę dewastację i gdzie skieruje zarzuty. Nasza odpowiedź na nie już jest - cui prodest scelus is fecit

 

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka