coryllus coryllus
3712
BLOG

O istotnych powodach nakręcenia filmu Wołyń

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 78

 Wiem, że to się już robi nudne, ale jeszcze trochę pogadam. Producenci zadeklarowali, że film jest po to, by pogodzić dwa narody. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, albowiem nie można pogodzić dwóch narodów za pomocą wodewilu, w którym widać jak odrąbuje się ludziom głowy. Dwa narody można pogodzić, jak się ma dobrego arbitra, na przykład Izrael albo USA. Taki arbiter przyjdzie, wyciągnie z kieszeni paczkę dolarów i powie, że wszyscy mają trzymać ręce przy sobie, mordy w kubłach i grzecznie słuchać co się do nich mówi, bo będzie źle. O, w takich okolicznościach wszyscy szybko się pogodzą i przestaną myśleć o głupstwach. Co innego film, albo inne produkcje artystyczne, one nie doprowadzą do żadnej zgody, a to z tego względu, że ich sens zostanie przez taką zgodę zanegowany. One mogą – w ramach promocji i reklamy – zamarkować jakieś dochodzenie do prawdy, jakieś nieszczere uśmiechy i uściski, po to, żeby zwiększyć sprzedaż i oglądalność. To jest ważna funkcja, ale nie ma ona, z czego powinniśmy zdawać sobie sprawę, wpływu na realne relacje na poziomie państwowym pomiędzy Polską i Ukrainą, bo te regulowane są w sposób opisany troszkę wyżej. Nie ma też wpływu na relacje osobiste, albowiem te regulowane są w znany od tysięcy lat sposób, w czasie wspólnych zabaw, dyskotek i innych imprez. Filmy, książki i prace historyków nie mają na te relacje żadnego wpływu. Po cóż więc tyle gadania o tej zgodzie? Ponieważ rynek treści wysycha, a jedyne co przychodzi do głowy jego zarządcom to zorganizować jakieś igrzyska bestii, a potem o tym rozmawiać przez długie tygodnie, aż do następnej premiery, w której obejrzymy doktor Wisłocką na fotelu ginekologa, jak jej robią skrobankę. I wtedy zacznie się kolejna dyskusja promocyjna z udziałem wszystkich możliwych autorytetów, tak starych jak i nowych. Będzie Hartman, profesor Pawłowicz, będzie Pisiuk-Gahowicz i Robert Tekieli i każdy będzie mógł wyrazić na wizji swój zachwyt albo oburzenie, a widzowie będą mogli się utożsamić, albo z jednym albo z drugim. Z filmem Wołyń jest trochę inaczej, to znaczy mi się wydawało, że jest inaczej. Ja na miejscu organizacji ukraińskich w Polsce nie podjąłbym żadnej dyskusji z tym filmem, do momentu, w którym nie zaczęłyby padać personalne oskarżenia wobec poszczególnych osób. Bo tylko takie postawienie sprawy ma sens. Jeśli mamy winnych, sprawdźmy co się z nimi stało. Czy żyją, czy zostali ukarani, a potem można ewentualnie wydać oświadczenie, wyciągnąć rękę do zgody, albo rozpocząć dyskusję. Nie wcześniej, bo wcześniej to będzie dyskusja o odwiecznym polskim antysemityzmie wyssanym z mlekiem matki. I taka dyskusja właśnie się toczy, bo ponoć wczoraj w telewizji spotkali się Piotr Tyma i ksiądz Isakowicz Zaleski. Dwaj ludzie, skrajnie moim zdaniem nieszczerzy, zostali wmontowani w sytuację sprzedażową i mieli odegrać jakieś role na wizji. Role, których efektem miało być wywołanie oburzenia wśród widzów oraz poprawienie, na ile się jeszcze da koniunktur tego filmu. Takie są moim zdaniem realia handlowe. Teraz pora na realia propagandowe. Oto producenci i dystrybutorzy prowadzą nas wprost na manowce oskarżeń zbiorowych, które – o czym dobrze wiemy – są z powodzeniem wykorzystywane także wobec nas. Powiem to najprościej jak umiem – nie ma win zbiorowych i nie ma zbiorowych sprawców. Są ludzie mający nazwiska, motywacje, budżety i cele, które realizują według napisanych przez kogoś instrukcji. To jest jedyny sposób na dochodzenie prawdy, wszystkie inne są narzędziami propagandowymi, które można używać w dowolny sposób, przeciwko dowolnym ludziom. Szczególnie jeśli chce się przy tym zwiększyć sprzedaż jakiegoś produktu. Takie pozycjonowanie sił działających w dramatycznych momentach historii, jakie widzimy w filmie Wołyń służy jedynie temu, by rozgrywać tu i teraz różne grupy polityczne, działające w stanie silnego wzmożenia emocjonalnego. Smarzowski już na samym początku powiedział, że jest to film wymierzony w nacjonalizm. I ja już trzeci raz piszę, że nie chodzi o nacjonalizm ukraiński, bo ten jest dobrze wymieszany z internacjonalizmem i socjalizmem, z czego sami działacze ukraińscy nie bardzo zdają sobie sprawę. Chodzi o nasz nacjonalizm, bo to film zrobiony w Polsce i w Polsce dystrybuowany. To co dzieje się na ekranie będzie mieć swoje reperkusje w życiu realnym, ponieważ film ten powstał z jawnym zamysłem propagandowym. Tak więc podsumujmy – pozorna zgoda posłuży zwiększeniu sprzedaży, oskarżenie zaś nacjonalizmu en masse posłuży do walenia pałką po łbie tego co uważane jest w Polsce za ruch nacjonalistyczny. Mylą się ci, którzy sądzą, że film ten upamiętnia ofiary. Nie upamiętnia, albowiem podobnie jak sprawcy nie są one tam wymienione z imienia i nazwiska. To ważne, albowiem mamy do czynienia ze sprawą poważną, z ludobójstwem mianowicie. A wobec takiego wydarzenia należy się zachowywać ze stosowną powagą. Czy ktokolwiek tak czyni? Nie. I ja mam na to dowody. Oto na profilu twitterowym Sławomira Cenckiewicza pojawiła się informacja o dyskusji, która ma się odbyć w siedzibie IPN przy Marszałkowskiej, a będzie zatytułowana - „Wołyń po Smarzowskim”. Informację o tym wydarzeniu kończy Sławomir Cenckiewicz słowami – będzie się działo. Konferansjerem spotkania mianowano Piotra Zychowicza. Proszę Państwa, takie dyskusje i takie spotkania, nie mają najmniejszego sensu jeśli brać pod uwagę zgodność ich funkcji z deklaracjami organizatorów. Z nich nic nie wynika poza tym, że podkręca się koniunkturę na sprzedaż coraz bardziej makabrycznych treści. No i robi reklamę Smarzowskiemu rzecz jasna...Pewnie też Zychowicz po ostatnich niefortunnych występach będzie miał troszkę bardziej podniesioną samoocenę. Dyskusja z tego co widać w ogłoszeniu miała toczyć się wyłącznie pomiędzy Polakami, a więc w istocie dotykać miała wyłącznie naszych spraw, choć deklarowano, że dotyczyć będzie owego mitycznego pojednania. Nie można dyskutować o pojednaniu albo jego braku, kiedy na sali nie ma ani jednego Ukraińca. Dlaczego nie zaproszono na to spotkanie profesora Hałagidy, tego nie wiem, jest on przecież pracownikiem IPN. No dobra, nie wiem, ale podejrzewam...Otóż nie uczyniono tego, bo celem takich spotkań jest także integrowanie grup wokół rozgrzanych emocji. Struktura zaś grupy, szczególnie rozgrzanej, jest taka, że ktoś musi stać na czele, a ktoś iść z tyłu. No więc nie ma mowy moim zdaniem, żeby ktokolwiek z nas znalazł się w grupie prowadzonej przez Zychowicza, a niechby nawet ten Zychowicz składał wyłącznie najszlachetniejsze deklaracje. Tym mniej mam na to ochoty, im głębiej jestem przekonany, że Zychowicz właśnie został wyznaczony do roli rozgrywającego kwestie nacjonalistyczne w polskiej publicystyce. Nie rozumiem tylko – na razie – dlaczego bierze w tym udział Sławomir Cenckiewicz. No, ale każdy dokonuje jakichś wyborów.

Film Wołyń jest typową publicystyczną pułapką, z której nie ma dobrego wyjścia. Wielu ludzi ekscytuje się tym, że jest antypolski i zrównuje ofiary ze zbrodniarzami, a oni by chcieli, żeby wreszcie ktoś powiedział, że Polacy to ofiary i należy im się cześć i pamięć. Proszę Państwa, takie rzeczy nie są możliwe i wcale nie z tego względu, że Smarzowski miał inne zlecenie. Nie można pokazać żadnej prawdy i oddać nikomu żadnej sprawiedliwości, jeśli stoimy wyłącznie na gruncie emocji. Tego zaś domaga się większość polskich krytyków filmu. Żeby było jeszcze więcej jednoznacznych emocji. Mamy więc z jednej strony manipulację, a z drugiej emocjonalną bezradność. Większość świadków tamtych wydarzeń, była w roku 1943 i 44 dziećmi, ich świat był światem maluchów, które nagle zostały wrzucone do piekła. Dorośli nie żyją, historia jest programowana przez polityków dla doraźnych potrzeb, a rynek filmu i książki działa jeszcze inaczej. Wszystkie zaś te sfery mają być zasilane tymi właśnie dziecięcymi emocjami, które w świadkach rzezi wołyńskiej nie wystygły? Czy wyście powariowali? Jesteście jak ci chłopcy z filmu Nasfetera, którzy myśleli, że ich dobre chęci zostaną nagrodzone i będą mogli pokręcić się za darmo na karuzeli. One nie zostaną nagrodzone nigdy, a im głośniej będziecie się domagać zadośćuczynienia tym większe zniecierpliwienie wywołacie w ludziach, którzy na waszych emocjach chcą zarobić pieniądze lub zrobić kariery. Za chwilę zaś sytuacja wyglądać będzie jeszcze inaczej. Ci, którzy dziś są najbardziej podnieceni faktem, że film Wołyń wszedł na ekrany, staną się ofiarami kolejnych przedsięwzięć propagandowych polskiej kinematografii, która nie służy ani ludziom, ani prawdzie. Nie można bowiem zmarnować tak dobrze rozpoczętego sezonu.

 

Na koniec jeszcze jedno. Odnalazłem w sieci taką oto wypowiedź pana Tymy

 

Rosja manipuluje historią, trzyma na smyczy, również finansowej, polskie
organizacje nacjonalistyczne. Jeśli tak dalej pójdzie, ucierpią na tym
nie tylko mniejszość ukraińska w Polsce i, nie daj Boże, polska
mniejszość na Ukrainie, ale też polskie państwo.

 

Piotr Tyma musi być nieźle ustosunkowany, skoro już dziś wie, kto i dlaczego ucierpi z powodu filmu Wołyń, a nie miał tej pewności, kiedy na Ukrainie kręcono wspólnie z Rosjanami jakiś historyczną ramotę o Chmielnickim. Nie pamiętam tytułu. Wtedy – poprawcie mnie jeśli się mylę – pan Tyma, nie obawiał się o państwo ukraińskie, które może ucierpieć od tej współpracy z Mosfilmem. Zarzut, że polskie organizacje nacjonalistyczne są finansowane przez Rosję, jest bardzo ciekawy, choćby z tego punktu widzenia, że mniej więcej20 lat temu Polacy stawiali taki sam zarzut organizacjom ukraińskim w Polsce. Pomijam już wydźwięk tej wypowiedzi, który jest jawnie agresywny i ma zdaje się kogoś zastraszyć. Jeśli nie przestaniemy prowadzić dyskusji na tym poziomie nie dojdziemy do niczego. A nie przestaniemy, bo Pan Tyma wystąpił w programie razem z księdzem Zaleskim i bawił się tam nieźle. Uznał więc, mniemam, że po załatwieniu kwestii sprzedażowych będzie można dalej pisać i mówić, że polskiej organizacje patriotyczne, bez żadnego rozróżniania ich i klasyfikacji, chodzą na pasku Rosji.To jest niesłychanie wygodne z punktu widzenia organizacji ukraińskich i dość ambarasujące z naszego punktu widzenia. Oto na Ukrainie można organizować imprezy poświęcone dywizji SS, bo to taki patriotyzm, a w Polsce nie można organizować imprez patriotycznych, bo to taki faszyzm. Do zatarcia tych różnic służy również film Wołyń. Ja jestem zwolennikiem tego, by ze stroną ukraińską rozmawiać. Póki co jednak jesteśmy na tym etapie, że nie wiemy kto jest stroną, zarówno tam, jak i tutaj. Jeśli przyjmiemy, że stroną w Polsce są dzieci z Wołynia, które mają dziś po kilkadziesiąt lat, a stronę ukraińską reprezentuje Piotr Tyma, to możemy dać sobie spokój. Nie inaczej będzie jeśli stronę Polską reprezentować miałby ksiądz Zaleski. Pytanie istotne brzmi – kto z kim miałby rozmawiać? Na razie mamy mega promocję plus jawne pogróżki.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka