coryllus coryllus
5203
BLOG

Wywlekanie z grobu dobrą praktyką polityczną

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 200

 Holenderski nawigator robi się powoli, ale się robi. Przedwczoraj dostałem bardzo inspirującą próbkę tekstu od kolegi Jacka, który to tekst zaczyna się od powieszenia trupa Cromwella na szubienicy. Pomyślałem, że są winy, za które można ukarać tylko w ten sposób, a do tego – pamiętajmy – to rewolucja wprowadziła ten fantastyczny zwyczaj – wywlekanie z grobów, jako znak, że oto obejmuje władzę nad światem. Politycznym błędem jest zatem pozostawienie zbrodniarzy w pośmiertnym spokoju i udawanie, że byli takimi samymi ludźmi, jak sławni biskupi i wielcy opaci, których zdegradowane szczątki wyrzucili wcześniej na ulicę albo wprost do rzeki. Nie byli oni takimi samymi ludźmi i my, nie możemy czcić miejsc ich pochówku. Jeśli wrócą, a pewnie wrócą, nie będą mieli litości ani dla nas, ani dla naszych zmarłych. Rewolucja bowiem nie wybacza nigdy.

Skąd u mnie taki nastrój zapytacie? Myślicie, że to pewnie przez zbliżające się święta, albo może przez to, że Cimoszewicz powiedział coś o ekshumacji ofiar Smoleńska? Otóż nie, wszystko przez to, że obejrzałem wczoraj prawie cały film zatytułowany „Czarny czwartek”. Od razu widać, mimo mankamentów scenariusza i mocno oklepanej formuły, że to nie Antoni Krauze zrobił film Smoleńsk. Ja będą do tego wracał uporczywie – nie on zrobił ten film, a im bardziej bije się w pierś i wyznaje swoje winy, tym mniej w to wierzę. No, ale wracajmy do czarnego, grudniowego czwartku, roku 1970. Miałem w tym czasie raptem dziesięć miesięcy. Niedługo minie pół wieku od tamtych wydarzeń, a my nie wywlekliśmy z grobu Kliszki? A do tego pochowaliśmy w spokoju Jaruzelskiego i Kiszczaka? Toż ich spadkobiercy przecież znów zaczną do nas strzelać kiedyś….to jest oczywiste dość i jasne. Ktoś powie, że czasy się zmieniły. Nie zmieniły się, a dowodem na to jest film Smoleńsk, suma pogardy dla ludzi, którzy czekali na jakiś sprawiedliwy wyrok i ocenę postaw, które mogliśmy oglądać w tamte kwietniowe dni. W dodatku pogardy zaaplikowanej podstępnie, bo jak widać było, od razu podniosły się głosy dyżurnych wariatek, które tę truciznę nie dość, że pochwaliły, do jeszcze zaleciły podawać młodzieży. W „Czarnym czwartku” wszystko wygląda inaczej, i choć rzecz jest przedstawiona bardzo schematycznie, to jednak robi jakieś wrażenie. Ja na przykład myślałem, że oni może oddali tylko jedną, góra dwie salwy. A tam widać, że to jest strzelanie z broni maszynowej do nieuzbrojonego tłumu. No i ten Kliszko, który wychodzi i mówi – z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela….To sobie musimy zapamiętać bardzo mocno. Grudzień roku 1970 był momentem, w którym wojsko i milicja zamieniły na naszych oczach siermięgę rewolucji na proto-liberalizm. I wielu uwierzyło, że teraz już będzie lepiej. Mnie się na przykład bardzo podoba w tym filmie to, że główny bohater, który ginie (nie dooglądałem do końca, może ożył?), dostał właśnie mieszkanie z puli zakładowej. No, a ci milicjanci i żołnierze przed stocznią, mówią właśnie wyraźnie ludziom, że czasy półdarmowych mieszkań się kończą i teraz będzie już trochę inaczej. To samo, tylko inaczej sformułowane usłyszeliśmy w roku 1989. Rewolucja składa obietnice ludziom, by skłonić ich do pracy za najniższe stawki, ludzie z wewnętrznych kręgów rewolucji zajmują się zaś rabunkiem i dewastacją terenu, na który wejdą, po uspokojeniu sytuacji, banki z ofertą kredytową dotyczącą developerki. Rewolucja, żeby utrzymać tanią produkcję weźmie na siebie część kosztów tego kredytu, wiedząc, że w dłuższej perspektywie i tak je odzyska. No, ale żeby bank zarabiał trzeba intensyfikować w różne przedsięwzięcia, a co za tym idzie zadłużać jak najwięcej ludzi i wpędzać ich w ten rzekomy dobrobyt. I tak do następnej strzelaniny. Jeśli ktoś się łudzi, że to co mamy dzisiaj skończy się inaczej, ten niestety jest w błędzie, a ponieważ dziś mamy o wiele więcej złudzeń dotyczących rządu, niż w roku 1970, na pewno zdziwimy się bardziej. To niemożliwe – zawoła ktoś...Możliwe, Jarosław Kaczyński nie jest wieczny, a trupy zbrodniarzy nie zostały wywleczone z grobów, a co za tym idzie nie zostały okryte wieczną hańbą. Ludzie, którzy zechcą się do nich przyznać i uznać ich tradycję za swoją już są w szeregach polityków, także w szeregach PiS. Za chwilę zaczną mówić głosem, który zostanie uznany za głos politycznej dojrzałości. My zaś musimy zrozumieć mechanizm, jaki działa w naszych okolicach. Rewolucja i liberalizm to jedno i to samo, różnią się te dwie organizacje tym jedynie, że w czasie rewolucji więcej się kradnie, a w czasie liberalizmu więcej obiecuje. Z tego układu zamkniętego, który ma swoich beneficjentów, co ładnie widać dziś w czasie afery reprywatyzacyjnej, nie wyjdziemy nigdy. No chyba, że znajdzie się taki odważny, który każe zaorać aleję zasłużonych, cały teren posypie solą i każe egzorcyzmować go przez wiele dni. To zaś co zostało z Kliszki wysypane zostanie komisyjnie do miejskiego kanału. To jak wiemy nie stanie się nigdy, a tak zwana sprawiedliwość zostanie nam oddana tylko w postaci gawęd o puszczaniu złodziei w skarpetkach, albo – jak to było w latach osiemdziesiątych – o rozliczaniu aferzystów. Dziś oddano nam tę sprawiedliwość filmem Smoleńsk, którym ekscytują się różne wariatki. Tymczasem ten film jest tym samym, co obietnice Wałęsy, niczym więcej. Poczekajmy czym będą ekshumacje i ile ważnych informacji dotyczących prac ekshumacyjnych dotrze do nas, a ile zostanie zatrzymanych „dla dobra śledztwa”. Ja, przyznam, nie mogłem uwierzyć w tego posiwiałego Cimoszkę, który mówi o moralnym barbarzyństwie, jakim mają być ekshumacje. W 1970 roku był on już w ZMS i miał pełną świadomość tego co się dzieje. Na pewno uczestniczył w pogrzebach różnych ważnych zbrodniarzy, których chowano na Powązkach. Dziś zaś wychodzi i opowiada o moralnym barbarzyństwie? Ja zwracam wszystkim jeszcze raz uwagę – jeśli ktoś ocenia sprawy proste i klarowne, wręcz techniczne, stosując kategorie moralności, to znaczy, że ma on jak najgorsze zamiary i wiele do ukrycia.

Warto teraz sformułować pewną prawdę, która jest wszystkim znana, ale może nie jest dość wyraźnie nazwana. Oto zastanawiamy się czasem nad proweniencją różnych organizacji i – często od siebie ideologicznie odległych – ruchów. Dyskutowaliśmy tu ostatnio o ruchu ukraińskim, a także o innych ruchach, ekologicznych na przykład. Teraz mówimy o Cimoszewiczu i jego moralności. Proszę Państwa, po obejrzeniu filmu „Czarny czwartek”, ale też trochę wcześniej, w mojej głowie zaświtała pewna myśl. Oto nogi wszystkich organizacji, jakie powstały na polskiej ziemi po roku 1945 wyrastają z tej samej, za przeproszeniem, dupy. Na niej zaś widać wielki napis, a raczej skrót. Trzy litery obok siebie – LWP. Skrót ten oznacza – Ludowe Wojsko Polskie. Jeśli ktoś nie pamięta co to była za organizacja, przypomnę. LWP powołano do zwalczania kontrrewolucji najpierw, we wszystkich jej przejawach, oraz do kontroli myśli młodych ludzi, którzy musieli, chcieli czy nie, w szeregi tej organizacji wstąpić na dwa lata. Organizacja ta miała charakter totalny, a więc jej wpływ na umysły był przemożny, nawet jeśli odbierana była z nienawiścią. Dorobek i struktury tej organizacji zostały na naszych oczach rozmontowane, rozkradzione, a czasem przekazane w czyjeś ręce. Nie wiemy dokładnie w czyje, ale możemy zgadywać, że w ręce ludzi mających coś wspólnego z inwestycjami developerskimi. Narzędzie rewolucji zostało zamienione na narzędzie banku. Stało się to na tyle niedawno, że w postawach wielu ludzi znajdujących się w strukturach hierarchicznych, w ich uśmiechach, w tym robrze rozpoznawalnym, charakterystycznym przewracaniu oczami, widać jeszcze cień wielkiej dupy z napisem LWP. Wolę używać tego skrótu, niż mówić wojsko, bo to znacznie ogranicza nasze pojmowanie sprawy. Nie o wojsko tu przecież chodzi, a i też nasze, współczesne wojsko, ma niewiele wspólnego ze strukturą o nazwie LWP.

Tu warto by się było zastanowić skąd biorą się tradycje wojskowe w ogóle i jak je podzielić. Ja oczywiście mam teraz jedną tylko propozycję – one się dzielą na rewolucyjne i imperialne. Co to jest, jak wygląda i funkcjonuje armia imperialna wie każdy, kto choć raz oglądał film o wojnie z Zulusami. Poza brytyjską i niemiecką, która ma charakter hybrydalny, wszystkie inne armie wywodzą się z tradycji rewolucyjnej. I to jest moim zdaniem prawdziwa groza i prawdziwa przyczyna naszych nieszczęść, z którą nie potrafimy sobie poradzić. Rewolucja bowiem pożera własne dzieci i stawia pomniki pożercom. Czy możliwa jest w ogóle zmiana ducha armii, zmiana głęboka, jakiś nowy etos…? Ja tego nie wiem. Podejrzewam, że nie, bo okoliczności rewolucyjne dają z miejsca armii ogromną przewagę nad wszystkimi innymi organizacjami i tej przewagi dowódcy lokalni nie wyrzekną się nigdy. Żeby opanować armię trzeba zbudować inną strukturę. I rewolucja ją zbudowała – to tajna policja, zamieniona potem na tajne służby. Organizacja, której przygodami ekscytują się ludzie nie rozumiejący w czym przyszło im żyć. Organizacja ta zyskuje przewagę w tych momentach, kiedy triumfuje rewolucyjny liberalizm i wszyscy biorą kredyty na mieszkania. Wrogość jaką obydwie organizacje okazują sobie nawzajem miewa różne natężenie i widoczna jest w sporym spektrum. Od zwierzęcej zajadłości począwszy na delikatnych kpinkach kończąc. My jednak nie możemy zapominać, że to wszystko jest rewolucja, występująca pod innymi imionami. Rewolucja, którą nie zawaha się strzelać do kontrrewolucji. Co leży u samego spodu rewolucyjnej tradycji armii? Jak to co? Skóra ściągnięta z trupa Jana Żiżki z Trocnowa. To jest właśnie ojciec armii rewolucyjnej i Czesi są pionierami w zakresie jej organizacji i eksploatowania zdobyczy. Cała reszta jest wobec tego wtórna. A jeśli tak, armia rewolucyjna jest zawsze związana z herezją. I tam też trzeba szukać źródeł jej inspiracji i poczynań. Nie inaczej było z LWP i nie inaczej jest z organizacjami, które LWP po sobie pozostawiła. To są organizacje rewolucyjne, choćby nie wiem jakie łachy na niepoznaki wciągali na siebie ich szefowie, próbując udać kogoś innego. Musimy zawsze o tym pamiętać.

W filmie czarny czwartek Antoni Krauze próbuje usprawiedliwiać armię, w zasadzie nie armię, ale marynarkę wojenną. Jeden z admirałów dzwoni do centrali po przemówieniu Kliszki w telewizji, przemówieniu, które było prowokacją, i mówi, że trzeba zatrzymać ludzi, żeby z rana nie szli do pracy. Towarzysz z drugiej strony słuchawki radzi mu jednak dobrze, żeby siedział cicho i pilnował swoich spraw. Jeśli nawet pan admirał, a pada tam nazwisko, miał taki odruch, to był on podyktowany li tylko współczuciem dla lokalnej społeczności, a także naiwnością. Jak można było, po aferze, jaka zdarzyła się na Wybrzeżu dwadzieścia lat wcześniej, aferze zakończonej aresztowaniem i zamordowaniem przedwojennych dowódców floty, liczyć na cokolwiek? No, ale dobrze...taka licentia poetica.

Jeśli ktoś ma złudzenia co do tego czy armia II RP była armią rewolucyjną, niech je porzuci. Oczywiście, że była i miało to swoje tragiczne konsekwencje. No, ale to temat na inną notkę.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka