coryllus coryllus
5635
BLOG

Dlaczego nie ratujemy prawicy?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 111

 Miało być dzisiaj o armii, ale będzie o czymś innym. Oto wczoraj a blogu toyaha rozpętała się dyskusja a temat stosunku jaki blogerzy toyah i coryllus mają do tak zwanych naszych, czyli tych dziennikarzy, którzy określają się jako prawica. My to w zasadzie robimy od początku blogowania, ale jak widać bezskutecznie, całkiem bezskutecznie tłumaczymy czytelnikom, że nie ma żadnej prawicy. To są złudzenia i gonienie za wiatrem. Wszelkie tak zwane prawicowe organizacje są albo przemalowaną rewolucją, albo frajerstwem, albo agenturami wpływu, które wykorzystując słabość umysłów, lansują się na pismach Dmowskiego. Jeśli ktoś, pobieżnie nawet zapozna się z historią myśli niepodległościowej oraz z dziejami dwudziestolecia i oceni to na chłodno, nie będzie się określał jako kontynuator żadnej z ówczesnych tradycji. No chyba, że jest słabym autorem i powierzchownym sprzedawcą książek jak Ziemkiewicz. Wtedy tak, wtedy będzie mówił, że jest endekiem, a tamten jego kolega to piłsudczyk, a jeszcze inny to mason, czy ktoś podobny. To są zabawki dla dzieci, podsuwane tym dzieciom po to, by się nie zanudziły na śmierć. Od chwili kiedy skończyła się w Polsce wielka własność ziemska, która samym tylko bezwładem mogła oprzeć się terroryzmowi bojówek lewicowych, albo je po prostu zlekceważyć, w najgorszym razie powiesić w ogrodzie na drzewach najbardziej agresywnych, nie ma w Polsce żadnej prawicy. Są tylko różne odcienie rewolucji reprezentowane przez różnych propagandystów. Ci najgłupsi szukają oparcia dla swojego obłędu w gestach i rytuałach wziętych wprost z organizacji socjalistycznych czynnych w krajach obcych i Polsce wrogich. Bo im się zdaje, że to ich uwiarygadnia. Niektórzy powołują się na Dmowskiego i jego myśl polityczną, której charakterystyczną cechą jest to, że łatwo można ją zaadaptować dla lokalnych form komunizmu, co też i zostało zrobione po wojnie. Przypominam polityków narodowych, którzy uznali, że granica na Odrze i Nysie jest realizacją postulatów endecji. Jakim trzeba być idiotą, żeby myśleć w ten sposób? Papuas, który zbudował lotnisko z patyków, żeby sprowadzić do swojej wioski boeinga pełnego czekolady, mleka w proszku i innych frykasów, odnalazł na tym swoim obiekcie zgubioną przypadkowo prze żołnierza amerykańskiego paczkę chipsów i uznał, że mu się udało. To jest ten poziom ekscytacji. Prawica jest bez przerwy rozgrywana od roku 1918 i nigdy się nie zdarzyło, by była rozgrywającym. Wynika to z faktu, że traktuje ona poważnie prawo międzynarodowe i demokrację parlamentarną, a także różne umowy. Jest całkowicie poza większością działań politycznych, które mają charakter tajny, a jej liderom wystarczy, by mogli pokazywać się publicznie, w gazetach, potem w telewizji i pisać, albo mówić o konserwatyzmie i tradycyjnym wychowaniu w duchu wartości katolickich. Z istoty prawica jest listkiem figowym, którym politycy rewolucyjni i imperialni maskują przed biednymi, słabymi ludzikami swoje czarne myśli i jeszcze czarniejsze plany.

Wczoraj zaś na blogu toyaha, pewien pan domagał się od nas, byśmy nie atakowali prawicowych dziennikarzy, bo wtedy Lis i jego ferajna zwyciężą. O tym kto zwycięży nie wiadomo, to po pierwsze, po drugie od nas zależy jedynie to ilu czytelników przyciągniemy na nasze blogi. To jest maksimum naszych możliwości, a ja uważam, że jest to fantastyczny sukces. Oto zjawiają się na tych blogach ludzie, którzy mają w nosie to co sobie administracja salonu24 powiesi na pudle i kogo tam lansuje. Oznacza to więc, że istniejemy sami dla siebie, bez wspomagania, czego dowodem jest każdy kolejny dzień. A jak nam kiedyś przyjdzie do głowy opuścić to miejsce to wyjdziemy bez jednego słowa i nawet nie mrugniemy. To wielki komfort i wielki sukces, w publicystyce moim zdaniem jeden z większych, nie mając oparcia w mediach, nie mając otwartych kanałów dystrybucji zgromadzić grono czytelników, którzy przychodzą codziennie, żeby sobie coś ciekawego przeczytać. Nie mamy zamiaru dzielić się tym z nikim, a już na pewno nie z Igorem Janke i jego kolegami, prawicowymi dziennikarzami. Nie ma najmniejszego powodu, żebyśmy próbowali robić coś takiego. Jest nawet lepiej, my sobie możemy pozwolić na dowolny rodzaj krytyki i nic się nie stanie. Przekonałem się o tym, jak mi zwinęli blog na pół roku. Nie wpłynęło to w żaden sposób na sprzedaż książek. Wzrastała w tych momentach co zawsze i spadała w tych momentach co zawsze. Po prostu nic się nie stało.

I na to wszystko pojawiła się wczoraj na blogu toyaha Pani Rybińska, żeby powiedzieć nam, że jesteśmy zawistni, bo zazdrościmy Laskusowi nagrody, którą dostał w poniedziałek. Problem Pani Rybińskiej i problem prawicowych dziennikarzy polega na tym, że oni mają zawężone spectrum kryteriów oceny. To znaczy z jednej strony chcieliby mierzyć swoje powodzenie w wartościach bezwzględnych, czyli w liczbach, chcieliby odczuwać satysfakcję wpisując dane strony, tej czy innej do similar.web i sprawdzać ile wynoszą miesięczne statystyki odsłon. No, ale wiedzą przecież, że statystyki łatwo zrobić głupim skandalem, albo kupić. Nie są więc miarodajne i nie ogrzewają serc jak należy. Żeby więc poprawić sobie humor, trzeba podeprzeć się grupą autorytetów, które prócz liczb mają też inne argumenty i stosują inne kryteria przy ocenianiu autorów. Mam na myśli kryteria emocjonalne (ach jaki piękny tekst, szkoda, że te chamy go nie zrozumieją), albo polityczne ( tak, tak, to samo pisał profesor Bartyzel w swoim sławnym artykule o konserwatyzmie chrześcijańskim). Jeśli podeprą się czymś takim, będzie im lżej i poczują się pewniej. No, ale wtedy przychodzimy my i krytykujemy prawicę. Robi się kłopot, bo ludzie nie wiedzą co myśleć. No więc ja powiem dziś najprościej jak potrafię. My poszerzamy spectrum kryteriów oceny. Bądź też jak mawiał prymas Glemp ubogacamy je. Mamy te liczby wyskakujące na similar.web, ale wiemy, że to nie jest ocena doskonała i w zasadzie trzeba by oceniać stałość tych wartości, a nie punkty najwyższe, trzeba by oceniać tendencję, a nie momenty erupcji. No, ale każdemu podoba się coś innego, a i tak dobrze widać, że zwycięzcą w tej konkurencji jest matka kurka, który do promocji swojej strony zaangażował Owsiaka. To jest wielka sztuka i ja przyznam się od razu nie potrafiłbym jej dokonać. Nawet bym nie próbował. Mamy więc zwycięzcę w kategorii wartości bezwzględnych. I ja bym z kurką nie dyskutował. Ma wielką ilość odsłon, wygrał, jego sukces, jego radość. No, ale są „nasi”, którzy nie mają z nim szans, a jednak to oni tworzą to twarde jądro polskiej prawicy i oni używają tych emocjonalnych i politycznych argumentów. Taki kurak, nawet się nie zniża, żeby im opowiedzieć, tak jest mocny. No, ale my z toyahem, dużo odeń słabsi, nawet jak się zsumuje nasze wyniki, coś tam popiskujemy. Mówimy na przykład, że nachalne ładowanie osobistych emocji w tekst nie podnosi jego jakości, przeciwnie obniża ją. Albo mówimy, że Batyzel to wychowanek Krzeczkowskiego i przez to wszystkie jego deklaracje dotyczące konserwatyzmu czy czego tam nadają się do rzucania za psami. Jeśli bowiem ktoś wyciąga jakiekolwiek wnioski z nauk oficera NKWD, który pobierał pensję miesięczną z resortu i dorabiał tłumaczeniami, nie zasługuje na naszą uwagę, a niechby opowiadał najsłuszniejsze z pozoru rzeczy. One są zawieszone w powietrzu, a przez to nieważne. Wokół tych treści nie zgromadzi się tłum, a one same nie będą inspiracją do jakichkolwiek działań. A jeśli zainspirują kogoś, od razu będzie wiadomo, że to prowokacja. Tak działają mechanizmy prawdziwej polityki, a jeśli ktoś chce oceniać ideologów, albo publicystów po deklaracjach dotyczących poglądów, to znaczy, że ma źle w głowie. Polska praktyka polityczna dowiodła i nie raz jeszcze dowiedzie, że przemiana żydowskiego komunisty pederasty w konserwatywnego katolika, wychowawcę młodzieży może się dokonać na oczach wszystkich, w czasie krótszym niż pół godziny, a do tego zebrani na tym evencie ludzie nagrodzą ową przemianę oklaskami.

Po czym więc poznawać te intencje? To proste, po pierwsze po dorobku w eksploatowanej dziedzinie, a po drugie po stanie posiadania. To drugie bywa złudne, czego uczy nas przykład męża pani prezydent Warszawy. No, ale nie każdy musi ukrywać to co posiada, niektórzy posiadają pewne rzeczy jawnie. To jest wielka wartość, mieć coś i nie musieć tego ukrywać. Po tym także poznajemy uczciwą intencję. Ja wiem, co teraz napiszą wszyscy biedacy. Napiszą, że to straszne, bo najważniejsze jest dobre serce, a pieniądze to ułuda. Oczywiście, a potem oddadzą się wykonywaniu jakichś upokarzających czynności za sto złotych dniówki.

Ja jestem skłonny zgodzić się z nimi w pewnych momentach, ale wiem, że samo dobre serce nie pomoże nam odwojować Polski, a wielka własność jak najbardziej. Poza tym jawna wielka własność często charakteryzuje się dobrym sercem. Rewolucjoniści i złodzieje nie zrozumieją tego nigdy, ale ja nic na to nie poradzę.

Podsumowując – nie istnieje żaden realny konflikt pomiędzy siłami postępu reprezentowanymi przez dziennikarzy Gazety Wyborczej i TVN, a dziennikarzami prawicowymi, takimi jak Ziemkiewicz i Semka. Ci drudzy powołani są do swojej misji wprost dlatego, że ich obecność obniża koszty zarządzania opinią publiczną. Gdyby istniała tylko jedna opcja, tak jak za komuny, trzeba by rozbudowywać wojsko, policję polityczną, trzeba by wydawać nie dwadzieścia, ale dwieście tytułów prasowych i śledzić pojedynczych ludzi, podsłuchując co oni tam sobie gadają. No, a dzięki temu prostemu i nie raz już stosowanemu zabiegowi, czyli powołaniu do życia prawicy plastikowej, podzielonej – jak to prawica – na kilka frakcji, które coś tam bełkocą pod nosem, dzięki „uwolnieniu treści” w internecie, dyskusja sama się moderuje, wszyscy sami dzielą się na grupki i kupki, ujawniają swoje najskrytsze myśli, jak ja dzisiaj na przykład, i władza przez to oszczędza na donosicielach. Młody Wałęsa by się nie pożywił dzisiaj, tak, jak w latach siedemdziesiątych. Między nowymi a dawnymi laty jest jednak jedno ważne podobieństwo. Po staremu centralnie decyduje się kto jest ważny i potrzebny, a kto idzie na śmietnik. To się nie zmieniło, tyle tylko, że dziś ogłasza się to jawnie, dając ludziom różne nagrody. Ponieważ jednak jawność nie może być połowiczna, a przy jej zastosowaniu wszystkie pozory muszą być zachowane, my też na niej coś wygrywamy, gromadząc tu państwa co dzień i dręcząc swoimi fobiami. Bardzo dziękuję za liczne przybycie.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka