coryllus coryllus
5865
BLOG

Impresje, intuicje i cierpienia mędrców

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 160

 Byłem wczoraj w Warszawie. Wychodzę z dworca na górę z hot dogiem w łapie i pochłaniam go łapczywie, bo prawie nic nie zjadłem w domu. Jeden poziom schodów, potem drugi, no i ta zima warszawska, tak charakterystyczna. Pusty, lekko oszroniony chodnik, parę osób na przystanku naprzeciwko hotelu Polonia, kiosk, gdzie zamierzałem kupić bilet komunikacji miejskiej, ja z tym hot dogiem, a naprzeciwko mnie owinięta białą płachtą rotunda. Wygląda jak jakaś monstrualna purchawka, sami możecie sprawdzić. Na płachcie skupione i napięte twarze Piłsudskiego i Dmowskiego, oraz napis – 11 listopada, dzień niepodległości, pod napisem zaś inny, mniejszy nieco. To cytat z Piłsudskiego, który brzmi – albo Polska będzie wielka, albo nie będzie jej wcale. Mądrze powiedziane – pomyślałem. Przeniosłem wzrok z wielkiej purchawki na chodnik przed kioskiem, cały czas z tym hot dogiem w ręku. Przeniosłem i oczom nie uwierzyłem. Pusty chodnik, a na środku, na tle tego zasępionego Piłsudskiego stanęła tyłem do mnie jakaś emerytka w berecie, w futerku, w długiej spódnicy, w kozakach wciągniętych na krzywe już i mocno zdefasonowane nogi, zrobiła rozkrok i jak gdyby nigdy nic zaczęła sikać. Kiedy skończyła, poprawiła spódnicę i ruszyła dziarsko w dół ku schodom wiodącym do przejścia podziemnego pod rotundą.

Dodam tylko jeszcze, że przez całą drogę, w pociągu myślałem o ministrze Glińskim i jego telewizyjnym występie. Myślałem też o salonie24 i tekstach, które tam się pojawiły z samego rana. I wierzcie mi, że ten okropny opis, który dałem na początku pozostaje w ścisłym związku zarówno z jednym jak i z drugim. Nie wiem czy ktoś to jeszcze pamięta, bo wydarzenia nabrały niezwykłego tempa, nawet jak na Polskę, ale cała afera z przewałami w organizacjach pozarządowych zaczęła się od lekkich demaskacji kataryny, sławnej blogerki salonu 24. Jak się okazało, ta zasłużona, jak najbardziej prawicowa i jak najbardziej nasza, a do tego zaprzyjaźniona z salonem24 blogerka, jest jednocześnie pracownikiem jakiejś fundacji, gdzie zatrudnienie znalazła także córka prezydenta Komorowskiego. To był początek afery i początek naszej irytacji. Ta zaś nie dotyczy rozgrywek pomiędzy politykami PiS jak to zasugerował mi wczoraj Tomek Gajek, ale wprost relacji pomiędzy władzą a obywatelem, czy jak kto woli poddanym. Chodzi o to, czy pieniądze obywatela będą dalej kradzione przez organizacje pozarządowe, które nie mają poza złodziejstwem żadnej misji. Tomek Gajek próbował mnie wczoraj przekonywać, że nie ma innego wyjścia, one muszą być kradzione, bo taki jest ten świat, Gliński zaś walczy z Kurskim o wpływy i trzeba trzymać stronę Glińskiego, bo Kurski jest znacznie gorszy. Trudno mi posądzać Tomka Gajka o idiotyzm, podobnie jak trudno mi posądzać o idiotyzm Jacka Jareckiego, który wczoraj z rana rozdarł szatę z tego samego powodu, to znaczy z powodu istnienia środowisk, które są wieczne, bo muszą być i muszą żywić się naszą krwawicą. Nie mogłem sobie wytłumaczyć przez całą drogę do Warszawy, dlaczego ci dwaj ludzie, znani z bezkompromisowych, trzeźwych sądów, dlaczego oni akurat napisali teksty tak bardzo nie a propos sytuacji i w całkowitym oderwaniu od sprawy najistotniejszej dla nas, czyli od relacji pomiędzy organizacjami pozarządowymi a salonem24. Wystąpienie obydwu kolegów zostało od razu właściwie, w przypadkowy jak mniemam, ale bardzo złośliwy sposób podświetlone przez Bognę Janke, która napisała – Gliński ma rację. Otóż nie, Gliński nie ma racji, nie ma jej także Kurski i nie chodzi o tu o tę rację, o której mówi Bogna Janke. Jackowi Jareckiemu zalecam, jeśli oczywiście będzie miał czas w przyszłym roku, żeby przybył na targi książki historycznej i zobaczył tę całą nędzę w pełnej okazałości. Wtedy może przestanie lamentować i nie będzie nikogo straszył pobiciem. Byli wszyscy – żona Glińskiego, Magdalena Ogórek, Smarzowski, Gadowski, Targalski, nasi i nie nasi….I wystarczyło spojrzeć raz, żeby przekonać się, że ci wszyscy ludzie nie mogą absolutnie nic, a nie w pojedynkę, ani razem. Mogą tylko płakać kiedy odbiera im się pieniądze, które wcześniej ukradli. Najbardziej wstrząsający jednak był dla mnie tekst, który ukazał się w salonie24 wieczorem. Nosił on tytuł „Pożegnanie’ i napisała go znana blogerka intuicja. Oto intuicja postanowiła pożegnać się z publicystyką, albowiem ta żywi się konfliktem, ona zaś jest zbyt wrażliwa, żeby żerować na konfliktach. Przyznam od razu, że ja jestem bardzo nieufny jeśli idzie o takie deklaracje, szczególnie kiedy padają z ust kobiet. Jest we mnie gruby pokład niewiary, którego nie przebije nawet najtwardszy górniczy świder. Im bardziej ktoś eksponuje swoją wrażliwość, tym mniej mu wierzę. Nic nie mogę na to poradzić, mam tak od dzieciństwa. Intuicja ma pewnie z 10 dobrych powodów, żeby zrezygnować z blogowania, ale ona, w niezrozumiałym rozedrganiu, napisała, że Gliński ma rację, albowiem forma w jakiej dziennikarze zaatakowali córkę Rzeplińskiego i Komorowskiego jest nie do przyjęcia. Nie treść, a forma...kapujecie...wszystko jest kwestią smaku, jak u Herberta...I cóż tu rzec...Que coincidencia...jak mawia nasza nauczycielka hiszpańskiego. Przeczytałem ten jej tekst i przypomniały mi się dawne czasy. Konkretnie zaś rok 2010, kiedy to mieliśmy z Toyahem i takim jednym Adamem spotkanie w sztabie wyborczym PiS. Był to czas entuzjazmu i wiary w zwycięstwo, całkowicie jak wiecie zmarnowany. Był to też czas rozpoznawania kto jest kim. Wiele osób przyszło nas zobaczyć, bo blogi nasze były wówczas popularne i wszyscy wierzyli, że może z nich wyrosnąć coś dobrego i ważnego. Parę osób przyszło tam po to, by się przekonać kim są faceci, którzy skupiają na sobie uwagę tak licznej publiczności. Wielu przekonało się, że nikim, że tak jak oni, czyli tak jak my, potrafi każdy i nie jest to żadna sztuka. Nie wiem jak toyah, ale ja dużo tracę przy bliższym poznaniu. Moja żona ostatnio powiedziała, że ona nie może uwierzyć czytając te moje teksty, nie może uwierzyć, że ja gadam jak zwykły wieśniak, a potem siadam do klawiatury i piszę coś, co jest tak dramatycznie różne od mojej osobniczej codzienności. Ja, powiem szczerze, także nie mogę w to uwierzyć i nie wiem jak to się dzieje. Przypuszczam, że z innymi jest tak samo, oni patrzą, nie wierzą i próbują po swojemu, bo to przecież proste. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że wtedy była z nami również intuicja, która potem rozpoczęła swoją wielką przygodę z czytaniem obciachowych gazet. Pamiętam to i w miarę jak przypominają mi się różne szczegóły maleje moja wiara w szczerość jej wczorajszej deklaracji.

Nie wiem czy zauważyliście, ale ta cała afera z organizacjami pozarządowymi może zakończyć się całkowitą dekonstrukcją, a może nawet dewastacją blogosfery. Zaczęło się w końcu niewinnie, od jakichś uszczypliwości pod adresem kataryny, a dziś jesteśmy w miejscu, w którym wicepremier i minister kultury zamienia się na wizji w gówno. Wrócę jeszcze do tekstów kolegów Jareckiego i Gajka, jak oni mogli nie zauważyć, tego co Gliński mówi w piętnastej minucie i trzydziestej sekundzie? Mówi mianowicie, że dzwonił do kierownictwa politycz...policyj...do kierownictwa telewizji dzwonił i tam coś mu powiedziano. Gliński powiedział, że istnieje kierownictwo polityczne telewizji, a blogerzy piszą o tym, że on się przyda Kaczyńskiemu? Albo, że tak jak jest będzie już zawsze? Rozumiem, że nieuważnie przesłuchali to nagranie, nie wychwycili wszystkich niuansów, jakie umieścił w swoim wystąpieniu wicepremier. Na naszych oczach dzieje się coś ważnego, a kiedy dziać się skończy blogosfera może wyglądać inaczej. Mniemam, że lepiej niż dziś. Może warto to zauważyć….

Wiemy z jakiego środowiska wywodzi się minister Gliński, wiemy, że już w pierwszych słowach swojego wystąpienia użył wyrazów „sprawiedliwość społeczna” co go całkowicie dyskwalifikuje i unieważnia jako współpracownika dobrej zmiany. Jak możecie ludzie wiązać z nim jakieś nadzieje?Jak możesz intuicjo z powodu tego szmaciarza rezygnować z publicystyki i zasłaniać się jakimiś całkowicie niewiarygodnymi wymówkami?

Jeśli zaś idzie o tak zwane środowiska opowiem anegdotę z targów, na którą wczoraj nie starczyło miejsca. Żeby Jacek Jarecki wiedział gdzie jest i żeby wiedział, że nie ma tam żadnych tajemnic, jest tylko krótka ławka i wielkie apetyty nie znajdujące zaspokojenia. Oto staliśmy obok Ośrodka Karta, który także jest fundacją. Zakolegowaliśmy się już dawno z dziewczynami z tego stoiska i czasem gadamy. No i do tych dziewczyn podszedł człowiek z innego dotowanego wydawnictwa, z Frondy mianowicie i zaproponował im deal taki, jak one pójdą na ich stoisko i udadzą, że chcą autograf od siedzącego tam autora, który się nudzi, i jeszcze pozwolą sobie zrobić zdjęcie, to w nagrodę dostaną książkę. Chodziło o to, by na dokumentacji z targów było widać, że ktoś obcy podchodzi to tego ich pisarza i prosi o autograf. Żeby uzyskać ten efekt trzeba było dać łapówkę w postaci książki. No, ale ta dziewczyna się nie zgodziła i oni poszli żebrać dalej. Tak działają organizacje ze wsparciem z budżetu.

Mój kolega zauważył wczoraj jedną ważną rzecz, spostrzeżenie jest natury fizjonomicznej. Oto są ludzie, którzy przyjmują postawę cierpiącego mędrca. Do tego grona zalicza się minister Gliński, pewnie też kilku innych ministrów. Ja zaś dołączyłbym jeszcze Jarosława Kurskiego, brata Jacka, któremu będziemy musieli przyjrzeć się bliżej. Jarosław Kurski bowiem umieścił w sieci swoje wystąpienie, w którym mówi, że prezydent Duda swoją obecnością na gali Superexpresu skalał powagę urzędu. Że ta goła dupa Dody to hańba. Ja myślę, że siedząc latem w stołówce GW można by było zrobić panu Kurskiemu kilka zdjęć z dziewczynami, które mogłyby zawstydzić Dodę, no, ale on nie jest przecież prezydentem. Jemu wolno….Powiedział też Kurski Jarosław, że oni, nie będą lżyli Dudy tak jak lżono prezydenta Komorowskiego. Dla mnie to jest jasne od początku. Oni będą go lżyli tak, jak wcześniej lżyli Lecha Kaczyńskiego, z tą samą podłością i tym samym fałszywym cierpieniem wymalowanym na swoich krzywych ryjach. Zresztą sami zobaczcie

 

http://wyborcza.pl/10,155166,21022733,nie-bedziemy-pana-prezydenta-atakowac-i-lzyc-tak-jak-lzono.html

 

Jak pewnie zauważyliście od jakiegoś czasu trwa panika w gazowni, a także w różnych jej przybudówkach, lżących za pieniądze prezydenta i Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy ci ludzie wpadli w panikę, bo kończy się forsa. Usiłują więc coś ściągnąć od czytelników. Pieniądze bowiem będą teraz płynąć do innych nieudaczników, którzy będą je zagospodarowywać po swojemu. Wszyscy dookoła zbierają forsę, na różne niesprecyzowane cele. Tak się niestety złożyło, że i my musimy sięgnąć do tego środka, żeby zrealizować pewien projekt. Jak wiecie do tej pory starannie unikałem zbiórek i uniknąłem także katastrof w postaci współfinansowania projektów przez osoby obce i zainteresowane zyskami. Muszę to zmienić. Powiem wprost dlaczego. Ze względu na Tomka, który nie może już dłużej pracować w tym systemie w jakim pracuje. On nie ma etatu i żyje z tego co narysuje i zaprojektuje. Rynek komiksów zaś został przez naszych i nie naszych skutecznie wygaszony w ostatnich latach. Sprzedaż w zasadzie zamarła. Nie znaczy to jednak, że rynek komiksów zostanie zlikwidowany albo zamknięty. On zostanie zamrożony na jakiś czas i będzie czekał do lepszych czasów, a może do gorszych, jeśli patrzeć z naszego punktu widzenia. Wiem, że tak będzie i dlatego nie mogę zejść z tego rynku. Produkt taki jak komiks otwiera przede mną różne możliwości, których nie daje książka, zbyt hermetyczna, by zrobić z niej hit rynkowy na dużą skalę. Komiks jest łatwym w obsłudze narzędziem, którym można zmieniać obowiązujące narracje. Wkrótce się o tym przekonacie, bo Hubert rysuje album pod tytułem „Noc św. Bartłomieja” , ja sam napisałem scenariusz, więc możecie się domyślić już dziś, co tam będzie. No, ale Hubert ma pracę, a Tomek nie ma. Od dawna mówiłem i pisałem, że trzeba zrobić album pod tytułem „Sacco di Roma”, o spaleniu Rzymu przez Niemców w roku 1527. Musi się on ukazać w roku 2017, na 500 lecie reformacji. Nie dźwigniemy tego bez Waszej pomocy. Muszę to napisać wprost, bo obiecałem Wam ten album. Tak się jednak składa, że sukces na naszą miarę, sukces, który osiągnęliśmy bez pomocy fundacji, stowarzyszeń, zbiórek, składek i wspomagania zewnętrznego, nie daje nam takiej możliwości. Mamy pootwierane inne projekty, które są tańsze i muszą być realizowane w swoim rytmie. Nie poświęcimy ich dla Sacco di Roma, dlatego musimy prosić Was o pomoc. Rozmawiałem o tym z naszą księgową i ustaliliśmy, że otworzymy specjalne, prywatne konto na rzecz takiej zbiórki, a następnie rozliczymy się z niej tak jak się rozlicza z indywidualnych darowizn. Podam Wam numer tego konta i poproszę o pomoc, ale także o rozsądek. Wiem, że wiele osób jest silnie zaangażowanych w działalność tego bloga, wiem że są one gotowe do różnych poświęceń, ale musimy znać granicę. Nie chodzi o to, by zebrać największą możliwą kwotę, ale o to, by wydać duży album komiksowy. On kosztuje, ale są to koszta do ogarnięcia wyobraźnią przeciętnego człowieka. Myślę, że mniejsze niż to czym dysponowała żona Glińskiego w tej całej fundacji.

Jeszcze raz podkreślam, że na cele tej zbiórki otworzyłem inne konto. Proszę nie wpłacać żadnych darowizn na konto firmowe, po to jest niezgodne z prawem, przepisami i czym tam jeszcze. Musimy się liczyć z różnymi kłopotami i wrogimi reakcjami. No dobrze, dość tego tłumaczenia się i gadania. Kto może, niech pomoże…

 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

 

Przypominam, że od czwartku jestem na targach książki we Wrocławiu. Targi odbywają się w Hali Ludowej, nasze stoisko ma numer 95

 

Przypominam też, że targi bytomskie odbędą się w pierwszy weekend czerwca roku 2017

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka