coryllus coryllus
4765
BLOG

Koniec blogosfery czy koniec Kościoła?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 81

 Myślę, że blogosfera polityczna się kończy. Wynika to wprost z ostatnich demaskacji kataryny, które co prawda nie są żadną nowością, ale budzą emocje. Od niej przecież wszystko się zaczęło, nie ma więc powodu, by po kompromitacji tej pani rzecz ciągnąć dalej. Wcześniej kataryna została rozegrana marketingowo i sprzedana ciemnemu ludowi, jako skrzywdzona niewinność. Potem, choć było wiadomo o tej całej fundacji, nikt nie podnosił wrzasku, przyczyna tego była prosta – kto miał to robić, skoro cała polityczna blogosfera to ludzie podobni do kataryny, albo wręcz z kataryną związani. Nasza rola, rola tła, na którym mieli się dobrze prezentować dziennikarze i różni niezależni myśliciele, tacy jak kataryna została zdemaskowana i nikt już nawet nie próbuje ukrywać celu naszego istnienia. Wczorajszy wybryk administracji, która powiesiła na pudle informację o aresztowaniu sowińca jest tego dowodem. Niewesoły jest ten nasz triumf, ale lepszy taki niż żaden. Oni nie mają innego wyjścia jak tylko pośmiać się z samych siebie i powiedzieć – no, ale co wy chłopaki….myśleliście, że to tak naprawdę? To tylko były żarty, teraz zamykamy ten projekt i otwieramy inny – modowy. Gwiazdą będzie żona wicepremiera Glińskiego, a drugą nowa narzeczona Kurskiego. Obydwie się nudzą i nie mają nic do roboty, chcą być sławne, nic nie potrafią, ale media są nasze więc trzeba dziewczynom zrobić zaplecze i je wypromować. Dla zgrywy dorzuci się jakieś dwie lub trzy wariatki, które będą się tym projektem przejmowały naprawdę. Tak to mniej więcej wygląda.

Dokładnie tak samo jak blogosfera traktowane jest w Polsce wszelkie zaangażowanie polityczne. To znaczy państwo nasze rozumiane jako organizacja, wszystkie jego piony i agendy, nie daje ani indywidualnie, ani zbiorowo szansy nikomu. To trzeba jasno stwierdzić, a im więcej przed naszymi oczami przewija się różnych złudzeń tym wyraźniej to odczuwamy. Afera z organizacjami pozarządowymi pokazała jednak, że na naszym podwórku obowiązuje porządek globalny. To znaczy, że jeśli coś się dzieje w USA, coś nieprzewidzianego, to system wali się także nad Wisłą. Jest to odczuwalne i trudne do ukrycia. I w tym nasza nadzieja, bo okazuje się, że różne lokalne kacyki są tak samo słabe wobec globalnych, mielących wszystko młynów, jak my. Przychodzi mi w związku z tym do głowy myśl nienowa, ale zawsze warto ją powtórzyć. Skoro nasza lokalna struktura odmawia nam podmiotowości i traktuje nas jak zasób, może trzeba zainwestować swoje emocje i siły w jakąś inną organizację o szerszym zasięgu? Nie mam na myśli masonerii bynajmniej. Mam na myśli Kościół.

Popatrzmy może najpierw na oczekiwania jakie ma wobec nas państwo reprezentowane przez dobrą zmianę. One są jasne i proste, chodzi o to, żeby głosować i siedzieć cicho. O nic więcej. Dobra zmiana nie oczekuję żadnej aktywności, poza podatkową rzecz jasna i nie oczekuje, że ktokolwiek będzie aspirował do tego, by uczestniczyć w tym sukcesie, które jest także przecież naszym sukcesem. Dzieje się tak, ponieważ charyzmat dobrej zmiany nie pochodzi z wyborów, ale z nadania. I wiąże się właśnie z tym globalnym porządkiem, o którym mówiłem wcześniej. Ponieważ jednak podwykonawców nie wtajemnicza się we wszystkie plany, zdarzają się niespodzianki. Nie musimy tego wszystkiego ukrywać, nie musimy się też tym przejmować. Mamy swoje treści, swoje wydawnictwo, które zajmuje się historią i poprzez tę historię demaskuje lekko nasze obecne okoliczności. Nie mogę niestety obiecać Wam, że holenderski nawigator będzie na targach we Wrocławiu, raczej nie zdążymy go wydrukować, ale dam jeden cytat z tego numeru. Oto tekst Jacka poprzedzony jest taką sentencją – władza nasza pochodzi od Boga i kompanii, a nie od kilku poddanych. Kto jest autorem tych słów przekonacie się wkrótce. Ja zaś sądzę, że powinniśmy je sobie wszyscy zapamiętać i powtarzać jak najczęściej. Państwo nasze, które znacznie zyskało na pewności siebie, ma co prawda wrogów wewnętrznych, ale ci na razie mogą tylko ujadać, bo kompania nie wręczyła im póki co żadnego charyzmatu. Boga zaś wyparli się oni dobrowolnie. My nie możemy owej pewności traktować za bardzo serio, a to z tego względu, że pycha struktur świeckich była już demaskowana i karana wielokrotnie. Inaczej sprawa ma się z Kościołem, wszyscy, a mam tu na myśli naprawdę wszystkich wpływowych ludzi, sądzą, że Kościół się niebawem skończy. Jego mienie zaś i struktury zostaną przejęte, a co za tym idzie każdy wierny zostanie dodatkowo opodatkowany na rzecz tej organizacji, która nie będzie już Kościołem, ale będzie przez jakiś czas pełnić te same funkcje. Naszym celem winno być niedopuszczenie do tego. Co jakiś czas podnosi się jakiś biedny frajer i mówi, że on chciał stworzyć organizację oddolną, ale mu ją ukradli. Nie ma żadnych organizacji oddolnych, nie istnieje nic takiego. Można jedynie iść na służbę w tej czy innej strukturze. Jak już napisałem państwo nasze niczego od nas poza posłusznym pochłanianiem trawy i obrastaniem wełną nie oczekuje. To się mocno kłóci z naszymi ambicjami i naszą konstrukcją psychiczną i emocjonalną. Kościół zaś zawsze czegoś od wiernych chce, nawet jeśli poszczególni księża sobie tego nie uświadamiają. Kościół zajęty codzienną, niełatwą przecież posługą, próbuje ocalić co się da, nie wchodząc w konflikty z nikim, popełnia przy tym jeden ważny moim zdaniem błąd – pozwala sobie narzucić narrację wrogą i uważa to za nic nie znaczące ustępstwo. Moim zdaniem jest inaczej, stąd też naszą misję definiuję jako próbę zmiany wrogich Kościołowi hagad. Oczywiście szans na sukces w tym starciu nie mamy żadnych i każdy powinien sobie to uświadomić już teraz. Alternatywą jednak jest pisanie historii o niedźwiedziu Wojtku, rozważania na temat tego kto ma rację – Kurski czy Gliński i oczekiwanie na wyjaśnienie kto zabił Leppera. To są, mam nadzieję, że dla nas tutaj wszystkich rzeczy nie do przyjęcia. Nie mamy więc wyboru.

Ponieważ wszystkie nawet najdrobniejsze kwestie mają dziś, poprzez fakt istnienia internetu, kontekst globalny nie możemy opowiadać naszych historii w formie, która nie będzie dostępna nikomu poza mieszkańcami Polski, a i to jedynie w niewielkiej liczbie. Jak pamiętacie zaplanowałem kiedyś nakręcenie filmu. To jest poważne przedsięwzięcie i nie zamierzam go rozpoczynać dopóki nie przeprowadzę jakiejś próby. Napisałem wczoraj o planach wydania komiksu opowiadającego o historii spalenia Rzymu przez Niemców w roku 1527. Ani ten komiks, ani tym bardziej film nie powstaną bez Waszej pomocy. Nawet jeśli podbilibyśmy pół rynku książki, nawet jeśli zostałaby na tym rynku tylko Bellona i my...nie damy rady. Stąd musimy podjąć inny wysiłek i zbliżać się do naszego celu drobniejszym nieco krokiem. Wystąpiłem tu wczoraj jako prywatna osoba i poprosiłem o wsparcie projektu komiksowego, który chcemy zrealizować w przyszłym roku. Równolegle nasz kolega Hubert rysuje komiks o Nocy św. Bartłomieja, gdzie opowiadamy o historii tego wydarzenia, w sposób charakterystyczny dla tego bloga. Myślę, że to będzie dobry początek zmiany, o której napisałem wyżej. W naszej skali tylko komiks daje nam szansę na to, by znaleźć się z promowanymi tu treściami w jakimś obcym języku. Książka, nawet jeśli będzie bardzo ciekawa przepadnie, bo rynek książki jest wszędzie zarządzany przez różne organizacje, którym szefują pańcie w rodzaju kataryny czy żony Glińskiego. Rynki komiksowe zaś są za granicą potężne, głębokie i jest tam miejsce na różne treści. Jeszcze nie wiem jak się tam przeniesiemy, ale coś wymyślę.

Chciałbym też zwrócić Waszą uwagę na narzędzie, które było tu już prezentowane, to znaczy na elektroniczny indeks nazwisk występujących w naszych publikacjach, który uruchomił nasz nieoceniony Pan Marek. Oto adres: http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

Może tego nie widać, ale jest to narzędzie promocji. Mamy wygodny w użyciu indeks nazwisk, obejmujący obszar Europy środkowej oraz tych peryferii, które nas tutaj szczególnie interesują, a więc przede wszystkim Wielkiej Brytanii. Celowo napisałem „peryferii” albowiem indeks ten zmienia perspektywę historyczną. I próżno będziecie w nim szukać nazwisk osób ważnych dla tak zwanej historii powszechnej. To co jest istotne z naszego punktu widzenia, którego emanacją jest ten indeks, wydarzyło się tutaj, cała zaś reszta świata jest jedynie funkcją naszych własnych dziejów. Tak to widzę i mam nadzieję, że Wy także. Myślę również, że wszyscy, przyjaciele i wrogowie tego bloga, chętnie zapoznają się z tym indeksem i będą z niego korzystać.

Może jeszcze słów kilka o planach na przyszły rok. Poświęcimy go w całości Baśniom, które, pewnie z jakimiś poślizgami, będą się ukazywać do końca 2017. Planuję, prócz komiksów, wydać także serię nowych wspomnień, a także nowy cykl zatytułowany „Biblioteka historii gospodarczej”. Jutro rano wyruszam na targi do Wrocławia, a dziś mam masę spraw na mieście, tak więc zostawiam Was, póki co.

Jeśli ktoś chce wspomóc nasz projekt komiksowy może to uczynić korzystając z konta

 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218


Opatrzonego moim nazwiskiem, bądź z konta pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka