coryllus coryllus
5394
BLOG

Zło czai się w małych miejscowościach

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 156

 Jak się już zapewne domyśliliście, tytuł jest prowokacją, bo ja sam nigdy bym szczerze nie napisał podobnego idiotyzmu. Napisałem jednak, bo wczoraj pod tekstem toyaha wpisał się dwa razy pewien znawca literatury popularnej, który zaczął strofować komentatorów na okoliczność książek pisarki Rowling.

Jak wiecie po 20 latach pisania za pieniądze, po siedmiu latach wydawania książek i prowadzenia bloga, a także spotykania się z czytelnikami, mam dość przemyśleń, by rozprawić się z każdą właściwie oceną rynku i książek. Mam w dodatku jeszcze wielką chęć do takich działań i w zasadzie nie potrafię przepuścić żadnej okazji. No i wczoraj była właśnie taka okazja. Oto jakiś człowiek popisał się takim oto komentarzem:

 

Serio? Takie ciężkie pozycje dla dzieci i młodzieży? Powariowaliście? Książki dla takich odbiorców mają być przede wszystkim rozrywką, ucieczką w fantastyczny świat. Mają pobudzać wyobraźnię, nie ją tłamsić. Oczywiście, jeśli autor przy okazji rozrywki przemyci do młodych umysłów ważne przesłania, to tym lepiej. Ale moralizowanie, uczenie poprzez zabawę a nie jako główny punkt. Spokojnie, potem taki czytelnik sięgnie, jak dorośnie, po "cięższe pozycje". Z wyboru, nie z musu. Gwarantuje to Wam. A to, co Wy chcecie zrobić tylko znięchęci młodzież do czytania w ogóle. Choć tu i tak jest dramat, spotykam się często z postawą, że koledzy/znajomi/rodzina z dumą wręcz przyznają się, że nie przeczytali ani jednej książki. Nie w czasie roku, ale w ciągu kilku lat! Nawet filmy zrobione na podstawie książek przestają ich interesować!

A odpisując autorowi na temat Rowling: tak, uważam, że jest dobrą pisarką. Nie nadzwyczajną, ot, wystarczająco dobrą, by przeczytać (raz) wszystkie jej książki o HP. Nie jestem wierzący, więc w sumie nie rozumiem tego zamieszania z magią. Powiem jednak, że mało jest książek/filmów w ostatnich czasach tak mocno podkreślających znaczenie przyjaźni, uczciwości, szczerości wobec bliskich (i wobec siebie), wagi rodziny, nawet tej niezbyt lubianej (Hary pod koniec cyklu wybacza swoim opiekunom - siostrze jego matki i jej męża - koszmarne traktowanie i znęcanie nad nim), w walce ze złem. 

Jednak Rowling nie należy nawet do drugiej dziesiątki moich ulubionych pisarzy. W czołówce jest King, mistrz opisywania zła w małych miejscowościach (takiego zła w nas samych, wynikającego z naszych słabości). Jego książkę "Pod Kopułą" w której opisał uwięzionych mieszkańcow małego miasteczka czytałem już cztery razy. Że Sci Fiction, że jakieś wymysły, dyrdymały? Zapewniam autora, że to tylko pretekst! U Kinga najważniejsza jest doskonała znajomość ludzkiej natury, tego jak bardzo często z dobrych intencji rodzi się wielkie zło. Potem cenię sobie Sapkowskiego, Lema, lovecrafta... Że to nie klasyka? Nie "kanon"? A może za sto lat książki te staną się klasyką? O tym decydują czytelnicy... i czas. Nie krytycy.

 

To jest z mojego punktu widzenia coś tak kuriozalnego, że kiedy to przeczytałem, nie mogłem się otrząsnąć przez dłuższą chwilę. Cóż to bowiem jest? To jest efekt prania mózgu w szkole, nie wiedzieć czemu zwanej powszechną. No i efekt zabijania czasu literaturą popularną bez żadnego właściwie rozpoznania jej funkcji. Przypomnijmy, że książki to przede wszystkim propaganda ładowana łopatą wprost do serca i mózgu. Książki jako produkt nie zostaną zlikwidowane nigdy, no chyba, że cały świat zamieni się w jeden wielki konclagier, a i wtedy nie ma pewności, bo jak pamiętacie z Herlinga Grudzińskiego, w obozie, gdzie siedział była biblioteka i obowiązek wypożyczania książek przez więźniów. Żadna władza, żaden rząd nie zrezygnują z tak fantastycznego narzędzia wpływu jakim jest książka. Rynek będzie zmieniany, penetrowany przez agentów wszystkich możliwych służb, autorzy zajmujący się zawodowo propagandą będą lansowani i promowani we wszystkich możliwych mediach, a ludzie tacy jak ten autor komentarza nadal będą pisać o doskonałej znajomości natury ludzkiej, o tym, że SF to nie są dyrdymały, ale coś głębszego. To działa identycznie jak fascynacja buddyzmem – wiesz, chodzi o coś głębszego….o co? Tego już nikt nie potrafi wyjaśnić własnymi słowami.

Pan, który napisał ten komentarz należy do najliczniejszej chyba na rynku książki grupy ludzi. Traktują oni serio wszystkie zabiegi promocyjne, jakie wobec nich stosują media. Nie ma bowiem sprzedaży bez promocji i sama książka, nawet najgrubsza nie wystarczy. Trzeba jeszcze czytelnikowi powiedzieć co ma o niej myśleć. Tym zajmowała się i zajmuje nadal Gazeta Wyborcza, poprzez wykreowanych przez lata krytyków. Nigdy nie zapomnę jak Jacek Szczerba napisał entuzjastyczny tekst o tym sławnym rosyjskim pisarzu, co się wyżywał w powieści policyjnej osadzonej w XIX wiecznych dekoracjach. Napisał, że mógłby on pisać w każdym języku i byłby tak samo ciekawy. To jest przykład ciężkiego zidiocenia, znacznie cięższego niż to co mamy w komentarzu tego pana. On nas uważa jedynie za mugoli, którzy próbują zwalczać wrażliwe dzieci, takie jak Harry Potter, sądzi, że jesteśmy miłośnikami klasyki i z całą pewnością nie wie kim był Roald Dahl, o którym gadali wczoraj koledzy pod tekstem Toyaha. On nawet nie zauważył tego nazwiska i nie chciało mu się sprawdzić w wiki kto to taki. Wystarczyło, że przeczytał tekst krytykujący Rowling i zareagował jak pies Pawłowa. To jest efekt długoletnich szkoleń, których celem nie jest ułatwianie życia autorom naśladującym Rowling czy Kinga. Ta tresura zmierza ku czemuś innemu, chodzi o to, by ludzie w sumie niewinni, grzeszący jedynie powierzchownością, marnowali swój intelektualny potencjał na obronę czystego zła. By poświęcali czas na jego umacnianie, poprzez pisanie powieści podobnych do Harry’ego Pottera, czy tych głupot, które wypisywał King, by tworzyli w ten sposób rynek, bez szansy na osiągnięcie na nim najmniejszego nawet sukcesu.

Jeżdżąc od lat na targi wiem z całą pewnością, że ludzi o otwartych umysłach, ludzi żywo reagujących na treści oryginalne jest więcej. Przypadki, które nie dają się w żaden sposób reformować, takie jak ten pan wyżej trafiają się rzadko, ale się trafiają. Być może większość z tych ludzi nie bywa na targach, być może oni kupują książki w empiku i nie zaglądają na żadną z wielkich, książkowych imprez. Fakt pozostaje faktem, jeszcze daleka droga przed konstruktorami machin propagandowych służących do formatowania rynku.

To co czym pisze ten pan i o czym piszą krytycy gazowni to są centralnie produkowane formaty, które mają ułatwić ludziom życiowe wybory, a także konsumpcję. Nie tylko treści, ale także alkoholi, papierosów, pieczywa i innych rzeczy. Już o tym pisałem, ale jeszcze powtórzę, mistrzem w lokowaniu produktów był niejaki Murakami, japoński autor budujący w swych powieściach różne klimaty, które opierały się na wymienianych z nazwy i opisywanych bardzo uwodzicielsko gatunkach kawy, samochodach i innych produktach. No, ale to był chlubny wyjątek. Większość rozrywkowej literatury zajmuje się bowiem naganianiem frajerów. Harry Potter to werbownia, taka sama jak Hornblower, dzięki której chudzi i wyautowani okularnicy, z którymi biedni opiekunowie nie potrafią sobie dać rady, mogą przekonać się, że też są potrzebni. Wystarczy, że znajdą dziurę w ścianie, przez którą przejdą do lepszego świata.

Nie wiem czy to pamiętacie, ale ja kiedy byłem dzieckiem, z pięć razy oglądałem rozdzierającą serce rosyjską kreskówkę o niedźwiedzicy, która wędruje po lodowym polu ze swoim małym synkiem. Mają różne przygody, a w końcu, nie pamiętam dokładnie jak, synek ten włazi do helikoptera i odlatuje w nieznane z ludźmi. Wychyla się z okna i macha na pożegnanie swojej smutnej i samotnej matce, która pozostała na wielkiej krze lodowej. On także wybrał lepszy świat, jemu też się otworzyła jakaś dziura. To są numery stare jak świat, a Joan Rowling nie jest żadną pisarką. Musicie się opamiętać ludzie, albo umrzecie od tej głupoty, którą się was bombarduje.

Byłem wczoraj w empiku, bo trzeba Wam wiedzieć, że mamy w Grodzisku empik, który czynny jest w nowej galerii handlowej. Tę bowiem także mamy, stoi w środku miasta i ma tę zaletę, że posiada podziemny parking. Ten empik poważnie zaszkodzi naszym dwóm księgarniom czynnym na deptaku. Może je zabić ceną, nowościami, albo po prostu samym faktem osadzenia w galerii handlowej. Stałem tam wczoraj i przeglądałem ofertę. Z tak zwanych „pisarzy polskich” byli tylko Twardoch, Tokarczuk i Pilipiuk. Ten ostatni jest w empiku chyba tylko dlatego, że jego bohater to typowy polski chłop, w kufajce, czapce uszance i gumofilcach. Postać ta nie wywołuje w nikim zazdrości, jest bezpieczna i formatuje nas wszystkich w oczekiwany przez producentów zagranicznych formatów sposób. Oto banda durniów może pooglądać samych siebie i posuszyć trochę zęby przy czerstwych kawałach pana Pilipiuka. Dla wybrańców, co maja aspiracje pozostaje Twardoch i Tokarczuk. Twardoch kosztuje 50 zł, a Tokarczuk aż 70. Oświadczam więc teraz uroczyście, że jeśli jeszcze raz ktoś na targach będzie mnie próbował naciągnąć na rabat przy zakupie Woyniłłowicza, Milewskiego albo Tokarzewskiego, ten odejdzie z kwitkiem. Nic mu nie sprzedam, będzie za to sobie mógł, za zaoszczędzone pieniądze, kupić książkę Twardocha i żydowskim bokserze. Na pewno mu się spodoba. Otworzyłem książkę Twardocha na ostatniej stronie i przeczytałem tam, że poddana ona była konsultacji judaistycznej…..Ja pierniczę, konsultacja judaistyczna...że też nikt nie zapyta jakiej konsultacji poddawane są książki Rowling. Nikt także nie zapyta czy książki opisujące całkowicie dętą i fikcyjną „polską rzeczywistość” są poddawane konsultacji polonistycznej, czy ktoś bada na ile opisane sytuacje są zgodne z realiami, a język postaci odpowiada rzeczywistemu językowi ludzi żyjących na blokowiskach.

W tym empiku są także filmy, zauważyłem, że pewna pani kupowała wydany na płycie film „Historia Roja”. Najgorszy polski film ostatnich lat trafił wreszcie do empiku, jako propaganda narodowa związana z dobrą zmianą. To jest coś niesłychanie smutnego.

Kiedy staliśmy na targach we Wrocławiu przyszło nam ze smutkiem skonstatować, że ludzie tacy jak Hipolit Korwin Milewski czy Edward Woyniłłowicz zostaną wkrótce bohaterami Białorusi. Nam zaś zostanie Luna Brystygier w ofercie dla wrażliwych feministek i Pilecki w ofercie dla patriotycznej młodzieży. A większość i tak będzie się zastanawiać nad tym jak tu przekonać ludzi, tych cholernych starych zgredów, mugoli, że fantasy, SF i magia, także mogą stać się kiedyś klasyką, o wszystkim bowiem decyduje czytelnik, ten zaś jest wolny w swoich wyborach niczym ptak na niebie.

Teraz jeszcze rzecz najważniejsza, tytułowe, czające się w małych miejscowościach zło. Jeśli nie wiecie o co chodzi w tej figurze, to Wam powiem, chodzi o nas. O tych wszystkich ludzi, którzy nie wyrażają należytego entuzjazmu z powodu wydania kolejnego tomu przygód Harrego Pottera, z powodu filmu o Roju, którym chce nas uszczęśliwić władza i z szeregu innych powodów. Jeśli zaś komuś zdaje się, że Harry Potter jest zły, a film „Z ziemi lepiej słychać” dobry i patriotyczny, ten powinien koniecznie wziąć się za lekturę Murakamiego i przeczytać jak to on tam celebruje parzenie kawy w swojej małej, japońskiej kuchence.

 

Przypominam, żePan Marek,stworzyłelektronicznyindeks osób występujących w publikacjach naszego wydawnictwa. Z tego niezwykłego narzędzia można korzystać za darmo pod adresem: http://www.natusiewicz.pl/coryllus/


 

Przypominam też, że musimy zgromadzić budżet na komiks pod tytułem Sacco di Roma, który powinien – jak będzie zobaczymy – ukazać się w roku 2017.

Środki zbieramy na konto 41 1140 2004 0000 3202 7656 6218


 

Na targach wrocławskich odwiedził nas też Kacper Gizbo, nagraliśmy trzy krótkie pogadanki. Oto one:

Coryllus o Chojeckim, Braunie i heretykach
Coryllus o blogosferze, Katarynie i Glińskim
Coryllus na Targach Dobrej Książki we Wrocławiu 03.12.2016


 

Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że do 1 stycznia trwa duża promocja na niektóre tytuły. 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka