coryllus coryllus
4136
BLOG

Bogusław Linda - kontroler jakości

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 78

 Ile to się ja, młodzieńcem będąc, nasłuchałem o kolaudacjach filmowych, o tej kontroli jakości dzieł, dzięki której wyprodukowane za państwowe pieniądze gnioty nie trafiały do kin i telewizorów. To znaczy niektóre nie trafiały, a niektóre trafiały, bo taki Piestrak Marek często trafiał i jego filmy zawsze jakoś można było obejrzeć. Każdy pamięta obraz pod tytułem „Wilczyca” i drugi, zatytułowany „Klątwa doliny węży”. Poza Piestrakiem byli też inni, nigdy nie zapomnę filmu o tym jak to AK, złożone z Kowalewskiego i kilku ładnych dziewczyn przemycało przez góry jakiś ważny depozyt, który okazał się być kosmitą. Zanim odleciał hen, hen, daleko, znalazło się jeszcze mnóstwo okazji do tego, by wszystkie występujące w filmie aktorki pokazały cycki i uda w kabaretkach, i co tam, która miała fajnego do pokazania. Nie wiem kto był reżyserem tego obrazu, ale pamiętam, że wybraliśmy się nań z kolegami całą gromadą.

Można oczywiście dociekać jak to się stało, że takie rzeczy pokazywano normalnie w kinie, choć nie było tam ani scenariusza, ani intrygi, a jedynym walorem były te koleżanki i ten, problematyczny mocno kosmita na końcu. Bo Kowalewskiego śpiewającego piosenkę – bo dla Hucuła nie ma życia, jak na połoninie, nie liczę. Można, ale lepiej zająć się czymś innym. Na przykład tym, jak to się stało, że kolaudację przeszedł film Andrzeja Wajdy, zatytułowany „Panna Nikt”. Ja bym ani z tego filmu, ani z książki, która była dlań kanwą zbyt ochoczo nie szydził, a zaraz wyjaśnię dlaczego.

Wszyscy wiedzieli, że nie ma w Polsce czegoś takiego jak kariera literacka, a jednak w pewnej chwili w księgarniach pojawił się, nie wiadomo skąd gigantyczny nakład powieści niejakiego Tomka Tryzny, zatytułowanej „Panna Nikt”, wszystkie gazety robiły temu czemuś promocję, a w pewnej chwili rzecz weszła nawet do kanonu lektur. Potem Wajda to sfilmował i pokazywała to telewizja. Obraz był czymś tak beznadziejnym, że dziś ze wstydu nikt o nim nie wspomina. Czasem tylko ktoś zaznaczy, że karierę w nim rozpoczynała Anna Mucha. Pojawiały się jakieś krytyczne opinie, ale nie pamiętam, by ktokolwiek się nimi przejmował, książka i film były, jak to się czasem mówi – pchane na chama. Pan Tryzna zwany Tomkiem, napisał później jeszcze jedną rzecz, jakąś taką broszurkę i zniknął z horyzontu. Zakończył karierę pisarską, a dziś pewnie zajmuje się pozyskiwaniem grantów, albo moderuje działania kulturalne w małych miasteczkach. I jeszcze najważniejsza rzecz – interpretacje tej książki i tego filmu. Przedstawiona tam była całkiem chora relacja pomiędzy dziewczynkami z elitarnej szkoły, do której trafia jakaś prowincjonalna gęś. Lokalne zaś, klasowe gwiazdy rozpoczynają z nią to, co czasem różni krytycy nazywają „misterną grą psychologiczną”. Tak to wyglądało z wierzchu, ale kiedyś, osoba, której dane było tę lekturę przerabiać w szkole, powiedziała mi, że szkolna interpretacja, szczególnie w takich szkołach, jak tak, do której osoba uczęszczała, była inna. Oto dziewczę ze wsi ma schizofrenię i wyobraża sobie, że jest kimś innym i przeżywa jednocześnie, na kartach książki i na oczach widza, aż trzy całkiem różne życia. Taka interpretacja w zasadzie załatwiała wszystkich krytyków, nie wiem kto był jej autorem, ale z pewnością ktoś łebski, ktoś, kto nie mógł pojąć jak takie gówno mogło trafić na listę lektur i postanowił ratować mimo wszystko duszę oddanych pod swoją opiekę dzieci. Dlatego właśnie wymyślił tę schizofrenię. Oglądając ten film i słuchając Tryzny, którego ja akurat dobrze pamiętam, bo przecież zawsze chciałem być pisarzem i sprawy związane z pisaniem interesowały mnie mocno, słuchając tego Tryzny – podkreślam – nikt nie miał wątpliwości, że to agresywny debil, który nigdy w życiu nie wpadłby na taki pomysł, jak trzy życia wiejskiej dziewczynki. Ktoś jednak zadbał o to, by to właśnie on został na kilka ładnych sezonów pierwszą gwiazdą polskiej literatury pop.

Przejdźmy jednak do mistrza Wajdy, jasne jest, że jemu nikt nigdy nie zatrzymałby filmu w kolaudacji. To są rzeczy nie do pomyślenia, myślę, że w przypadku jego filmów o żadnej kolaudacji nie mogło być nawet mowy. On ten wszystkie gnioty wypuszczał bez najmniejszych obaw o słowo krytyki i tak było do końca. Więcej, tak będzie nawet po jego śmierci, a powiedział nam o tym najwybitniejszy polski aktor – Bogusław Linda. Rzekł on mianowicie, że scenariusz ostatniego filmu mistrza, tego nominowanego do Oskara był – cytuję – chujowy. Potem zaś pan Bogusław śmiejąc się perliście oznajmił nam, że przez Andrzeja, który umarł on musi teraz jeździć po „jebanym świecie” i „świecić ryjem” za ten film. Mnie osobiście takie erupcje szczerości bardzo bawią. Przekonują mnie one, że żadne aspiracje, kokieteria czy próby naśladowania skierowane wobec tak zwanych środowisk artystycznych nie mają ani sensu, ani znaczenia. Wszyscy widzieli, jaki aplauz zebrał pan Linda po wygłoszeniu powyższych kwestii i jak bardzo podobał się ludziom. Ani on, ani jemu podobni nie będą więc zwracać najmniejszej uwagi na gesty jakie wykonują wobec nich politycy PiS, nie będą też się specjalnie przejmować polską publicznością, którą – wobec doświadczeń jakie mają z kolaudacjami filmów – uważają za stado bezrozumnych bydląt. Nie ma więc, powiadam sensu, najniewinniejsza nawet próba obłaskawienia tych ludzi. Ich trzeba unieważnić, albo zlekceważyć. Czy ktokolwiek wśród tak zwanych naszych ma takie plany? To znaczy, czy ktokolwiek zamierza prowadzić sensowną politykę kulturalną? Rzecz jasna nie. „Nasi” bowiem rozumieją z tego tyle jedynie, że zamiast ‘Panny Nikt” trzeba teraz wszędzie pokazywać „Historię Roja”. Skoro Wajdzie, Lindzie i całej reszcie udawało się tak świetnie manipulować publicznością, która gotowa była za nich umierać, to dlaczego ma się to nie udać reżyserom takim jak Jerzy Zalewski? A także innym gwiazdom prawicowej sceny? To się musi udać – tak myślą te biedne istoty, a pan Bogusław już szlifuje riposty, którymi będzie dźgał ich chore projekty, szydząc z nich o wiele bardziej niż z tego scenariusza do „Powidoków”. Każdy bowiem w świecie filmowym i nie tylko w nim, w każdym świecie zamkniętym, do którego wstęp mają jedynie nieliczni, dokooptowywani na nieznanych ogółowi zasadach, każdy tam wie, że można na ekranie i w życiu pokazać każdą głupotę i publiczność to kupi. Trzeba przy tym tylko mrugnąć okiem. Za żadne skarby jednak nie można zgodzić się na to, by idiotyzmy były promowane serio. Tego zaś chcą „nasi” i to będzie przyczyną ich zguby. O filmie z kosmitą i gołymi babami z AK można sobie pogadać przy piwie i pożartować na temat roli Krzysztofa Kowalewskiego. O filmie „Historia Roja’ można tylko milczeć. Film ten bowiem oszukuje publiczność w sposób totalny, a Linda i jego koledzy dobrze wiedzą, że to nie jest ten rodzaj oszustwa, który publiczność kocha. Każdy to wie. Nie wiedzą tego tylko „nasi”. Ostatnio na stronach WP pojawiła się informacja, że MON zamierza przymusić żołnierzy do oglądania filmu Zalewskiego, pojawił się nawet skan jakiegoś dokumentu, który był dowodem na ten idiotyzm. No, ale MON się wszystkiego wyparł. Tyle tylko, że w tym dokumencie wymieniona była nazwa fundacji, która tym „Rojem” obraca. Nazywa się ona „Fundacja patriotyczna Serenissima”. Zajrzyjcie na jej stronę i poguglajcie tropem członków zarządu. Jeśli o mnie chodzi wystarczy sama nazwa – Serenissima – żeby się od tego trzymać jak najdalej. Niedawno ktoś zbierał pieniądze na periodyk pod tytułem „Polonia Magna”, chyba nie zebrał. No, ale to był amator, teraz mamy do czynienia z zawodowcami. Szczerze polecam tę stronę.

 

My także mamy swoją zbiórkę, której celem jest wydanie bardzo dużego i bardzo bogato zdobionego albumu komiksowego pod tytułem „Sacco di Roma”. Chodzi o to, by w rocznicę wystąpienia Lutra pokazać jak to protestanci spalili i ograbili Rzym w roku 1527. Bez Waszej pomocy nie zrealizujemy tego projektu, a jest on częścią szerszego planu wydawniczego. Tak więc zwracam się z uprzejmą prośbą do wszystkich którzy mogą pomóc, by pomogli…

Oto numer konta

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218


Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że do 1 stycznia trwa duża promocja na niektóre tytuły. 

Targi Bytomskie odbędą się w przyszłym roku w pierwszy weekend czerwca, wszystkich już teraz serdecznie zapraszam.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura