coryllus coryllus
3436
BLOG

Wódka, książki i socjalizm

coryllus coryllus Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

 Na targach we Wrocławiu przyszedł do mnie pewien pan i zaczął się skarżyć, że polscy wydawcy robiąc zagraniczne przedruki usiłują zarobić wydając je czasem w dwóch tomach. Pan mówił o specjalistycznych ponad tysiąc stronicowych publikacjach dotyczących historii wojskowości, a ja starałem się wyjaśnić mu, że w Polsce nie ma szans, na to, by ktokolwiek kupił książkę liczącą ponad 1000 stron dotyczącą sposobu walki macedońskiej falangi czy pruskich grenadierów. Żaden hurtownik tego nie weźmie, bo jest wielkie, źle pakowane i z istoty niesprzedawalne. Nie ma na takie rzeczy wielkiego rynku, a ten który jest zdominowany jest przez jedno, dwa wydawnictwa, które dyktują swoje warunki. Wydawcy ci nie mają żadnej pewności, że uda im się sprzedać towar, za który bądź co bądź muszą też zapłacić. Starają się więc zrobić coś, żeby zmaksymalizować zysk. Pan mnie wysłuchał i rzekł, żebym się nie mądrzył za bardzo, bo on już ponad 50 lat kupuje książki i wie jak jest. Jeśli wydawcom przeszkadzają hurtownicy, niech się połączą w jakieś konsorcjum i narzucą rynkowi swoje warunki. Ja na to znowu swoje – że rynek w Polsce jest tak płytki, że wystarczy tych dwóch wydawców, żeby go zdominować i żadne konsorcja nie są potrzebne. On zaś jest właśnie ofiarą tej zmowy i słabości rynku. On zaś ponownie użył tego samego argumentu – proszę pana, ja już ponad 50 lat kupuję książki. No to ja jeszcze raz – jeśli wydawcy, proponujący zróżnicowaną ofertę nie zostaną dopuszczeni do czytelnika, jeśli będzie im się blokować rynek propagandą czy to gazownianą, czy „naszą”, jeśli hurtownicy będą rządzić na tym rynku i ustawiać wszystkich do pionu, książki będą coraz gorsze, coraz słabsze, coraz płytsze i będzie ich coraz mniej. Zawodowi propagandyści zaś, udający wydawców, płakać będą w telewizorach, że Polacy znów nie czytają książek. Pan zaś po raz kolejny – ale ja już od 50 lat kupuję książki i wiem…

Nic się tej naszej dyskusji nie wyszło, bo ja się zacząłem trząść z nerwów i pan sobie poszedł. I pomyślałem sobie, że ludzie od urodzenia kupują chleb, warzywa , a mniej więcej od 15 roku życia kupują też wódkę. I żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy wymądrzać się na temat spółdzielczości i handlu pieczywem, czy też obrotu warzywami, że o alkoholach nie wspomnę. Tylko handel książką wzbudza w ludziach tę moc i fakt zakupienia jednego czy dwóch tytułów czyni z nich od razu specjalistów od sprzedaży. Całe szczęście pan ten do mnie nie wrócił. Inni zaś czytelnicy wykazywali dużo więcej zrozumienia dla prezentowanej przeze mnie postawy.

Piszę to wszystko dlatego, że przed nami nowy rok, a w nim nowe wyzwania. Zaplanowałem kilka ofensywnych akcji, z których pewnie nie wszystkie wypalą, ale będziemy się tu starać z całych sił, żeby wszystko się udało. Zacząłem skromnie, to znaczy chciałem zamówić nowe ciekawe tytuły w Muzeum Wilanowskim. Wydano tam właśnie księgę staropolskich przepisów kulinarnych, a także pracę o wojnie tureckiej zakończonej bitwą pod Wiedniem. Okazało się, że nie mogę kupić tych książek. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że ja się czepiam niewinnych ludzi, bo nie mogą sprzedać mi książek. Nie o to chodzi. Istotne jest to, że jedno z najważniejszych państwowych muzeów, placówka, która jest znakiem rozpoznawczym Warszawy, wydaje ważne książki w śladowych nakładach. Bierze się to wprost z opisanych wyżej przyczyn. Bierze się to także z faktu, że ludzie, którzy powinni te książki promować nie rozumieją rynku i nie rozumieją, po co mieliby w ogóle je sprzedawać. Według mnie doszliśmy do ściany. To znaczy placówki państwowe usprawiedliwiają swoje istnienie śladowymi nakładami, oddając cały rynek oszustom i propagandystom, którzy narzekają na Polaków i ich brak zainteresowania książką. Ja wszystkich szczerze zachęcam do odwiedzenia strony Muzeum Wilanowskiego, bo nowości są naprawdę ciekawe. Ja się z nimi umówiłem tak, że będę sprzedawał to, co zalega im w magazynach i czego nie potrafią sami sprzedać. Już złożyłem zamówienie. Książki są naprawdę ciekawe i tylko obłąkanej polityce na rynku książki zawdzięczamy to, że pozycje te, zamiast iść do ludzi, zalegają w magazynach. Nie wierzę, że to się kiedykolwiek zmieni. Żeby bowiem zlikwidować ten uwiąd, ten socjalizm książkowy, tę reglamentację treści ważnych, trzeba odsunąć od rynku ludzi, którzy są za to odpowiedzialni. Ci zaś są albo agentami obcych państw, albo wrogich nam wszystkim organizacji, które płacą ogromne pieniądze za zatruwanie rynku. Placówkom takim zaś jak muzeum w Wilanowie pozostaje tylko samooszukiwanie się i przekonywanie wszystkich wokół, że ich książki są zbyt trudne dla przeciętnego czytelnika. Nie są i ja wiem o tym na pewno.

Czytelnicy w większości traktują rynek książki, jak wielki festyn bożonarodzeniowy, na którym rządzi św. Mikołaj, myślący tylko o tym, by wszystkim przychylić nieba. Jest trochę inaczej i my tutaj wobec tego „inaczej” musimy zająć odpowiednią pozycję.

Pewnie już o tym pisałem, ale jeszcze powtórzę, w przyszłym roku prócz Baśni jak niedźwiedź, która pisze się powoli, ale systematycznie, chcemy wydać kilka poważnych książek w serii „Biblioteka historii gospodarczej Polski”. Pierwsza z nich zaplanowana jest już na styczeń. Prócz tego będą także inne książki, ale trudno mi w tej chwili wymieniać ich tytuły, bo lista jest długa i nie wiadomo co udać się wydać, a co zostanie na przyszły rok. Przymierzam się też do powolnego przenoszenia oferty z internetu do placówek w terenie. Myślę o sieci punktów sprzedaży rozsianych po Polsce, położonych w miastach od 200 tysięcy mieszkańców w górę. Nie chcę, by były to księgarnie, bo z nielicznymi wyjątkami, księgarze nie traktują serio naszej oferty. Myślą, że uda im się zarobić na Twardochu albo Sumlińskim. Tymczasem sprawy mają się tak, że na Twardochu zarabiają jego wydawcy i hurtownicy, księgarze zaś są tymi na których się zarabia. Tego się większości księgarzy wytłumaczyć nie da, bo oni podobnie jak ten pan z Wrocławia już ponad 50 lat kupują i sprzedają książki. Budowanie naszej sieci zaczniemy od Bielska Białej, gdzie powstanie punkt sprzedaży, który wzmocnimy lokalną promocją. Miasto jest w mojej ocenie najbardziej odpowiednie. Ma 200 tysięcy mieszkańców, jest ładne, klimatyczne i przyciąga turystów. Poza tym niedaleko stamtąd do Krakowa i Katowic. Nie stać mnie oczywiście na wynajmowanie lokali, stawiam więc na współpracę z lokalnymi sprzedawcami. Akurat w Bielsku mamy dobre zaplecze i szybko się porozumieliśmy. O szczegółach dam znać po nowym roku. Trzeba tam będzie wstawić półki, zaprojektować ulotkę i chwilę to potrwa. Podjąłem też rozmowy w innych miastach, ale póki co nie ma odzewu. No, ale są święta, nie wymagajmy cudów.

Nie liczmy też na to, że ktokolwiek z rynku propagandy, zwanego dla niepoznaki rynkiem książki as zauważy. Nie jest to też celem naszej polityki. Propagandyści tłuką się między sobą, a Twardoch ogłasza w gazetach, że nie zgadza się na to, by do bibliotek nie wpuszczano autorów takich jak Tokarczuk czy Stasiuk, bo PiS wreszcie się zorientował kim są ci państwo. Jeśli idzie o mnie, to mogą ich wpuszczać. Poziom tych treści jest tak krępujący, że oni pozdychają sami bez niczyjej pomocy, a przedtem jeszcze uśmiercą tylu księgarzy ilu im się uda. I wszyscy będą przy tym płakać, że Polacy nie czytają książek, ach jak strasznie oni tych książek nie czytają….Ta polityka może się oczywiście skończyć wprowadzeniem cenzury i nakazem czytania Twardocha, Tokarczuk i Stasiuka, albo dla odmiany Lisickiego i kogoś z jego bandy, ale póki co nie zanosi się na to. Róbmy więc swoje, góra stoi.

 

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.


 

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta


 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl


Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że do 1 stycznia trwa duża promocja na niektóre tytuły. 

Targi Bytomskie odbędą się w przyszłym roku w pierwszy weekend czerwca, wszystkich już teraz serdecznie zapraszam


 

Przypominam, że nasze książki są dostępne w następujących punktach: księgarnia Przy Agorze, sklep FOTO MAG oraz księgarnia Tarabuk  

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura