coryllus coryllus
2697
BLOG

Prawicowi intelektualiści i wielka rewolucja

coryllus coryllus Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 Toyah zwrócił wczoraj uwagę na bardzo istotną kwestię. Oto ludzie uchodzący w powszechnej opinii za prawicowych intelektualistów, popisują się w swoich prasowych wypowiedziach zestawem płaskich bardzo pojęć i zagrywek, służących jedynie temu, by skokietować najbardziej rozemocjonowaną publiczność. Za przykład posłużył toyahowi felieton Wojciecha Reszczyńskiego.

Ja od dłuższego czasu mam poważne podejrzenia, że cały ruch narodowy i jego intelektualne zaplecze, to jest pułapka, w dodatku nie taka wcale sprytna jak się niektórym zdaje, ale skuteczna, albowiem generująca potężne emocje. One właśnie stanowią przynętę. Jak działa ten mechanizm? Jeśli ktoś głosi, że trzeba stanąć po stronie biednych, skrzywdzonych, szkalowanych, a do tego jeszcze uczciwych i religijnych Polaków, którzy wiele wycierpieli, to nie ma mowy, żeby się temu komuś przeciwstawić. Dokładnie tak samo działa gazownia, tyle, że w miejsce wartości bliskich prawicy wstawia ofiary księdza pedofila. I nie ma mowy, by dobrze wybrać. Albo jesteś za pedofilem, albo za gazownią. Koniec, inne podziały nie istnieją. Podobnie, tylko jeszcze gorzej, jest z prawicą. Ona bowiem, teoretycznie powinna być ucieczką od tych fałszywych dylematów, podsuwanych przez GW, powinna, ale nie jest. Tak się bowiem składa, że poza przekazem najprostszym, kokieteryjnym i powielanym w setkach wypowiedzi nic więcej ta prawica nie ma do zaproponowania. Reszczyński i jemy podobni piszą i mówią – jesteśmy szlachetnymi, prawymi katolikami i kochamy Polskę, za to nas prześladują! No dobrze, pyta ktoś, ale jeszcze nie jest tak źle i możemy się jakoś zorganizować, niech pan coś zaproponuje. No, ale ani Reszczyński, ani Karnowski, ani nikt z nich nie może nikomu nic zaproponować. Oni bowiem nie są od proponowania, ale od wykłaszania komunikatów i oblepiania kolejnych pokoleń, tą nabytą dysfunkcją jaką jest nieumiejętność i niemożność działania sensownego, przypisana polskiej prawicy. Oni mogą co najwyżej zaproponować, żebyśmy przeczytali ich kolejny felieton, w którym będzie ta sama treść, co w ich wcześniejszym felietonie, tylko trochę inaczej przystrojona.

I teraz uwaga. To dotyczy wszystkich prawicowych intelektualistów, takich powierzchownych jak Reszczyński i takich głębokich jak Karłowicz z Teologii Politycznej. Postaram się to dzisiaj udowodnić.

Zadzwonili tu wczoraj dwaj moi koledzy i od nich się w ogóle to wszystko zaczęło. Kuba zadzwonił później niż Jacek, ale od niego zacznę. Otóż Kuba mówi, że nie ma prawicowych intelektualistów. To jest pewien zwód, który służy temu, by na tej całej biednej prawicy zainstalować znaną od stuleci instytucję, którą zwykle określa się słowem „rebe”. Nie może być inaczej, albowiem chrześcijanie mają jednego tylko mistrza, a poza tym są braćmi. Nie jest więc możliwe, by ktoś, jakiś mianowany przez nie wiadomo kogo chłoptaś, uzurpował sobie nagle prawo do lepszych osądów rzeczywistości tylko dlatego, że ktoś mu podarował skrzynkę po jabłkach i on akurat na niej stanął. Tak powiedział Kuba, a ja mu nie powiedziałem, jak bardzo jest celny w swoich przypuszczeniach. Nie zdradziłem mu co wcześniej opowiedział mi Jacek i o czym przeczytałem na stronach Teologii Politycznej. Oto na tej stronie pojawił się obszerny bardzo wstęp do książki Edmunda Burke, wydanej przez UW, a zatytułowanej „Rozważania o rewolucji we Francji”. Zarówno wstęp, jak i książka warte są przeczytania. Na trzeciej czwartej stronie tego wstępu mamy bowiem serię informacji absolutnie wstrząsających. W roku 1788, dla uczczenia „chwalebnej rewolucji”, która zmiotła z tronu Stuartów utworzono w Londynie Towarzystwo Rewolucji, skupiające tak zwanych „angielskich radykałów”. Pomijam tutaj treść całego tekstu dotyczącą postawy Burke’a i jego ideologicznych wolt, interesuje nas coś innego. Oto w rok przed wybuchem rewolucji we Francji, Anglicy zawiązują jakiś taki quasi jakobiński klub, gdzie dużo się mówi, dużo pije i jeszcze więcej jada, jakieś takie towarzystwo oźralców i opilców. W roku 1790 zaś jeden z członków tego towarzystwa, niejaki BenjaminVaughanopublikował memorandum zatytułowane „Najważniejsze racje przemawiające za rewolucyjnym obiadem”. Składało się ono z dziesięciu punktów, które zacytuję


1) Zdawało się prawdopodobne zachowanie naszych swobód tam, gdzie są.
2) Dawało to nadzieję na pewne reformy z dawna pożądane i aprobowane.
3) Zdawało się dopuszczalne wyrażenie radości, że wielki naród został wyzwolony z despotyzmu, nawet choć kształt jego nowego rządu nie był jeszcze całkiem pewny.
4) Wolność religijna zdawała się tego możliwą konsekwencją, a wraz z nią upadek inkwizycji.
5) Wyzwolenie zarówno Polski, jak i Francji dało 30 milionom środki wybrania lepszej religii niż katolicka, a protestanci wśród nich mogli wyznawać swobodnie swą wiarę.
6) Zdawało się, że ofensywne wojny otrzymały śmiertelny cios.
7) Ten pokojowy zwrot był korzystny dla wiedzy, rolnictwa, handlu, dochodów podatkowych i redukcji długu.
8) Rząd działający we Francji mógł zaproponować wiele wewnętrznych planów wartych zaadaptowania tutaj.
9) Narodowe przesądy zdawały się zanikać, a wolny handel zdawał się możliwy.
10) Zdawało się, że obiad Anglików w gospodzie nie jest niczym złym”.

Podczas obiadu Towarzystwa Rewolucji w listopadzie 1790 roku, gdy stół załamał się pod ciężarem opierających się na nim członków, wzniesiono następujące toasty: .Oby parlament Wielkiej Brytanii stał się Zgromadzeniem Narodowym., „Oby proces Burke’a oskarżonego o szkalowanie praw człowieka był równie długi jak proces Hastingsa”.


Dla nas najważniejszy jest punkt piąty, który zacytuję jeszcze raz:

Wyzwolenie zarówno Polski, jak i Francji dało 30 milionom środki wybrania lepszej religii niż katolicka, a protestanci wśród nich mogli wyznawać swobodnie swą wiarę.


Przyznam, że po przeczytaniu tego memorandum o mało nie zemdlałem. Mamy tu bowiem czarno na białym napisane „o co chodzi”. Kuba się wczoraj odgrażał, że pójdzie do redakcji Teologii Politycznej, zapyta czy są tam jacyś prawicowi intelektualiści, a potem każe któremuś, żeby mu wyjaśnił „o co chodzi”. - Ale gdzie – zapyta z pewnością prawicowy intelektualista, na co Kuba powie – no tak w ogóle, o co chodzi we świecie...gadaj mi tu zaraz prawicowy intelektualisto, bo jak nie….

No więc ja ich uratuję przez tą opresją i wyjaśnię mojemu koledze Kubie o co chodzi. Oto BenjaminVaughan pisze, że w roku 1790 Polska została wyzwolona. Od czego? Co takiego stało się w roku 1790, że ten dziwny człowiek używa takich górnolotnych sformułowań? Przecież nie ma jeszcze nawet mowy o konstytucji 3 maja. Otóż w roku 1790 zawarto sojusz z Prusami, który miał wyzwolić Polskę z moskiewskiej opresji, prócz tego wprowadzono podatek dziesiątego grosza i zastosowano ten sam podatek wobec dóbr kościelnych, tyle, że w wymiarze podwójnym. Do tego przyjęto ustawę o niepodzielności ziem Rzeczpospolitej. Ustawę tę wyszydził nawet człowiek tak naiwny jak Paweł Jasienica, nie ma więc potrzeby byśmy się nią tutaj zajmowali. Sojusz z Prusami nazywa BenjaminVaughan wyzwoleniem Polski! I porównuje go w dodatku do rewolucji we Francji! A jakby tego było mało Polska jest w jego memorandum wymieniona na miejscu pierwszym. Ciekawe czemu?

Przyjrzyjmy się może bliżej tej postaci. Tutaj mamy link do jego biogramu w wiki, oczywiście angielskiej, bo przecież w polskiej wiki nikt by nie umieścił kogoś tak mało znaczącego jak BenjaminVaughan. https://en.wikipedia.org/wiki/Benjamin_Vaughan

Jak widzimy pan ten był lekarzem, ekonomistą i politykiem. W dodatku nie byle jakim, otóż negocjował on z ramienia Korony warunki zakończenia wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią...cóż mogło być przedmiotem tych negocjacji? Zapewne prócz politycznych także kwestie gospodarcze. Porzućmy na chwilę naszego Benjamina i przypomnijmy sobie w jakim to celu pojechał do Prus John Quincy Adams? Bohater i autor ostatnio zamieszczonej w naszym sklepie książki? On tam pojechał, żeby wysondować możliwość współpracy gospodarczej z Prusami z pominięciem Korony. Z całą pewnością opcja ta obecna była w negocjacjach kończących wojnę o niepodległość, musiała być albowiem wojnę tę kończyły Stany, ale nie Korona. Pokój zawarty był teoretycznie z Korona, ale w istocie z tym towarzystwem oźralców i opilców, które przedstawiło przedstawicielom USA różne opcje, w tym opcję pruską. Benjamin Vaughan, który był radykałem, ale mimo wszystko poddanym korony, reprezentował jednak inne interesy, być może lobby karaibskiego, które wykorzystując białych, irlandzkich niewolników sprzedawało cukier w całym świecie, być może jeszcze kogoś innego. Benjamin porzucił wreszcie Europę i po wykonaniu swoich licznych misji osiadł w Ameryce. Człowiek negocjujący zakończenie wojny po stronie brytyjskiej kończy swoje życie w USA. To jest moim zdaniem istotny moment w dziejach świata.

Wróćmy teraz do Prus, jeśli miały one stać się partnerem USA, po uniezależnieniu się od Korony, nie mogły być państwem słabym. Prusy przed pierwszym rozbiorem to spłachetek piachu nad morzem, nawet po przyłączeniu Śląska to jest europejskie byle co, z czym liczyć się nie trzeba. Być może owa teoretyczna słabość Prus plus osoba Benjamina skłoniły Koronę do zakończenia wojny. No, a wtedy pozostało już tylko wzmocnić Prusy czyimś kosztem i sprawa załatwiona. USA ma nowego partnera w Europie. Taka jest moja wersja, ale pozostaje jeszcze wyjaśnić dlaczego Korona zgodziła się na pokój. Tę kwestię naświetlił wczoraj Jacek. Otóż twierdzi on, że Korona za nic nie mogła zgodzić się, by Moskwa podporządkowała sobie cały obszar Rzeczpospolitej, bo kolidowało to z interesami Korony na Bałtyku. Prusy zaś, teoretycznie słabe i małe, stanowiły ważny czynnik brytyjskiej polityki w regionie, były ogranicznikiem wpływów Moskwy, pod jednym wszakże warunkiem – Rzeczpospolita musiała zostać zgładzona. Zmierzamy więc wprost do konkluzji, że Stany Zjednoczone powstały kosztem i na trupie Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a do tego przejęły jej tradycję republikańską. Organizacją zaś, która wytransferowała te idee za ocean było Towarzystwo Rewolucji, założone w Londynie na rok przed wybuchem rewolucji we Francji. Komu była potrzebna ta rewolucja? Przecież nie Francuzom. Była ona potrzebna Prusom, a także Amerykanom, którzy powinni mieć w Europie sojusznika pewniejszego ideologicznie niż stara monarchia Burbonów. Rewolucja wybuchła nie z inspiracji Korony, ale z inspiracji Towarzystwa Rewolucji, oraz organizacji pokrewnych, których nazw w większości nie poznamy. Kilka jednak jest jawnych i widać je nawet w tym biogramie Benjamina Vaughan’a. Oto na przykład American Antiquarian Society. Stowarzyszenie amerykańskich antykwariuszy, wśród których od razu odnajdujemy Johna Quincy Adamsa. Czym są stowarzyszenia antykwariuszy, wiemy już od dawna i nie ma potrzeby powracać do tych gawęd. Może tylko krótkie przypomnienie, to są strażnicy obowiązujących narracji, którzy kontrolują rynki książki. A te są dwa – nowy i antykwaryczny. Dziś mamy pewne poluzowanie polityki tych panów i dlatego książka Johna Quincy Adamsa może się spokojnie ukazać w języku polskim, albowiem antykwariusze doszli do wniosku, że i tak nikt nie będzie wiedział o co w niej chodzi.

Takimi oto sprawami zajmowałem się wczoraj do południa, musicie mi wybaczyć, że mnie to absorbuje i przez to przeciąga się praca nad książką. No, ale trzeba teraz postawić ważne pytanie; co na to wszystko prawicowi intelektualiści z Teologii Politycznej? Nic. Jak to nic? No nic, oni wydrukowali ten wstęp, razem z tym memorandum Benjamina, które przewraca całą polską historię do góry nogami i nie wyciągnęli z tego ani jednego wniosku. Dlaczego? Bo nie ma czegoś takiego jak prawicowy intelektualista. Są tylko strażnicy narracji. Poznajemy to między innymi po tym, że na tej samej stronie znajduje się tekst niejakiego Marka Cichockiego zatytułowany „Rzeczpospolita – utracony skarb Europy”. I to właśnie, jak mawia toyah, nazywamy obłędem. Ludzie drukują żywy dowód na to, jakie motywacje stały za podziałem naszego kraju, po czym kraszą te dowody rozważaniami idioty-humanisty na temat jakim to skarbem była dla Europy Rzeczpospolita i jej demokratyczny ustrój...Nie mam słów. A to jeszcze nie koniec. Jeśli uświadomimy sobie, że siedziba Teologii Politycznej mieści się w kamienicy przy ul. Koszykowej 24 w Warszawie, kamienicy, o której już tu kiedyś pisaliśmy, to możemy poczuć się dziwnie. W kamienicy tej mieściło się kiedyś Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej, a dziś mieści się jakieś centrum kołczingu. No i ta Teologia. Fasada kamienicy, dekorowana jest, jak piszą historycy sztuki, typowymi secesyjnymi ornamentami. Nie może być w tym nic dziwnego, bo budynek pochodzi z roku 1902. Wychodzimy więc przed dom i patrzymy cóż to są za „typowe secesyjne ornamenty”. Idąc w kolejności od lewej do prawej: kozioł, diabeł, nietoperz, jakaś pani, kozioł, diabeł, nietoperz, jakaś pani...i tak przez całą elewację. Ja rozumiem, że to jest przypadek, zbieg okoliczności i w ogóle, ale ….

Powtórzymy więc jeszcze raz – nie ma prawicowych intelektualistów, a nawet gdyby byli nie jest nam z nimi po drodze. Tak jak kiedyś powiedziałem, kibicuję jednej tylko formacji intelektualnej, która wykształciła się w dobie nowożytnej, są nią niepiśmienni francuscy baronowie. I teraz właśnie, dzięki temu, że różne antykwaryczne towarzystwa oźralców i opilców śpią po obiedzie, na którym ich członkowie świętowali swój sukces i zwycięstwo rewolucji, wydaje się w Polsce różne dziwne książki. Ja je tu zbieram, bo one nie cieszą się zainteresowaniem zwycięzców zajętych poprawianiem swojej roboty i jej udoskonalaniem. I tak w magazynie Muzeum Wilanowskiego znalazłem rzecz, która ucieszy nasze serca. Jest to księga zatytułowana „Codzienność dawnej Francji. Życie rzeczy w czasach ancien regime’u”. Śmiało można rzec, że jest to po prostu podręczna encyklopedia niepiśmiennego francuskiego barona, którą każdy taki baron powinien mieć na swojej półce. To nic, że nie potrafi czytać, ona się zawsze przyda, żeby sobie przypomnieć, jak wyglądało życie, zanim w roku 1788 w Londynie, na cześć „chwalebnej rewolucji” roku 1688, powstało sławne Towarzystwo Rewolucji. Umieszczę tę potężną księgę w naszym sklepie dziś w ciągu dnia.

To jednak jeszcze nie koniec. Postanowiłem, że będę nagrywał krótkie pogadanki o książkach i umieszczał je tutaj, oto pierwsza z nich, wkrótce następne. https://www.youtube.com/watch?v=YxDMnRSeNrM


Teraz ogłoszenia

Wieczór autorski Krystiana Brodackiego, autora książki „Sebastian Polonus, mistrz z Abruzzo” odbędzie się w Krakowie w Śródmiejskim Ośrodku Kultury przy ul. Mikołajskiej 2      18 stycznia br. o godz. 18. Serdecznie zapraszam wszystkich mieszkańców Krakowa i okolic

Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

W ciągu dnia umieszczę jeszcze w sklepie jedną książkę z rynku. Moim zdaniem ciekawą, specjalistyczną, ale ciekawą….

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl

Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl


coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo