coryllus coryllus
3103
BLOG

Robert Górski czyli estetyka ukrytych wymiarów

coryllus coryllus PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

 Zacznę od tego, że nasza zbiórka na komiks o Sacco di Roma minęła półmetek. Mamy już połowę potrzebnej kwoty. Serdecznie dziękuję wszystkim darczyńcom.

Tekst ten w zasadzie poświęcony będzie Robertowi Górskiemu i jego najnowszej produkcji, ale także pewnej ważnej kwestii, charakterystycznej dla postaw pewnego środowiska. Nie wiem czy zauważyliście, ale wczorajszy dzień obfitował w awantury, do południa kłóciłem się na fejsie z niejakim Mazurem, a wieczorem z Łukaszem Michalskim. Poszło generalnie o to, że jestem głupim bucem, który co prawda dobrze się zapowiadał, ale jak zaczął pisać i wydawać te swoje książki to wyszła na jaw cała jego nędza.

Problem tego rodzaju reakcji opisywaliśmy tu wielokrotnie. Mechanizm, który uruchamia w ludziach takie pokłady agresji jest prosty. Im się zdaje, że hierarchie, którym oddają kult nie dość, że są powszechnie ważne, to jeszcze wieczne. W razie czego, w razie gdyby się okazało, że jednak nie, istnieją przeróżne zabezpieczenia środowiskowe, które je ochronią. W czasach kiedy nie było internetu, nie było też problemu. Kłopoty zaczęły się, gdy różne tępe buce, takie jak ja zaczęły dawać głos i nikt tego nie kontrolował, nikt nie zatwierdzał do druku, słowem kiedy każdy zaczął wyrażać własne zdanie, a do tego jeszcze okazywało się, że jest organizacyjnie lepszy niż faceci podpięci pod państwowe i fundacyjne budżety. A nie dość, że lepszy, to jeszcze całkowicie o tamtych niezależny, co skutkuje tym, że może napisać o nich co chce i to opublikować w sieci. I nie ma na to rady. I ja tak wczoraj właśnie zrobiłem, a tym samym naruszyłem najświętsze postanowienia tajnych koleżeńskich gremiów, które ustaliły, że pan Cichocki jest – cytuję – jednym z najciekawszych, współczesnych filozofów. Później było jeszcze gorzej i w końcu doszliśmy do całkowitego negowania moich możliwości, do tego, że jestem leśnikiem, a w końcu też tym bucem. Myślę, że najbardziej bolesne jest to, że ja nie dostrzegam emocjonalnej i intelektualnej dojrzałości w publikacjach Teologii politycznej, a także nie traktuję serio dyskusji, jakie organizuje redakcja. No, ale sami popatrzcie, jak można ich traktować serio. Oto kilka tekstów promujących te dojrzałe i poważne artykuły:


Głosy Polkowskiego mają w swym tle wyraźny społeczny opór przeciwko takiej polityce pamięci, której symbolem stała się u nas „gruba kreska”, postrzegana jako próba zacierania śladów zbrodni oraz ograniczania prawa obywateli do moralnej oceny przeszłości


Znowu rzeczywistość stawia przed nami potrzebę wierności pryncypiom, jakże często kwestionowanym dzisiaj – mówi prof. Krzysztof Koehler w odpowiedzi na pytanie Krzysztofa Masłonia o to czy dylematy bohaterów Conrada nie stają się ponownie dylematami Polaków, jak to miało miejsce w powojenne Polsce, gdy o wartościach conradowskich mówiono w kontekście stosunku do komunizmu i Armii Krajowej. 


Nie będę rozwijał tego tematu, ale mam nadzieję, że wszyscy widzą o co tu chodzi. O promocję dotowanych książek, z istoty niesprzedawalnych i o promocję słabych autorów, którzy podnoszą sobie samoocenę problematyką moralną Conrada. I tak w kółko. Kiedy poskrobiemy w tę politurę okazuje się za każdym razem, że pod spodem jest portret dziadka czekisty, albo dziadka włókniarza, działacza KPP, który walczył o lepsze jutro dla całej ludzkości.

Cały wysiłek tych ludzi i cała ich energia zużywane są na to, by przekonać nas o swojej autentyczności. Stąd właśnie bierze się ta niechęć do polemik prawdziwych i do wymiany myśli na innym niż wskazany w cytowanych fragmentach poziomie.

Naszym zaś zadaniem nie jest wpatrywanie się w tych kacyków jak sroka w gnat, ale określenie, w miarę precyzyjne, jak wyglądają realia i próba zbudowania, w oparciu o nie, czegoś trwalszego niż dotowane pismo. To co rysuje się za tym bełkotem, który wypełnia Teologię Polityczną i jej siostrzycę Krytykę nazywam ukrytym wymiarem. I on, zwróćcie uwagę zawsze jest maskowany tak samo, za pomocą pewnej czytelnej konwencji i zespołu gadżetów, które w opinii tych ściemniaczy doskonale pełnią swoją funkcję. Nie pełnią i już nie spełnią. To jest jasne.

Ten sposób komunikacji, dramatycznie nieszczery w jedynym ważnym sensie, czyli w sensie autentycznej popularności i pozyskiwania sympatii czytelnika, jest właściwy także innym produkcjom. Mamy tego Górskiego i jego serial, który został już na tyle mocno rozpropagowany, że nie ma sensu ukrywać jego istnienia. Serial ten został przychylnie oceniony przez blogerów takich jak elig i dzierzba. I to mnie trochę zdziwiło. Kochani, jak mogliście w ogóle to zauważyć? I jak mogliście przy tym nie spostrzec tego, co ten cały Górski chce rzeczywiście wyszydzić? Pan Górski traktuje swój zawód poważnie, to znaczy, że on się do tych wygłupów przygotowuje, on je ćwiczy i choć nie jest zawodowym aktorem, wie co trzeba robić, żeby wywołać właściwy efekt. To się oczywiście podoba. Ja mam jednak taką uwagę, moim zdaniem ważną, pan Górski dokładnie obejrzał jakie miny robi prezes i jak reaguje na różnych ludzi, on sobie te nagrania z sejmu puszczał nie raz i potem obserwował, jak Kaczyński marszczy brwi, jak składa okulary i jak porusza ustami. Gdybyśmy my mieli takie zadanie przed sobą – wyszydzić Kaczyńskiego, też zachowywalibyśmy się podobnie. Może tylko cofnęlibyśmy się w jednym momencie. Wiadomo, że człowiek robi najbardziej charakterystyczne i rozpoznawalne później grymasy, kiedy jest ciężko wzburzony, albo wzruszony, albo smutny. Górski też to zauważył i w sposób niezwykle przekonujący postanowił naśladować ten grymas prezesa, który widzieliśmy na jego twarzy kiedy wracał z pogrzebu brata. Przyjrzyjcie się początkowi serialu i zerknijcie na to zdjęcie. Nie może być mowy o przypadku, bo Górski to człowiek poważny, który za swoje obowiązki zabiera się serio.

Nie wiem jak Wy, ale ja bym się zawahał, przed takim potraktowaniem prezesa. Tym bardziej, że on ma mnóstwo innych grymasów wartych naśladowania, z których można się nieźle pośmiać. Tamto zdjęcie było pewnym symbolem i myśmy je tu omawiali i kiwali nad nim głowami bardzo długo. No i Górski uznał, że skoro ono jest aż tak symboliczne, to nie ma się co ochrzaniać, trzeba robić tę minę.

To jest jeden pominięty aspekt ukrytej estetyki tego serialu. Są inne. Górski może nie wiedzieć kim jest sekretarka Kaczyńskiego, ale mi się coś niecoś obiło o uszy i nie jest to pani stukająca jednym palcem w klawiaturę. Kurski zaś – prezes TVP - z całą pewnością nie użyłby sformułowania „pejsate budżety” czy też „pejsate pieniądze”, jak to słyszymy w tym filmie. Ta formuła przekonuje nas ostatecznie, że produkcja Górskiego nie ma nic wspólnego z Kaczyńskim, ma za to wiele wspólnego z wyobrażeniem na temat Kaczyńskiego, jakie hołubi w sercu target PO. I teraz najważniejszej – jeśli ktoś pamięta jak Donald Tusk potraktował swego czasu Andrzeja Wajdę, jak publicznie zrobił z niego szmatę, którą następnie wytarł sobie obuwie, jeśli ktoś pamięta inauguracyjne przemówienie Tuska, trzygodzinne ględzenie o wzajemnej miłości podpierane spojrzeniem chorego na Bassedowa oprycha, ten musi dojść do wniosku, że Górski dobrze trafia. Target bowiem PO nie ma pojęcia jak wygląda i jak zachowuje się otoczenie Kaczyńskiego. Dobrze jednak wie jak wyglądało i jak zachowywało się otoczenie Tuska. Wie, ale nie może powiedzieć, a tam powiedzieć, zipnąć nawet nie może, z obawy, że wszyscy tam, jak jeden zamienią się w wielką śmierdzącą kałużę. Stąd te wybuchy śmiechu w miejscach, które Górski zaznacza miną z cmentarza, stąd te cmokania i te kałduny całe w drgawkach. To jest film o nich, oni to dobrze wiedzą, ale nie mogą nic powiedzieć, bo znikną. Takie czary.

Przyznam, że mnie nigdy nie śmieszył ten kabaret co go dawno temu założył Górski, może z tego względu, że ja w czasie kiedy Górski zaczynał, byłem jeszcze blisko środowiska studentów i wiedziałem, jak to wszystko wygląda od drugiej strony. Nie brały mnie te witze, bo miały w sobie tyle samo autentyczności co teksty z Teologii politycznej. Słaba publicystyka, w dodatku mówiona, może tylko nużyć. Jestem także pewien, że intencją tego całego przedsięwzięcia było dokładne zamaskowanie prawdy, a nie jej przedstawienie. I to zostało z Górskim do dziś. Ktoś powie – okay, okay, chciał sobie chłopak zarobić, daj mu spokój. Chciał tylko zarobić, ale poszedł na służbę, czy to jest moja wina? I czy ja nie mogę o tym napisać wprost? Mamy przecież wolność słowa...chyba….


Teraz ogłoszenia

Wieczór autorski Krystiana Brodackiego, autora książki „Sebastian Polonus, mistrz z Abruzzo” odbędzie się w Krakowie w Śródmiejskim Ośrodku Kultury przy ul. Mikołajskiej 2      18 stycznia br. o godz. 18. Serdecznie zapraszam wszystkich mieszkańców Krakowa i okolic

Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

W ciągu dnia umieszczę jeszcze w sklepie jedną książkę z rynku. Moim zdaniem ciekawą, specjalistyczną, ale ciekawą….

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią przyszłego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ¼ środków potrzebnych na produkcję. To wielkie osiągnięcie, szczególnie, że czas mamy przedświąteczny i ludzie mają ważniejsze wydatki niż mój komiks. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl

Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka