coryllus coryllus
1456
BLOG

Żeśmy Stefana nie doceniali...

coryllus coryllus Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

 Zacznę od tłumaczeń. Kończę 18 rozdział I tomu nowej Baśni. Szybciej nie będzie, nie da rady. Wszystko trzeba składać po kawałku i osobno potem te kawałki dopasowywać. Mam w tym roku tak podzielony dzień, w związku z obowiązkami szkolnymi dzieci i żony, że praktycznie nie mam nawet dwóch godzin jedna za drugą, żeby spokojnie usiąść i coś napisać. Tych rozdziałów w pierwszym tomie będzie około 26. Musimy to przetrwać po prostu. W przyszłym roku wszyscy mają mieć na ósmą rano do szkoły. Do tego czasu mam zamiar skończyć jeszcze II tom czeski nie licząc oczywiście tych tomów socjalistycznych. No, ale jest jak jest, a ja robię co mogę.

Tak się złożyło, że jednym z głównym bohaterów mojej nowej książki, będzie Stefan Żeromski. I powiem Wam, że jest dokładnie tak jak napisałem w tytule – żeśmy Stefana nie doceniali….Ja, przyznam od razu, nie dałem rady przebrnąć przez środek powieści „Dzieje grzechu”, ale przeskoczyłem od razu na koniec. Przeczytałem te 200 końcowych stron i nie mogę od dwóch dni dojść do siebie. Nieprawdą jest jakoby powieść „Dzieje grzechu”, była powieścią psychologiczno-obyczajową, w której autor zgłębia tajemnice kobiecej duszy. Jeśli Stefan zgłębia w tej powieści tajemnice jakiejkolwiek duszy, to wyłącznie swojej własnej. Nieprawdą jest, że Stefan był kiedykolwiek sumieniem narodu, podobnie jak nieprawdą jest, że był tym sumieniem kiedykolwiek Adam Michnik. Bo i tak się pisało. Stefan nie miał sumienia i to jest jasne jak kafelki w izolatce domu wariatów. Wystarczy tylko przeczytać tę książkę. Jest to powieść, jak wszystkie powieści Stefana, społecznikowska. Tyle, że w Dziejach grzechu, pan Stefan daje już sobie definitywnie spokój z naprawianiem świata i pisze nam wprost, że bez rewolweru się niestety nie da. Nie da się też bez totalnej zmiany obyczajowości, a także nie da się bez wystrzelania lub wytrucia tej zakały ludzkości, jaką są wielcy posiadacze ziemscy.

Wiem, że wielu ludzi odwraca się ode mnie ze wstrętem ponieważ ja wielokrotnie dawałem wyraz swojej żywiołowej niechęci do Stefana i jego prozy. Ja jej po prostu nie wytrzymuję nerwowo. No, ale jest wielu dobrych ludzi, którzy wierzą, że Stefan to szczery patriota, dobry człowiek i to całe sumienie narodu, które wzywa do opamiętania i zawrócenia ze złej drogi. Projekcje te pojawiają się w głowach biednych ludzi po przeczytaniu takich rzewnych gawęd jak „Rozdziobią nas kruki, wrony” czy „Wiernej rzeki”. Tymczasem Stefan to spryciarz, który te wszystkie emocje potrafi ładnie zebrać w kupę i sprzedać czytelnikowi, a chyłkiem, na zapleczu robić swoje. I za to „swoje” był on solidnie opłacany. Końcowe rozdziały „Dziejów grzechu”, od momentu kiedy główna bohaterka zostaje wyzwolona od konieczności uprawiania nierządu, aż do jej powrotu na drogę grzechu, są najlepsze. Oto człowiekiem, który ratuje ją przed upadkiem jest szlachetny ziemianin utopista Cyprian Bodzanta. Pan ten, podróżując po świecie i trwoniąc fortunę, dnia pewnego stanął w prawdzie i stwierdził, że musi całą swoją ziemię podzielić między lud na zasadzie jakiejś kooperatywy. Stefan coś tam słyszał o kooperatywach i tę też jakoś tam opisał. Chłopy i parobki stają się nagle współwłaścicielami ziemi, a pan dziedzic, magnat prawdziwy nie dość, że rozdał ziemię to jeszcze różne zakłady drobnego wytwórstwa zbudował na górce. Czegóż tam nie robią, papierośnice, fajki, laski, ozdoby z jałowca, potem to wszystko sprzedawane jest w Kielcach. Tak właśnie, w tej sławnej i bogatej metropolii, gdzie każdy szasta pieniędzmi na prawo i lewo i myśli tylko o tym, co by tu kupić w sklepie szlachetnego Bodzanty. Jakby tego było mało Bodzanta zbudował jeszcze sanatorium przeciwgruźlicze, gdzie ściąga biedaków z wielkich miast i leczy ich na własny koszt. Opiekuje się nimi doktor Mazurek, który jest wesołkiem co się zowie i filutem. Jak ktoś na przykład umiera od tej gruźlicy, Mazurek wysyła do niego jakąś sympatyczną dziewczynę, żeby umilała mu ostatnie chwile uśmiechem, albo przychodzi sam i opowiada półnieboszczykowi kawały. Taka pociecha duchowa.

To nie koniec, są tam jeszcze zakłady przetwórstwa owocowo warzywnego, a przetwory sprzedaje się także w Kielcach. Normalnie produkty pana Bodzanty zalewają rynek całego Królestwa. A najlepsze jest to, że nikt tam nie zarabia. Nie ma zysków i nie ma wymiany wewnętrznej w gotówce, bo wszystko idzie na inwestycje. Utopia jednak się kręci, bo cały świat dookoła jest tak straszny, że biedacy, gruźlicy, ludzie z samego dna, lecą do Bodzanty jak muchy do miodu, żeby dla niego pracować za darmo. Najlepsze jest jednak to, że główną siłą roboczą w tym falansterze, w żadnym razie kołchozie, nie wyobrażajcie sobie, są byłe prostytutki. Takie jak główna bohaterka. I teraz dochodzimy do najważniejszego, czyli do momentu psychologicznego i tego całego zgłębiania tajników duszy. Oto dziewczyny te porzuciły swój degradujący proceder, ale jak wiemy, a mówi nam to wprost jedna z nich, wiele nie może się przystosować i nie może zrezygnować ze starych nawyków. Tak więc niektóre odchodzą, a niektóre jakoś tam się próbują zaadaptować. Jedno jest pewne, żadna nie bierze pieniędzy. I tu, jak mniemam, jest punkt kulminacyjny, wyżej dusza Stefana już nie poleci. Górka, na górce lekarz, specjalista od gruźlicy, a może i od innych chorób, wszędzie krzaki malin i porzeczek, a także stada nierządnic, które nie biorą grosza. Do popicia mleko i ciepła herbata. Żadnej wódy. Jak z narkotykami spytacie? Ostrożnie, bo w pewnej chwili pan Bodzanta wygłasza przemówienie na cześć Kriszny i to jest moim zdaniem jakiś trop. W każdym razie nie jest ów moment bez znaczenia. Tak więc nie sposób stwierdzić, czy pomiędzy tymi malinami jeszcze coś nie rosło. Aha, jest kilka momentów przykrych w tej idylli, bo dziewczęta zarażone syfilisem także tam są, no, ale na szczęście są to już ostatnie stadia choroby, więc wyraźnie widać, która nie ma nosa i o pomyłce nie może być mowy.

Jak w każdej utopii nie ma tam elementów organizujących świat realny. To znaczy nie zagląda tam policja, nie widać ani żydów arendarzy, którzy przybywaliby z jakimś interesem, ani tym bardziej księży spieszących z pociechą duchową dla umierających. To są elementy zbędne, bo głównym kapłanem tego przybytku jest sam Bodzanta. Tak się niestety składa, że Stefan tego Bodzanty nienawidzi. Jemu by się tam, na tej górce może i podobało, ale bez niego. I dlatego w pewnym momencie Bodzanta zostaje zdemaskowany. Nie dość, że główna bohaterka zostaje jego nałożnicą, to jeszcze okazuje się, że pan Cyprian skitrał gdzieś normalnie w banku parę milionów i pobiera od tego procent. Czyni tak, mając na względzie przyszłość córki, która dorasta. Ona sama zaś, dogląda dzieci wychowujących się w falansterze, śpiewa z nimi piosenki i przyjaźni się szczerze i od serca z byłymi już na szczęście nierządnicami. Te miliony w banku są czymś o czym Stefan pisze z pogardą. Nie można tak, jak się uszczęśliwia ludzkość, nie ma mowy o tym, by coś przed nią chować. To nieuczciwe i podłe. I właśnie za to, za tę straszną niekonsekwencję w swoim postępowaniu, za ten grzech zaniechania Bodzanta zostaje ukarany. Ewa odchodzi od niego, albowiem imponuje jej naprawdę tylko naga siła i bezwzględność, zupełnie jak Stefanowi, a do tego jeszcze spotyka go śmierć nagła, a całe dzieło jego życia idzie na zatracenie. Przejmuje je była żona pana Cypriana, która za nic mając szlachetne porywy uczuć targające duszę jej nieżyjącego już męża, przywraca dawne stosuneczki. Coś strasznego – pisze nam Stefan – jak można tym ludziom wierzyć. Tu niby sami oddają ziemię, a nagle się okazuje, że miliony w banku trzymają. Potem, jak już ich słusznie diabli biorą, przychodzi ta żona i wszystko ustawia po staremu. Bez rewolwera się nie uda….No i się nie udaje, to jasne. Główna bohaterka, zostaje zabrana z falansteru przez najczarniejszą postać w całej powieści, czyli przez Płazę-Spławskiego, rzekomego hrabiego, w rzeczywistości zbrodniarza, aferzystę i jak możemy wnosić z fabuły handlarza bronią. On mówi nam wprost, że jest rewolucją i rewolucja jest dla niego. Takiej to demaskacji dokonuje pan Stefan, a trzeba Wam wiedzieć, że Płaza to nie żaden płaski socjalista, nie żaden ruski czynownik przerobiony na agitatora, to jest obywatel francuski mający udziały w kopalniach amerykańskich. Tak więc Stefan jasno wskazał nam kto jest sprawcą całego zamieszania, a kto winien być jego ofiarą, oraz podał nam wyraźnie instrukcje jak mamy się zachowywać, żeby przetrwać. Tak jak główna bohaterka. Jest co prawda ryzyko zarażenia się nieuleczalnym wtedy syfilisem, ale jednak to lepsze niż natychmiastowa śmierć, bo i tę opcję proponuje w pakiecie pan Płaza.

Jeśli o mnie idzie, to uważam, że powieść ta jest najważniejszą w dorobku Stefana, albowiem ma ona charakter metaforyczny, który łatwo daje się odczytać również dziś. I nie ma tu doprawdy potrzeby wymieniania nazwisk i wskazywania palcem, kto jest dziś Bodzantą, kto Płazą, kto Pochroniem, a kto Ewą Pobratyńską. Tak sądzę i z tym Was zostawiam.


Michał ze sklepu FOTO MAG napisał, że są u niego jeszcze następujące numery Szkoły nawigatorów


SN 2 - 34

SN 3 - 30

SN 4 - 21

SN 5 - 39

SN 6 - 22

SN 7 - 5

SN 8 - 19

SN 9 - 8

SN 10 - 24

SN 11 - 24

SN 12 - 17

SN 13 - 7

SN S - 19


To znaczy, że najbardziej poszukiwany nawigator, czyli brytyjski, nr 6, jest tam również.


Teraz ogłoszenia

Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III oraz w księgarni Odkrywcy w Łodzi przy ul. Narutowicza 46. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią tego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ponad połowę środków potrzebnych na produkcję. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl

Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura